
Dziś trochę o historii budynku Sanepidu i tego, co wokół już nie istnieje.
Dzieje i pradzieje
Wiadomo tylko, że kamienica z dość obszernym podwórkiem i budynkami gospodarczymi została uwzględniona na szczegółowej mapie miasta z 1891 roku.
Kolejny raz o jej istnieniu dowiadujemy się z mapy inwentaryzacyjnej obrazującej stan budynków spowodowanych zniszczeniami wojennymi. Ponieważ dom, jak i cały uliczny kwartał znalazł się w zonie zastrzeżonej do wyłącznej dyspozycji okupacyjnej Armii Czerwonej, polscy urzędnicy nie mając tam dostępu, nie mogli ocenić stanu technicznego, a kilkanaście lat później czynszówka pod piętnastką była już mocno zniszczona.
Pochodzące z pierwszych lat XX wieku zdjęcie jest dość niezwykłe. Przedstawia nieistniejącą już dzisiaj czynszówkę, ale tak naprawdę ta ostatnia kamienica przy ul. Jeziornej stanowi jedynie tło – scenę, na której uwieczniono jej mieszkańców. Sądząc po odświętnych strojach, z pewnością nie był to dzień powszedni. W każdym razie uwaga i skupienie patrzących na fotografa świadczą o niezwykle ważnym dla nich wydarzeniu.
Na pierwszy rzut oka trudno uwierzyć, że ta piętrowa eklektyczna kamieniczka znajdowała się przy dzisiejszym skrzyżowaniu ul. Jeziornej z Ordona. Wyłożona polnymi kamieniami jezdnia kończyła się szerokim placem przy jeziornym brzegu. Wprawdzie w tym czasie istniał już park, ale właśnie wytyczone alejki przebiegały jeszcze nieco inaczej niż dzisiaj. Park kończył się kilka kroków dalej przy dz. pl. Jasnym, a wtedy wojskowym placu ćwiczeń.
Od tamtego czasu minęło kilkadziesiąt lat. Prawdopodobnie to była już końcówka lat 50.
W tym czasie, oprócz dzieci nikt nie zwraca uwagę na pana z aparatem fotograficznym. Jest cicho i spokojnie, wszakże to tylko boczna, mało znacząca uliczka. Gdzieś tam przy wylocie z ul. Wielkiego Proletariatu (dz. Ordona) uwieczniono sprzątaczkę z taczką. Jeszcze do lat 90 do sprzątania ulicy zatrudniano głównie kobiety, których atrybutem była taczka, a jakiś czas potem dwukółka z krytym pojemnikiem oraz szufla i brzozowa miotła. Daleko w tle widać jezioro z lasem po drugiej stronie.
Co dzisiaj pozostało z tej dawnej Jeziornej? Po wschodniej ulicznej pierzei jedynie wertepy pełniące rolę płatnego parkingu. Dziwnym zbiegiem okoliczności zachował się tylko niewielki, za to solidnie zbudowany domek pod trzynastką z jakże charakterystycznym elementem, rzadko u nas spotykanym, mansardowym dachem oraz wykuszem na osi elewacji.
Wąska, jednokierunkowa uliczka jest teraz ruchliwym i zarazem ważnym szlakiem komunikacyjnym w tej części miasta. A co stało się z (wcale nie tak starą kamienicą) pod piętnastką? Pod koniec lat pięćdziesiątych została rozebrana. Można się jedynie domyślać, że powodem były mocno spękane ściany i osiadanie fundamentów.
Zajrzymy zatem za dom z wykuszem. Oprócz zadbanego, przydomowego ogródka, naszym oczom ukazuje się szeroki trawnik i stylizowana elewacja szczecineckiego Sanepidu. W tym miejscu wypada więc zacząć od początku.
Historia Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, bo tak brzmi jej pełna nazwa, sięga 1954 roku. To właśnie wtedy, mocą dekretu powołano Państwową Inspekcję Sanitarną, której podstawowym zadaniem był „zapobiegawczy nadzór sanitarny, bieżący nadzór sanitarny, działalność przeciwepidemiczna i podnoszenie kultury sanitarnej”.
Siedzibę Sanepidu ulokowano w gmachu dzisiejszej Szkoły Muzycznej. Z racji licznych instytucji mieszczących się pod wspólnym dachem nazywano go ONZ-tem. Ponieważ warunki tam były więcej niż skromne - obsługę laboratoryjną prowadziła stacja wojewódzka w… Słupsku.
Nowy rozdział rozpoczął się wraz z wybudowaniem nowej siedziby przy ówczesnej ul. Wielkiego Proletariatu – dz. J. Ordona. Stało się to dokładnie 1 maja 1962 roku. Na działce po wyburzonej kamienicy pod piętnastką powstał niewielki budyneczek w kształcie kostki z płaskim dachem. Z racji kilkumetrowej warstwy torfu i namułów posadowiono go na kilkunastu studniach. W nowym obiekcie uruchomiono laboratorium bakteriologii i badania wody, a z czasem (1966 r.) pracownię żywienia, żywności i higieny pracy.
Pierwszym dyrektorem, zgodnie z obowiązującą nomenklaturą – Inspektorem Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej został Adam Sobkowiak, a po nim Ermelinda Zajączkowska, Mikołaj Michniewicz, Włodzimierz Horyza, Włodzimierz Weyna, Andrzej Grobelny, Barbara Szysz i Wiesław Kulik.
Po niedługim czasie budynek zaczął się mocno przechylać. Ściany nie pękały głównie dzięki solidnie wykonanym żelbetowym podwalinom i wieńcom, ale nawet pod nogami można było wyczuć różnicę poziomów posadzki.
Ściany nieco odchyliły się od pionu i tylko dzięki temu budynek nie podzielił losu sąsiadującej z nim od ul. Ordona willi, którą z tego powodu musiano rozebrać.
Bardzo szybko się okazało, że powierzchnia użytkowa jest daleko niewystarczająca. Cały czas myślano o rozbudowie, ale stało się to możliwe dopiero w latach 80 dzięki staraniom ówczesnego dyrektora dr W. Weyny. Chociaż zlecono wykonanie projektu już w lipcu 1984 r. ale projekt techniczny rozbudowy sporządzony w tutejszym Budoprojekcie powstał dopiero w czerwcu 1986 r.
Projekt przewidywał powiększenie istniejącego budynku poprzez dobudowę od strony ul. Jeziornej piętrowego skrzydła.
Jak się okazało, największym problemem dla wykonawców było wykonanie fundamentowania. W tym miejscu stabilne grunty zalegają ok. 5,5 m poniżej poziomu terenu, a na dodatek z racji bezpośredniego sąsiedztwa jeziora są silnie nawodnione. Z posadowienia na palach zrezygnowano. Obawiano się, że podczas ich montażu z powodu wstrząsów może ucierpieć sąsiednia, historyczna zabudowa. Zadecydowano, aby nowy obiekt, podobnie jak istniejący, należy posadowić na studniach.
Technologia polega na tym, że betonowe kręgi studzienne poprzez wybieranie gruntu ze środka, opuszczane są na odpowiednią głębokość, a następnie zalewane betonem.
Ponieważ fundamentowania na studniach nie chciała się podjąć żadna państwowa firma budowlana, zlecenie przyjęła firma prywatna. Dopiero po zakończeniu montażu studni, budowę przejęło Szczecineckie Przedsiębiorstwo Budowalne „Pojezierze”. Teren budowy powiększono o przyległą ul. Jeziorną, zamykając ją dla ruchu kołowego. Całość została ogrodzona wysokim płotem, za którym stanął na torowisku wysoki żuraw budowalny. Prace rozpoczęły się z impetem… ale wkrótce budowa zatrzymała się na kilka lat.
W 2000 roku w warszawskim biurze projektów wykonano projekt zamienny. Zmiany polegały na podwyższeniu zarówno nowego skrzydła jak i budynku istniejącego o jedną kondygnację. Uległa też zmianie nie tylko architektura budynku, ale także jego funkcja, którą dostosowano do aktualnych wymogów.
Ostatecznie wszystkie prace zakończyły się dopiero w kwietniu 2003 roku. Tym sposobem powstała największa placówką w regionie, która (określenie ówczesnego dyrektora A. Grobelnego) „mogła przeprowadzać badania dosłownie na wszystko”.
Sanepid był specyficzną placówką. Oprócz rozbudowanej pracowni ogólnej badano wymazy z gardła, prowadzono szczepienia jak również badano zanieczyszczenia powietrza w mieście. Przedmiotem tych badań są pomiary stężeń dwutlenku siarki, tlenków azotu, pyłu zawieszonego, a także formaldehydu na specjalne zlecenie ratusza.
W styczniu 2005 roku szczecinecki Sanepid otrzymał - jako pierwszy w Zachodniopomorskim- Certyfikat Akredytacji Laboratorium Badawczego. W tym czasie w 27 laboratoriach pracowało w sumie 57 osób.
W kwietniu 2012 roku na mieście gruchnęła wieść: laboratorium zostanie zlikwidowane. Ostatecznie, po protestach pracowników i zaangażowaniu starosty, burmistrza i posła, od 1 stycznia 2014 laboratorium stało się oddziałem zamiejscowym i przeszło pod skrzydła WSSE w Szczecinie.
Jerzy Gasiul
Zdjęcie archiwalne z pocz. XX w. oraz z lat 50. ze zbiorów Muzeum Regionalnego w Szczecinku pozostałe – autorskie.
Spodobało się? Postaw kawkę autorowi. No, chyba że darmoszka jest fajniutka ;)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Rozrosło się, jak wnioskuję ze zdjęć. Ale czy SANEPID jest obecnie przydatny mieszkańcom (nie mylić pojęcia z Bez-Pieczeństwem Publicznym)? Oto jest pytanie. Nabudowano broni biologicznej i nikt nie potrafi oficjalnie rzeczowo stwierdzić co nam sypią z nieba w postaci chemtrails? Kontrolowane są na końcówce sprzedawcy artykułów spożywczych ale tylko ci drobni, do tych wielkich korporacji SANEPID się nie zbliża a sprzedawane jest "żarcie śmieciowe" - tak śmieciowe, nasycone nie wiadomo czym (albo wiadomo) o czym świadczy także krótka przydatność do spożycia np. wyrobów mięsnych kiełbas. Dziesiątki lat temu kiełbasy wytworzone w domowych gospodarstwa w spiżarniach leżakowały po kilka miesięcy i nic się nie działo, a dziś jeden dwa dni i obślizgłe, zainfekowane nie wiadomo czym, śmierdzące itd.. Wiele można by przytaczać przykładów. A może to tylko teorie spiskowe... hmmm... Gdzie jest SANEPID? A może są odgórne polecenia kogo dotykać a kogo nie?
To instytucja celowo niedoinwestowana, aby zawsze była wymówka typu: "zrobilibyśmy te badania, ale mamy niski budżet". A z pustego to i Salomon itd.
Trochę nieścisły jest ten fragment: Ponieważ fundamentowania na studniach nie chciała się podjąć żadna państwowa firma budowlana, zlecenie przyjęła firma prywatna. Tak dokładnie, to prace fundamentowe w postaci studni wykonywała Spółdzielnia Rzemieślnicza Usług Wielobranżowych w Szczecinku. Podwykonawcą była firma PPUH Tadeusz Borkowski ze Szczecinka.