Reklama

I choćbyś ze świecą szukał, drugiej takiej nigdzie nie uświadczysz  

11/06/2023 12:12

Zacznijmy najpierw od pochodzącej z XIX wieku dokumentacji geodezyjnej, a nie archiwalnego zdjęcia. Na pożółkłym, twardym papierze podwójną, czerwoną linią geodeta naniósł przebieg projektowanego nadjeziornego bulwaru.

Dzisiaj ów dokument jest w zasobach tutejszego oddziału Archiwum Państwowego. Od razu dodam, że w tamtym czasie linia brzegowa jez. Trzesiecko przebiegała mniej więcej w miejscu dzisiejszej zabudowy. Wąska alejka wiła się wzdłuż jeziornego brzegu, a miejscami wchodziła nawet w wodę.

Jej początek jest tuż przy placu ćwiczeń, a więc przy skrzyżowaniu ul. Jasnej i Ordona. W czerwonym domu przy dz. ul. Kościuszki 23 po wojnie znajdowała się siedziba UBP, a na początku XX wieku koszary. Po wybudowaniu w tym miejscu w 1958 r. Szkoły Podstawowej została tylko nazwa placu. Przedtem, aż do pierwszych lat XX wieku był w tym miejscu plac ćwiczeń ze strzelnicą od strony jeziora. Strzelnicę zlikwidowano, a ziemny wał zniwelowano dopiero w latach 60.

Powróćmy jednak do geodezyjnego podkładu. Projektowany nadjeziorny bulwar prowadzi wzdłuż granicy ogrodów na zapleczu ówczesnej Königstrasse czyli Królewskiej – dzisiejszej ul. Bohaterów Warszawy. Trasa urywa się przy skrzyżowaniu z ul. Zamkową w miejscu dawnego mostu prowadzącego do zamku. Jak głosi podpis zaginiony – może raczej zniszczony w lutym 1861 r.(?) - „plan sytuacyjny” został odtworzony w styczniu 1865. 

Tak właśnie wyglądał pierwowzór dzisiejszej ul. Ordona. Szkic powstał na papierze światłoczułym. Tego rodzaju materiał służył jeszcze do niedawna do powielania projektów budowalnych, a jeśli został podklejony płótnem (tak bywało jeszcze w latach międzywojennych,) to właściwe był nie do zniszczenia. Warto wiedzieć, że na mapie dokładnie naniesiono zasięg wód Trzesiecka. Ponieważ po raz trzeci i zarazem ostatni, poziom jeziora został obniżony dopiero w 1892 roku, gdy sześć lat wcześniej, w wyniku wiosennej powodzi całe miasto znalazło się pod wodą.  

To  jedna z najbardziej malowniczych uliczek naszego miasta. Śmiem twierdzić, że nie ma takiej drugiej na całym Pomorzu. Ze względu na usytuowanie wzdłuż jeziornego brzegu swój charakter zawdzięcza nie tylko naturze, lecz przede wszystkim dalekowzroczności ówczesnych władz miasta, oraz tutejszego prezesa sądu Stelltera. Nie jest przypadkiem, że do 1945 roku patronem ulicy był jej pomysłodawca.

Wszystko zaczęło się jednak znacznie wcześniej. Za przyczyną najjaśniejszego Fryderyka Wielkiego w latach 1780-1784, w wyniku szeroko zakrojonych prac melioracyjnych sfinansowanych z budżetu państwa, udało się obniżyć o 9 stóp  (ok. 2,5 m) poziom okolicznych jezior, w tym Trzesiecka i Wielimia. Uzyskane w ten sposób tysiące hektarów można było przeznaczyć na łąki i pastwiska, a nawet pod uprawy rolne. Co ważne, decyzją króla każdy właściciel domu w Szczecinku otrzymał na własność działkę leżącą do tej pory pod wodą, a także 10 talarów, aby za te pieniądze mógł kupić sobie krowę.

Zyskało także miasto, w tym  również właściciele nieruchomości położonych po południowej stronie Königstrasse (ul. Królewskiej). Jeziorny brzeg znajdujący się do tej pory tuż za progami domów oddalił się o kilkadziesiąt metrów. Pas wydartego jezioru terenu przeznaczono na park i nową ulicę. Mało tego. Dzięki otwartym umysłom ówczesnych władz miasta, które nie kierowały się wyłącznie zyskiem (zysk ze sprzedaży nowych gruntów) a raczej dalekowzrocznością, przezornością a przede wszystkim wyobraźnią i dzięki sędziemu Stellter’owi zrezygnowano z dotychczasowego sposobu ładu przestrzennego na rzecz nowoczesnych rozwiązań urbanistycznych. Szczecinek stawał się powoli miastem – ogrodem, w którym nadjeziorne tereny przeznaczano pod zieleń. Nowa ulica od początku miała stać się nadjeziorną promenadą z jednostronną zabudową uliczną. Przyjęty w tamtym czasie układ urbanistyczny został w latach powojennych w znacznej części zrujnowany, o czym świadczy przeznaczenie dotychczasowych parkowych terenów pod zabudowę. Przykładem jest m.in. zachodnia pierzeja ul. Szczecińskiej (bloki i domy jednorodzinne), ul. Lelewela, ul. Kościuszki z osiedlem przy ul. Kilińskiego, a także wygrodzone enklawy leżące w bezpośrednim sąsiedztwie jeziora.

Ten fragment ul. Ordona (wtedy Stellterstrasse) został uwieczniony na kilku wersjach pocztówek wydanych w latach 1912- 1922. Zamieszczamy wersję najstarszą wydaną ok. 1912 roku.

 W tamtym czasie uliczkę brukowaną polnym kamieniem zastąpiono później (najprawdopodobniej w latach 30. ubiegłego wieku) nawierzchnią z tzw. twardej cegły bitumicznej do złudzenia przypominającej asfalt.

Drugie archiwalne zdjęcie to ten sam fragment ulicy, tyle że w wersji podkolorowanej i pochodzi z tego samego okresu. 

Ulicę uwieczniono od wschodniej strony więziennego muru. Pierwszym obiektem, jaki przy niej się pojawił było wybudowane w miejscu dawnego folwarku Bugno... więzienie. Budynek kilkanaście lat temu został całkowicie przebudowany, a wcześniej wyprostowano biegnący łukiem więzienny mur. Cała eklektyczna zabudowa, oprócz tej narożnej przy skrzyżowaniu z ul. Drzymały (dom z zamurowanymi oknami i zrujnowanym wnętrzem) a także kamienicą pod „siódemką” (dzisiejszy hotel, wcześniej siedziba Ligi Obrony Kraju) oraz „ósemką” i „dziewiątką” powstały dopiero po 1903 roku.

W pierwszych dwóch kamieniczkach obecnie jest pensjonat „Żółty Dom”. Wcześniej w tych murach do lat 90. mieściło się jedne z najstarszych w mieście przedszkoli, sąsiadujące z kamienicą pod „dziesiątką”, w której w latach 1952 do 1961 w spartańskich warunkach mieściła się Państwowa Szkoła Muzyczna.

Największe emocje wzbudza zdjęcie nieznanego autora pochodzące najprawdopodobniej z lat 50. Może dlatego, że taką ją właśnie zapamiętali najstarsi mieszkańcy. Była to cienista uliczka z  niezwykle wąską, wyłożoną cegłą bitumiczną jezdnią, na której z ledwością mijały się dwa samochody. Z tego powodu przez długi czas była to ulica jednokierunkowa.

W pierwszych powojennych latach patronem ulicy został Julian Ordon (ten od reduty) uczestnik powstania listopadowego. Ponieważ walczył z Ruskimi, patron okazał się postacią niesłuszną i nazwę zmieniono na Wielkiego Proletariatu. Do swojej pierwotnego powojennego patrona ulica powróciła w 1989 r.  

Jezioro było przesłonięte nie tylko rozrośniętymi drzewami, ale przede wszystkim – tym, czego dzisiaj z niezrozumiałych powodów nie ma – szpalerami wysokich krzewów. Zza kipiącej zieleni trudno na zdjęciu rozpoznać nawet elewacje najbliższych budynków. Perspektywę zamyka budynek przychodni. Każda posesja, niezależnie od swojej funkcji, od chodnika oddzielona była płotem i przydomowym ogródkiem z krzewami i kwiatami.

Po prawej, zza zieleni wyłaniają się drewniane ściany parkowego szaletu, którego architektura z rodowodem sięgającym przedwojnia, nawiązywała do pobliskiej przystani – w tym czasie klubu żeglarskiego Ligi Przyjaciół Żołnierza- zamienionej z czasem na Ligę Obrony Kraju. W latach 60. drewnianą latrynę przebudowano na murowaną, tym razem z płaskim dachem. Ponieważ przybytek nie cieszył się powodzeniem, z czasem w jego murach pojawił się sklep motoryzacyjny. W latach 90. budynek rozebrano, a w tym miejscu powstał miniaturowy placyk ze zdrojem na środku.

To właśnie w tamtych latach, wzdłuż wielu szczecineckich ulic pojawiły się rzędy drewnianych słupów sieci telefonicznej i… radiowej – określając to dokładniej — głośnikowej. Radia były jeszcze towarem luksusowym, a za instalowane w mieszkaniach głośniki płaciło się grosze. Letnią porą wiekowe drzewa tworzyły niemal tunel nad jezdnią i chodnikiem.

Ulica zatraciła swój niepowtarzalny urok jakoś tak pod koniec lat 60. W ulokowanym na zamkowym poddaszu powiatowej pracowni urbanistycznej zadecydowano o poszerzeniu jezdni, a co za tym idzie wycięciu całego pasa ponad stuletnich drzew. Dzisiaj przebiega tędy asfaltowa jezdnia, a po zacisznym, nadjeziornym bulwarze pozostało jedynie wspomnienie. Tak jak od początku swego istnienia — jezdnia przy więziennych murach przebiega dość ciasnym łukiem.

To w tym miejscu 30 września 1977 roku doszło do tragedii. Kierowca prowadzący z dużą prędkością półciężarówkę „Żuk” wpadł na łuku jezdni na chodnik i zabił na miejscu Franciszka Uczułkę – ówczesnego dyrektora I LO oraz nauczyciela fizyki Stanisława Gabryelskiego.

 Samochód był kradziony, a sprawcy wypadku nie wykryto.

Jerzy Gasiul

Zdjęcia archiwalne ze zbiorów Muzeum Regionalnego w Szczecinku


Podobało się? Zawsze możesz (ale nie musisz przecież) postawić kawkę autorowi. 

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do