
Skrzyżowanie ul. kard. Wyszyńskiego z ul. Powstańców Wlkp. Do czasu budowy ul. Narutowicza to właśnie tędy przebiegał tranzyt przez miasto. Dzisiaj, to tylko jeden z bardziej ruchliwych węzłów komunikacyjnych centrum, o czym świadczy sygnalizacja świetlna.
Dokładnie na osi ul. Powstańców Wlkp. (przez jakiś czas ul. Środkowa) w prześwicie pomiędzy starą i współczesną zabudową można dostrzec parking, a przy nim dawne zaplecze kamienicy pod numerem 22.
Przed półwieczem, a więc jeszcze przed budową bloku pod osiemnastką, wejście do mieszkań, a także dojazd do lokali użytkowych ulokowanych w oficynie, był możliwy jedynie bramą ulokowaną wzdłuż szczytowej ściany starej kamienicy.
Z nieznanych nam już dzisiaj powodów fronton bramy swoim stylem mocno odbiega od nie mniej bogato zdobionej eklektycznej elewacji, której boki dekorują pilastry z głowicami dekorowanymi motywami zwierzęco-roślinnymi. Ponad nadprożem zaakcentowanym szerokim gzymsem umieszczono płaskorzeźby lwów podtrzymujących prostokątną tablicę.
Wprawdzie podwórze od dawna już nie istnieje, za to niezwykłym zbiegiem okoliczności do czasów współczesnych oficyna przetrwała bez większych zmian, której cały parter i znaczną część piętra zajmują pomieszczenia związane z rzemiosłem i usługami. Niezwykle malowniczym elementem oficyny jest ulokowany na piętrze drewniany wykusz. Tam też znajduje się wejście, do którego prowadzą zewnętrzne już mocno zniszczone, drewniane schody.
W ostatnim czasie ta część oficyny znajdująca na przyległej działce została rozebrana. Czas zrobił swoje i to, co się zachowało, dalekie jest od doskonałości. Wszystko wskazuje, że jakże niegdyś charakterystycznych budowli śródmiejskich podwórek zostały już policzone dni…
Wróćmy jednak na ulicę. To właśnie ten fragment północnej pierzei został utrwalony na zdjęciu sprzed półwiecza.
Ale tak właśnie prezentowała się niegdyś centralna arteria komunikacyjna ul. Marszałka Żukowa. Dodam, że w okresie międzywojennym, a nawet kilka powojennych miesięcy(!) patronował jej kanclerz von Bismarck.
To był obraz biedy i nędzy. Odczucie wcale nie mylące, bo ludzie zmuszeni byli mieszkać w koszmarnych warunkach. Na pierwszym planie dom pod „dwudziestką” stał w miejscu dzisiejszego przejścia. Stale rozwarta brama prowadziła na podwórze. W tym czasie część pomieszczeń była już nieużytkowana, o czym świadczą zabite drzwi i zamknięte na stałe okiennice.
Z obficie porośniętego mchem dachu pozbawionego od dawna rynien, woda ściekała po ścianach wprost na wąziutki w tym miejscu chodnik.
Jakoś tak na początku lat sześćdziesiątych w mieście pojawiło się oświetlenie jarzeniowe. Jedną z takich latarni ustawiono przy ścianie domu. Ponieważ stała dokładnie na wylocie ul. Środkowej wykorzystana została jako drogowskaz – na prawo do Szczecina i Piły, na lewo do Słupska i Koszalina.
Takich miejsc z parterową zabudową na terenie miasta było całkiem sporo, a szczególnie na bocznych uliczkach. Bieda domy zaczęły znikać dopiero pod koniec lat 60. ubiegłego wieku. Nigdy po wojnie nie remontowane, zgrzybiałe parterowe domostwa z zapadłymi ze starości dachami, krzywymi ścianami oraz pustymi witrynami po dawnych – w PRL upaństwowionych sklepach, nie nadawały się do zamieszkania. A jeśli mieszkali tam jacyś nieszczęśnicy to dlatego, że nie mieli żadnych szans na polepszenie swoich warunków.
To właśnie w tym czasie nastąpił jej kres. Stara zabudowa powoli zaczęła znikać, ustępując stawianym często w zupełnie przypadkowych miejscach pięciokondygnacyjnym blokom. Taka właśnie chwila została utrwalona na zdjęciach autorstwa kierownika Powiatowej Pracowni Urbanistycznej Zdzisława Naji. Zdjęcia stanowiły dokument obrazujący istniejącą zabudowę. Przeprowadzanie szczegółowej inwentaryzacji architektoniczno-budowlanej, jak się to później praktykowało, w tym czasie uważano za zbyteczne. Wystarczyły tylko zdjęcia. Działo się tak nie bez przyczyny.
Na deskach powiatowych urbanistów powstawały wtedy bardzo szczegółowo rozpracowane plany zagospodarowania przestrzennego miasta. Na tej podstawie wyburzano nieraz całe uliczne kwartały z przeznaczeniem pod bloki mieszkalne. O pozostawieniu i przeprowadzeniu renowacji choćby jednego obiektu ze względu na jego walory architektoniczne czy historyczne nie było nawet mowy.
Obowiązywała doktryna, w myśl której należało zerwać z zastanym, miejscowym sposobem zagospodarowania przestrzennego i na gruzach historycznej, nieraz wartościowej zabudowy (przykładem - bogato zdobiona XVIII wieczna kamienica z księgarnią pod siódemką), stawiać pięciokondygnacyjne kloce. To był czas, kiedy architektura została wyparta przez utożsamiane z nowoczesnością budownictwo.
W całym kraju dziesiątki miast na zawsze zatraciły swoją kształtowaną przez stulecia urbanistyczną tożsamość. W centrach miast pojawiły się blokowiska ignorujące historyczną siatkę ulic i placów. Uległa zmianie nie tylko zabudowa, ale zatracono nawet historyczny układ (przebieg) ulic. Szczecinek nie był tu wyjątkiem. Przykładowo : współczesny przebieg ul. Szewskiej, Podgórnej, Rzecznej nie ma nic wspólnego z ich historycznym układem.
Pod kilofem (robiono to w znacznej części ręcznie) w pył obróciła się cała zabudowa pomiędzy ul. Powstańców Wlkp. a wybudowanym znacznie wcześniej (1960 r.) trzykondygnacyjnym blokiem (sklep Veritas) przy ul. Lipowej. Przygotowując teren pod bloki, wyburzano także zaplecze z licznymi oficynami i budynkami, w których mieściły się niewielkie zakłady i magazyny.
Przeważały domy parterowe XIX-wiecznej proweniencji, bardzo często o ukrytej pod tynkiem konstrukcji szachulcowej. Z reguły w jednym z pomieszczeń na parterze, oprócz mieszkania, znajdował się miniaturowy sklepik. Właścicielami takich domów raczej nie byli ludzie majętni, stąd też ich standard mierzony współczesnymi kategoriami, był niezwykle niski.
Dom pod dwudziestką uwieczniony także na zdjęciu pochodzącym z początku XX wieku.
Fotografia powstała z pewnością na zamówienie mieszczącej się w tych murach spółki Shuch & Stiefel Messe. Cała elewacja upstrzona została napisami reklamowymi: „Tutaj kupisz dobrze i tanio”, „Najlepsze i najtańsze źródło wszelkiego rodzaju obuwia”. Do zdjęcia pozują ustawieni osobno- w zależności od sprawowanej funkcji - pracownicy i właściciele firmy. Od lewej w roboczych ubraniach pozuje czterech robotników prawdopodobnie trudniących się naprawą rowerów, dalej ekspedientki i zapewne żona właściciela firmy z dzieckiem na ręku oraz sam szef. Ustawił się w znacznej odległości od pozostałych. Jego władcza postawa z jedną ręka zanurzoną w kieszeni i papierosem w drugiej ręce świadczy o społecznej pozycji. Brama prowadzi, jak głosi napis do „messe” czyli kiermaszu. Na środku stoi pani w powłóczystej sukience oraz pan w kapeluszu z rękami w kieszeniach (czyżby wspólnik?). Nad głowami wiszą buty z długimi cholewami. Tego rodzaju obuwie musiało być, ze względu na rolniczy charakter miasta i okolic a także jesienno-zimową niepogodę niezwykle popularne.
Najbardziej okazałą kamienicą w tej części Bismarckstrasse oddaloną o dwa numery był ekskluzywny, zajmujący cały parter dom mody, którego właścicielem był Gustaw Ramelow.
Firma została założona w 1872 roku. W 1939 r. do firmy należały 34 domy na terenie całych Niemiec.
Po wojnie w tym miejscu ulokowano równie ekskluzywną, jak do tej pory największą restaurację „Polonia”.
Po kilkunastu latach dość niefortunną nazwę zamieniono na „Gryf”. Na wyższych piętrach kamienicy znajdowała się siedziba PSS a także mieszkania.
Około roku 1973 restauracja wraz z potężnym zapleczem została gruntownie przebudowana, a jej standard dostosowano do ówczesnych wymogów.
Wraz z upadkiem PSS z początkiem lat 90. największa w mieście restauracja została zamknięta. Jakiś czas potem, po zmianie właściciela nieruchomości, utworzono tu pasaż handlowy , który istniał niezwykle krótko. Dzisiaj cały budynek pozbawiony od podwórza rozległej oficyny, jak również zewnętrznej ściany(!) w poziomie parteru - to jedna wielka ruina. Poprzez witryny wystawowe od ulicy można zobaczyć obraz spustoszenia.
Jerzy Gasiul
Zdjęcia archiwalne pochodzą ze zbiorów Muzeum Regionalnego, Archiwum Państwowego oraz zbiorów własnych autora.
Podobało się? Zawsze możesz (ale nie musisz) postawić kawkę autorowi.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Świetny artykuł. Więcej takich!