
Tak często bywa, że patrzymy, a nie widzimy tego, co się znajduje tuż przy ziemi. Tak też jest i w tym przypadku, ale o tym za chwilę.
Starałem się wykonać takie samo ujęcie, jak to sprzed stu laty. Nie udało się. Latem, gęsta i wysoka zieleń skutecznie maskuje drugi plan.
Dopiero jesienny widok odsłania to, czego nie sposób dojrzeć latem.
Jesteśmy w parku na wysokości ul. Pileckiego przy parterze ogrodowym - kwietnikiem pokrytym bukszpanowym ornamentem. Najstarsza pocztówka przedstawiająca ten rejon parku pochodzi z lat dwudziestych.
Właśnie w tym czasie szczecinecki park nadjeziorny został powiększony o tereny rozciągające się pomiędzy jeziornym brzegiem a dz. ul. Mickiewicza. Podpis pod zdjęciem „Neue Anlagen” - nowy park nie pozostawia wątpliwości. Właśnie posadzone drzewa i krzewy nabierają dopiero swoich kształtów. Na pierwszym planie bukszpanowy parter ogrodowy, a za nim miniaturowej jeszcze wysokości żywopłot. Wzdłuż biegnącej półkolem parkowej alejki widać podwójny rząd opalikowanych drzewek świeżo posadzonych.
Zza potężnej ściany zarośniętej trzciną zatoczki, z której wypływa Niezdobna widać w całej okazałości południowe skrzydło Zamku Książąt Pomorskich zwanego też „Domem Rycerskim” lub „Domem Filipa”. Sądząc po wyglądzie, stan zamkowych murów daleki był od doskonałości. Jego południowa ściana z częściowo zamurowanymi oknami przypominała po prostu ruinę, a więc to co się działo zupełnie nie tak dawano na przełomie XX i XXI wieku. W tamtym czasie z pewnością nie lepiej prezentowało się także skrzydło wschodnie - to od strony Niezdobnej.
W latach w latach 1936-1937 zamek przeszedł dość gruntowną przebudowę. Skrzydło wschodnie uzyskało zupełnie nową, zachowaną do dzisiaj formę architektoniczną. Wtedy też znikła wieżyczka, a w skrzydle północnym zamiast płaskiego dachu, zamontowano dach naczółkowy. Dla wyjaśnienia współczesnym : wieżyczka choć miniaturowej wielkości bardziej przypominała sygnaturkę i taką też rolę pełniła. Ulokowana była na kalenicy, a dokładniej na osi zamkowej kaplicy znajdującej się na pierwszym piętrze, której charakterystycznym elementem była rozeta od strony ulicy całkiem okazałych rozmiarów. Dodajmy, że w tym czasie w zamkowych murach wschodniego i południowego skrzydła mieściło się schronisko -zakład dla ubogich.
Trudno sobie wyobrazić zamek bez parku. To tak, jakby naszyjnik bez pereł. Z pewnością ta część parku zyskała, gdy w 2012 zakończyła się renowacja najstarszej części – „Domu Filipa”. Obecnie budowla nabrała szczególnego blasku, gdy spod tynku zostały odsłonięte jej gotyckie mury z rombową dekoracją z cegły zendrówki, a także ślady po otworach okiennych.
Wróćmy jeszcze do archiwalnej pocztówki. W tym czasie nie istniała jeszcze w takim kształcie jak dzisiaj ul. Mickiewicza (d. Blücherstrasse) ponieważ wzdłuż jeziora ciągnęła się polna droga. Na asfaltową jezdnię, chodniki i obustronne niezwykle wąskie ścieżki rowerowe(!) trzeba było poczekać do lat trzydziestych.
Należy dodać, że w tym czasie od zamku do wysokości plaży rozpościerały się podmokłe łąki, a wzdłuż jeziornych brzegów szerokie trzcinowiska. Dalej teren w kierunku stadionu i kopca – zupełnie jak i dzisiaj - porastały wysokie drzewa. Wytyczona wówczas siatka alejek i rabat w swoim zasadniczym kształcie przetrwała do dzisiaj.
Po wojnie szczecinecki park mocno podupadł. W tamtym czasie zdarzało się, że na parkowych trawnikach wypasano krowy i owce. To jedno ze zdjęć nieznanego autora pochodzące prawdopodobnie z lat 50. doskonale obrazujące ówczesny wygląd tego właśnie miejsca.
Przez następnych kilkanaście lat na prostokątnym, trawiastym parterze, wokół którego pojawiły się rzędy ławek (widokówka z lat 70.) rosły różane krzewy. (zdjęcie-5) Większe zmiany pojawiły się dopiero w latach 90. Na trawniku posadzono najpierw niewielkie drzewa iglaste. Miała to być kosodrzewina (sosna górska). Okazało się, że ktoś się pomylił, albo został wprowadzony w błąd, bo kosodrzewina to jednak nie była i wkrótce na środku wytyczono kolistą alejką, a z czasem w tym miejscu pojawił się obramowany bukszpanem kolisty kwietnik.
Prawdziwym i to niemalże od początku dziełem sztuki ogrodniczej był ogrodowy parter węzłowy na osi nieistniejącego już „Zielonego mostku”. W latach 70., za przyczyną miejskiego ogrodnika Mieczysława Karamuckiego środek parteru, którego obramowanie od początku tworzył bukszpanowy szpaler, zaczęto akcentować znacznej wielkości kwietnym koszem – zdjęcie z 1978 roku.
Dla porównania stan obecny.
A jak prezentowała się zatoczka przy zamku (w południowym skrzydle mieściło się schronisko turystyczne a u jego podnóża zespół domków letniskowych) widzimy na slajdzie z 1978 roku. W tym czasie charakterystycznym elementem była ulokowana przy wypływie Niezdobnej kolorowa budka dla kaczek.
Pierwsze zmiany w tej części parku zaczęły się w 2013 r.- najpierw nieśmiało tylko od wycinki schorowanych drzew posadzonych jeszcze w latach 20. Nie obyło się bez protestów.
Wycinkę powtórzono w następnym roku – tym razem protestów już nie było. Modernizacja rozpoczęła się od budowy murków przy „Zielonym pomoście”. Dotychczasowe alejki obramowano krawężnikami i zmieniono także nawierzchnię. Na placykach, zatoczkach i nabrzeżu pojawiła się granitowa kostka.
Renowacja parku, owszem, kosztowała całkiem sporo - ok. 4,6 mln zł, ale trudno sobie wyobrazić Szczecinek bez nadjeziornego parku. Określając to bardzo górnolotnie, można powiedzieć, że park jest duszą miasta. Nigdy przedtem, nawet w okresie kiedy powstawał, nie był tak piękny jak dzisiaj.
Ostatnią zmianą była instalacja przy trzcinowym(!) brzegu zestawu ośmiu „grających” i nocą iluminowanych fontann Ich lokalizacja właśnie w tym miejscu wydaje się mocno kontrowersyjna.
Podczas słonecznego dnia, a także silnych podmuchach wiatru - tryskające na kilkanaście metrów strumienie na tle oddalonego lasu po drugiej stronie Trzesiecka są praktycznie niewidoczne. Jeśli już zdecydowano się na tego rodzaju urządzenie, to jego „wydajność” (grubość strumieni i wysokość) powinna być wielokrotnie większa. Dobrym przykładem może być fontanna na stawie w osiedlowym parku przy ul. Kopernika.
Trzeba dobrze się przyjrzeć, aby tuż przy ścieżce ul. Mickiewicza w cieniu rozłożystego czerwonego buka, by dojrzeć żeliwny (żelazny?) reper wodowskazowy służący do kontrolowania położenia wysokości punktu zerowego wodowskazu.
Reper jest w kształcie bolca wkręconego do ziemi. Ma kwadratową podstawę przechodzącą w sześciokątny graniastosłup. Oprócz skrótu PIHM (Państwowy Instytut Hydrologiczno-Meteorologiczny) i godła – orzeł bez korony, widnieje na nim rok 1949 i numer ewidencyjny – 662. Wprawdzie wyprodukowany w 1949 roku, ale zainstalowany na wysokości wypływu Niezdobnej mógł być znacznie później. Taki rodzaj oznakowania niegdyś powszechnie stosowany — dzisiaj należy do rzadkości.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ostatnio miałem go sfotografować , resztę pozostałych pomp wodnych i co się da z instalacji starodawnej małej architektury .