
To była kontynuacja popularnej w całej Polsce akcji „Cyrk bez zwierząt”. W niedzielę (16.08) na pl. Kamińskiego u bram rozstawionego na skwerze cyrkowego namiotu grupa szczecinecczan przekonywała, że cyrkowe przedstawienia to rodzaj rozrywki, która już dawno powinna odejść w niebyt. Organizatorów akcji protestacyjnej, zaangażowanych w rozmaite przedsięwzięcia na rzecz praw zwierząt, można było spotkać w tym samym miejscu kilka tygodni wcześniej. Wtedy także, tak samo jak podczas niedzielnego popołudnia, wszyscy trzymali plakaty, ukazujące cierpienie cyrkowych zwierząt. Z kolei osoby, które wybrały się na przedstawienie otrzymały informacyjne ulotki.
- Aktywiści, którzy biorą udział w tego typu akcjach, jak ta, starają się zwrócić uwagę na sytuację zwierząt, które są wykorzystywane w cyrku – powiedział w rozmowie z „Tematem” Dawid Karolkiewicz, szczecinecki aktywista, działający na rzecz zwierząt. Co ma na celu protest? Jak się dowiedzieliśmy, jego organizatorzy chcieli przede wszystkim poinformować każdego, jak przebiega cyrkowa tresura.
- Ma ona na celu złamanie tych zwierząt – przekonywał nasz rozmówca. - Często się mówi, że treserzy stosują metody „pozytywną”, które mają na celu nagradzanie. Nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić, zwłaszcza jeśli chodzi o zwierzęta dzikie, jak w przypadku lwa i słonia. A jak się karze w cyrku? Poprzez głodzenie, poprzez bicie – do tego służy mnóstwo narzędzi. Aby dowiedzieć się więcej, wystarczy zaczerpnąć informacji z internetu.
- Kolejna kwestia to transport – zaznaczył Dawid Karolkiewicz. - Nie jest tajemnicą, że cyrk nie jest w stanie zapewnić naturalnych warunków bytowych dla zwierzęcia. Stąd pojawiają się stereotypie, czyli choroby psychiczne zwierząt, zamkniętych w klatkach. Objawiają się one ciągłym bujaniem się lub bezcelowym przemieszczaniem słoni czy dzikich kotów po klatce.
Jak reagowali ludzie, którzy w drodze do cyrku napotykali protestujących aktywistów? - Większość osób, które już w domu zdecydują się, że pójdą do cyrku, mimo naszych protestów, do cyrku wchodzą – zauważył nasz rozmówca. - Dostają od nas ulotkę. W międzyczasie pojawia się u nich jednak jakaś myśl, refleksja, może wywiązuje się jakaś dyskusja. Ostatnio podczas pobytu w Szczecinku cyrku, dwie dziewczyny, które szły na przedstawienie, zobaczyły naszą akcję i przyłączyły się do nas. To miało dla nas ogromne znaczenie.
- Trzeba takie akcje organizować – zaakcentował na koniec Dawid Karolkiewicz. - Robimy to dla zwierząt, ale też dla siebie. Jeśli człowiek sprzeciwia się czemuś, to stara się działać, najczęściej lokalnie, bo to przynosi wymierny efekt. Z czasem zmienia się optyka widzenia problemu. Mam nadzieję, że nasz cel zostanie osiągnięty i wkrótce zwierzęta przestaną brać udział w tego typu, „niskiej” rozrywce. (sz)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
zgadzam się o wiele ciekawszy jest cyrk z ludźmi, widać go na co dzień i do tego wszędzie że nie wspomnę za darmo