
Odpowiedź na tekst Jerzego Gasiula "Na naszej leśnej polanie: Czyżbym się mylił?", będący reakcją na mój artykuł "Czy to manifestacja wiary".
Odpowiedź na tekst Jerzego Gasiula "Na naszej leśnej polanie: Czyżbym się mylił?", będący reakcją na mój artykuł "Czy to manifestacja wiary". Jak w innych tego rodzaju moich odpowiedziach, aby było wiadomo na jaki zarzut odpowiadam - będą to wybrane cytaty i moje komentarze do nich.
Po krótkim wyjaśnieniu przez Pana Gasiula powodów napisania swojego artykułu, pojawia się pierwszy fragment z nieprawdziwym - i nieuzasadnianym przez autora zarzutem.
»Zabieram głos, ponieważ jestem zarówno autorem comiesięcznych reportaży w Temacie, jak i uczestnikiem modlitewnych peregrynacji do szczecineckich kościołów. Najbardziej irytuje mnie nie tyle nieskrywana przez autora katofobia, ile nachalna próba wmówienia tego, czego nie ma.«
Autor stwierdza, że irytuje go moja nieskrywana katofobia. Czy mój stosunek do katolicyzmu można tak nazwać? Fobia to irracjonalny lęk przed jakimś obiektem. Na przykład arachnofobia to nieuzasadniony lęk przed nawet małymi, niegroźnymi pająkami. Czy moja niechęć do katolicyzmu jest nieuzasadniona? W niejednym moim artykule podawałem już przykłady negatywnego wpływu Kościoła Katolickiego. Przykłady zarówno historyczne i masowe - np. co działo się w państwach katolickich - jak i przykłady współczesne, dotyczące jednostek. Pod większością takich artykułów pojawiają się również obelżywe komentarze - z których wylewają się charakterystyczne dla katolicyzmu uprzedzenia (np. utożsamianie niekatolików z komunistami), a które same w sobie są potwierdzeniem moich zarzutów względem Kościoła Katolickiego. Mój sprzeciw wobec katolicyzmu nie jest więc bezpodstawny - a więc nie można go nazwać fobią.
W dalszej części tekstu również pojawiają się problemy pojęciowe.
»Po pierwsze, moim skromnym zdaniem męski różaniec to nie jest jednak „marsz”. Zgodnie ze słownikową definicją PWN: Marsz – to posuwanie się naprzód równomiernym rytmicznym krokiem/ przemieszczanie się zorganizowanych grup ludzi i sprzętu w wyznaczonym kierunku/ pochód protestującej przeciwko czemuś ludności. «
Z dotychczasowych obserwacji wynika, że kilkudziesięcioosobowa grupa mężczyzn w różnym wieku wprawdzie była grupą „zorganizowaną” na wspólnej modlitwie, ale jako żywo nie poruszała się ani rytmicznym krokiem, ani nie posiadała sprzętu -no może poza różańcami i figurką MB, a co ważne przeciwko nikomu nie protestowała."
Sprawdźmy więc w internetowym słowniku PWN co znaczy rytmiczny. Rytm to według słownika: regularne powtarzanie się czegoś w jednakowych odstępach czasu lub w jednakowych odległościach w przestrzeni; ustalona kolejność jakichś zdarzeń, procesów itp. Marsz o którym mowa tymczasem idzie krokiem regularnym - zarówno w odniesieniu do jego całej trasy, jak i niewielkich odcinków na jakie się składa - pomijając może sytuacje wyjątkowe, takie jak przejście przez ulicę. Musi tak iść, ponieważ po pierwsze - jest zwartą grupą, która ma pewną bezwładność, wiec brak regularności powodowałby wpadanie uczestników na siebie, po drugie - wybrane cztery osoby niosą tam figurę, czasem obraz, a tu synchronizacja kroków jest tym bardziej konieczna.
Pan Gasiul nie tylko błędnie reinterpretuje całe zjawisko, ale i wychodzi przed sam szereg środowisk katolickich. Wystarczy bowiem w wyszukiwarce wpisać np. "marsz różańcowy" - i pojawią się strony również katolickie, zawierające tę frazę. Mi na przykład wyskoczyła strona ruchu Krucjata Różańcowa Za Ojczyznę - i zamieszczony na niej dział "Pokutne Marsze Różańcowe". Same środowiska katolickie nazywają więc takie inicjatywy "marszami".
»Autor twierdzi, że w „marszach” „widać zachowania, które są sprzeczne z wiarą”. W którym momencie i miejscu ulicznego pielgrzymowania jego uczestnicy byli „przepełni pogardą do wszystkich wokoło”? Czyżbym jako sprawozdawca podczas „marszu” coś przeoczył, zataił, o czymś nie napisał? Chętnie swój błąd naprawię. «
Pan Gasiul wypomina tutaj mi, że dopatruję się w tych marszach zachowań sprzecznych z wiarą - ale w żaden sposób z tym nie polemizuje. Nie próbuje udowodnić, że się mylę - choć podałem przykład dlaczego tak twierdzę. Fraza o pogardzie została zaś przeniesiona z całkowicie innego zdania - odnoszącego się nie do marszów, ale do wypowiedzi jakie w związku z nimi padają w kościołach, wywiadach i internetowych komentarzach. Zacytuję sam siebie - "Pochody z różańcami i figurami, publiczne spędy różnych "rycerskich" grup w kościołach, czy dewocyjne monologi przepełnione pogardą do wszystkich wokoło (...)".
Skoro jednak mowa już o pogardzie, to dodam, że uczestnicy tych marszów ją legitymizują - tak samo jak dają wyraz poparcia dla negacji wolności wyznania, wolności słowa i innych treści głoszonych przez Kościół Katolicki, a uderzających w całe masy społeczne. Są to bowiem pochody deklaratywnie utożsamiające się z Kościołem Katolickim, posługujące się katolicką symboliką - w większych miastach wygłaszające również monologi zawierające katolicki przekaz. Nawet jeżeli część z maszerujących nie podziela katolickich poglądów - to musi pogodzić się z tym, że manifestując się publicznie pod katolickimi symbolami, legitymizuje je - wraz z ideami które niosą. A jeżeli komuś mało nagłośnionych w mediach przejawów katolickiej pogardy, to niech zajrzy do pod moimi artykułami - na przykład do omawianego tu artykułu o katolickich marszach, gdzie strona broniąca marszów pomawia mnie choćby o związki z komunizmem (co jak wspominałem jest bardzo charakterystyczne dla narracji Kościoła Katolickiego).
»Od razu prostuję, że nie mam najmniejszego zamiaru, tak jak to czyni autor, uzurpować sobie wiedzy o skrywanych przez uczestników myślach, intencjach lub ocenach znanych jedynie Bogu i spowiednikowi. Jeśli ktoś przypisuje sobie profetyczne umiejętności prześwietlania ludzkich sumień, to prawda dla niego nie ma znaczenia.«
Nie uzurpuję sobie wiedzy o skrywanych przez uczestników myślach. W jednym z akapitów nawet to zaznaczyłem - sugerując, że każdego wiarę można sprawdzić prosząc o behawioralną deklarację. W oparciu o zachowania omawianych tu ludzi, można jednak pewne sprawy z ich motywacji wykluczyć - o czym był cały mój artykuł. O tym jakie motywacje widzę u ludzi udzielających się w katolickich manifestacjach, czy biorących katolickie śluby - napisałem nieco szerzej w artykule "Katolicy, środowiska katolickie i konsumenci katolickich produktów kulturowych".
»Co się tyczy „przejawów dewocji” i „uprzywilejowanej rangi” to z tego rodzaju uliczną modlitwą mamy do czynienia nie tylko w kilkunastu polskich miastach, ale także w Irlandii, a nawet Francji i Niemczech. W rzymskim Koloseum wybudowanym dla żądnej krwi i chleba gawiedzi, odbywa się uroczysta Droga Krzyżowana.
Powyższe spostrzeżenia są sprzeczne z teorią autora dowodzącą, że miejsce kultu to obiekt zamknięty „w mroku świątyni”. Może powyższa teoria jest zgodna z wykładnią zawartą w Wikipedii, ale nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Nie śmiem zapytać uczestników procesji Bożego Ciała, czy wiedzą, że uczestniczą w „politycznej ekspansji Kościoła” na dodatek w „religijnej otoczce”?
A jak jest w innych wyznaniach? Czy uliczna modlitwa muzułmanów – wcale nie tak rzadki widok w takich krajach jak Francja czy Niemcy - może być przedmiotem szyderstw i przypisywaniem im „ostentacyjnej dewocji”, „politycznej ekspansji i dwulicowości”? «
Pan Gasiul jako rzekomą sprzeczność z moimi teoriami - podaje tutaj przykłady z innych miast i krajów, pomijając całkowicie fakt, że wspomniałem o tym już na samym wstępie mojego artykułu. Nawet zdjęcie do materiału - aby było bardziej kolorowe - przedstawia marsz w Hiszpanii. Pomija również to, że niezależnie od miasta i kraju, to dalej ta sama instytucja - czyli Kościół Katolicki.
Pisząc o obiekcie zamkniętym "w mroku świątyni", odnosiłem się do tego jak świątynie, obiekty kultu oraz podobnie ważne przedmioty, traktowane są w innych związkach wyznaniowych, czy nawet organizacjach niereligijnych, zawierających sferę analogiczną do religijnej (np. loże wolnomularskie). Przykładem niech będzie traktowanie Tory w synagogach. Nawet rabin podczas jej czytania nie dotyka jej palcem, tylko wskaźnikiem - by nie naruszyć świętości jej tekstu. Wyniesienie Tory z synagogi sprawia zaś, że przestaje ona być świątynią. W aśramie nie pozwolono by na zorganizowanie koncertu, czy głośnego spotkania z udziałem pseudokibiców - jak to się dzieje w katolickich kościołach. Wskazani zaś przez Pana Gasiula muzułmanie, to przykład mocno nietrafiony. Dla głównych nurtów islamu bowiem, samo już wykonanie religijnej figury - stanowiłoby bluźnierstwo. A więc tym bardziej niedopuszczalne byłoby noszenie takiej figury po mieście.
»Ktoś kiedyś powiedział, że najwięcej naprawiaczy KK jest pośród tych, którzy nie mają z nim nic wspólnego. No może tylko raz do roku, kiedy wejdą do kościoła z koszyczkiem, aby poświęcić jajeczko i wędzonkę. Czyżby i w tym przypadku było inaczej?"
Czy ja kiedyś pisałem, że chcę Kościół Katolicki naprawiać? Tego rodzaju zarzuty można stawiać ludziom takim jak Tusk, czy Hołownia - forsującym absurdalne przekonania, że w głębi Kościoła istnieje jakiś jego dobry, przyjazny i tolerancyjny fundament, albo że Kościół zrobił się teraz zły przez PiS - ale kiedyś, w jakichś nieokreślonych "dawnych czasach" był zupełnie inny. Mój stosunek do Kościoła Katolickiego jest taki, jak jego stosunek do mnie. Nierozsądnym byłoby więc naprawiać coś, co jest z założenia mi wrogie. Aluzje o hipokryzji przejawiającej się w krytyce Kościoła i jednoczesnym chodzeniu z koszyczkiem na Wielkanoc - również są nietrafione.
Krzysztof Serafiński
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ludzie, ten bojek został wyrzucony z seminarium, bo ma nierówno pod kopułką. Nie czytajcie jego wypocin. Jak odstawia leki to ma nawrót.