
Katolickie pochody organizowane są od dawna, w różnych krajach. W ostatnim czasie jednak mocno mnożą się w Polsce różne grupy, skierowane głównie na mężczyzn - a manifestujące się na ulicach miast w marszach i publicznie sprawowanych modłach. Takie inicjatywy pojawiają się również w Szczecinku. Głównym argumentem ich obrońców są stwierdzenia, że to manifestacja wiary. Czy rzeczywiście?
Środowiska katolickie bronią tych pochodów powtarzając, że stanowią one manifestację wiary - co z jednej strony ma zapewnić nietykalność takich inicjatyw w oparciu o argument wolności wyznania i regulacje broniące "uczuć religijnych", a z drugiej - nadać im uprzywilejowanej rangi i wzniosłego charakteru. Problem w tym, że o wierze - w cokolwiek by to nie było - świadczy sfera behawioralna, a nie same deklaracje. Marsz, podobnie jak zamieszczenie gdzieś jakiegoś symbolu, czy słowna deklaracja - nie jest więc żadnym świadectwem. W takich marszach dopatruję się tak naprawdę dwóch całkowicie innych motywów - politycznej manifestacji i chęci pozyskania pozytywnej etykiety społecznej.
Już na samych marszach widać zachowania, które z faktyczną wiarą byłyby sprzeczne. Weźmy za przykład pochody, na których pojawiają się krzyże oraz figury i obrazy maryjne. Dla faktycznie wierzącego byłby to obiekt kultu. Obiekt kultu - jak wskazuje jego nazwa - otaczany jest szczególną czcią. Jest to więc z założenia obiekt ukryty przed wzrokiem profanów, zamknięty gdzieś w mroku świątyni. Wyniesienie takiego przedmiotu na zewnątrz - w sferę profanów - i obnoszenie się z nim jak z reklamą, stanowi jego profanację. Nie jest więc on obiektem kultu - nawet jeżeli niosący go, tak go nazywają chcąc uczynić go nietykalnym. Z racji tego zaś, że Kościół Katolicki jest organizacją dążącą przede wszystkim do politycznej ekspansji, a przy omawianych tu manifestacjach mniej lub bardziej bezpośrednio - forsowane są idee polityczne - taki "obiekt kultu" staje się tym samym obiektem manifestacji politycznej, a nie manifestacją wiary. Potwierdzają to różne wypowiedzi rzucane przez ludzi powiązanych z tymi marszami - gdzie postuluje się choćby budowanie państwa katolickiego. Przekaz idący równolegle z tymi pochodami nie jest więc przekazem wiary - a przekazem politycznym, zabarwionym jedynie religijną otoczką.
Co do pozytywnej etykiety społecznej, to chęć jej pozyskania przez idących w tych pochodach, ujawniają liczne wypowiedzi, w których ludzie ci próbują przekonywać, że ich publiczna manifestacja jest wyrazem ich odwagi, moralności, poświęcenia i bycia opozycją względem "zepsutej" części społeczeństwa. Wedle bowiem retoryki Kościoła Katolickiego, wszyscy którzy odrzucają katolicyzm, mają być rozwiązłymi degeneratami niezdolnymi do przestrzegania jakichkolwiek zasad i pogrążonymi w alkoholizmie lub narkomanii. Zwierzętami pozbawionymi rozumu i niezdolnymi do jakiejkolwiek głębszej refleksji. Zbrodniarzami odpowiedzialnymi za wszystkie zbrodnie komunizmu oraz chcącymi dla samej przyjemności mordować ludzkie płody. Udział w katolickich pochodach i ceremoniach, ma utwierdzić człowieka i jej otoczenie, że jest on kimś lepszym od tej "złej" i "zdegenerowanej" reszty. A że w katolicyzmie bycie dobrym nie polega na nieczynieniu zła, ale na posłuszeństwie klerowi, popieraniu Kościoła i wyznaczonych polityków oraz ostentacyjnej dewocji - to jednocześnie bardzo łatwo zrobić tam z siebie "dobrego człowieka". Można więc robić różne rzeczy uznane powszechnie za złe - a potem pójść w katolickim marszu i od razu ktoś taki stanie się dla siebie i kompanów - "dobrym człowiekiem", który będzie na dodatek mógł usprawiedliwić swoją nienawiść i agresję względem reszty społeczeństwa, dopatrując się w niej urojonych przejawów zdegenerowania.
Pozostaje tu pytanie, czy biorący udział w takich marszach, to w ogóle wierzą w katolickie treści religijne? Ja uważam, że nie. Po pierwsze dlatego, że bardzo mało prawdopodobne by choćby połowa z nich znała wszystkie kościelne dokumenty stanowiące o założeniach religii katolickiej - a także by znała łacinę, potrzebną do dogłębnego zrozumienia wielu tekstów. Katolicyzm zaś nie przewiduje prawa do odrzucenia lub choćby powątpiewania w jakiekolwiek jego założenie religijne. Negujesz lub wątpisz w jedną rzecz, to jakbyś odrzucał całość - jesteś heretykiem i teoretycznie na mocy prawa kanonicznego sam wykluczasz się ze wspólnoty. Nie powinieneś więc w takim wypadku w ogóle nazywać siebie wierzącym katolikiem!
Po drugie - o wierze świadczy sfera behawioralna. Deklaracje wiary są mało znaczące, bo zadeklarować można wszystko - zwłaszcza, że deklaracja taka może przynosić pewne korzyści. A im bardziej zdegenerowana jednostka, tym łatwiej jej wypowiedzieć wszelkie deklaracje. O wierze w cokolwiek świadczy zachowanie. Nie słyszałem zaś o współcześnie żyjącym Polaku, którego behawior potwierdzałby, że jest wierzącym katolikiem.
To jednak argument masowy i nie musi się stosować się do absolutnie wszystkich idących w takich marszach. Może znajdzie się tam kilka wyjątków? W przypadku deklarujących wiarę katolicką, można jednak zrobić indywidualny test wiary. Kościół Katolicki stworzył religijne założenia, które z jednej strony mają usprawiedliwiać jego agresywną politykę, z drugiej - trzymać pod kontrolą swoich stronników oraz wskazywać na moralne zepsucie przeciwników. Jak każda broń - również te założenia mogą być użyte w drugą stronę. Aby to wyjaśnić, zacznijmy od historii.
W dawnych czasach, gdy w Japonii otwarcie zwalczano katolików - wiarę sprawdzano stosując specjalne tablice do deptania. Zrobione były z metalu, kamienia lub drewna i przedstawiały krzyż, albo wizerunek Jezusa lub Maryi. Podejrzany o wyznawanie katolickiej religii miał na taką tablicę nadepnąć - albo w niektórych przypadkach, splunąć na nią. Jeżeli to zrobił, dokonywał bluźnierstwa, a więc udowadniał że nie był katolikiem lub że katolicyzmu się wyzbywa poprzez bluźnierstwo - stając się w rozumieniu doktryny Kościoła heretykiem i samoczynnie wykluczając się z katolickiej wspólnoty. Jeżeli jednak ktoś taki nie chciał nadepnąć tablicy - został uznawany za wyznawcę katolickiej religii i skazywany był na śmierć. To był test wiary oparty o płaszczyznę behawioralną. Człowiek nie był pytany o deklarację wiary lub niewiary, ale sprawdzano czy postąpi jak wierzący katolik.
Religia katolicka głosi, że życie doczesne nie ma wielkiej wartości - bo liczy się wieczna egzystencja po śmierci. Tak wiec katolik powinien być gotowy w każdej chwili umrzeć za Boga i Kościół. Niekatolicy pomordowani na przestrzeni czasów przez katolików, powinni być im wdzięczni - bo ci ukrócili ich grzeszne życie i zmniejszyli tym samym karne męki w piekle. To samo dotyczy okaleczonych w ramach "ewangelizacji" - którzy powinni być wdzięczni, że ktoś chciał ich naprowadzić na drogę zbawienia. Dzieci zgwałcone przez księży pedofilów, którym złamano przez to na całe życie psychikę, powinny wybaczyć swoim oprawcom, bo ksiądz ma prawo ulec pokusie, a zwichnięte życie takiej ofiary jest niczym w porównaniu z życiem wiecznym. Skoro więc dla wiary katolickiej życie i jego jakość wynikająca z okaleczenia fizycznego lub psychicznego - nie mają znaczenia bo liczy się wieczność pośmiertna, to najlepszym testem wiary może być sprawdzenie, czy deklarujący się katolikiem, rzeczywiście w to wierzy.
Test z tablicą do deptania służył do wyeliminowania wyznawców religii katolickiej, a nie sprawdzenia samej prawdomówności. Nie byłby też dziś w Polsce legalny. Dla współczesnych katolików można zastosować łagodniejszą wersję takiej próby. Wystarczy tu poproszenie deklarującego wiarę katolicką o udowodnienie, że faktycznie wierzy w to co deklaruje, poprzez dokonanie wyboru: oddanie swoje piśmiennej ręki - w celu potwierdzenia wiary katolickiej, albo jej nie oddanie - co będzie jednoznaczne z negacją, a więc herezją i odrzuceniem wiary. Jak wspomniałem, katolik musi wierzyć, że życie doczesne, ludzkie ciało, ból, krzywda wszelkiego rodzaju okaleczenia - nie mają żadnego znaczenia w kontekście życia wiecznego. Czy więc ważniejsza jest dla ciebie ręka i w rzeczywistości nie wierzysz że odrzucenie wiary oznacza wieczne męki w piekle? Czy może ważniejsze jest zbawienie, a ręka nie ma znaczenia?
Niektórzy obrońcy Kościoła powiedzą tu, że taka prośba to absurd, że to brutalne. Ale przecież odnosi się ona do założeń wiary, którą sami oni deklarują. Skoro katolicyzm tak mocno gloryfikuje brutalność i powodowanie krzywdy innych, to czy poproszenie deklarującego wiarę katolicką by sam zastosował te standardy wobec siebie, nie jest najlepszą drogą potwierdzenia tej wiary? Gdyby ktoś deklarował wiarę w to, że trzeba koniecznie zbierać znaczki pocztowe, to najlepszym sposobem sprawdzenia, czy w to wierzy, byłaby prośba o pokazanie kolekcji zebranych znaczków. A że ktoś wybrał sobie deklarowanie wiary katolickiej - to ma właściwą dla niej próbę.
Ilu z idących w katolickich pochodach oddałoby rękę, potwierdzając wiarę? Ja sądzę, że wszyscy by ją tutaj zanegowali - czasem może poza jakimś pojedynczym wyjątkiem, gdyby próba byłaby odpowiednio nagłośniona. Dlatego nie widzę powodów, by takie inicjatywy w ogóle z wiarą kojarzyć. Obrońcy wiary powiedzą, że to nieprawda? Niech więc potwierdzą swoją wiarę w podany tutaj sposób. Póki większość z nich tego nie zrobi, ja będę twierdził, że ich deklaracje wiary są fałszywe. Wiara w cokolwiek przejawia się w odwadze i pokorze - nawet jeżeli to coś drobnego i te dwa pojęcia mogą wydawać się w takich przypadkach zbyt wzniosłe. Pochody z różańcami i figurami, publiczne spędy różnych "rycerskich" grup w kościołach, czy dewocyjne monologi przepełnione pogardą do wszystkich wokoło - to nie manifestacja wiary, a co najwyżej manifestacja potrzeby bycia uznanym za kogoś lepszego, komu wolno więcej.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Czy byy kleryk odbyl juz służbe wojskową??? Lewica popiera służbe wojskową obowiązkową dla wszystkich. Pan Serafin też pisał o wojsku. Czy juz odsłużył swoje?
Felieton celny, jak zawsze.
Wiesz ile zjesz prof Skrzypczak zawsze powtarzał" Myślenie nic nie kosztuje więc myśł" Więc pomyśl komu to służy
Gratuluję artykułu! Celnie ujęty temat.
Niech pokażą swoją odwagę manifestując w kraju muzułmańskim np w Algierii.
A spribój coś takiego na pisać o ich procesjach w kraju muzułmańskim czy Izraelu
Albo sprójcie to skomentować ich procesje religijne w kraju muzułmańskim zresztą żaden portal by tego nie napisał bo już by go nie było. A z innej beczki skoro mogą protestować za czymkolwiek to może każdy i z czym chce. A takie pisanie odwraca uwagę od rzeczystych spraw miasta . Mnie to nie przeszkadza jak i inne manifestacje. A do ocen innych ludzi jestem daleki.
Jak każdy może protestować to dlaczego masz pretensję do autora? Sama sobie zaprzeczasz. No i dlaczego jak ktoś wypowiada się na temat KRK to wyskakujecie z muzułmańskim krajem? Żyjemy w Polsce więc mówimy o polskich problemach.
Jaki czarujący nienawistny artykuł to chyba zazdrość
komuszy bełkot - teraz czekam na "wypociny" na temat np. marszu kobiet, - polityczny , ideologiczne ..... co będziesz proponował obcinać !! oj zostawili nam agentów - przepraszam Śpiochów. Panie Serafiski daj Pan spokój i złóż Pan wreście deklaracje prawdziwego komunisty - NO TAK SZCZERZE JAK PANU W SERCU GRA.
Dziwię się,że Temat publikuje artykuły,bez ładu i składu.
"Skoro katolicyzm tak mocno gloryfikuje brutalność i powodowanie krzywdy innych" :D :D :D fobie się leczy