Reklama

Zaczarowana pora, zaczarowana ulica

Noc to czarowna pora. To wtedy rzeczywistość przeradza się w świat fantazji. W mroku giną detale, w znanej ulicy za dnia - nocą  dostrzegamy nowe kształty. Mamy wrażenie, że znaleźliśmy się w zupełnie nieznanym miejscu. Horyzont wyznacza nam światło kolejnej latarni. Za dnia wiemy, że na krańcu uliczki Ks. Elżbiety znajduje się jezioro, a tymczasem nocą znika.

Czarne kontury i ciemnogranatowe niebo stapiają się w jedno. 

Światło z najbliższej latarni nadaje nowych barw wiekowym murom Domu Woźnego. Nawet zwalista, mroczna ściana przedszkola - dawnego Domu Dyrektorów - nabiera złocistego odcienia. Tonące w mroku mury podkreśla iskrząca złocista otoczka. O rzeczywistości przypomina nam jedynie unoszący się w powietrzu zapach pieczonych ziemniaczanych placków. 

Kilka kroków dalej, tuż za neogotyckim gmachem przedszkola, jawi się zupełnie odmienny krajobraz. Ul. Ks. Skargi za dnia szczelnie obstawiona parkującymi samochodami. Teraz pusta. Zza pogrożonej w cieniu parterowej przybudówki - jaśnieje ugrem i żółcią gmach dawnego Gimnazjum Księżnej Jadwigi. Za nim szczyt gmachu dawnej superintendentury (potem przez długie lata znajdowała się tutaj Dyrekcja Rozbudowy Miast i Osiedli Wiejskich), a dalej parterowy domek  - siedziby ZUS - niegdyś domu pastora tutejszej parafii. Uliczny wąwóz, niczym kurtyna, zamyka współczesna zabudowa rzęsiście oświetlona ostrym, bladym światłem. 

Po przeciwnej stronie ul. ks. Skargi parking pogrożony w ciemności pusty o tej porze, a nocą dzieją się tu rzeczy niezwykłe. To sprzyjająca pora, aby uświadomić sobie upływ czasu. 

Zostawmy na bok wyobraźnię i nocne mary. Oto pocztówka z 1899 roku.

Ulica ks. P. Skargi a wtedy Predigerstrasse – pol. Kaznodziejska. Na Kaznodziejskiej (po II wojnie światowej nazwanej ks. Piotra Skargi, jakby nie było - również znakomitego kaznodziei) ówczesnym mieszkańcom kojarzyła się przede wszystkim z Gimnazjum Księżnej Jadwigi. 

Ten niepozorny, dwupiętrowy budynek z łukowym wejściem i drewnianą przybudówką, znajduje się na jej krańcu. Odsunięty nieco od linii zabudowy sprawia wrażenie, jakby znalazł się w tym miejscu przypadkowo. 

Od ulicy oddziela go trawnik okolony wysokim żywopłotem, a dzisiaj zajmuje parking. 

W starych, ale niedawno całkiem odnowionych murach mieszczą się różne firmy, a od strony mikołajowej wieży nawet restauracja. 

Po wojnie budynek dawnego gimnazjum najpierw zajęli czerwonoarmiści. W pierwszych miesiącach przybywający do miasta Polacy, nie mieli nawet szans na przejęcie najważniejszych w mieście obiektów. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności  Marianowi Krokerowi, ówczesnemu dyrektorowi Liceum Ogólnokształcącego - udało się wyrwać go z ich łap. Dzięki rodzicom, zdewastowane wnętrze doprowadzono do używalności. 

W 1947 roku w murach dawnego gimnazjum umieszczono Państwowe Liceum Spółdzielcze, którego twórcą i dyrektorem był Witold Klukowski. Szkoła powstała już 1 grudnia 1945 r.  Po przekształceniach w latach 50. powstało tu Technikum Handlowe Ministerstwa Handlu Wewnętrznego, a w 1964 Technikum Ekonomiczne. W tym czasie w skład ekonomika wchodził także neogotycki dom dyrektorów, w którym ulokowano internat. Szkoła wyprowadziła się z tego miejsca w 1974 roku. Obiekt wówczas przekazano CSI Słowianka. Nowy właściciel bardzo wiekowy gmach mocno przebudował. Od tego czasu, ponad dachem wyrósł potężny murowany komin kotłowni c.o.  ze zbiornikiem wyrównawczym. Dach pokryto czerwoną blachą falistą, która z biegiem lat zupełnie wypłowiała. Na dachu pojawiły się topornie wykonane lukarny. Przetrwał bez zmian ryzalit z półkolistymi oknami w dawnej auli na piętrze.

Archiwalna podkolorowana fotografia zdradza także kilka istotnych, a dzisiaj już nieistniejących szczegółów. Jednym z nich był całkiem sporych rozmiarów szkolny dzwon. Wisiał pod daszkiem na kutym metalowym wsporniku, na wysokości piętra. Jego donośny dźwięk doskonale słyszano we wszystkich klasach obu budynków. Odbijał się od murów, a echo roznosiło się gdzieś po zakamarkach ulicy. Cichł dopiero wieczorową porą, kiedy po drugiej stronie chodnika zapalano jedyną w tym miejscu gazową latarnię.  

Stare mury w tamtym czasie były już w fatalnym stanie. Właśnie do szkoły, której rektorem był Christian Rogge – to ten, którego nagrobny pomnik w latach 60. XX w. roztrzaskano, a resztki wrzucono do szkolnego szamba, do szkoły zjechała się wysoka komisja ze Szczecina. Komisja orzekła, że stan budynku jest na tyle tragiczny, że dalsze prowadzenie zajęć jest niemożliwe. To wtedy postanowiono, żeby stary budynek pozostawić w spokoju, a na znajdującym się rozległym szkolnym boisku nad jeziorem, na którym istniała już sala gimnastyczna oraz dom woźnego, stanął nowy gamach. Nie wybiegajmy jednak w przyszłość. Zanim 3 kwietnia 1913 roku w kierunku nowej szkoły ruszył uroczysty orszak - zajęcia prowadzono jeszcze przy Kaznodziejskiej. 

Z 1908 roku pochodzi rycina przedstawiająca szkolną aulę. Dodam, że pomieszczenie  z łukowymi oknami po obu stronach szczytowych ścian istnieje do dzisiaj. Za rzędem ław i krzeseł widać mównicę oraz trybunę z dwoma proporcami. Na jednym z nich napis: Witamy Hohenzollernów. Uwagę zwraca zwisający z sufitu okazały, kilkuramienny kandelabr. 

A oto jeszcze jeden ważny detal. Po prawej stronie głównego wejścia do gimnazjum możemy dostrzec żeliwny nagrobny pomnik Jana Samuela Kaulfussa. Co prawda, okazały żywopłot wysokości rosłego mężczyzny nieco go przesłania, niemniej zwieńczenie pomnika widać z daleka. Jego charakterystyczna, żeliwna czara symbolizuje śmierć, ale też i przemijanie…Przyznajmy, jak na tego typu pamiątkę, miejsce wydaje się dość niezwykłe. 

Dzieje pomnika upamiętniającego rektora Kaulfussa dziwnym zdarzeniem losu symbolizuje jego życie. Jan Samuel był Polakiem. Tutejszym niemieckim mieszkańcom Nowego Sztetyna jego pochodzenie raczej nie wadziło, na ulicach słyszano język polski wcale nie tak rzadko. Profesor cieszył się  poważaniem. Ale tego samego nie można powiedzieć o władzach jego rodzinnego Poznania. Tamże, w 1824 r. został dyscyplinarnie zwolniony ze stanowiska dyrektora gimnazjum. Powodem zwolnienia i jednocześnie karnego zesłania do zapadłej mieściny, było utrzymywanie polskiego charakteru poznańskiej szkoły. Jego „zbrodnia stanu” stała się na tyle głośna, że został tu przeniesiony rozkazem gabinetowym najjaśniejszego Fryderyka III. Początki rektorowania z pewnością popularności mu nie przyniosły. Swoją pracę rozpoczął od reformowania szkoły. Pracę stracili nauczyciele o niskich kwalifikacjach, pozbyto się także słabych uczniów. 

Jan Samuel umarł 15 września 1832 r. Pochowano go na przykościelnym cmentarzu, a więc niemalże pod murami książęcego gimnazjum. Po likwidacji cmentarza pomnik przeniesiono pod główne wejście od strony ulicy. Jedynym dokumentem jest właśnie to archiwalne zdjęcie.  

Na innym zdjęciu z tego okresu, szkolny budynek uwieczniono od strony boiska (dz. ul. Boh. Warszawy) do niedawna przykościelnego cmentarza. To właśnie na nim pochowano Jana Kaulfussa. To był ostatni pochówek w tym miejscu. 

Dzisiaj,  tuż pod oknami starego gimnazjum znajduje się droga dojazdowa do zaplecza galerii handlowej oraz śmietniki.

Przejdźmy do kolejnego archiwalnego zdjęcia z 18999 roku. Oto ten sam odcinek ulicy, ale z zabudową od strony jeziora. Parterowy dom szachulcowy należał do szkolnego kompleksu. (zdjęcie-10) Za nim zwalista sylwetka neogotyckiego gmachu. Budynek powstał ok. 1873 roku. W tym czasie rektorem był dr Lehmann. Rektor zakochany był w gotyku i osobiście projekt zatwierdził. Przyznajmy, że w tamtych czasach nie był odosobniony w swoich poglądach na architekturę. W całych Prusiech gotyk cieszył się olbrzymim powodzeniem. Oprócz kościołów, dworców kolejowych, pałaców powstawały ratusze, kamienice i uniwersytety. Skoro uniwersytety, to czemu nie gimnazjum w Nowym Sztetynie? Jego budowa była jedynie doraźnym rozwiązaniem. Najwyraźniej liczyła się nie tyle funkcja i potrzeby szkoły, co raczej prestiż. Tak też się stało. Budynek ze swoimi dwoma piętrami ma dość korpulentną sylwetkę. Architekt próbował się ratować schodkowymi ścianami szczytowymi i łukowymi blendami. Wyszło tak sobie, ale był to pierwszy neogotyk w mieście. 

Na dwóch pierwszych kondygnacjach ulokowano salę do lekcji rysunku, gabinet fizyczny, bibliotekę i dwie klasy, dla których w starym budynku, po drugiej stronie Kaznodziejskiej miejsca już nie było. Z czasem do budynku przylgnęła nazwa Dom Dyrektorów, ponieważ na jego poddaszu mieściło się służbowe mieszkanie rektora – dyrektora gimnazjum.

Zdjęcie z uliczką z neogotyckim szkolnym gmachem wykonano sprzed ganku parterowego domku na rogu ul. Zamkowej. Choć dom niepozorny, zaledwie parterowy, mieszkanie całkiem wygodne, obszerne, na dodatek z dużym poddaszem. To  pastorówka. Poza tym, to bardzo dobre miejsce, daleko nie trzeba chodzić, ponieważ do kościoła św. Mikołaja taka sama odległość jak do zamkowej kaplicy. Dawna pastorówka, po przejęciu jej przez lokalny oddział ZUS w 1994 roku przeszła poważną przebudowę. 

Jeszcze kilka lat temu ten zakątek z parterowym domkiem, gankiem i wieżą św. Mikołaja w tle stanowił wdzięczny motyw architektoniczny.  Po wybudowaniu galerii handlowej z monstrualną, bezokienną ścianą przeszedł do historii. 

 

 

Jerzy Gasiul 

 

 

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 15/11/2025 19:21
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do