
artykuł ukazał się w tygodniku Temat 27.11.2014
W różnych punktach miasta nie brakuje pustostanów – lokali, w których od lat nikt nie mieszka. Opuszczone pomieszczenia z roku na rok coraz bardziej niszczeją. Na pierwszy rzut oka ich nie widać, ale niektóre z nich potrafią napsuć krwi sąsiadom, którzy często sami muszą walczyć z wydobywającymi się z niezamieszkałych pomieszczeń nieprzyjemnym zapachem, wilgocią, a nawet... z robakami. W takiej właśnie sytuacji znalazła się pani Joanna (dane do wiadomości redakcji), mieszkająca w oficynie przy ul. Wyszyńskiego 32.
Jak czytamy w jej liście do redakcji, w oficynie znajdują się opuszczone lokale, w których od kilku lat nikt choć na jeden dzień nie włączył ogrzewania. Również w tym sąsiadującym z mieszkaniem pani Joanny. - Dzięki temu, że mieszkam sama w tej oficynie, moje rachunki za ogrzewanie przekraczają 800 zł za jeden miesiąc. ZGM stosuje komunikaty do mieszkańców, żeby utrzymywali zimą temperaturę lokali 15 stopni, a sam nie stosuje się do wymogów, które ustala innym lokatorom.
Pani Joanna zwróciła się również z prośbą o interwencję do Powiatowego Inspektora Budowlanego. Zależy jej na tym, aby spółdzielnia mieszkaniowa podłączyła we wspomnianym pustostanie ogrzewanie z MEC-u, aby utrzymać jego temperaturę, oraz na oszkleniu ziejących pustką okiennych ra. - Okna pobite, zabite deskami, od 3 lat lokal nie używany, nie ogrzany – wylicza nasza Czytelniczka - Mieszkańcy Szczecinka, przechodząc w tej okolicy, cały czas krytykują ten zły wizerunek oficyny. ZGM nie znalazło chętnego na to mieszkanie, a ja od 3 lat ubiegałam się o ten lokal, aby go zagospodarować. Ale uzyskałam odpowiedz z ZGM-TBS, że moja powierzchnia mieszkaniowa zaspokaja metraż rodziny 3 osobowej, a my mamy tylko dwa pokoje.
Okazuje się, że interwencja u inspektora budowlanego nie przyniosła oczekiwanego rezultatu. Jak się dowiedzieliśmy, oficyna nie ma uregulowanego stanu prawnego, a tym samym... brak również jej właściciela.
- Ta oficyna należy do wspólnoty mieszkaniowej, ale znajdujący się pod nią oraz pod zabudowaniami gospodarczymi grunt, nie jest już gruntem tej wspólnoty. Taka sytuacja trwa już od wielu lat – mówi Tomasz Wełk, prezes ZGM-TBS. – My dostaliśmy tę działkę niejako aportem od miasta po to, żeby ten problem rozwiązać. Ale nie możemy w tej chwili w tej oficynie, ani w całej wspólnocie, przedsięwziąć żadnych działań, dopóki nie jest uregulowany jej stan prawny. Kiedy ta wspólnota powstawała, na takie rzeczy nie zwracano uwagi, sprzedawało się mieszkania bez sprawdzenia własności gruntu. Dzisiaj nie jest to możliwe.
- Wielokrotnie już wyjaśnialiśmy tej pani powody, dla których nie możemy jej sprzedać tego mieszkania. Aby rozwiązać problem, podzieliliśmy teren na mniejsze części, i tę jego część, która znajduje się pod oficyną, oferujemy wspólnocie nieodpłatnie. Chcemy w ten właśnie sposób uregulować wszystkie kwestie z nim związane. Tymczasem wspólnota nie chce terenu tego nabyć, nawet za darmo – twierdzi nasz rozmówca. – Trzeba jedynie spotkać się u notariusza, gdzie wszyscy właściciele muszą podpisać stosowny akt notarialny, który przenosi własność tego gruntu na wspólnotę i tym samym "prostuje" wszystkie kwestie w księgach wieczystych. I to jest punkt wyjścia, który spowoduje, że będzie można w oficynie zagospodarować dwa pustostany. Wspólnota nie jest zainteresowana rozwiązaniem tej kwestii.
Jak mówi Tomasz Wełk, opuszczone lokale wielokrotnie były proponowane mieszkańcom oczekującym na własny kąt, jako te do remontu. Chętnych jednak brak, ponieważ po zainwestowaniu kilkudziesięciu tys. zł w remont, nowi lokatorzy nie będą mogli w przyszłości nabyć takiego mieszkania na własność.
Przepychanka pomiędzy członkami wspólnoty a ZGM-TBS trwa już kilka lat i nic nie wskazuje na to, że stronom uda się dojść do porozumienia. Tymczasem opuszczone mieszkania przysparzają lokatorom coraz więcej problemów.
- Zeszłej zimy pozamarzały rury w piwnicy i w pionie. Sąsiad na górze miał sople w kranie. Przyszła odwilż, rozsadziło rury i sąsiad zalał mi pół mieszkania - żali się pani Joanna. - Woda była aż do piwnicy. Teraz sąsiad nie mieszka w tym wyremontowanym mieszkaniu na górze i go nie ogrzewa.
- ZGM wydał dużo pieniędzy w ciągu 4 lat na usuwanie szkód po zimie. Starczyłoby na okna w tym pustostanie. PZU wypłaciło spółdzielni odszkodowanie, a żadne prace remontowe od lutego br. na klatce schodowej nie zostały wykonane. Brak zaangażowania pracowników ZGM w cokolwiek wynika z tego, że brak jest zgody dwóch właścicieli, którzy tak naprawdę tu nie mieszkają i jest im to obojętne, czy będzie tu ładnie, czy tak brzydko jak jest teraz. Szykuje się ostra zima. Kolejny raz będę musiała sama wszystko ogrzewać, a następnie usuwać szkody i remontować mieszkanie.
Sytuacja wydaje się być patowa. Z uwagi na bałagan w księgach wieczystych, pustych lokali w oficynie nie można sprzedać. O dalszym losie spornej oficyny najpewniej zadecyduje sąd.
- Chcieliśmy załatwić tę sprawę po dobroci, ale w tej chwili nie mamy już wyjścia - uważa prezes ZGM-TBS. - Musimy chyba po prostu pójść do sądu z powództwem o wydanie takiego zastępczego oświadczenia woli o nabyciu tego gruntu właśnie po to, żeby uregulować jego stan prawny. Inaczej nie będzie można w tej wspólnocie prowadzić dalszej prywatyzacji mieszkań. Teraz ta oficyna jakby zwyczajnie "wisiała w powietrzu"...
(mg)
Foto: Czytelniczka
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie