Po wojnie pierwsi polscy już mieszkańcy ul. Leśnej – bo taką nazwę przez jakiś czas ulica ta nosiła - kojarzą ją przede wszystkim z jezdnią wyłożoną szarą, granitową kostką, która w swoim górnym biegu, a więc na wysokości szkoły i ul. Kamiennej, przechodziła w gładki asfalt. Najwyraźniej ulica była doświadczalnym poligonem, bo kilkaset metrów przed przejazdem kolejowym, już za skrzyżowaniem z ul. Słowiańską, była wijącą się zakolem, pośród wysokich i rozłożystych lip drogą gruntową wzmacnianą jedynie drobnymi kamieniami.
Pretekstem do napisania kilku zdań o dziejach budynku o dość nietypowej architekturze jest to zdjęcie z lat dwudziestych. Aż dziwne, że tego rodzaju dokument zachował się do naszych czasów. To ówczesna Forststrasse a po naszemu ul. Leśna w budowie. Zdjęcie pochodzi z przebogatych zbiorów Muzeum Regionalnego w Szczecinku. Z pewnością jest to jedno z nielicznych zdjęć przedstawiających, ten niegdyś peryferyjnie położony, zakątek naszego miasta.
Po wojnie pierwsi polscy już mieszkańcy ul. Leśnej – bo taką nazwę przez jakiś czas ulica ta nosiła - kojarzą ją przede wszystkim z jezdnią wyłożoną szarą, granitową kostką, która w swoim górnym biegu, a więc na wysokości szkoły i ul. Kamiennej, przechodziła w gładki asfalt. Najwyraźniej ulica była doświadczalnym poligonem, bo kilkaset metrów przed przejazdem kolejowym, już za skrzyżowaniem z ul. Słowiańską, była wijącą się zakolem, pośród wysokich i rozłożystych lip drogą gruntową wzmacnianą jedynie drobnymi kamieniami.
Jeszcze w latach 60 nie była to żadna nadzwyczajna arteria komunikacyjna. Ot, boczna trasa wylotowa z miasta w kierunku Miejskiego Lasu (Czarnoboru) – stąd jej pierwotna nazwa. Dalej, tak jak dzisiaj, można było dojechać do Żółtnicy i Drawienia. To tędy w dni targowe, na swoich furmankach jechali tutejsi rolnicy na targowisko. Tędy też co jakiś czas, z wielkim mozołem konie ciągnęły wóz drabiniasty wyładowany pniami ściętych w Lesie Miejskim drzewami. Wóz miał rozsunięte koła i dzięki temu można było załadować na niego długie pnie. W tym czasie tartak był przy ul. Mierosławskiego i przed końskim zaprzęgiem było jeszcze daleka droga. Aby ulżyć zwierzętom woźnica szedł najczęściej piechotą nie szczędząc bata. Najgorszy odcinek był pod górkę od przejazdu kolejowego do skrzyżowania z ul. Kamienną. Konie ledwie dawały sobie radę. Zimową porą buchała z ich grzbietów para. Po drodze przystawały na krótki odpoczynek, oczywiście jeśli pozwolił im na to woźnica. Zdarzało się, że bat niewiele pomagał i z nadmiernego wysiłku konie po prostu padały. Jako dziecko pamiętam, jak częstowaliśmy czerstwym chlebem ledwie dychające zwierzę, które nie mogło już stać na nogach.
Codziennym widokiem na tej ulicy była podążająca w kierunku Wybudowania (dz. ul. Leśna) furmanka na gumowych kołach, której właściciel trudnił się wożeniem węgla. Jego wieczorny powrót do domu był o tyle niezwykły, że koń szedł noga za nogą, a woźnica leżał na dnie wozu, bo z wiadomych względów nie mógł już usiedzieć na ławce. Czasem głośno śpiewał, ale najczęściej leżał i tylko nogi dyndały mu na burcie. Koń, mądre zwierzę, trafiał bezbłędnie do domu i to przez przejazd kolejowy(!).
Był też cogodzinny przejazd „dwójki”. Miejski autobus zahaczał jedynie w tym miejscu ulicę skręcając w ul. Poniatowskiego (końcówka lat 60) następnie na nowe osiedle Kopernika (był tu również przystanek) i dalej Słowiańską i Różaną (dz. Cieślaka).
Archiwalne zdjęcie upamiętnia budowę brukowej nawierzchni ul. Leśnej. Sądząc po znacznej szerokości jezdni oraz dużym łuku przy wjeździe na dz. ul. Poniatowskiego robiono to z rozmachem godnym dużego miasta. Środek skrzyżowania, w miejscu dzisiejszego niby ronda, zajmowała trójkątna wysepka. Projekt wykonano w Berlinie w lutym 1938 roku a mieszkania przeznczone były dla pracowników instytucji państwowych. Zdjęcie przedstawia rzut
parteru wraz z zestawieniem wszystkich mieszkań.
Jezdnię, której nawierzchnię zmieniono dopiero kilka lat temu, ułożono z obrobionej kostki szarego granitu, a jej środek wyznaczał pojedynczy rząd czarnych kostek.
Na starym zdjęciu, na pierwszym planie widać szopę ze stertą granitowej kostki. Materiał dowożono na miejsce montażu dwukółką. Grupa brukarzy właśnie zajęta jest jej układaniem. Na przeciwległym chodniku zatrzymała się ciężarówka dowożąca kolejną partię płytek chodnikowych. Co ważne, prace trwają od razu na całej szerokości ulicy. Polna droga znika w oczach, a w jej miejscu pojawia się niemalże wielkomiejska arteria. W tym czasie nie było jeszcze rosnących dzisiaj po obu stronach ulicy drzew.
Zabudowa po prawej zachowała się do dzisiaj bez większych zmian. Jedną z bardziej charakterystycznych kamieniczek ze względu na mieszczący się tam sklepik była ta z wywieszoną na piętrze flagą, gdzie w latach 50. mieścił się sklep z pieczywem. Wejście ulokowane było w ściętym narożniku, a dzisiaj jest tu mieszkanie.
Niemniej charakterystyczną zabudową wyróżniającą tę właśnie ulicę były ulokowane przy skrzyżowaniu z ul. Kamienną dwa drewniane baraki na betonowej podmurówce. Obecnie stoją tu bloki mieszkalne. Każdy z baraków składał się z trzech lub czterech segmentów mieszkalnych z drzwiami ulokowanymi od ulicy lub podwórza. Wyglądały niezwykle obskurnie. Szaro-brązowe baraki przetrwały do czasu budowy w tym miejscu bloków osiedla Warszawsko-Chełmińskiego.
Zdjęcie przestawia ten sam fragment ulicy. Po raz pierwszy znalazło się ono na łamach Tematu w 2006 roku. Zdjęcie pochodzi z albumu rodzinnego.
Niestety, jest to tylko marna kopia, ale zamieszczam je ze względów poznawczych. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że jego nieżyjąca już od dawna właścicielka albumu, raczej z niechęcią i tylko na moment pokazała mi malutką odbitkę fotograficzną.
Na fotografii z początku XX wieku uwieczniono dzisiejsze skrzyżowanie ul. Armii Krajowej i Poniatowskiego. W miejscu tej ostatniej była polna dróżka pnąca się mocno pod górę wiatraka (dz. pl. Młyński) typu holenderskiego stojącego na widocznym z daleka wzniesieniu.
Górkę zniwelowano do poziomu ul. Młyńskiej ok. 1986 roku. To wtedy przystąpiono do rozbudowy Szkoły Podstawowej nr 3 przekształconej potem w Gimnazjum nr 1. Z tamtego czasu do dzisiaj zachowało się jedynie drugie pokolenie rosnącej w tym miejscu brzozy.
W połowie lat 30. przy dz. skrzyżowaniu ul. Poniatowskiego z ul. AK powstał dwupiętrowy blok mieszkalny. W tamtym czasie nawet domy wielorodzinne kryte były jeszcze stromymi dachami z ceramiczną dachówką. Plan budynku ma kształt litery „L” z tym, że dłuższe skrzydło, nie wiedzieć z jakich powodów, biegnie po lekkim łuku. Posesja ta wyróżnia się jeszcze jednym elementem. Jest nim od strony ulicy murek oporowy z łamanych, polnych kamieni. Murek, co raczej jest dość niezwykłym zjawiskiem, zachował się niemal w całości do dzisiaj.
Mimo że na początku lat 50. patronem ulicy został ten co się kulom nie kłaniał czyli gen. Świerczewski, dla tutejszych była to nadal ul. Leśna. Ulica ożywiała się w dni powszednie, głównie za przyczyną stojącej u jej szczytu Szkoły Podstawowej nr 3. Wprawdzie trójka istniała już w 1949 roku, ale początkowo mieściła się przy pl. Wazów. Do budynku, do tej pory zajmowanego przez Związek Zawodowy Kolejarzy, szkołę przeniesiono w 1953 roku. Była to jedna z mniejszych szkół licząca w tym czasie 274 uczniów (dane wg Joanny Powałki „Dzieje Szczecinka”).
Stojący niegdyś na obrzeżach miasta dwukondygnacyjny budynek z płaskim, szerokim dachem powstał w latach 1899 -1900. Data jego budowy uwieczniona została na elewacji od strony dawnego boiska, a dzisiaj szkolnego dziedzińca. Z poziomu terenu jest mało widoczna ponieważ przesłania ją zadaszenie przeszklonej windy zamontowanej w 2020 r.
Właśnie w tym miejscu, na osi budynku znajdowała się niegdyś drewnianej konstrukcji weranda z podjazdem – pochylnią dla niepełnosprawnych. Dzisiaj pozostał jedynie jej ślad na murze. A jak się prezentowała, (już bez pochylni) widzimy na zdjęciu z 1994 roku.
Wróćmy na moment do pierwszych lat XX wieku. Oto pocztówka przestawiająca – jak głosi napis „szpital – przytułek” widziany od strony polnego traktatu czyli dzisiejszej ul. AK.
Budynek w tamtym czasie pachniał jeszcze nowością. Tuż za okazałym (ze względu na jego kubaturę) jak na tutejsze warunki gmachem, widać podnóże młyńskiej górki z wiatrakiem. Nieruchomość od drogi oddziela wysoki parkan z ażurowych metalowych przęseł wspartych na ceglanych słupach. Co ważne, przy ścianie szczytowej nie ma jeszcze przeszklonej przybudówki z tarasem na pierwszym piętrze. Prawdopodobnie została wybudowana ok. 1928 roku, kiedy cały budynek poddano renowacji.
Uwagę zwracają wystające mocno ponad dach liczne piorunochrony. Nic dziwnego wszakże gmach ulokowano na szczycie wzniesienia, a wokół nie istniała jeszcze jakakolwiek zabudowa.
Na podstawie zachowanego z tego okresu planu miasta wiemy, że w latach 30. ubiegłego wieku mieścił się tu dom pomocy społecznej dla inwalidów (wojennych?) – osób niepełnosprawnych (Provinz Krüppelheim).
W polskim Szczecinku w jego murach ulokowano siedzibę Związku Zawodowego Kolejarzy – pierwowzór późniejszego Domu Kolejarza. Na pierwszym piętrze znajdowała się sala widowiskowa ze sceną. Po prostu, były to dwie salki przedzielone, zamykane drewnianym przepierzeniem, które otwierano w razie potrzeby. To właśnie tutaj z dużym powodzeniem działał amatorski teatr a także dęta orkiestra kolejowa.
W 1953 roku w jej mury przeniesiono z pl. Wazów Szkołę Podstawową nr 3. Wprawdzie początkowo była to jedna z najmniejszych szkół na terenie miasta, ale już na przełomie lat 50 i 60 była na tyle wzrosła ilość uczniów, że oprócz dużego strychu wykorzystywano wszystkie pomieszczenia. Przykładowo w przeszklonej przybudówce z tarasem znajdował się gabinet zoologiczny, w piwnicy gabinet fizyczno-chemiczny, a za ścianą stołówka z kuchnią.
W tamtym czasie podczas dużej przerwy wszyscy uczniowie otrzymywali gorące mleko. Na parterze znajdowało się także służbowe mieszkanie kierownika szkoły. Wszystkie pomieszczenia łącznie z korytarzem miały drewniane podłogi, które podczas ferii i wakacji konsekrowano jakimś czarnej barwy płynem i przez kilka dni cały budynek był przesiąknięty tym zapachem.
Ponieważ liczba uczniów na przełomie lat 70 i 80 zaczęła gwałtownie rosnąć, zdecydowano się na rozbudowę szkoły kosztem boiska, a także poprzez niwelację istniejącej jeszcze wiatracznej górki. Projekt wykonany pod kierunkiem inż. Wiesławy Bogusz powstał w tutejszym Budoprojekcie. Rozbudowa polegała na połączeniu istniejącego budynku z dwoma skrzydłami dydaktycznymi oraz salą gimnastyczną.
W poziomie piwnic przewidziano szatnie, stołówkę, a pod salą gimnastyczną kotłownię c.o. z dużym żelbetowej konstrukcji, najazdowym składem na opał. Dzisiaj taki sposób ogrzewania wydaje się archaiczny, ale w tamtym czasie praktycznie przy każdym nowym obiekcie musiała być wykonana kotłownia.
W 1999 roku w miejscu podstawówki powstało Gimnazjum nr 1 im. Zjednoczonej Europy. Tak jak w całej Polsce gimnazja zostały zlikwidowano w 2019 roku.
Od tego czasu ulokowano w tym miejscu starsze klasy Szkoły Podstawowej nr 6. a stary budynek był praktycznie nieużytkowany.
W 2020 po remoncie w starych murach ulokowano Centrum Organizacji Pozarządowych.
Jeszcze w roku powstania gimnazjum, w rocznicę powstania Związku Inwalidów Wojennych RP, na skwerku przed wejściem od strony ul. AK umieszczono tablicę poświęconą inwalidom wojennym I i II wojny światowej. (zdjęcie-15) Tym sposobem nawiązano do początków istnienia. Krüppelheim czyli domu inwalidów (wojennych).
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie