
Podobno kiedy z powierzchni ziemi znikną pszczoły, człowiekowi pozostaną już tylko cztery lata życia. O tym, jak wygląda życie bez owadów, które w łatwy sposób zapylają rośliny, przekonali się już Chińczycy. Czy Polaków, którzy chcąc zadbać o swoje rośliny, masowo trują pszczoły czeka to samo? Historia pana Wojciecha - pszczelarza, który kilka lat temu poświęcił pszczołom swój czas, pieniądze i serce, nie napawa optymizmem. Jego hodowla zginęła wskutek zatrucia substancją, którą ktoś w czasie kwitnienia spryskał pole rzepaku. Do dzisiaj pozostała niemoc i poczucie wielkiej niesprawiedliwości.
Jestem pszczelarzem, prowadzę niewielką pasiekę wędrowną, nastawioną na rozwój oraz promocję zdrowego stylu życia, ekologii, zdrowych produktów pszczelich, itd. Moja pasieka położona jest na ekologicznie czystych, wolnych od przemysłu terenach Pojezierza Drawskiego. Po wielu latach pracy na różnych stanowiskach i w różnych zawodach, odkryłem w sobie duszę pszczelarza. Mieszkam na wsi niedaleko Szczecinka, mam kolegów pszczelarzy, więc postanowiłem, że tym właśnie chcę się zajmować do końca życia, że to jest moja droga, że w końcu znalazłem to, czego szukałem. To pszczoły, natura, nauka, rozwój, miód - dobry miód, kontakt z klientem, przekazywanie wiedzy młodszym.... Zainwestowałem dużo pieniędzy w sprzęt potrzebny do prowadzenia pasieki, w literaturę, ule, pszczoły, lekarstwa i mnóstwo innych niezbędnych rzeczy. A także mnóstwo czasu na naukę. Plan był taki: zaczynam grubo, na start od razu 21 pni (w pszczelarstwie rodzina pszczela wraz z ulem i plastrami - dop. red)
- opowiada Tematowi pan Wojciech. Jak podkreśla, pierwszy sezon nie był łatwy. To była głównie nauka. Podobnie, jeśli chodzi o sezon drugi.
Do pierwszej zimowli ułożyłem 41 rodzin, pełen obaw, czy wszystko zrobiłem dobrze, czy pszczoły przeżyją. Przeżyły. Wszystkie w dobrej kondycji, czyli sukces. Pomyślałem, nie jest źle, dobry kierunek, nauka i rozwój. Sezon drugi był... całkowitą porażką, ale tylko częściowo z mojej winy. Z powodów rodzinnych nie miałem możliwości wykonywania terminowych przeglądów, robiłem, co mogłem, ale pasieka powiększyła się tylko o 10 uli. Miodu niewiele, straty duże... Do zimowli ułożyłem 51 rodzin. Przeżyły wszystkie. I radość była duża.
Jak opowiada dalej pan Wojciech, kolejny trzeci już rok przygody z pszczelarstwem, wbrew oczekiwaniom okazał się jego osobistym dramatem. Choć początkowo nic tego nie zapowiadało...
W kwietniu 2019 pojechałem do pobliskiego rolnika, żeby zapytać, czy mogę postawić swoje ule na jego polu rzepaku. Rolnik się zgodził, pokazał mi stanowisko, które mogę sobie przygotować. Wymieniliśmy informacje na temat oprysków, numery telefonów. Przywiozłem 35 najsilniejszych rodzin. Trzeba wiedzieć, że pożytek rzepakowy jest wczesnym, ale bardzo ważnym pożytkiem z perspektywy gospodarki pasiecznej. Ucieszyłem się więc, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik, że moim pszczołom nic się złego nie stanie, a i rolnik przecież dostanie swoją nagrodę w postaci zwiększenia plonów rzepaku oraz zapasu pysznego miodu od moich pszczół
- zwraca uwagę nasz rozmówca.
Plan był taki, żeby z 35 rodzin, które przywiozłem na pożytek, zasilić 15 rodzin które zostały przy domu, tworząc z nich bardzo silne rodziny gotowe do pracy przy następnym pożytku. Chodziło też o to, by zrobić jeszcze 20 tzw. odkładów, czyli nowych rodzin, które powiększą pasiekę. Miałbym więc 50 silnych, zdrowych rodzin do dalszej pracy przy pożytkach faceliowym, gryczanym, wrzosowym i 20 dodatkowych. Do zimowli chciałem ułożyć już 70 rodzin pszczelich. Nie ułożyłem.
Pan Wojciech wspomina, że jego pszczoły stały już od kilku dni na polu, rzepak puszczał coraz więcej kwiatów, owady pracowały, a on przyjechał na przegląd.
Moim oczom ukazał się dywan martwych pszczół przy ulach, osowiałe, smutne, bardzo agresywne, nie wiedzące co się dzieje… Nie wiedziałem, co się stało. Przecież rozmawiałem z rolnikiem, mówił, że wie, co i jak, to na pewno nie on… Było trochę przymrozków, może to dlatego? Na wszelki wypadek zebrałem garść martwych zwierząt i pojechałem do weterynarii w Szczecinku, żeby się dowiedzieć, co to może być. Pasieka jest objęta nadzorem weterynaryjnym, więc tam trzeba szukać pomocy?
- wyjawia nam pan Wojciech.
Dyrektor placówki (...) nie znał procedur. Zorientował się jednak, że jest możliwość wysłania pszczół do badania do Instytutu Pszczelarstwa w Puławach. Takie badanie kosztuje tysiąc zł, ale zostałem poinformowany, że nie muszę się martwić bo pan (...) załatwił to badanie za darmo. Później dowiedziałem się, że Instytut ma 100 darmowych programów na ten cel i że po prostu się załapałem. Problemem okazała się ilość pszczół, które przywiozłem do badania - za mało. Potrzebna była co najmniej szklanka, więc pan (...) zobowiązał mnie do ich dostarczenia na drugi dzień. I właśnie tu leży problem - to on z komisją powinien jechać pobrać martwe pszczoły, co zresztą podpisał w protokole. Wysłał jednak mnie. Nieznajomość procedur w państwowej placówce... Pszczół było dużo, można było zbierać przez kilka dni.
Po około dwóch tygodniach nasz rozmówca otrzymał informację, że przyszły wyniki badań.
Badanie wykazało użycie substancji o nazwie chloropiryfos, niedozwolonej w czasie kwitnienia rzepaku. Pan (...) nie poinformował mnie o tym fakcie, a ja jako pszczelarz o tym nie wiedziałem. Myślałem, że jest to środek, którym można robić oprysk po ustaniu lotu pszczół i że było po prostu za zimno i środek się nie rozłożył w nocy. Niby pech, niczyja wina...Dopiero po kilku dniach znajomy rolnik poinformował mnie o tym, co to jest chloropiryfos i że nie można tego stosować na kwiat! Ponownie pojechałem do pana (...) który dopiero wtedy poinformował mnie, że muszę to zgłosić na policję, do Ochrony Środowiska itd.
Pojechałem na Komisariat w Bornem Sulinowie zgłosić zatrucie pszczół. Policjant zniechęcał mnie do złożenia zawiadomienia. Twierdził, że nie wie, co napisać, że właśnie jedzie do prokuratury i…. że się dowie. Nie przyjął zawiadomienia. Pojechałem sam do prokuratury w Szczecinku i złożyłem zawiadomienie na miejscu. W drodze powrotnej policjant (został poinformowany przez kogoś, że byłem) zadzwonił do mnie: panie Wojciechu, zapraszam, kiedy pan będzie, żeby zgłosić… W ogóle w międzyczasie przyjechał do mnie w sobotę policjant w mundurze, nie radiowozem tylko z jakimś leśnikiem i próbował mi zakazać kontaktu ze sprawcą zatrucia, czyli z (...),dużym okolicznym rolnikiem, który niejednego zna...
- opowiada dalej pan Wojciech.
Miałem nadzieję że jeżeli coś takiego się stanie, to że organa państwowe staną za małym, że pomogą, że wiedzą co robić. Każdy biegły potwierdzi to, że pszczoły w tej sytuacji nie mogły zatruć się gdzieś indziej. Dookoła są tylko pola należące do (...), żadnych innych atrakcyjnych dla pszczół pożytków w pobliżu, a tej substancji nie wolno używać w tej fazie rozwoju rzepaku (już z resztą w ogóle nie można tego stosować). Straciłem kilkadziesiąt tysięcy zł. Chcąc dochodzić swoich praw, musiałem jednak wezwać komisję, zgłosić do Urzędu Gminy i sam rozpocząć procedury. Zrobiłem to, chociaż ze świadomością że upłynęło zbyt wiele czasu i nic już nie zrobię
- dodaje.
Okazało się, że weterynaria zgłosiła zatrucie. Była też kontrola, ale jak opowiada pan Wojciech, zamiast pobrać od razu próby roślin do badania, tylko sprawdzono, dokumentację.
I to dokumentację, którą... rolnik sam sobie wystawia. Po wielu trudach uzyskałem informację, że istnieje jeszcze możliwość pobrania prób roślin. Do tego też byłem zniechęcany. Mówiono mi o opłatach, których de facto nie musiałem ponosić. Pracownicy kolejnej państwowej instytucji nie mają pojęcia, co robić w takich sytuacjach…
Jak relacjonuje nasz rozmówca, prokuratura nie dopatrzyła się znamion przestępstwa, chciała umorzyć sprawę.
Odwołanie okazało się skuteczne, były dodatkowe przesłuchania stron. Potem kolejne próby utrudniania przyjęcia zeznań przez policję w Bornem Sulinowie… Wszystkie organizacje zawiodły na całej linii. W międzyczasie okazało się także, że u rolnika “znikło” ze stanu 10 litrów tej substancji… Na każdym kroku napotykam schody, ignorancję i niezrozumienie. Ktoś, wiadomo kto, wytruł mi zwierzęta hodowlane, pozbawił dochodu i naraził na krzywdę a tu… to trwa już dwa lata, a ja żyję w ogromnym poczuciu niesprawiedliwości.
- kończy swoją opowieść pan Wojciech. I dodaje:
Na skutek tego zdarzenia przeszedłem swój osobisty dramat. Próbowałem ratować zdezorientowane zwierzęta, które stały się bardzo agresywne, nieprzewidywalne w zachowaniu. W dodatku wszystko odbywało się w wielkim poczuciu winy, że to ja je tam zawiozłem, że je skrzywdziłem. Oprócz łez, bólu, setek użądleń, czasu, straciłem też kilkadziesiąt tysięcy zł. Pasieka miała mieć 150 pni, ma teraz 15. Ja przeszedłem załamanie nerwowe, straciłem swoje marzenia o rozwoju pasieki. Miłość przemieniła się w strach, nie wiem, co dalej mam robić.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Bardzo współczuję pszczelarzowi, szkoda ze nie można podać nazwiska rolnika stosującego zakazane preparaty.
,,Podobno kiedy z powierzchni ziemi znikną pszczoły, człowiekowi pozostaną już tylko cztery lata życia,, podkresl-podobno.Kup sobie teren nasadzenia odpowiednie, ekologiczne uprawy a jak pszczolce twojej cos zaszkodzi miej pretensje do siebie!!!! co rolnik nie mial prawa stosowac srodkow ohrony roslin?pszczolce zaszkodzilo?!!!!
Nie,rolnik nie miał prawa zastosować tej substancji w tej fazie rozwoju rośliny.Rolnik musi stosować środki ochrony roślin zgodnie z etykietą produktu - w tym wypadku tak nie było.
Zachowanie godne !gratuluje
Jak ktos hoduje krowy to ma swoje pastwisko, obore, stodole...a ten pszczelarz co?mial udzial w pastwisku w rodzju upraw innych?
Praca pszczół podnosi rolnikowi plon o około 20%.Rolnik dostaje też zapas miodu na zimę.Współpraca,obopólne korzyści to się nazywa...
Jaki ty jesteś mądry że szok nie znam się to się nie wypowiadaj ma to le
O, teraz wszyscy zdziwieni że bauer leje na pola chemiczny syf wtedy, kiedy mu nie wolno... Wszyscy to potem jemy albo pijemy. Pszczelarz ma rację - środek zakazany, mało tego - na kwiaty nie wolno... I jeszcze ten widoczny gołym okiem układ, rączka rączkę z bauerem myje... Ciekawe kto to.
Oj. Panie teraz nie rób oprysków bo moje pszczoły tu latają , Panie ale moja uprawe dopada choroba, muszę robić oprysk na swoim polu ! - Trudno niech usycha , pszczoły jeszcze chodzą,. Dam panu 2 słoiczki miodu i będzie dobrze, bo to mój miód jest jak złoto, moja pasja , zobacz pan jak latają. Panie uprawa mi marnieje robię oprysk .!!! - jesteś u pana . Policja sąd prokuratura Ochrona środowiska .Animals..... Panie pszczoły mi pan zabił ... Czyja racja. ?
Czytać nie umiesz ? Środek zakazany do oprysku w ogóle, tym bardziej na kwitnący rzepak. Pszczelarz ma 100% racji.
Do mrówka: środek nie był zakazany to ściema
:)))))) nastepny znawca,,na kwiaty nie wolno? wiesz jakie tam cholerstwo na tym rzepaku bylo?może roje pszczol.Popatrz ile uli na zdjeciu, wiesz jaka to masa owadow?!!!
Jezeli zabil pszczoly opryskiem to zabil rowniez inne owady zapylajace wiec sobie na szkode zrobil. Ja rozumiem ze trzeba stosowac opryski ale trzeba to robic zgodnie z prawem a przdewszystkim z rozsadkiem. Rolnik do którego woze pszczoly sam przygotowuje mi miejsce wykasza itd i dzwoni ze trzeba juz przywozic bo jest swiadomy jakie zyski mu to przynosi. Przed kazdym opryskiem (w nocy) dostaje sms ze bedzie oprysk i jakim srodkiem jak mam watpliwosci jak dlugo dziala srodek to jade wieczorem zamykam wylotki i otwieram nastepnego dnia w poludnie. Podstawa to swiadomosc rolnika!
Środki są dozwolone, rolnik mógł nimi pryskać kiedy chciał. Czas może zająć się swoimi pszczołami dobrze? Skoro przez dwa lata państwo „bezradne” to może jednak pszczelarz coś kombinuje? Warto się zastanowić a nie oczerniać rolnika, który na pewno specjalnie nie zabiłby pszczół.
Droga Pani na kazdym srodku ochrony roslin jest napisane ze zabrania sie stosowania w czasie oblotu owadow zapylajacych. Zamiast dazyc do ograniczenia chemi na polach to ludzie jeszcze bronia a pozniej do Kaczyńskiego pretesje maja ze duzo ludzi na raka umiera. Kiedys jak ktos na raka zachorowal to byl szok teraz to normalnosc. Wiecej chemi wiecej!
Mylisz się,tego środka nie można używać kiedy się chce,jasno instrukcja mówi - nie na kwiat.Poza tym pszczoły nie mogły zatruć się gdzieś indziej,pszczoła nigdzie nie poleci jak ma żarcie pod nosem.Na dodatek w promieniu lotu pszczół są tylko pola tego pseudorolnika który powinien mieć zakaz wykonywania zawodu.
Oczernianie rolnika jest głupotą. Nikt nie zna drugiej strony a jak wiadomo każdy kij ma dwa końce. Państwo bezradne bo może nic nielegalnego nie ma? Ktoś się zastanowił zanim napisał ze to błąd rolnika?
To nie jest błąd rolnika tylko celowe działanie.Dodają Chloropiryfos do legalnego środka którym można pryskać po oblotach żeby zwiększyć skuteczność,tylko że tamten środek rozkłada się przez noc a Chloropiryfos kilka dni jest toksyczny dla wszystkich istot na polu,nie tylko dla pszczół.Gdzie jest PIORiN ? Za dużo dolał,nieudało się...
Dobrze,to co na to Policja???Jeżeli to nie ten rolnik to kto??Zostało stwierdzone użycie niedozwolonego środka,ktoś zrobił oprysk profesjonalnym sprzętem,zwykły Kowalski nie kupi tego środka i nie rozpyli dezodorantem,ktoś to zrobił- kto????
Ostatnio był artykuł na WP. Rolnik za te same działania dostał wyrok w zawiasach. U nas na Pomorzu nic się nie zmieniło od kilkudziesięciu lat. Jak mówi jeden ze szczecineckich bonzów, gdy zrobi na kimś przekręt - zapraszam do sądu.
Odniosę się ale nic więcej co już powiedziałem nie powiem bo trwa jeszcze "śledztwo" a znając Policję (nazwisko) mogę zostać oskarżony o utrudnianie.Pszczoła miodna wg nauki,wiedzy,badań itd mając 2 m od ula atrakcyjny,praktycznie nieograniczony pożytek nie poleci nigdzie indziej bo nie jest zainteresowana.Literatura podaje że w polskich warunkach promień opłacalnego z punktu widzenia pszczoły lotu wynosi 1,5 - 2 km.W tym promieniu są tylko LP (nie używały chloropiryfosu) i inne pola tego pana na których rosło coś nieatrakcyjnego dla pszczół.Zatrute pszczoły miały wypełnione koszyczki pyłkiem rzepakowym w którym stwierdzono chloropiryffos.Tego środka trzeba używać zgodnie z etykietą która zabrania użycia w tej fazie wzrostu.Ktoś go użył,pytam kto?Kto wjechał na czyjeś pole w nocy specjalistycznym sprzętem i popryskał czyjeś pole?Trzeba to ustalić.Ja nie wyciągam ręki po cudze,chcę aby moja szkoda została naprawiona a winowajca ukarany.Chcę i nie tylko ja wywozić swoje pszczoły wiedząc że ze strony rolnika nie spotka ich nic złego,chcę aby organizacje odpowiedzialne za przestrzeganie prawa to robiły,chcę aby Polska Policja chroniła i broniła słabych,chcę żeby ludzi odpowiedzialnych za dwa lata mojej krzywdy kiedyś zapytali bardziej odpowiedzialni ludzie - dlaczego nic nie robiliście?Dodam że wytrwałem do tego etapu odbijając się o ignorancję i niezrozumienie tylko dzięki mojej żonie która jest radcą prawnym.Zwykły,szary pszczelarz nie ma szans.Wierzę jednak że doczekam się sprawiedliwości choćby to trwało jeszcze lata.I tak z marzeń nici...Wyobraźcie sobie że chodzicie cały rok do pracy a wypłata w grudniu.W grudniu okazuje się że wypłaty nie będzie i jeszcze musicie dopłacić za zepsute narzędzia...Nie chcę żeby to całe medialne pie.... o pszczołach,moda na pszczoły,jakie to ważne,jakie pożyteczne itd nie było tylko fikcją a stawało się rzeczywistością i tematem edukacji dzieci i młodzieży....
Pytanie czy tylko Pan miał tam pnie czy inni pszczelarze też? Jeżeli też to dlaczego tylko Pana pszczoły zostały zatrute? Może to nie wina rolnika tylko kogoś komu Pan podpadł?
Ma Pan świętą rację, ale nawet po zamieszczanych tu komentarzach widać jak jest niski poziom wiedzy i zrozumienia zależności ekologicznych przez polskie społeczeństwo . Nie rozumieją co jest dobre dla naszej planety, a więc i dla ludzi. Tu bogiem jest pieniądz i za takie myślenie zapłacą nasze dzieci wnuki. Życzę powodzenia, oby sprawa zakończyła się dla Pana pomyślnie.
Jako konsument chciałabym również, aby podano, kto kupił ten rzepak od tego rolnika. Nie mam zamiaru wspierać osób, które działają na szkodę środowiska oraz na szkodę konsumentów spożywających szkodliwe substancje w produktach spożywczych.