
Wczesnym latem zapach kwitnących lip miesza się tu z fabrycznym smrodem dochodzącym zza torów kolejowych. Słowiańska - to jedna z najbardziej ruchliwych ulic w Szczecinku.
Praktycznie niewiele się zmieniło po oddaniu do użytku obwodnicy w ciągu krajowej S11. No, może tyle, że teraz korzystają z niej głównie miejscowi kierowcy.
Przed półwieczem to właśnie w tym miejscu, a dokładniej na wysokości skrzyżowania z ul. Szymanowskiego i Kopernika, kończył się świat zarówno w przenośni jak i dosłownie. Poniemiecka, gładka jak stół jezdnia wykonana z twardych cegieł bitumicznych (były produktem miejscowej fabryki), nagle się urywała. Przedłużeniem była polna dróżka prowadząca pośród stawów, bagien i śmieci wywożonych tutaj z całego miasta, a do jej „utwardzania” używano… właśnie śmieci. Współczesna ul. Cieślaka to już zupełnie inna epoka.
Ulica, a wraz z nią cała dzielnica obejmująca m.in. dz. ul. Armii Krajowej, Wiejską, Pomorską , Artyleryjską, Niecałą, Kwiatową, Sienkiewicza i Matusewicz powstała w latach trzydziestych ubiegłego wieku. W samym centrum w 1935 oddano do użytku kompleks koszarowy, w którym zakwaterowano pułk artyleryjski – stąd wywodzi się nazwa Artilleriestraße (ul. Artyleryjska). Wraz z koszarami powstały budynki wielorodzinne przeznaczone dla wojskowych rodzin. Z pewnością tego rodzaju domów byłoby znacznie więcej, gdyby nie wybuch wojny. Ostatni projekt wykonany w berlińskim biurze projektów, dotyczący budowy kilku niewielkich budynków mieszkalnych przy dz. ul. Słowiańskiej a wtedy Deustchestrasse, nosi datę „6 marca 1939 r.”. Dodam, że nazwa ulicy odzwierciedlała jej prestiż, a także wygląd. Była to na wskroś nowoczesna arteria, wysadzana rzędami lipowych drzewek. Docelowo zabudowa miała być po obu stronach.
Aż do lat 70. od strony zachodniej rozciągał się pas niezabudowanego terenu. Najpierw w tym miejscu pojawił się tor przeszkód dla stacjonujących w poniemieckich koszarach jednostek sowieckich. Kolejnym etapem była budowa szkoły budowalnej a także tzw. Domu Młodego Robotnika. Ten ostatni dzisiaj już nie istnieje. Z powodu błędów związanych z posadowieniem został rozebrany w 2009 roku.
To właśnie tutaj, przy skrzyżowaniu ul. Pomorskiej z ul. Słowiańską przez kilkanaście lat, do czasu wybudowania ul. Różanej (dz. Cieślaka) ulokowana była pętla autobusowa „dwójki”. To jeszcze jeden dowód na to, że w tym miejscu kończył się świat.
Ostatnim jeszcze niezabudowanym miejscem pomiędzy ul. Matusewicz i ul. Pomorską został jedynie stale podtapiany wiosną plac zabaw (na zdjęciu z lutego 2001 r.).
Chętnych do inwestowania na działce nie było. Przyczyna? Zalegające na kilka metrów, silnie nawodnione, nienośne grunty. Historia potrafi być jednak przewrotna i nieprzydatne nikomu miejsce stało się ważnym centrum tutejszej wspólnoty katolickiej. Było to dokładnie 29 sierpnia 2001 roku. To właśnie wtedy została erygowana parafia pw. św. Krzysztofa, której proboszczem został ks. Bolesław Czapor (2001 – 2005). Jeszcze w grudnia tego samego roku, decyzją radnych, plac za symboliczną złotówkę został przekazany notarialnie parafii.
Początkowo niedzielne msze św. odprawiane były w kościele NNMP, a od grudnia 2001 w zastępczej kaplicy przy ul. Armii Krajowej na terenie dawnej bazy PZGS. Wydzierżawiono wówczas niewielki magazyn, który jak najtańszym sposobem przystosowano do celów liturgicznych.
Na budowę kościoła i wraz z nim domu parafialnego - trzeba było trochę poczekać. Tymczasowo w jego miejscu 13 maja 2002 r. postawiono drewniany krzyż. Prace budowlane rozpoczęły się 2004 roku od uzbrojenia terenu w sieć wodno-kanalizacyjną.
Tymczasem niebywale ślimaczyły się prace przy projekcie kościoła. Ostatecznie zostały przerwane, ponieważ zarówno projektant, jak i ówczesny proboszcz mieli zbyt śmiałe wizje tego co ma być, do zupełnie nieprzystających do tutejszych warunków gruntowo-wodnych, istniejącego zagospodarowania terenu, ani nie przystające do parafialnych finansów.
Wszystko ruszyło z kopyta, kiedy urząd proboszcza w marcu 2005 r. objął ks. Bogusław Matusik. Projekt kościoła w zupełnie innej konwencji powstał bardzo szybko. Już jesienią 2007 r. roku przystąpiono do zapuszczania w gruncie betonowych pali pod podwaliny – budowę rusztu, na którym miały się wspierać mury przyszłego kościoła.
W kwietniu 2009 na gotowych ścianach zakończono montaż dżwigarów z drewna klejonego i drewnianego dachu.
Dla tutejszych parafian ważnym dniem był dzień 25 lipca 2010 r. To właśnie wówczas ordynariusz ks. bp Edward Dajczak, wobec zaproszonych na tę uroczystość burmistrza Jerzego Hardie-Douglasa i wicestarosty Marka Kotschego, świątynię poświęcił.
Z większych prac, w 2016 roku po kilku miesiącach ukończono budowę niezwykle smukłej, liczącej ok. 27 metrów wysokości wieżę.
Całą konstrukcję stanowią żelbetowe, wylewane słupy połączone ze sobą ścianami z gazobetonu. Już teraz strzelista sylwetka góruje nad okoliczną zabudową, a także wysokimi drzewami, której szczyt wieńczy czterometrowy, metalowy krzyż. Wieża nie ma dzwonnicy (instalacja ze względów konstrukcyjnych jest niemożliwa), ale dźwięk dzwonów rozlega się z umieszczonych na jej szczycie głośników. Tamże codziennie, w samo południe na Anioł Pański rozlega się karylion, a o 15. melodia do słów modlitwy „Jezu ufam Tobie”.
Cały liczący już 20 lat okres, trwają prace związane z wykończeniem i wyposażeniem kościoła. Wbrew pozorom, to jest najkosztowniejsze przedsięwzięcie, tym bardziej że na swój kościół łoży z ok. 4 tys. parafian (tylu liczy parafia) tylko niecałe (w porywach) ok. 18 proc. - bo tylko tyle stale uczęszcza na niedzielne msze św.
Ostatnim „nabytkiem” (montaż odbył się w sierpniu 2024) jest granitowa mensa ołtarzowa, potrójne siedzisko dla celebransów oraz zwalista kazalnica (pulpit) .
Jedną z największych robót dotyczących wnętrza kościoła było wyłożenie posadzki płytami granitowymi oraz montaż ogrzewania podłogowego.
Po wielu latach zabiegów i oczekiwań, w czerwcu 2022 roku wszystkie ściany pokryły się malowidłami ze scen biblijnych. , których autorem jest światowej sławy artysta jezuita o. Marko Rupnik prowadzący w Rzymie Atelier w Centrum „Ezio Aletti”.
Jego dzieła, oprócz naszej świątyni, zdobią m.in. sanktuarium w Lourdes, Fatimie, w San Giovanni Rotondo, a także w Krakowie Łagiewnikach. Powstało dzieło niezwykłe i jedyne takie w Polsce. Poszczególne sceny i postacie przedstawione zostały w uproszczeniu bez realistycznych wymiarów, pozbawiane detali i cieni. Swój styl przekazu artysta czerpie ze sztuki ikonograficznej, gdzie najważniejszą rolę odgrywa idea i symbolika. Obecnie wnętrze pogrążone jest w złocisto-czerwonej poświacie symbolizujące światło – ogień, manifestując w ten sposób obecność Chrystusa.
Zupełnie inna kolorystyka dominuje jedynie na balustradzie empory organowej przedstawiającej Drogę Krzyżową - od ciemnoniebieskiego (symbolizującego grzech człowieka) do koloru pomarańczowego i złotego oznaczającego Boga.
Nie sposób wymieniać wszystkich przedstawionych wątków biblijnych – to po prostu należy zobaczyć. Spełniło się niemożliwe: na końcu świata, na byłym trzęsawisku powstał kościół, a w nim dzieło światowej sławy artysty.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
1. W tym miejscu powinien być park. 2. Sama bryła koscioła i plebanii są poprostu brzydkie + zaniedbane klepisko przed kościołem 3. Wygrywane melodie zakłócają spokój i powinny zostać zakazane. 4. 2 koscioły w Szczecinku w zupełności wystarczą duży i mały.W sumie mogłby zostać tylko duży.
Słusznie. Najlepiej cały Szczecinek zrównać z ziemią i zrobić z niego jeden wielki park.