Reklama

Patryk Witczuk: Walka z koronawirusem „od kulis”

18/12/2020 10:27

Wiele osób zastanawia się, jak wygląda walka z koronawirusem. Jakoś tak się złożyło, że przeszedłem COVID-19, a zamknięty w czterech ścianach mieszkania... spędziłem prawie trzy długie tygodnie. Jak było?

W związku z wykryciem koronawirusa u mojej mamy i siostry (wcześniej straciły węch i smak), także i ja trafiłem na obowiązkową kwarantannę. Było to w sobotę 28 listopada. Miałem te same objawy: nagle straciłem całkowicie węch, choć smak jedzenia cały czas miałem. Nie czułem absolutnie zapachu perfum, przypraw, pieprzu, a nawet... 95-procentowego spirytusu. Tak, miał zapach jak... zwykła woda. Cytryny, pomarańcze, cebula - nic nie miało dla mnie zapachu. Przez pierwsze dni, w nocy, dochodziły nocne, bardzo silne poty. Był katar, który nie przypominał jednak zwykłego przeziębienia, bo z nosa praktycznie nic nie "uciekało". Był też lekki ból głowy i barków oraz pleców, osłabienie. Ogółem od razu było czuć, że ma się tego wirusa w swoim organizmie, czuło się zmęczenie i takie osłabienie, szczególnie w tych pierwszych dniach, kiedy to też jedzenie zaczęło mniej smakować, a bo i niezbyt było czuć jego smak w ustach (a gdy się jadło, to robiło się... dosłownie gorąco - i to nagle). Gorączki brak.

Najgorsze były właśnie pierwsze dni. Po czasie, po jakichś ośmiu-dziewięciu dniach, powolutku zacząłem odczuwać zapachy "na nowo". Czułem zapach kawy, goździków, herbaty owocowej czy perfum, choć cały czas nie tak jak sprzed choroby. Po dwóch kolejnych dobach, węch wracał coraz bardziej. "Uczyłem się" tego znowu. Tego, co wcześniej było przecież naturalne i normalne.

W czasie zamknięcia w domu, wzmacniałem organizm witaminami, ale także znanymi lekami na przeziębienie czy grypę, które dostępne są tak naprawdę w każdej aptece (warto też mieć coś od gorączki, choć w moim przypadku jej nie było - wcale). Ważne: piszę o swoim przypadku. Przydatne jest również malutkie urządzenie, które znane jest tak naprawdę od niedawna (a używane już wcześniej u lekarzy czy w szpitalach) - pulsoksymetr. To urządzenie bada wysycenie krwi tlenem, czyli tak zwaną saturację. Za prawidłowy wynik uważa się poziom natlenienia hemoglobiny tlenem na poziomie od 95% do 99%. A mierzenie jest proste i wykorzystuje się do tego palec wskazujący. Kilka sekund i mamy wynik. U mnie wynik wahał się od 96 do 99.

Czy lekarz dzwonił? Nie, nie zadzwonił ani razu. Czy ktoś z sanepidu dzwonił? Tak, raz, gdy chciał numer PESEL potrzebny do "nałożenia" kwarantanny. Policja była pod oknem przez pierwsze dwa dni. Może aplikacja "Kwarantanna domowa" miała na to wpływ (2 razy dziennie dzwonił nagrany komunikat: "Dzień dobry, w ciągu 2 minut w aplikacji pojawi się nowe zadanie. Na jego wykonanie masz 30 minut (...)"), choć i tak korzystać z niej mogła jedynie... moja mama, bo numery telefonów pozostałych osób "nie widniały" w bazie, bo tak zrobił to sanepid. Niespecjalnie mi to jednak przeszkadzało. I tak siedziałem przecież w domu z kwarantanną. Dlaczego o tym piszę? Bo wiele osób się zastanawia, jak to wygląda, pojawiało się też w kraju wiele komentarzy na ten temat. Ale pewnie każdy przypadek jest inny.

COVID trzeba... zaakceptować. Choć może to brzmi dziwnie. Po prostu, nie warto wpadać w przesadną panikę gdy już "go mamy", ale trzeba też jednak pamiętać, że ten wirus wśród nas jest. I trzeba na niego uważać. On cały czas jest groźny i nie próbujcie nawet pisać, że "COVID to wymysł rządzących świata, medialna ściema i tak dalej". To jest śmieszne jak się tego słucha czy czyta, nawet żenujące. Darujcie sobie "pranie mózgów" i dbajcie o siebie i swoich bliskich. Nie macie przede wszystkim wiedzy, żeby wypowiadać się na temat tej choroby. Dla Was jedynym autorytetem i argumentem jest cypryjski lekarz z YouTube'a albo filmik z napojem jabłkowym krążący po serwisie Marka Zuckerberga. A chorych jest w samym Szczecinku zdecydowanie więcej, niż te dane podawane przez sanepidy czy Ministerstwo Zdrowia. Po prostu nie każdy zgłasza się do swojego lekarza, zostaje w domu i tyle. Też nie zawsze lekarze chcą kierować na sam test na obecność koronawirusa. Niektórym lekarzom utrata węchu i smaku jako objaw nie wystarcza, więc każą się obserwować i zamknąć w domu na kilka dni. I tyle. W statystykach ich nie ma. Już nie mówiąc o osobach bezobjawowych, które zarażają dalej kolejne nieświadome osoby. Są też osoby, których wynik testu na obecność koronawirusa będzie fałszywie ujemny, czyli mimo obecności wirusa w organiźmie (i objawów), test wymazowy wykaże, że jesteśmy "czyści" od COVID-19. Po co zatem te wszystkie statystyki? Nie wiem. Sam znam bardzo dużo osób, które miały koronawirusa na sto procent, ale w zestawieniach nie będą widniały. Więc mówienie, że danego dnia potwierdzono na przykład 30 nowych zakażeń, można sobie włożyć między bajki. Nie jest to wiarygodne.

Ogółem zdaniem sanepidu, skrócić długość kwarantanny (nawet jeśli już objawy typowe dla COVID'a wystąpiły w jej czasie, a nowych objawów nie ma już od kilku dni i poprzednie już się też skończyły) może jedynie nasz lekarz. Ten z kolei twierdzi, że trzeba "uderzać" do... sanepidu. To gdzie w końcu? Dziwne rzeczy się dzieją i chyba nikt "nie ogarnia" za bardzo o co chodzi. Po prostu tego wszystkiego jest za dużo. I tak jest w całym kraju, nie tylko u nas w Szczecinku. Żeby nie było.

Podsumowując, nie uciekajcie przed wirusem. Bo jeśli ma Was "znaleźć", to Was znajdzie. Ale warto przestrzegać zaleceń, unikać zgromadzeń, utrzymywać dystans, zakrywać usta i nos. Gdzie i kiedy się zaraziliśmy? Tego nie wiem i już się nie dowiem. Zbyt wielu chorych jest w mieście. Stosowałem się do zaleceń, dezynfekowałem dłonie przed wejściem do sklepu i tak dalej, i tak dalej. Jednak i to jak widać nie pomogło. Pamiętajcie, że nigdy nie wiecie, jak wirus będzie przebiegał w Waszym przypadku. U mnie miał on stosunkowo lekki przebieg.

Nie jest to tekst z pretensjami do kogokolwiek, po prostu napisałem, jak było w moim przypadku. Szczerze i bez "koloryzowania". Pamiętajcie, że gdy Wasz stan się pogarsza, musicie dzwonić na pogotowie.

A, no i przez cały ten czas zamknięcia w domu, oglądałem bardzo dużo seriali i filmów. Na jednym ze znanych serwisów obejrzałem chyba ze 150 odcinków słynnego i jakże lubianego serialu "Świat według Kiepskich".

Tak było.

 

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    ***** *** - niezalogowany 2020-12-18 11:13:54

    czyli potwierdza się, że jest wszędzie bałagan i spychologia

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do