
Środowiska katolickie starają się wymuszać odnoszenie do przedstawicieli Kościoła Katolickiego tytułami, takimi jak "ksiądz", "ojciec", "ekscelencja" itp. Nie ma jednak ku temu żadnych podstaw - a uleganie takim naciskom to tylko wspieranie wpływów Kościoła.
Kiedy w programie "Debata Dnia" w telewizji Polsat poseł Lewicy - Andrzej Rozenek stwierdził, że "Jarosław Kaczyński nie potrzebuje wsparcia pana dyrektora Rydzyka", posłanka PiS - Anna Milczanowska, od razy gdy oddano jej głos - poprosiła by odnosząc się do Tadeusza Rydzyka, mówić "ojciec dyrektor Tadeusz Rydzyk". Kiedy poseł Rozenek oznajmił, że nie będzie tak mówił, bo to nie jest jego ojciec, posłanka Milczanowska odpowiedziała - "proszę już więcej takich inwektyw na antenie nie mówić".
Takie sytuacje jak ta mają miejsce często. Zwrócenie się do księdza katolickiego słowem "Pan" może wywołać u takowego wybuch oburzenia. Tak samo obrażają się katolicy - gdy ktoś mówiąc o jakimś przedstawicielu Kościoła, nie stosuje kościelnych tytułów. Oczywiście do ludzi Kościoła Katolickiego można zwracać się określeniem "Pan" i nie ma w tym nic obraźliwego. Przy osobistym kontakcie takie zwracanie się jest nawet właściwsze - a tytuły pokroju "księdza" stosowne winny być raczej, gdy mowa o takiej osobie w kontekście jej kościelnej działalności - np. gdy podaje się autora jakiegoś kazania, czy artykułu w prasie katolickiej. Dobrą analogią jest tutaj wojsko. Cywil zwracając się do żołnierza nie musi używać jego stopnia. Do tego zobowiązani są pracownicy wojska. Podawanie stopnia przed nazwiskiem jest natomiast pewną dodatkową informacją, gdy mowa jest np. o formalnych decyzjach jakiegoś generała lub gdy pisze się o wojennych osiągnięciach jakiegoś żołnierza w kontekście historycznym.
W pewnych miejscach stosowanie kościelnego tytułowania kolidowałoby nawet z innymi określeniami używanymi przez Kościół i tworzyłoby sytuacje formalnie niespójne. Niekatolik używając tytułów "ojciec", "brat", "siostra", sugerowałby przykładowo, że jest w jakiejś wspólnocie z nazywanymi tak członkami katolickich zakonów. Z drugiej strony Kościół Katolicki jasno określa niekatolików mianem "wrogów Kościoła". Nie można być natomiast jednocześnie czyimś bratem - w rozumieniu wspólnotowym - i wrogiem (pomijam tu bardziej złożone sytuacje związane np. z rozdzieleniem bliskich sobie ludzi przez wojenne realia - bo takowe zwykle tu nie zachodzą). Niekonsekwencją i swego rodzaju logicznym błędem byłoby więc nazywanie przez niekatolika "bratem" - kogoś kto w zamian deklaruje wrogość, nazywanie "ojcem" - kogoś kto nie jest jego mentorem, czy "księdzem" lub "ekscelencją" - człowieka, któremu nie zamierza się on podporządkowywać.
Kościół Katolicki sugeruje, że stosowanie kościelnych tytułów jest konieczne i wynika z zasad języka polskiego oraz zwyczajów. Jest to kłamstwo. Zasady języka nie definiują jak należy się do kogoś zwracać, a co najwyżej jak dany zwrot wypowiadać i pisać (pomijam już, że zasady danego języka nie są czymś obiektywnym - jak prawa fizyki - i również służyć mogą jako narzędzie propagandy). Reguły zwracania się to kwestia prawa i zwyczajów. Z tych również nie wynika obowiązek używania kościelnych tytułów. Polska nie jest bowiem państwem katolickim - i nie ma obowiązku stosowania narzucanych przez Kościół norm, czy też podporządkowywania się tradycjom obowiązującym wśród samych katolików.
Analogią może być przynależność do innego związku wyznaniowego i zawieranie małżeństw cywilnych - co uznawane przez katolicyzm za naruszenie porządku, wymagające ukarania. Albo też noszenie spodni przez kobiety oraz wegetarianizm - które potępiane są przez Kościół jako przejawy "marksizmu kulturowego". Tak jak mówienie do księdza "Pan", praktyki te są niezgodne z katolickimi normami i tradycją - a są powszechne i nie są uznawane za coś niestosownego, niekulturalnego, naruszającego zwyczaje.
Strona katolicka stara się wymusić stosowanie kościelnych tytułów wmawiając, że odnoszenie się do ludzi Kościoła słowem "Pan" to przejaw chamstwa. Nie jest to jednak argument - bo słowo "Pan" nie stanowi obelgi. Zważywszy na to jak obelżywie i poniżająco kler odnosi się do niekatolików - zwrot "Pan" można uznać i tak za wyjątkowo hojny przejaw dobrej woli. Wymuszanie stosowania kościelnych tytułów nie ma w istocie nic wspólnego z dbaniem o kulturę, a jest raczej wskazówką pokazującą co stanowi cel strony katolickiej.
Tak jak Kościół wedle swoich założeń - ma stać ponad państwem, tak kler na szczeblu lokalnym, ma stać ponad ludem. Ludzie Kościoła Katolickiego nie chcą by traktowano ich na równi z resztą społeczeństwa - a sposób zwracania się jest jedną z płaszczyzn, na której to traktowanie się realizuje. Sami księża zresztą, tłumacząc ważność tytułu "ksiądz", powołują się często na jego pochodzenie od dawnego słowa "knędz" - oznaczającego członka starszyzny, pana lub panującego, z którym związane jest m.in. też słowo "książę". Ksiądz nazwany zwykłym "Panem" czuje się tym samym poniżony, przez nieuznawanie jego panującego, władczego względem społeczeństwa charakteru. Problemem więc nie leży tu po stronie człowieka, który nie chce uznać symbolicznie księdza za swojego zwierzchnika, tylko ksiądz - cechujący się egocentryzmem i przesadnym mniemaniem o sobie.
Nacisk na konieczność stosowania kościelnych tytułów, jest częścią narracji kontrastującej znaczenie kleru. Z jednej strony Kościół głosi, że stosowanie słowa "Pan" przy odnoszeniu się do księży - jest przejawem chamstwa. Z drugiej - sugeruje się, że nie jest przejawem chamstwa np. odnoszenie się do niekatolików w sposób dehumanizujący, z użyciem wulgaryzmów lub oszczerczych określeń (jak słowo "komunista" będące stosowane do określania wszystkich niekatolików). Forsowanie tak dużej rozbieżności pomiędzy uznaniem co ma obrażać księży, a co nie powinno obrażać niekatolików - ma kształtować sposób postrzegania społeczeństwa i wartościowania poszczególnych jego grup. Uczyć obywateli - jak dużo wolno ludziom Kościoła i jak podle będzie traktowany każdy, kto się Kościołowi nie podporządkuje.
Choć niektórzy będą wątpić, czy wymuszenie tak drobnej rzeczy, jak forma zwracania się do kogoś - ma jakiś rzeczywisty wpływ na społeczeństwo, to sytuację tę porównać można do stosowanej (m.in. w handlu) metody nazywanej "stopą w drzwiach". Człowiek, który całkowicie uległ narracji wymuszającej używanie kościelnych tytułów, może mniej lub bardziej świadomie ulegać innym roszczeniom Kościoła. Może też być bardziej skłonny do akceptowania i powielania katolickiej retoryki dotyczącej innych spraw - w tym retoryki krzewiącej podziały społeczne, uprzedzenia, nienawiść oraz negującej prawa innych ludzi.
Wyróżnienie w postaci takiego szczególnego odnoszenia się do ludzi Kościoła, buduje też ich pozycję osób pozornie ważnych dla całego społeczeństwa - a tym samym zasługujących na specjalne traktowanie przez każdego obywatela i poszczególne instytucje. Powszechny, niezakłócony odstępstwami zwyczaj tytularnego zwracania się do kleru, umożliwi bowiem żerowanie na konformizmie informacyjnym, przez co każdy - również niekatolik - odczuwać ma przed księdzem respekt i traktować go jako kogoś szczególnego.
foto: K. Serafiński
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
zgadzam się z autorem. Pewnie jeszcze Ziobro chciałby za to karać.
Bardzo dobry artykuł. Niestety siła przebicia do świadomości ludzi tego typu określeń „pan” odnośnie kleru i nie tylko jest bardzo mała, a szkoda.
Polska stała się, niestety, państwem wyznaniowym. Kazde święto państwowe zaczyna się od mszy. Hierarchowie są traktowani jak udzielni książęta. Na kościół katolicki są przekazywane przeogromne sumy, mimo wielu niezrealizowanych potrzeb społecznych. Na szczęście młode pokolenie dostrzega fałsz tej instytucji i odsuwa się mentalnie od zabobonów.
Na takiej samej zasadzie nie powinno się mówić "pani profesor lub panie profesorze" do nauczycieli szkół średnich, a jednak taka formę stosuje się powszechnie. W peleczenstwie funkcjonuje cos takiego jak obyczaj i tradycyja. Robienie z tego jakiejś "afery" jest bezsensowne, ale są ludzie, którzy zawsze i wszędzie znajdą kij by uderzyć w KK.
Tylko nikt się nie oburza, jak do profesora, nauczyciela się mówi Pan \ Pani i nikt z tego powodu się nie obraża, ani nie robi afery jak Pani poseł z Pis. A oczywiście przewrażliwiony "beton" widzi wszędzie atak na KK.
To było dawniej. Teraz się tak nie mówi do nauczycieli.
A po co ta demonstracja impotencji intelektualnej ? Zapewne już bliżej niż dalej autor ma do spotkania ze św. Piotrem i co mu wtedy powie ? A jak sobie autor wyobraża ceremonie odżegnania ze światem doczesnym i gdzie maja być złożone zwłoki - a może rozsypane prochy ? Żaden ksiądz nie powinien brać udziału w pożegnanie se światem tego „Pana”„ no bo jak Pan ksiądz ma żegnać ? Dla takich są Panowie mistrzowie ceremonii ! Czasami trzeba się zastanowić co się pisze i komu ms to służyć !
Ten artykuł to kolejny przejaw fobii i ataku na Księży i Kościół. Nasze społeczeństwo ma długoletnią tradycję nazywania Księży z pelnionym przez nich powołaniem i mam nadzieję że ten,,czepliwy" artykuł tego nie zmieni.
Towarzyszu Serafiński! Macie kupę racji, z przewagą kupy!
Brawo!