
Rozpopularyzowane w pierwszych latach XXI wieku pojęcie "moherowe berety", odnosiło się do środowiska starszych osób utożsamiających się z Kościołem Katolickim, a w szczególności popierających działalność redemptorysty Tadeusza Rydzyka. Termin miał negatywny charakter z powodu niekulturalnego i agresywnego zachowania części tych ludzi. Obecnie, podobne zachowanie cechuje osoby agitujące za Platformą Obywatelską, zwane "kodziarzami" lub "kodziarami".
Określenie "kodziarze", czy częściej "kodziary" - pierwotnie odnosiło się do ludzi związanych z Komitetem Obrony Demokracji (KOD), którzy zyskali negatywną sławę, przez swoją dość nawiną retorykę oraz zachowania podczas ulicznych akcji. Z czasem pojęcie to oderwało się od KOD i zaczęto go używać do określenia znacznie szerszych mas społecznych. Tak jak więc "moherowymi beretami" nazywano później osoby niekoniecznie noszące tego rodzaju nakrycia głowy, tak określenie "kodziarze" zaczęło dotyczyć przede wszystkim grupy starszych (choć zdarzają się odstępstwa od tego schematu), raczej nieubogich ludzi, zmotywowanych do politycznej agitacji przez retorykę Platformy Obywatelskiej i jej przyległości. Częściej mówi się przy tym o "kodziarach", ponieważ tak jak w przypadku "moherowych beretów", bardziej uwidacznia się tu negatywny zapał kobiet. Zasłynęły one choćby z tego, że w mediach społecznościowych często spamują przesłodzonymi, infantylnymi życzeniami "smacznej kawusi" - chcąc w ten sposób kreować się na osoby miłe, ale jednocześnie potrafią nagle wybuchać agresją i rzucać wulgaryzmami, gdy tylko spotkają kogoś niepodzielającego ich sympatii politycznych. Osobiście, nie lubię nazw "moherowe berety" i "kodziarze", jednak użyję ich na potrzeby tego artykułu, z braku innych zwięzłych określeń.
Jak zasygnalizowane zostało w tytule, pomiędzy "kodziarami", czy szerzej "kodziarzami" - a "moherowymi beretami", jest sporo podobieństw. Jedna i druga grupa postrzega politykę w naiwny, dwubiegunowy sposób. Dla "moherowych beretów" Polacy dzielili się na katolików - czyli swoich - oraz całą resztę, której przyklejano jednolicie etykiety "komunistów", "antypolaków", "Żydów". Dla "kodziarzy" z kolei, ludzie dzielą się na tych, którzy popierają kandydatów PO, oraz resztę - którą również wrzuca się do jednego worka "wyznawców PiS". Nie ma tu znaczenia, czy ktoś popiera PiS, czy np. formacje lewicowe i jest politycznie dalej od PiS niż PiS od PO. Skoro nie popiera PO - to w mniemaniu "kodziarzy" celowo ją chce ją osłabiać, a więc jest niezaprzeczalnie "pisowcem". Obydwie grupy tak samo więc ignorują wszelkie różnice wśród ludzi o innych poglądach - przypisując im jednomyślność.
Podobieństwo "kodziarzy" do "moherowych beretów" widoczne jest również w dopatrywaniu się wszędzie ukrytych, niecnych motywacji. Jak "moherowe berety" doszukiwały się spisków masońskich i ludzi opłaconych przez Żydów, tak "kodziarze" widzą w każdym człowieku wyrażającym odmienne zdanie "przekupionego przez 500 Plus", albo "opłacanego trolla PiS". Ewentualnie kogoś kto pała bezsensowną niechęcią do PO "z czystej zawiści" lub "z zazdrości" że, Schetyna, Budka, czy Trzaskowski "to tacy zdolni ludzie".
"Kodziarze" - podobnie jak ich tytułowy odpowiednik - często mają zresztą w zwyczaju używanie wyzwisk i oszczerstw, jako argumentów. Każdy, kto wyraża jakąkolwiek wątpliwość względem kandydatów PO, może się spotkać z wyzwaniem go od "pisiorów", "opłacanych trolli", "zidiociałej patologii", "idiotów bez wykształcenia, którzy nie chcą pracować (tylko wyciągać ręce po świadczenia socjalne)", "psycholi ogłupionych przez TVP", "tępej biedoty", "sługusów kaczora" i podobnych. Czasem pojawić się mogą też groźby - np. że po zwycięstwie w wyborach, PO zrobi porządek ze wszystkimi takimi "pisowcami" - czyli tymi, którzy nie mdleli z zachwytu na widok kandydatów tej partii.
Oderwanie od rzeczywistości oraz skłonność do wiary w teorie spiskowe dotyczy nie tylko postrzegania samych głosujących na inne ugrupowania, ale i polityków z innych formacji, a także wyjaśnień dla klęsk wyborczych PO. Według "kodziarzy" bowiem, PO w żaden sposób nie odpowiada za swoje porażki - bo robi wszystko idealnie. Nie ma tu znaczenia to, że najwięcej zwolenników dla PiS w istocie nagania sama PO. Winne są pozostałe opozycyjne ugrupowania polityczne - szczególnie lewicowe, którym przypisywane jest często spiskowanie z PiS. Innymi słowy - wedle "kodziarzy" inne ugrupowania najlepiej nie powinny w ogóle wystawiać i wspierać swoich kandydatów, prowadzić kampanii, czy walczyć o swoje cele. Jeżeli to robią - to musi stać za tym spisek w celu osłabienia PO. Celem wszystkich formacji opozycyjnych, powinno być bowiem wspieranie kandydatów tej tylko partii.
Poza złem ukrytym w postaci rzekomo spiskujących i zdradzających polityków z innych stronnictw, jest oczywiście też zło główne w postaci PiS. Sposób zafiksowania na nim także przypomina tutaj to, co widoczne było u "moherowych beretów". Po stronie katolickiej winą za całe zło dziejące się w Polsce obciążano liberałów, masonów, Żydów, komunistów, a w późniejszym czasie sławy nabrało też mówienie przy byle okazji o "winie Tuska". Dla "kodziarzy" natomiast wszystko co zasługuje na krytykę, co wiąże się z czyjąś krzywdą, aferami - nawet jeżeli działo się za rządów PO i z winy PO - jest winą PiS i Kaczyńskiego.
Względny punkt sporu między "kodziarzami" i "moherowymi beretami" - czyli stosunek do Kościoła Katolickiego - też jest w dużej mierze podobieństwem, a nie różnicą. Obydwie strony są w jakiś sposób uległe wobec Kościoła Katolickiego. "Kodziarze" obrali sobie tylko Tadeusza Rydzyka i ewentualnie księży wyraźnie związanych z PiS - za ucieleśnienie zła w tej instytucji. Resztę Kościoła akceptują, bronią, a nawet się z nim potrafią utożsamiać - uczęszczają na katolickie uroczystości, nakłaniają dzieci do tego by chrzciły własne dzieci, a czasem i wyrażają poparcie dla agresywnej retoryki Kościoła, która uderza np. w lewicowców, osoby bezwyznaniowe, czy nieheteroseksualne. "Kodziarze" całkowicie ignorują tutaj fakt, że tak potępiany przez nie antydemokratyzm PiS legitymizowany jest właśnie przez katolicyzm - który nierzadko deklaratywnie popierają.
Kolejne podobieństwo wymienionych w tytule grup, to skłonność do ulegania kompleksom. "Moherowe berety" utożsamiając się z Kościołem, mogły kontrastować się z rzekomo "antypolską" resztą społeczeństwa - widząc w sobie prawdziwych Polaków i ludzi cennych dla kraju. "Kodziarze" z kolei, mogą poczuć się wykształconą elitą intelektualną - kontrastując się z resztą, której przyklejają miano "zidiociałej patologii". Celowość żerowania PO na kompleksach potwierdza aktualna retoryka tej partii, rozgraniczająca zwolenników i przeciwników "nowoczesnej i demokratycznej Polski" - na podstawie tego, czy na nią głosują. Władze PO najwyraźniej uznały, że żerowanie na kompleksach da więcej głosów, niż tych głosów odejmie, nieudolne posługiwanie się granfalonami oraz agitacja wtórna własnego elektoratu - w postaci ubliżania każdemu, kto w danej chwili nie jest przekonany do jej kandydatów.
"Moherowe berety" zasłynęły w opinii publicznej z naiwnego postrzegania polityki. Według tego środowiska, fundamentem polskości, obrońcą wolności i jedynym gwarantem niepodległości Polski miał być Kościół Katolicki. Liczyły się więc tylko hasła rzucane w katolickich mediach, a ignorowano nagminnie fakty - historyczne i współczesne - takie jak potępianie przez Kościół wszelkich przejawów wolności, czy wspieranie zaborców. Nie inaczej jest w przypadku "kodziarzy". Tutaj tylko kandydaci PO mają zapewnić "demokrację", a "demokracja" jest tylko wtedy, gdy rządzi PO. Nie liczą się natomiast fakty wskazujące na niechęć do respektowania demokratycznych standardów przez wielu polityków z PO (działających na szczeblu centralnym lub lokalnym), takie jak brak przejrzystości ich rządów, wstawianie na listy wyborcze ludzi którzy są antydemokratami - tylko dlatego, że są czyimiś kolegami, ignorowanie potrzeby równości obywateli, tolerowanie klerykalizmu, czy brak solidarności społecznej.
By zadowolić elektorat "kodziarzy", to ostatnie ze szkodą dla partii wciśnięto nawet do narracji wyborczej.- i od pewnego czasu, ludzie w trudnej sytuacji to dla władz PO wrogowie - a nie elektorat który można zdobyć dając miejsca pracy, mieszkania, czy w najgorszym wypadku - wsparcie socjalne. Jeżeli pojawia się gdzieś apel o solidarność, to tylko w jedną stronę - by szerokie masy, w tym ubożsi, solidaryzowali się z bogatszymi - np. z parlamentarzystami KO, czy z sędziami. Tak więc "kodziarze", podobnie jak ich tytułowe odpowiedniczki, opierają się wyłącznie na hasłach o demokratyzmie, ignorując rzeczywistość - w tym dowody na to, że nierzadko przedstawiciele PO - tacy jak choćby Budka, to w rzeczywistości nie demokraci, a prooligarchowie.
Absurdalność tego jak "kodziarze" rozumieją obronę demokracji i Konstytucji, uwidacznia się także w pochwalaniu takich osób jak Roman Giertych i Andrzej Rzepliński. Tym, którzy cierpią na problemy z pamięcią przypomnę, że Giertych to były prezes Młodzieży Wszechpolskiej oraz późniejszej Ligi Polskich Rodzin - katolickiej partii, która zasłynęła m.in. postulatów całkowitej delegalizacji prawa do aborcji, czy wyeliminowania z programu nauczania treści na temat teorii ewolucji. Rzepliński natomiast, to były sędzia Trybunału Konstytucyjnego, znany z wydawania stronniczych wyroków pod interes Kościoła Katolickiego - za co dostał nawet odznaczenie z Watykanu. Kojarzenie ich "obroną demokracji", to kpina z rozumu i jest równie naiwne, jak narracja, której ulegały "mohereowe berety" - mówiąca, że demokracji bronił Kościół, choć w istocie potępia ją tak całą, jak i z osobna poszczególne elementy wymagane do jej działania.
Infantylność środowiska "kodziarzy" nie ujawnia się jednak tylko w niezrozumieniu demokratyzmu i dziecinnym usprawiedliwianiu PO. Dobrym przykładem skrajnej naiwności może być sprawa "amerykańskiego generała". "Kodziarze" mają skłonność do bezrefleksyjnego rozpowszechniania w internecie każdej treści, która promuje PO lub krytykuje PiS. Popularnością wśród nich cieszyła się więc promująca takie materiały na Facebooku, strona Sok z Buraka. W pewnym momencie, ktoś zaczął publikować na grupach Facebooka grafiki podszywające się wizualnie pod treści Soku z Buraka, a zawierające cytaty rzekomego amerykańskiego generała, który wspierać miał PO i KOD, krytykując przy tym rządy PiS. "Kodziary" (to przykład gdzie zdecydowanie dominowały kobiety) masowo przekazywały grafiki dalej, wypisując przy tym w komentarzach podziękowania i pochwały dla generała. W rzeczywistości cytaty zostały zmyślone, a amerykańskim generałem był ubrany w mundur, znany z memów amerykański aktor porno - Steven Wolfe. Dowody zachowania "kodziar" w postaci zrzutów ekranu, zaczęto zamieszczać na różnorakich stronach pokazujących śmieszności, aż w końcu temat opisały media (m.in. Onet, naTemat.pl, Telewizja Republika) - po raz kolejny przypominając szerokiemu gronu odbiorców o groteskowości tego środowiska.
Ludzie głosują zwykle za tym kandydatem który coś im przynajmniej pozornie da - np. niższe podatki, mniejsza biurokrację, przywileje socjalne, czy walkę z dyskryminacją. Osoby, o których tu mowa całkowicie pomijają jednak fakt, że politycy muszą cokolwiek zaoferować. Wystarczy, że będą na właściwych stanowiskach i że ich twarze świecą z ekranów telewizorów. Do tego dochodzi wspomniana wcześniej naiwność, opieranie się na samych deklaracjach, dwubiegunowe myślenie, pochopne etykietowanie ludzi w oparciu o to jak głosowali oraz zajadłe domaganie się, by wszyscy myśleli w ten sam sposób. W istocie więc "kodziarze" nie postrzegają polityki jak konfliktu idei, czy konfrontacji ofert politycznych - ale jako konfrontację celebrytów. Nie ma znaczenia, kto ma jaki interes w głosowaniu na danego kandydata i co ów kandydat oferuje. Istotne jest tylko to, że wygra ten, któremu się kibicowało - i że zaboli to tych, którzy popierali kogoś innego.
Sądzę, że tok myślenia "kodziarzy" ma obok wspomnianych już kompleksów, dwie przyczyny. Pierwsza to wychowanie w czasach komunizmu. Był to okres, kiedy większość ludzi nie nabyła świadomości, że różne partie mogą kierować się różnymi ideami - i jednocześnie powinny być przy tym konsekwentne. Wielu nie nabyło również świadomości jak działa konkurencyjność - czyli to, że wybrać można sobie markę, która oferuje lepszy produkt. Do tego dochodziła propaganda nastawiona na chwalenie i zachwycanie się wszystkimi owocami władzy - niezależnie od tego jak słabe one były.
Druga przyczyna sposobu myślenia omawianych tu środowisk, to oderwanie od konieczności finansowego utrzymania się oraz innych problemów ludzi młodszych - a więc głównych kwestii, jakie mają wpływ na decyzje wyborców. "Kodziarzy" nie dotykają już problemy bezrobocia, niskich płac, braku mieszkań, faktyczne problemy dotyczące wolności obywatelskich. Polityków postrzegają więc nie jak ludzi, którzy mają kierować się wybranymi ideami, dążąc do zaspokajania najważniejszych potrzeb obywateli - ale jako celebrytów. Politykę zaś jako rodzaj "Tańca z gwiazdami" - którego głównym zadaniem jest zapewnianie lepszego samopoczucia.
Według mniemania ludzi stojących na czele PO, "kodziarze" są prawdopodobnie cennym elektoratem, a ich działania są dla partii pożyteczne. Jest to jednak wyobrażenie błędne. Środowisko to ośmiesza PO, sugerując że głosują na nią w dużej mierze ludzie naiwni, wierzący w każdą bzdurę pokroju "amerykańskiego generała". Ponadto, zachowania "kodziarzy", takie jak wypowiedzi cechujące się pogardą do osób niezamożnych i sugerowanie, że problemy ekonomiczne nie powinny mieć znaczenia, bo najważniejsze jest "odsunięcie PiS od władzy" - zwiększają ekspozycję kontrastu ekonomicznego, która jest głównym powodem klęsk PO od 2015 roku.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ty się do PiSu zapisaleś czy jak? No ale masz kurna rację. Oj prawda zaboli w oczy lokalnych polityków i lwice pigularskie.
Serafiński tym razem z RiGCz-em
Nie jestem ani za PO, ani za PiSem. Jednak banalne kalki i stereotypy w tym artykule biją po oczach. Czytając wcześniejsze felietony pana Serafinskiego oczekiwałabym bardziej wyrafinowanego podejścia do tematu. Oraz wzięcia na tapetę również mężczyzn zacietrzewiających się na widok każdego osobnika wyznającego inne poglądy. Proszę napisać pare zdań o faszystach i ich niechęci do każdego obcokrajowca w Polsce, czasem skutkującej agresją.
Sama napisz jak widzisz lukę.
Widzę że kodziare zabolała prawda.
W najbliższej rodzinie mam człowieka - doktora filozofii, żyjącego i pracującego "za oceanem". Aktualnie pracuje w międzynarodowym projekcie którego celem jest tworzenie i popularyzacja elementarnych, podstawowych ale i nowoczesnych (wg norm XXI wieku) form edukacji społeczeństw zaczynając od poziomu szkoły podstawowej (wg naszego rozumowania sprawy) w krajach Afryki Równikowej. Zna perfekcyjnie uwarunkowania polityczne Polski i Białorusi. I zadał pytanie: O co q.rwa polskim politykom chodzi? Czy za mało mają doświadczeń z faszyzmem z przed II-WŚ? Czy zapomnieli o katordze komunizmu KPZR i PZPR?
I tak do towarzysza Serafińskiego dołączył Serafiński symetrysta! Każda grafomania żywi się bagnem oczywistości, naiwnie wierząc, że odkrywa nowe horyzonty.