
No i po lecie. Bociany odleciały, PKP zmieniło rozkład jazdy, co oznacza mniej pociągów. Na targowisku pojawiły się już jabłka, a w mecowskiej kotłowni przy Rynkowej Górce wymieniają nawet komin. Za progiem przebiera już nogami zimna jesień.
Co bardziej zapobiegliwi kupili już drewno na opał albo porąbali stare niepotrzebne już meble z płyty wiórowej. Tych, którzy grzeją się za pośrednictwem gazowych palników i tak nic nie uratuje przed kolejną podwyżką. Tym razem być może nawet nie za sam gaz, ale pewnością za jego dystrybucję stałą, zmienną lub jakiś tam „abonament”.
Z kolei ci, grzejący się przy kaloryferach zasilanych z MEC-u zostaną uszczęśliwieni kolejną „regulacją cen”, tym razem taką, którą zaproponują unijni gangsterzy od „uprawnień” związanych z emisją dwutlenku węgla w tej części świata. Oczywiście, zrobią to rękoma rodzimych europosłomatołów.
Zimna pora dla tubylców to niczym klęska żywiołowa tyle, że jej skutki widoczne są głównie w ich kieszeniach. Ale co tam troski i jesienne smutki - syćmy się ostatnimi promieniami ciepłego słoneczka, póki jeszcze do nas dochodzi. Zamiast wędrowania pomiędzy półkami marketów, skorzystajmy więc z leśnych i parkowych wojaży.
W okolicznych lasach, oprócz zakrojonych na znaczną skalę wyrębów, nic ciekawego się nie dzieje. Za to w parku w ostatnim czasie pojawiły się dawno wyczekiwane nie tylko przez miejscową ludność dwie toalety. Co prawda turyści już nie zdążą doceniać ich obecności w tym sezonie, ale kto wie, może za rok zostaną udostępnione wszystkim potrzebującym?
Oczywiście, za korzystanie z nich trzeba będzie płacić, bo darmocha to tylko w Komunikacji Miejskiej. Miejmy nadzieję, że opłaty nie będą wygórowane. Kto wie, może dla emerytów w ramach programu „60 plus” pojawi się zniżka choćby z tego powodu, że częstotliwość korzystania z toalety jest wprost proporcjonalna do wieku?
Na razie oba lśniące nowością obiekty są jeszcze przepasane wstęgami. Nic dziwnego, wszakże tak właśnie zwyczajowo czyni się przed uroczystym otwarciem. Albo gdzieś nożyce do ich cięcia się zapodziały, albo władza w komplecie jeszcze nie powróciła z wojaży po Lazurowym Wybrzeżu lub innych Kanarach i należy nieco poczekać.
Trzeba przyznać, że toalety – przynajmniej na zewnątrz - wydają się masywne i solidne. Stali bywalcy nadjeziornego parku ze zdziwieniem zauważyli, że ściany jednej z nich obłożono płytkami ceramicznymi. Właśnie, dlaczego tylko jedną? Może dlatego, że ulokowano ją jak by nie było w samym pępku miasta, a więc w miejscu reprezentacyjnym.
Choćby z tego powodu jej wygląd, choć to tylko kibel, powinien być bardziej dostojny, zatem godny tego miejsca.
Poza tym obiekt ów będzie stanowił nieodłączność część lokalu, który tego rodzaju przybytek powinien mieć, ale go nie ma. Nie ma, ponieważ stoi na wodzie. Konsumenci po spożyciu rybki z upapranymi od oleju rękoma ścian już nie pobrudzą.
A może jest jeszcze inny powód? Może zabrakło funduszy. Bo tak już jest przy inwestycjach, że jak się je rozpoczyna wszystko wydaje się proste, a potem okazuje się, że jednak nie wzięto pod uwagę galopujących cen. Jak by nie było, koszt był całkiem niemały. Na dwie toalety wydano tyle, ile za budowę małego domku na przedmieściu, nawet wyposażonego w cztery muszle ustępowe i tyleż samo umywalek, nie licząc kasownika.
Ale co tam, bo kto bogatemu zabroni wydawać z gestem. Co innego jeziorna fontanna. Ponoć przepięknie i dostojnie wygląda w bezwietrzną noc. A to z tego powodu, że o tej porze wodne strumienie są podświetlane. Tego rodzaju iluminacja doskonale współbrzmi z równie efektownie podświetlonym pomostem przy zamku.
Takie cuda dzieją się jednak tylko nocą. Z tego powodu niewielu tubylców tej orgii świateł doświadczyło, co należy stwierdzić z ubolewaniem. Smakoszom doniosłej atmosfery i pięknych wrażeń, którzy nie mają możliwości za dnia tego doświadczyć podpowiadamy, że nawet piękne rozgwieżdżone niebo widoczne jest jedynie nocą.
Trzeba przyznać, że jeziorna fontanna za dnia spełnia wszelkie wymogi związane z ochroną ekologii. W żaden sposób nie zakłóca nabrzeżnego krajobrazu, bo została sprytnie wkomponowana i ukryta za trzcinami. Za to dobrze widoczna jest z pokładu wodnego tramwaju, a z brzegu należy dobrze wytężyć wzrok, aby odkryć jej obecność.
I chyba to jest jej największy walor. Bardzo słusznie ktoś wziął wreszcie pod uwagę, że w dobrym towarzystwie liczy się przede wszystkim wdzięk, dyskrecja i subtelność. Żeby nie było wątpliwości - to tylko metafora. Oczywiście w tym przypadku chodzi o otoczenie. Fakt, że kosztowała ok. ćwierć miliona nie oznacza, że ma się teraz rzucać w oczy niczym biały lub srebrny mercedes jakiegoś nuworysza, który postanowił zaimponować sąsiadom.
Liczy się wdzięk. To tak jakby kupić koszulę od Gucciego i chodzić z metką. No po prostu obciach i poruta.
Prawdziwi koneserzy z pewnością docenią perfekcję w sposobie zagospodarowania tego skrawka naszego „wybrzeża”. Bliżej prawdy byłoby określenie „umeblowanie” jeziornego brzegu. Czegóż tu jeszcze nie ma?
Na zaledwie kilkudziesięciu metrach jest i zwalisty hangar, i plażowe pomosty wciśnięte kolanem w najdłuższy w Europie wyciąg. Jest i pomost z wodnymi rowerami, i mały pomostek, i nawet taki duży z leżakami na górnym piętrze oraz przystankiem wodno-tramwajowym na parterze. Jest i zamek i plaża (druga) nawet z tarasem. Co prawda jeziorny brzeg ma coś ze 12 km długości, ale po co szlajać się gdzieś daleko, skoro wszystko zmieściło się w jednym miejscu? No, może na przeciwległym brzegu została jedynie Mysia Wyspa. Ale to pewnie z powodu czyjegoś niedopatrzenia.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Z euro-talibami (eurobiurokratami, których demokratycznie się nie wybiera - są nominowani) ma pan redaktor racje.
Kiedy zakaz jazdy skuterami wodnymi? Przecież to jest chore żeby jeden jełop się cieszył a kilkaset osób musiało słuchać ryku silnika
Jestem właśnie w ogrodzie różanym. Jest pięknie ale hałas jak przy autostradzie, nie da się tu wytrzymać. Może zastąpmy park kolejnym pasem ruchu bo przecież miasto jest dla samochodów nie dla ludzi..