Reklama

Jadą goście, jadą

10/08/2018 10:06

Jadą ludzie jadą, a do nas nie zajadą. Jak co roku o tej porze ciągną sznury samochodów. Wymyślone przed kilku laty hasło „a może nie nad morze” najwyraźniej się nie sprawdziło.  Wszystko na to wskazuje, że nie ma to szans. Ludzie, wbrew obiegowym opiniom, nie są wcale spragnieni ciszy i uroków zagubionej pośród lasów nadjeziornej krainy. Gdybyśmy w pobliżu mieli jakąś metropolię, to owszem, „obłożenie” może byłoby porównywalne do Mazur. Tamta kraina opanowana została przez warszawiaków, bo jest im najbliższa - chodzi o odległość od miejsca zamieszkania, a nie uczucia. 


Ludzie nie po to uciekają z wielkich miast, aby szukać samotności. To pogląd wysoce bałamutny. Oni uciekają, by pobyć w wykopanych przez siebie plażowych grajdołkach, za to w licznym towarzystwie. Bo tylko w tłumie można być tak naprawdę samotnym, niczym drzazga w palcu. 
Słona woda jest tylko pretekstem. Wchodzi się do niej co najwyżej po kostki, bo jej niska temperatura powoduje drętwienie kończyn dolnych, a niektórych może nawet przyprawić o zawał. To tak samo jak na śródlądziu, z tym że tutaj do moczenia spierzchniętych nóg służy miednica. Wychodzi znacznie taniej i bezpieczniej jeśli weźmie się pod uwagę szalony ruch na drogach. 
Można pokochać morza szum, zapach gofrów i przepalonego oleju, pisk bawiących się dzieci... W miłości nie liczą się żadne przeszkody. Ale nic to, jak mawiał pan Michał do swojego ukochanego Hajduczka - Basi Jeziorkowskiej. Nawet narzeczona może być szkaradna, jak czarownica, która chciała upiec Jasia i Małgosię, zaś narzeczony jak sam Belfegor - miłość ślepa i głucha jest. 
Do najbliższej metropolii w tym przypadku stolicy województwa jesteśmy oddaleni o pięć godzin jazdy pociągiem już nie wspominając o krętej dróżce zatkanej przez traktory, kombajny i jadące stadami ciężarówki z drewnem. Po prawdzie, tego rodzaju znaczące odległości, są niczym graniczny kordon gwarantujący ciszę i spokój. 
Kto nie wierzy, że tak u nas jest, niechaj w niedzielne południe przeniesie się z obwodnicy do centrum. Tu korki sięgające od jednego do drugiego czy nawet trzeciego ronda, hałas, spaliny, a tam błogi spokój. Na głównym deptaku pustawe lodziarnie i ciastkarnie. Młoda obsługa, przykucnięta przy wejściu, właśnie zaciąga się dymkiem. Jakaś para snuje się środkiem. Jedynie przy fontannie rynkowej (tak to miejsce nazywają przyjezdni), pisk dzieci niczym na nadmorskiej plaży. 
Z zupełnie niezrozumiałych powodów władza nazywa to patologią. A przecież i one gdzieś bawić się muszą. Nawet na tutejszych ławkach, które mimo swojej nazwy, do siedzenia się nie nadają, potrafi zdrzemnąć się kot przybłęda. No po prostu nic się nie dzieje – jak mówi mój ulubiony bohater filmowy inżynier Mamoń. 
I to są właśnie uroki małego miasta w niedzielne południe. To jest to, czego brakuje w Mielnie, Kołobrzegu, czy innym Morskim Ustroniu. 
Od dziesięcioleci jesteśmy karmieni obietnicami o turystycznym eldorado. Pamiętam taki tytuł sprzed laty w codziennej gazecie znanej z tego, że od dłuższego czasu próbuje być z miernym powodzeniem lokalnym tygodnikiem. Otóż wtedy, właśnie w Szczecinku, zagraniczny inwestor, a jak się okazało zwykły hochsztapler, wciskał tutejszym kit o budowie drugiego Gołębiowskiego. 
Co cztery lata o turystyce aż do obrzydzenia rozprawiają w swoich programach wyborczych pretendenci do samorządowych stanowisk. Fakt, że w tego rodzaju opowieści już od dawna nawet „bleszczaty na jedno oko” nie uwierzy. 
Tak już jest, że zanim do nas wjadą, najpierw ich oczom pokazuje się, jak na dłoni całe miasto. Jego charakterystycznym elementem, oprócz wieży mariackiej, jest skupisko licznych kominów zgrupowanych w jednym miejscu. Dodatkowym, niezwykle charakterystycznym elementem jest białawy obłok, swoimi rozmiarami przypominjący chmury, które jednak chmurami nie są. Trzeba nie lada tupetu, aby w takich okolicznościach przyrody wspominać o turystycznym eldorado. 
Zniechęceni widokiem, za to zanęceni zapachem i z dala widocznym logiem, znaczna część samochodowych podróżników zatrzymuje się przy MacDonaldzie. Tylko w tym miejscu czują się jak nad morzem. Wokół brakuje miejsc parkingowych, a na tarasie tłumy. I to jest właśnie haczyk, i to jest ta właściwa przynęta. Żadne tam jeziorne plaże, nawet takie ze sztucznymi palmami. Żadne pomosty proste, okrężne, łukowe i piętrowe. Na nic wodne tramwaje z sunącymi pomiędzy nimi narciarzami. Cóż po nich, gdy tam zbyt pusto i przestronnie. 
Po prawdzie w ostaniem czasie tutejsi hotelarze nie powinni aż tak mocno narzekać. O miejsce wcale nie jest łatwo, zważywszy teraz, kiedy trwa budowa obwodnicy. Z miejscowych zatrudniani są co najwyżej dozorcy. Pozostali to przyjezdni nawet tacy, którzy na co dzień mówią zupełnie innym językiem niż polski. Ci ostatni pracują jako kierowcy, betoniarze i zbrojarze. Ponieważ budowa potrwa jeszcze co najmniej rok, do tego czasu hoteliki będą obłożone niczym w turystycznym eldorado. 
A jak już będzie obwodnica? Wówczas nie tylko na deptaku, ale i na środku dotychczasowej drogi krajowej będą wylegiwać się koty. Bo my cenimy sobie ciszę i spokój. A jakby co, to do Mielna wcale nie jest aż tak daleko. 
                                                                                                                                    Jerzy Gasiul

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2018-08-11 09:02:48

    Budowa drog to obowiazek! Ludzie gina i zostaja kalekami na "dobrodziejstwie" poniemieckich drog, niemodernizowanych sensownie pokoleniami. Dzis, niemal w kazdej rodzinie, sa samochody. Nie trzeba ich nabywac za dolary, albo znajomosci w partii... Omina nas goscie? Bardzo dobrze. Przejazd obezna obwodniczka nikogo nie zacheca do pozostania. Ktos, kto zaplanuje tu pobyt, trafi.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    gość 2018-08-11 09:45:07

    Jerzy pięknie to ująłeś! by władza Szczecinecka szła na bruk! Brawo. Won z partyjniactwem.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2018-08-11 19:08:32

    Rynek sam weryfikuje potrzebę powstawania lodziarni, kawiarni i hoteli. Powstają jednak nowe lokale i biznes się kręci. A panie z lodziarni w Mielnie też korzystają z "przerwy na papierosa"

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    bronmus45 2018-08-12 12:28:35

    Z tą samotnością, to nie do końca się mogę zgodzić. Ja osobiście mając do wyboru plażę w Mielnie, lub przecież bardzo bliską jej w Gąskach - wybieram właśnie Gąski. Ze względu na "obłożenie". Bywałem i tu i tam niejednokrotnie - Gąski dziesięć osób na stu metrach - w Mielnie sto osób na dziesięciu metrach (oczywiście te liczby są tylko przykładem). Lubię spacery z kijkami nordic walking i o wiele przyjemniej - przynajmniej dla mnie - wyjechać w lasy obok Bornego Sulinowa i tam w samotnym rozmyślaniu przemierzać kolejne kilometry wśród tamtejszych dróżek. Uprawianie tej dyscypliny na trasie pierwszych czterech kilometrów (do Trzesieki) jest dla mnie bardziej stresujące, niż jazda samochodem po nieznanym mi mieście. Dlaczego? O tym piszę pod adresem: https://szczecinek.com/artykul/bezpieczna-sciezka/483545

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    prezes szrot-u - niezalogowany 2018-08-13 12:50:04

    Co na to największy inseminator z Czeresieki?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do