
Beaty i Jarosława ze Szczecinka, którzy stali się bohaterami popularnego programu „Zamiana żon”, chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Przypomnijmy. Wywołujący mnóstwo emocji odcinek z udziałem małżeństwa został wyemitowany przez stację TTV na początku maja. Skąd pomysł na udział w programie? Jakie wrażenia wiążą się z nagraniami odcinków? Czy Beata i Jarek zrobiliby to jeszcze raz? W wywiadzie udzielonym „Tematowi Szczecineckiemu” małżeństwo ze Szczecinka zdradza kulisy udziału w „Zamianie żon”.
Nie był to Wasz pierwszy występ w telewizji. Wcześniej był to program dedykowany małżeństwom „Zmiana pełną parą”, prowadzony przez Agatę Młynarską. Skąd w ogóle taki pomysł?
Beata: - Po prostu zobaczyliśmy ogłoszenie o castingu. Siedzę sobie przed komputerem i mówię do męża: Jarek, zobacz. Bierzemy udział w programie. Będzie naprawa małżeństw… Tak naprawdę nie chodziło o jakąś naprawę. O to, że coś złego się w naszym związku działo. Ale o chęć przeżycia przygody. Wiadomo też, po 22 latach pewna monotonia i codzienność nas przytłoczyła. No i postanowiliśmy się zgłosić. Chcieliśmy tchnąć w nasze małżeństwo drugie życie. Zostawiłam decyzję mężowi.
Jarek: - A ja potwierdziłem: wysyłamy.
B: - No i tak zrobiliśmy. Wystarczyło wpisać dane, dołączyć zdjęcie i nic więcej. Po dwóch dniach zadzwoniła do mnie pani reżyser i powiedziała, że się dostaliśmy. To było jak wygrana na loterii. Było przecież tysiące zgłoszeń, a tylko sześć par… No i tak to się zaczęło.
J: - Nie mieliśmy wcześniej styczności z telewizją. Można więc powiedzieć, że to był nasz debiut.
A potem? Dlaczego zdecydowaliście się tę przygodę w telewizji kontynuować.
B: - My już nic nie wyszukiwaliśmy. To oni zadzwonili do nas i zaproponowali kolejne nagranie. Powiem szczerze, że ja na początku nie chciałam się zgodzić. Miałam tyle wrażeń pozytywnych z tego pierwszego nagrania, było tak pięknie i fantastycznie…
- To było coś niesamowitego. A tu to wiadomo, miał być zupełnie inny program. Ale postanowiliśmy iść za ciosem.
J: - Nawet myśleliśmy, że będzie gorzej. Że pokażą nas jako rodzinę imprezowiczów. Jedna rzecz była taka, która mnie ubodła. To moment, w którym ktoś wyciął, że nie zależy mi na dzieciach.
B: - Dokładnie, na wiele rzeczy można było przymknąć oko i potraktować jako żart, ale nie to. Jesteśmy kochającą rodziną i najważniejsze są dla nas zawsze dzieci. Oprócz dzieci nie mamy innego życia. Miały być emocje i show, i to było. Ale my tak nie wyglądamy. I ja umiem gotować (śmiech). I jako mama jestem gwiazdą. Bo takie było pytanie… I odpowiedziałam, że jestem gwiazdą w swoim domu. A wyszło inaczej. Dzisiaj się z tego śmiejemy. Choć pewnie ludzie widzą nas inaczej. Że nie zajmujemy się dziećmi i codziennie imprezujemy.
To tylko fragment wywiadu, który przeczytacie Państwo w dzisiejszym wydaniu Tematu Szczecineckiego, jedynego tygodnika ze Szczecinka. Polecamy!
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Gdzie można przeczytać cały artykuł ?
Żenada, tylko tyle można napisać o szczecineckiej gwieździe.