
Widok ze szczytu góry na ogrody działkowe przy ul. Szymanowskiego oraz plac budowy bazy PGKiM przy ul. Różanej (dz. W. Cieślaka. Po lewej osiedle Kopernika w tle Rynkowa Górka ze stacją przekaźnikową II programu TVP . Na linii horyzontu widać nowe bloki przy ul. Żukowa (dz. kard. S. Wyszyńskiego) i smukłą wieżę kościoła NNMP. Tuż pod wieżą telewizyjną majaczą białe zarysy wielkiego stylizowanego godła PRL. To pozostałość po wielkiej imprezie jaka odbywała się w tym miejscu z okazji tzw. Święta Odrodzenia (22 lipca). Zdjęcie zostało wykonane w lipcu 1978 roku.
Dzisiaj panoramę na wschodnią część miasta przesłaniają rosnące na szczycie krzewy i drzewka. Zdjęcie z listopada 2021 r. wykonano z połowy wysokości stoku .
Zgodnie z tym, co można odcyfrować ze starego podkładu geodezyjnego, rzędna szczytu tego wzniesienia wynosi ok. 145 m n.p.m. i jest niewiele niższa od okolicznych wzgórz. Najbliżej stąd do Szubienicznego Wzgórza - 151,7 m n.p.m.) Draśniętej Góry (górka przy ul. Słupskiej) - 148,00 m n.p.m.) i do Górki Rynkowej - 153,3 m n.p.m.
Najpierw przed oczy przywołam to, czego już nie ma. Znakiem szczególnym tego miejsca są biegnące ostrym łukiem tory kolejowe w kierunku Białogardu przeciskające się pomiędzy nasadą rozległego płaskowyżu i Wilczym Kanałem, którego skraj od ul. Kwiatowej wyznacza niezwykle strome zbocze. Zupełnie inaczej jest od południowego wschodu. Tutaj łagodny spadek biegnie w kierunku stacji towarowej i tuż przed torowiskiem przechodzi w porośniętą szuwarami dolinę.
Latem wzgórze wyróżniało się złocistymi łanami dojrzewającego zboża. Granicę pomiędzy „miastem” a „wsią” wyznaczał tor kolejowy z biegnącym wzdłuż niego Wilczym Kanałem. Po jednej stronie rozciągały się przydomowe ogródki ul. Kwiatowej. Nieco dalej widać było wylot ul. Wiejskiej, Sienkiewicza, Szymanowskiego i Łódzkiej. Po drugiej stronie owej granicy były poprzecinane polnymi dróżkami i siatką rowów melioracyjnych już tylko uprawne pola. Ze szczytu opisywanego wzgórza roztaczała się panorama na ogrody działkowe przy ul. Szymanowskiego i dalej osiedle Kopernika. Linię horyzontu znaczyła bochenkowata Rynkowa Górka z widoczną za nią w tle smukłą wieżą kościoła Mariackiego. Właśnie taki widok został uwieczniony na kolorowym slajdzie zrobionym w lipcu 1978 r.
Od tamtego czasu krajobraz mocno się zmienił. Wyrosły nowe domy, drzewa stały się znacznie większe, a tuż obok powstał nawet węzeł komunikacyjny S11. Co ważne, wzgórze przetrwało w swoim pierwotnym kształcie.
Spójrzmy zatem, co w tym miejscu działo się przed półwieczem. Od powstania Rodzinnych Ogrodów Działkowych im. H. Sienkiewicza przy ul. Szymanowskiego upłynęło kilka ładnych lat, i w tamtym czasie były jeszcze wolne do zagospodarowania działki. Wprawdzie wszystkie znajdowały się w samym centrum, ale za to w miejscu najniżej położonym. Grunty tutaj były podmokłe, a zdarzało się, że wiosną wszystko było pod wodą. Tych, którzy odważyli się na uprawę przez pierwszy rok czekała ciężka praca związana z usunięciem grubej warstwy darni. Cały sezon trzeba więc było poświęcić na to, aby przygotować ziemię do uprawy. Ogrodową dolinkę ze wschodu na zachód, tak jak i dzisiaj, przecina Wilczy Kanał.
Ze względu na wysoki poziom wód gruntowych a także na torf i namuły w podłożu, cały ten rejon nie nadawał się pod jakąkolwiek zabudowę. Pierwszą i jak do tej pory jedyną trwałą budowlą była budowa hydroforni oraz liczącej ok. 30 metrów głębokości studni. Przedtem działkowicze czerpali wodę albo z Wilczego Kanału, albo z wykonanych własnym sumptem pomp i studzienek.
Na archiwalnym zdjęciu po lewej stronie, na pierwszym planie widać w pełnej krasie budowaną z czerwonej kratówki hydrofornię. Akurat położono stropodach z płyt żelbetowych. Najwyraźniej komuś się wydawało, że skoro tuż obok stoją drewniane budki działkowiczów, to można postawić na żelbetowych fundamentach również ceglaną hydrofornię. Owszem, udało się - nie bez trudów z materiałami i wykonawcą, szczęśliwie ją ukończyć. Cóż z tego, skoro bardzo szybko, niemalże w oczach, budynek zaczął się najpierw przekrzywiać, a potem stopniowo zapadać. W pewnym momencie, niegdyś wysoko umieszczone okna były już na wyciągnięcie ręki. Jakiś czas potem ceglaną hydrofornię rozebrano, stawiając lżejszą konstrukcję.
Trzeba powiedzieć, że nie był to jedyny tego typu przypadek. Co ciekawe, wszystkie zdarzyły się w tym samym rejonie. Na zdjęciu ul. Łódzka znalazła się poza kadrem, ale to właśnie tam zdarzyło się coś, co nigdy nie powinno się zdarzyć. Było to w końcówce (o ile dobrze pamiętam) lat 70. Od strony torów w tym czasie powstały domy szeregowe pracowników Lasów Państwowych. Po pewnym czasie na ścianach środkowego segmentu szeregowca tego od strony ul. Wiejskiej, pojawiły się rysy. Wybuchła wielka afera. Dopiero co wybudowany dom zaczął się zapadać i co ważne - jedynie w jego środkowej partii.
Okazało się, że winę za to ponosi geolog z biura projektów, który wykonał odwierty gruntu ale tylko po obrysach przyszłego budynku. Pechowo dla niego i oczywiście dla biura projektów, pod fundamentami w środkowej części odkryto niewielką „soczewkę” gruntów nienośnych w postaci torfu. Dalszą destrukcję budynku udało się powstrzymać poprzez wykonanie w tym miejscu wkręcanych pali.
Głównym motywem archiwalnego zdjęcia, oprócz ogrodów działkowych, jest wielki plac budowy przyszłej bazy Powiatowego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Owszem, powiaty zostały zlikwidowane dwa lata wcześniej i w miejscu PPGKiM powstało PGKiM. ale wtedy budowano znacznie dłużej niż obecnie. Ówczesna, najpierw powiatowa a potem już tylko miejska, firma zajmowała się nie tylko wywożeniem śmieci, terenami zielonymi, ale również ogrodnictwem, administracją mieszkań, kanalizacją, dostawą wody a na dodatek miejskimi autobusami. Właśnie pod takie potrzeby baza została zaprojektowana.
Ulokowano ją przy dopiero co wybudowanej ul. Różanej z czasem przemianowanej na W. Cieślaka. Wprawdzie dzisiaj w tym miejscu znajduje się zajezdnia KM, siedziba PKG, ZGM, stacja benzynowa Circle K oraz PKS ale w tamtym czasie, nie licząc dwóch ostatnich, wszystkie należały do PGKiM.
Trzeba dodać, że nową siedzibę z całym zapleczem socjalnym i warsztatowym zaprojektowano z rozmachem i jak na ówczesne standardy – niezwykle nowoczesną. Patrząc od lewej widać wysoki budynek myjni autobusowej oraz garaży. Miejskie autobusy w tym czasie przejęte przez WPKM Koszalin miały ciasną zajezdnię przy ul. Przemysłowej, a przeniosły się tutaj dopiero gdy całość została gruntownie przebudowana.
W środkowej partii zdjęcia widać mury warsztatów i zaplecza dzisiejszego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i dalej z ukończonym już piętrem – siedziba ZGM. Na zdjęciu niestety nie ma najważniejszego budynku jakim był biurowiec ulokowany od strony ul. Cieślaka. Zaprojektowano go z rozmachem. Miał on bowiem obsługiwać wszystkie znajdujące się pod wspólnym szyldem PGKiM zakłady komunalne, oczywiście łącznie z dyrekcją. Ale o nim za chwilę.
Tuż obok widać drewniany magazyn na materiały budowlane, zbiornik na cement i rozległy plac z materiałami budowlanymi. W tamtym czasie materiały budowlane - podobnie zresztą jak i inne dobra, były towarem deficytowym, dlatego place budów, często prezentowały się niczym wielki skład, hurtowania materiałów budowlanych. Tak też było i w tym przypadku.
Bazę budowała nieistniejące już od dawna Komunalne Przedsiębiorstwo Budownictwa Specjalnego – firma specjalizująca się głównie w prowadzeniu inwestycji na terenie sowieckiej bazy w Bornem Sulinowie.
Jak wspomniałem, bazę zaprojektowano z rozmachem w czym niewątpliwie miał swój udział ówczesny dyrektor Jan Kwiatkowski. W PRL specjalnie nie przejmowano się granicami działek i wynikającymi z tego ograniczeniami. Z reguły przy inwestycjach państwowych zajmowano tyle terenu ile pasowało przeznaczając go często na zieleń. Potem, w dobie dzikiej prywatyzacji, wzrostów podatków od nieruchomości działki „krojono” wyprzedając niezagospodarowane jej części.
Jedynym mankamentem tego miejsca były fatalne warunki gruntowe. Z tego powodu część obiektów musiała być posadzona na palach. Zdarzało się, że warstwa gruntów nienośnych, a więc składająca się z namułów, torfu i... śmieci sięgała nawet 10 metrów. Tak było w miejscu dzisiejszej stacji serwisowej KM. Mało kto już o tym pamięta, ale po wojnie przez długi czas to tutaj na przedłużeniu ul. Słowiańskiej składowano, zasypując stopniowe liczne bajorka, śmieci z całego miasta.
Z pewnością jeszcze na etapie projektowania, a więc przed rozpoczęciem budowy musiano przeprowadzić badania podłoża gruntowego. Najprawdopodobniej tak jak w przypadku ul. Łódzkiej geolog wykonał badanie zbyt pobieżnie. Drugi, kto wie, może znacznie większy błąd popełnił kierownik budowy, który nie zlecił badania gruntów pod dnem wykopu. Pierwsze oznaki nierównomiernego osiadania budynku, który docelowo miał mieć trzy (może cztery – niestety tego nie pamiętam) naziemne kondygnacje widać było już po zalaniu stropów nad piwnicami. Objawy zbagatelizowano. Wstrzymanie budowy nastąpiło dopiero, kiedy budynek był już przykryty dachem.
Oczom przechodniów ukazały się falujące rzędy okien (dokładniej otworów okiennych, bo na całe szczęście okien nie wstawiono). Spartolony za olbrzymie pieniądze biurowiec stał jeszcze kilka ładnych miesięcy zanim zdecydowano się na jego rozbiórkę. W ekspresowym tempie wykonano projekt zamienny biurowca. Tym razem ze znacznie skromniejszą powierzchnią użytkową lokując go poza strefą gruntów nienośnych przy granicy z cmentarzem.
Po niedoszłym biurowcu dzisiaj pozostał jedynie łącznik, w którym ulokowano główne wejście dla interesantów ZGM TBS
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Pachniały lipy i ciepły wiatr od jeziora. Nie było Krono. Ech!