Reklama

Urodzony w Neustettin skazywał Polaków na śmierć. Sprawa Hansa Krügera

06/12/2020 06:24

Dokładnie 57 lat temu w Bonn wybuchł polityczny skandal wokół ministra federalnego ds. wypędzonych pochodzącego ze Szczecinka - polityka CDU.

archiwum Tematu Szczecineckiego


Spośród pochodzących z niemieckiego Szczecinka polityków autorzy piszący o naszym mieście wymieniają przede wszystkim Lothara Buchera (1817-1892), bliskiego współpracownika Ottona von Bismarcka. Słusznie zresztą, gdyż spośród urodzonych tu Niemców jest to postać najwybitniejsza. Miałem okazję osobiście poznać bońskiego historyka, dra Christopha Studta, który poświęcił Bucherowi szczegółową biografię. Postać Buchera pojawiała się zresztą także na łamach „Tematu Szczecineckiego” niejeden raz.


Tymczasem inny urodzony tu niemiecki polityk, Hans Krüger, po II wojnie światowej minister federalny i przewodniczący Związku Wypędzonych, jest chyba kompletnie nieznany w naszym mieście. Dobrze był za to znany swego czasu w Chojnicach, ale o tym poniżej.


Urodzony w Szczecinku 6 lipca 1902 r. Hans Krüger po uzyskaniu tu matury studiował prawo na uniwersytetach w Jenie, Greifswaldzie i Bonn. Później pracował w sądach na Pomorzu, od 1937 r. w Stargardzie. Po wybuchu wojny skierowano go w październiku 1939 r. do Chojnic. Rok później awansował, zostając tam sędzią okręgowym. W połowie 1943 r. powołany do wojska, służył jako oficer artylerii w marynarce wojennej. Po zakończeniu działań wojennych trafił do brytyjskiej niewoli, z której wyszedł w 1946 r.
Jako tzw. wypędzony osiedlił się w miasteczku Olpe w Westfalii, w Niemczech Zachodnich. Działał w organizacjach skupiających „wypędzonych”; w 1948 r. został sekretarzem lokalnej powiatowej organizacji późniejszego Związku Wypędzonych (nazwę taką przyjęto dopiero w 1957 r.). Po dwóch latach
został przewodniczącym organizacji powiatowej, a w 1954 r. wybrano go na wiceprzewodniczącego związku w całym„landzie”Nadrenia Północna-Westfalia. Prowadził też w Olpe kancelarię adwokacką i biuro notarialne.
Jednocześnie działał w utworzonej przez Konrada Adenauera Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU). Od 1952 r. zasiadał w radzie powiatu Olpe, a w wyniku wyborów 1957 r. został posłem do Bundestagu.
U schyłku 1958 r. wybrano go na pierwszego przewodniczącego zjednoczonego w poprzednim roku, potężnego wówczas Związku Wypędzonych. Ukoronowaniem jego kariery było wejście w październiku 1963 r. w skład rządu federalnego, który tworzył wówczas – pod odejściu Adenauera – Ludwig Erhard, wybitny ekonomista, twórca niemieckiej waluty (Deutsche Mark), b. minister gospodarki nazywany „ojcem niemieckiego cudu gospodarczego”. Krüger został ministrem ds. wypędzonych.
Bardzo szybko jednak okazało się, że powołanie Krügera w skład rządu było prawdziwym prezentem dla komunistycznej NRD. Wyciąganie dokumentów, kompromitujących kolejne osobistości sceny politycznej Republiki Federalnej Niemiec, było tradycyjnie jednym z ulubionych zajęć enerdowskich propagandystów.
Czołowy ówczesny ideolog wschodnioniemieckiej partii komunistycznej i członek jej Biura Politycznego, historyk, prof. Albert Norden poinformował 6 grudnia 1963 r. na konferencji prasowej we wschodnim Berlinie, że w przechowywanych w NRD personalnych aktach Krügera znajduje się m.in. informacja, jakoby w listopadzie 1923 r. brał on udział w nieudanym puczu hitlerowskim w Monachium. Nie była to prawda, gdyż Krüger studiował wówczas jeszcze w odległej od stolicy Bawarii o ponad 300 km Jenie. Niemniej informacja taka figurowała w jego aktach personalnych z czasów hitlerowskich. Żądny kariery prawnik po prostu zmyślił to po dojściu Hitlera do władzy, dopuszczając się zwykłego oszustwa. Prawdziwa była natomiast inna informacja. Otóż Krüger w okresie Trzeciej Rzeszy nie tylko szybko wstąpił do NSDAP (w maju 1933 r.), ale też wystąpił z Kościoła Ewangelickiego, gdyż było to dobrze widziane przez nazistowskie władze. Na łono Kościoła wrócił po wojnie. Mało tego – został nawet prezbiterem (duchownym) w parafii ewangelickiej w Olpe. Mógł zatem ponownie robić karierę polityczną, tym razem w utworzonej przez Adenauera partii chadeckiej.


Kserokopia jednej ze stron ujawnionej 6 grudnia 1963 r. w NRD dokumentacji dotyczącej Hansa Krügera z okresu II wojny światowej. Termin „gottglaubig” (wierzący) w aktach osobowych oznaczał, że dana osoba nie jest członkiem żadnego z Kościołów. W rubryce „przynależność” oprócz NSDAP wymienione zostały liczne inne nazistowskie związki i stowarzyszenia.


Najpoważniejszym zarzutem były jednak informacje o tym, jak sędzia Hans Krüger miał poczynać sobie podczas wojny w Chojnicach, po kampanii wrześniowej wcielonych do Rzeszy. Jak twierdził prof. Norden, sędzia Krüger nie tylko stał w Chojnicach na czele miejscowej organizacji NSDAP i pracował w tamtejszym sądzie, lecz przede wszystkim zasiadał w Trybunale Specjalnym, szafującym wyrokami śmierci wobec polskich mieszkańców Chojnic i okolic na karę śmierci za nawet błahe przewinienia. W styczniu 1942 r., a więc jeszcze przed powołaniem do wojska, został za swą dotychczasową działalność udekorowany Złotym Krzyżem Zasługi Wojennej.


W Bonn rozpętała się burza, zwłaszcza że w1960 r. z tego samego stanowiska musiał odejść prof. Theodor Oberländer, któremu wschodnioniemieccy komuniści również udowodnili nazistowską przeszłość. Minister Krüger zaprzeczał i przyznawał jedynie, że kierował chojnicką NSDAP tylko przez trzy miesiące w 1943 r. W wypowiedzi dla tygodnika „Der Spiegel” mówił na przykład, że nie przypomina sobie żadnego wyroku śmierci, który miałby wydać w Chojnicach. Redakcja ironizowała na temat słabej pamięci pana ministra – gdy bowiem ze wschodniego Berlina nadeszły odpowiednie fotokopie, Krüger bronił się, że po prostu zapomniał o tym, że był członkiem Trybunału Specjalnego. Teraz utrzymywał z kolei, że wprawdzie został włączony w skład chojnickiego Trybunału Specjalne- go, lecz „wydaje mu się”, że w pracach tego gremium nie uczestniczył.
W tej sytuacji rządząca partia nie zamierzała bronić ministra. Przeciwnie, koledzy mieli do niego żal, że nie poinformował ich o swej przeszłości i naraził rząd na skandal polityczny. W rozmowie w cztery oczy kanclerz Erhard w połowie stycznia 1964 r. wymógł na Krügerze, by ten udał się na przymusowy urlop. Jego przypadkiem zajęła się komisja, złożona z trzech ministrów. Sprawę szeroko komentowano za granicą, a zwłaszcza w Polsce, gdzie już 24 stycznia Prokuratura Wojewódzka w Bydgoszczy wszczęła śledztwo przeciwko zachodnioniemieckiemu ministrowi jako podejrzanemu o dokonanie zbrodni zabójstw i znęcania się nad polską ludnością cywilną.


foto: W przerwie imprezy zorganizowanej przez ziomkostwo „szlezierów” w 1960 r. Hans Krüger (z prawej) podczas rozmowy z Erichem Schellhausem, członkiem prezydium Związku i ministrem ds. wypędzonych w rządzie krajowych Dolnej Saksonii. Schellhaus był również członkiem NSDAP, a podczas wojny służył w jednostce Wehrmachtu, która na Białorusi brała udział w akcjach, w ramach których mordowano ludność żydowską. W 1962 r. wnioskował, by w RFN karano więzieniem (jako zdradę stanu) wypowiedzi zawierające opinię, że z ziem na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej należy zrezygnować.


Tydzień później Hans Krüger podał się do dymisji. Ministrem przestał być 7 lutego. Swe odejście oficjalnie uzasadniał koniecznością skoncentrowania uwagi w celu odparcia nieuzasadnionych, jak uparcie powtarzał, oskarżeń. W wyborach do Bundestagu w październiku 1965 r. oczywiście już nie kandydował.
Tymczasem w Polsce władze starały się nagłaśniać sprawę Krügera i wykorzystać ją dla celów politycznych jako środek nacisku na władze w Bonn, konsekwentnie odmawiające uznania trwałości granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. W początkach czerwca 1964 r., a więc pół ro- ku po ogłoszeniu polskiego śledztwa przeciwko Krügerowi, w auli jednej z chojnickich szkół podstawowych odbyło się zorganizowane z dużym rozmachem, z udziałem lokalnych władz partyjnych, pierwsze przesłuchanie świadków. W obecności dziennikarzy polskich i zagranicznych, przedstawicieli radia i telewizji i licznie zgromadzonej publiczności, świadkowie na podstawie starych i aktualnych fotografii dokonywali identyfikacji byłego już zachodnioniemieckiego ministra.


Twierdzono, że sędzia Krüger był postrachem polskich mieszkańców. Przedstawiano zeznania o panującym w Chojnicach terrorze, o warunkach panujących w więzieniu, o wysyłaniu przez Krügera ludzi do obozu koncentracyjnego, wreszcie o zbrodniach popełnianych w dolinie, znajdującej się na północnych obrzeżach Chojnic. W dolinie tej, zwanej odtąd przez miejscowych Doliną Śmierci, zginąć miało podczas okupacji do 2 tys. ludzi, zamordowanych przez hitlerowców. Dziś polscy historycy uznają jednak tę liczbę za znacznie zawyżoną.


Tymczasem w 1965 r. w NRD ukazała się specjalna „Brunatna księga” z informacjami o 1,8 tys. zachodnioniemieckich politykach, dyplomatach, wojskowych, urzędnikach, prawnikach, policjantach, obciążonych w okresie nazistowskim. Fragment poświęcony Krügerowi, omyłkowo określanemu jako doktor, zatytułowano „Dr Hans Krüger. krwawy sędzia Hitlera”.
Mimo to były problemy ze znalezieniem dowodów świadczących bezspornie, że sędzia Krüger dopuścił się w Chojnicach zbrodni wojennych. Zebrane relacje były zbyt ogólnikowe. Ustalono jednak, że wydawał nadzwyczaj surowe wyroki, włącznie z karą śmierci. Władze PRL wystąpiły do RFN (oba państwa jeszcze nie utrzymywały ze sobą stosunków dyplomatycznych) o wydanie Krügera. Zachodnioniemieckie władze odmówiły. Wszczęto jednak przeciwko niemu w RFN postępowanie. Hans Krüger zmarł w 1971 r. w Bonn i śledztwo trzeba było umorzyć.
Postać ta powróciła na łamy niemieckiej prasy i na karty książek w ostatnich latach, gdyż w Niemczech zaczęto ponownie przyglądać się przeszłości działaczy Związku Wypędzonych z pierwszego okresu działalności tej organizacji. Już wcześniej wiedziano,że filarami Bund der Vetriebenen było wielu dawnych nazistów, ale agresywne wypowiedzi Eriki Steinbach i zafałszowywanie przez działaczy Związku genezy II wojny światowej wywołało oburzenie niemałej części niemieckiej opinii publicznej.
Jak duża to była skala, dowiodły dopiero ostatnie badania, zlecone pod naciskiem opinii publicznej przez federalne Ministerstwo Spraw Zagranicznych w opublikowanym w tym roku (2013 - dop. red.) pod auspicjami renomowanego monachijskiego Instytutu Historii Najnowszej (Institut für Zeitgeschichte) obszernym studium Michaela Schwartza Funktionäre mit Vergangenheit. Das Gründungspräsidium des Bundes der Vertriebenen und das „Dritte Reich”, Krüger jest jedną z najczęściej pojawiających się postaci. Autor tej 600-stronicowej książki wziął pod lupę życiorysy całego składu pierwszego kierownictwa Związku.

Okazało się, że na trzynaście osób aż jedenaście było głęboko uwikłanych w narodowy socjalizm. Ok. 70 proc. kierowniczej kadry Związku Wypędzonych w pierwszym okresie istnienia tej organizacji stanowili dawni członkowie NSDAP. Odbiegało to bardzo wyraźnie od zachodnioniemieckiej przeciętnej w tamtych latach. Kilkakrotnie odbiegał też od przeciętnej odsetek dawnych członków SS wśród działaczy i członków Związku Wypędzonych.


Wracając zaś do Hansa Krügera stwierdzić wypadnie, że wyjątkowo zasmucającym grymasem historii jest fakt, iż spośród niemieckich mieszkańców dawnego Szczecinka osoba, która pod względem czysto formalnym zaszła bodajże najwyżej, okazała się pod względem moralnym postacią tak mało ciekawą.

Stanisław Żerko

Autor jest polskim historykiem, niemcoznawcą, profesorem dr. hab. nauk humanistycznych, pracuje w poznańskim Instytucie Zachodnim oraz w Instytucie Stosunków Międzynarodowych Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. 

 

Archiwum Tematu Szczecineckiego, 2013

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Reparacje - niezalogowany 2020-12-06 10:04:50

    Wojenne.niemcy są winne Polakom 1 bilion dolarów za straty materialne.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Lamus - niezalogowany 2020-12-06 11:56:20

    Szczecineccy politycy - karierowicze słyną wątpliwej moralności również i w polskich czasach...Genius loci tego miejsca.....Pdbnie jak odwieczne ognisko zarazy również w czasach covida

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Gość - niezalogowany 2020-12-08 09:14:07

    Politycy spoza naszego miasta równie często są cynikami i karierowiczami.

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Bogdan - niezalogowany 2020-12-07 13:46:26

    Ale pomnika się doczekał w Szczecinku

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Grom - niezalogowany 2020-12-07 18:18:43

    Zbrodniarzy i przestępców niemieckich mieliśmy w Szczecinku o wiele, wiele więcej. Można wymienić katów z Gestapo na zamku, wachmanów z obozu na przeciwko ZST, na Przemysłowej oraz setki jak nie tysiące Niemców korzystających z niewolniczej pracy polskich niewolników. Niestety niewielu znamy z nazwisko, gdyż "polskie" władze zdecydowały się na pojednanie z Niemcami, całkowicie zapominając o bezwzględnym obowiązku domagania się o dokumenty niemieckich zbrodni i przestępstw. Tak więc na chwilę obecną nie posiadamy m.in. dokumentów niemieckiego urzędu pracy, w którym był wykaz około 5-8 tysięcy polskich niewolników, osób bezprawnie przetrzymywanych w zakładzie karnym, wyroków Gestapo na polskich niewolnikach.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do