Reklama

Stary Szczecinek: Ul. Reja, czyli droga na rynek

19/02/2016 11:10

Wtorki i piątki „od zawsze” były dniami targowymi. W te dni mieszkańców budził turkot chłopskich furmanek. W tamtych czasach większość z nich miała drewniane koła drabiniaste na stalowych obręczach. Były bardzo głośne. Ponieważ okoliczne ulice wyłożone były brukiem, turkot w porannej ciszy był niesłychany. Wozy na gumowych kołach pojawiły się później i wtedy małomiasteczkową ciszę zakłócał jedynie stukot końskich kopyt. Przyległe ulice, a także plac targowy (tam przeważały resztki obroku), dosłownie usłany był końskimi odchodami. 

To był raj dla wszędobylskich, latających chmarami wróbli. Stale ćwierkające towarzystwo żywiło się zbożem, źdźbłami traw i chwastów, których było w mieście pod dostatkiem. Do lat 60. koszenie trawników należało do nieznanych zjawisk i ograniczało się jedynie do centralnej części parku. Tak więc ruchliwemu towarzystwu niczego nie brakowało. Ponieważ największym przysmakiem było zboże, resztek owsa szukały w końskich odchodach. Wraz z rozwojem motoryzacji, a także wyburzaniu starej zabudowy z licznymi składzikami i komórkami, wróbli stale ubywało. Dzisiaj praktycznie można je zobaczyć jedynie w kilku miejscach, szczególnie tam gdzie rosną krzewy. Te ostatnie z zupełnie niezrozumiałych powodów są z miejskich zieleńców bezwzględnie rugowane, a jeśli już rosną, to nie mogą być wyższe niż pół metra. 

Stare zdjęcie, nieznanego autora pochodzi najprawdopodobniej z lat 60. W tamtych latach północną pierzeję targowiska - pl. Winnicznego, tworzył zwarty ciąg jednopiętrowej zabudowy. Na zapleczu znajdowały się podwórka, a dalej od strony ul. M. Reja mocno już zniszczone budynki gospodarcze. W ich murach okresie międzywojennym mieściły się drobne warsztaty rzemieślnicze. Cały ten małomiasteczkowy układ przestrzenny pl. Winnicznego, nie licząc browaru od strony południowej, pochodził z XIX wieku. 

Być może trafiały się domy z nieco starszym rodowodem, jak choćby te od strony dz. ul. Wyszyńskiego ,a wtedy Żukowa. To, co z nich zostało, ostatecznie znikło z powierzchni ziemi na początku lat 70. W tamtych latach była to najbardziej zaniedbana część Szczecinka z jej wizytówką - wąziutką, biegnącą łukiem pod górkę ul. Winniczną i rozpadającymi się ze starości parterowymi domami. Taka też, na wpół zrujnowana, częściowo już nieużytkowana zabudowa znajdowała się przy ul. Reja. Jej charakter i atmosferę doskonale oddaje stare zdjęcie. 

W miejscu dawnych warsztatów i budynków powstał pięciokondygnacyjny blok. Dzisiaj cieszy oczy niedawno odnowioną i jeszcze niezabazgraną sprejem, czystą elewacją. Jest to pierwszy z pięciu wybudowanych w latach 70. bloków tzw. osiedla Reja. Co ciekawe, tylko tutaj zachowano oryginalną numerację klatek schodowych (od 8 do 12), pochodzącą jeszcze z pierwotnego układu przestrzennego. Najstarsi mieszkańcy ul. Reja i północnej pierzei targowiska zapamiętali już tylko wyjątkowo zapuszczone na wpół zrujnowane budynki. 

Z tej dawnej ulicy zachował się ceglany dom znajdujący się od strony Winnicznej Górki. To tutaj, do chwili budowy nowego szpitala w 1936 r. przy dz. ul. Kościuszki (wtedy Königsvorstadt), na przełomie XIX i XX stulecia mieścił się szpital miejski. 

Rozpisałem się na początku o świecie zwierzęcym nieprzypadkowo. W pierwszych powojennych latach trudno było sobie wyobrazić targowisko bez koni. Zdecydowana większość końskich furmanek musiała przejeżdżać właśnie tędy – ul. Reja. U jej wylotu aż do podnóża Winnicznej (albo jak kto woli Rynkowej Górki) sprzedaż odbywała się bezpośrednio z wozów. Oprócz kapusty, ziemniaków, owoców można było tutaj kupić małego parsiuka – tak w gwarze osiadłych w Szczecinku wilniuków nazywano prosięta. Tutaj też handlowano końmi i krowami. Krowy w tamtych latach były hodowane nawet w mieście i to niekoniecznie na jego peryferyjnych ulicach.

Główny wjazd na targowisko, ale tylko dla pieszych znajdował się od strony ul. Żukowa (dz. Wyszyńskiego). W tym miejscu pomiędzy piekarnią pana Bizio, a sklepikiem spożywczym ulokowano wjazd. Jego symbolem była zawsze otwarta i mocno przerdzewiała, stalowa brama. 

Drugi wjazd na targowisko prowadził od strony dzisiejszej ul. Kopernika, a wtedy ul. Browarowej. Tutaj ulicę przegradzała brama do browaru. Aby dostać się na plac, trzeba było pokonać ostry zakręt. W tej też części targowiska stały w jednym rzędzie zielone (a może niebieskie?), jednakowe, drewniane budki. Handlowano tam głównie rąbanką pochodzącą od rolników, bądź z domowych hodowli – dość licznych na terenie miasta. 

Skrzyżowanie ul. Browarowej z Żukowa to praktycznie ledwie dostrzegalna wąziutka uliczka, wepchnięta gdzieś na skraju pierzei parterowych domów ze sklepikami, a szachulcowej konstrukcji budynkiem administracyjnym browaru. Ot, po prostu od śródmiejskiej ulicy w mało zauważalnym miejscu, do brukowanej polnym kamieniem głównej ulicy znajdował trzy - czterometrowej szerokości biegnący lekko pod górkę dojazd. To tutaj, znajdowało się wyłożone brukiem ciasne podwórze a u jego szczytu kuźnia. Słychać było miarowe, dźwięczne uderzenia młotów, aby zaraz potem usłyszeć suche uderzenia. Właściciel lub jeden z pomocników kowala przetrzymywał zgiętą w kolanie nogę konia. Zwierzę z wybałuszonymi oczami posłusznie stało strzygąc uszami. Tutaj praca odbywała się niemal w półmroku. Koń, ludzie skąpani byli w czerwonej poświacie bijącej, przez otwarte na oścież wrota z rozżarzonego paleniska. Światło odbijało się od wytartego – niczym po deszczu – bruku. Wokół rozchodził się specyficzny zapach.

Taki właśnie był świat widziany oczyma dziecka. Świat, który pozostał na zawsze jedynie w pamięci i na czarno-białych zdjęciach...

Jerzy Gasiul

tekst ukazał się 4 lutego w Temacie Szczecineckim

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    babcia - niezalogowany 2022-02-16 16:52:14

    Wielu gospodarzy zGwdy, Marcelina [wtedy Jabłonowa] i innych wiosek swoje furmanki pozostawiali na niewielkim wzgorzu wznoszącym się tuż za budynkami ul. Lipowej ( dzisiejsze okolice ronda).Przywozili na sprzedaż pyszne masło, śmietanę,mleko, ale i zwierzęta kury, kaczki gesi.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do