Reklama

Śladami żywych i zmarłych: ks. Ignacy Drozdowicz. Historia powojenna

29/05/2023 12:48

Pamięć o człowieku ma swój wymiar materialny i duchowy -  trwa dopóki są papiery. To papier sprawia, że wiedza o człowieku może być przekazywana z pokolenia na pokolenie. Gorzej, jeśli pozostaje tylko w jakże ułomnej pamięci ludzkiej. Aby zdążyć przed pisanym każdemu kresem, wskazany jest pośpiech. Wszakże życie niczym podmuch wiatru mija szybko i niepostrzeżenie. Ks. Ignacy Drozdowicz był pierwszym kapelanem sióstr Niepokalanek w Szczecinku. Warto wspomnieć jego postać właśnie teraz, gdy siostry, po swym kilkudziesięcioletnim pobycie w Szczecinku, muszą go opuścić.

 

Pierwszy ślad

W przypadku ks. Ignacego Drozdowicza pierwszego kapelana sióstr niepokalanek z ul. Kościuszki w Szczecinku, zachowało się jedynie kilka linijek w klasztornej kronice, a także zdjęcie w rodzinnym albumie. Owszem, najbliższa rodzina podtrzymuje o nim pamięć a i to tylko w postaci okruchów  dawnych wydarzeń. Czas zatarł ślady. Ksiądz jest jedną z niewielu znanych osób tamtych powojennych czasów. Jego postać od kilku już lat z ludzkiej niepamięci próbuje odtworzyć Dariusz Trawiński -pasjonat losów Polaków w powiecie szczecineckim.  

Klasztorna kronika - to szkolny zeszyt w linię. Bieżące wydarzenia zostały zapisane ołówkiem. Pod datą 10 czerwca 1946 czytamy: Zesłanie Ducha Świętego. Przyśpieszony przyjazd Matki, (bo zamierzony był na Zielone Święta) wyniknął się niestety w następstwie wiadomości o wysiedleniu Sióstr z Jazłowca. (…)  Tegoż dnia co Matka przyjechał autem ciężarowym z Kluszewa ks. Drozdowicz jako kapelan – przywiózł go ks. Sałaga, był jednak zbyt zmęczony, by nazajutrz Mszę św. odprawić. (zdjęcie-1)

 (…) Obecnie mamy już codzienne Msze św. i nabożeństwa czerwcowe w naszej kaplicy i gromadka dzieci przychodzi spowiadać się u ks. kapelana. Mieszka bardzo blisko już pod numerem 41, gdzie ma dwa pokoje, ponieważ chodzi z trudem, bo zraniony był przez sowietów, posiłki po nabożeństwie spożywa kancelarii przy klasztornej, obiad zwozi mu się do mieszkania.

Kolejna notka dotycząca ks. Drozdowicza pochodzi z 30 września: Ks. Drozdowicz wyjechał na miesiąc kuracji do Połczyna chodzimy więc znów do kościoła na Msze św.   

Postrzelony przez sowieckiego żołnierza 

 Wszystko się zaczęło 19 listopada 2018 roku. - Właśnie tego dnia znalazłem w Archiwum Państwowym w Szczecinie urzędowy dokument o tym, że 5 sierpnia 1945 r. postrzelony został przez Sowietów pierwszy proboszcz parafii w Kluczewie, ksiądz Ignacy Drozdowicz

- wspomina Dariusz Trawiński.

Tym urzędowym dokumentem jest odręcznie sporządzony protokół z zeznania ks. I. Drozdowicza  złożone przed urzędnikiem Starostwa Powiatowego w Szczecinku:

Dnia 5 sierpnia 1945 r. do mnie jadącego z Nowego Worowa do Klauszewa (pierwotna nazwa Kluczewa k/Czaplinka w ówczesnym powiecie szczecineckim – dop. red.) przed zachodem słońca strzelił żołnierz ZSRR i uszkodził mi biodro. Przebywałem w szpitalu w Połczynie 3 miesiące. Świadkowie byli, żołnierz został złapany. W szpitalu u mnie był prokurator ZSRR, żołnierz został zasądzony. Proszę o odszkodowanie i rentę. Chodzić nie mogę. W obawie by świadkowie nie wyjechali lub nie umarli, proszę o takowe polecenie przyśpieszenia załatwienia wniosku. Obecnie przebywam na kuracji w Połczynie do 15 listopada, a potem w Szczecinku – Kościuszki 30. Ks. Drozdowicz Ignacy Połczyn Zdrój Dom Zdrojowy Lechia pokój 27 - 30 października 1946 r.     

W AP zachowało się kolejne pismo (16.11.1946 r.) tym razem sporządzone przez Urząd Wojewódzki Szczeciński Wydział Społeczno-Polityczny, najwyraźniej w wyniku skargi księdza na przeciągającą się urzędową procedurę i odpowiedź starosty szczecineckiego (16.12.1946 r.):

(…) podanie ks. D. zostało odesłane z adnotacją do kurii Biskupiej. (…) ks. D. znajduje się w Połczynie Zdroju na kuracji. Na ten cel księża miejscowi złożyli pewną kwotę pieniężną.

Dochodzenie w sprawie zajścia prowadzi Milicja Obywatelska w Klauszewie, gdzie został wypadek zgłoszony. Zaznacza się, że razem z ks. Drozdowiczem jechał funkcjonariusz MO z posterunku MO w Klauszewie jak i inni mieszkańcy wsi Klauszewo, którzy dotąd zamieszkają i mogą być w każdej chwili  na tę okoliczność przesłuchani. Akta sprawy prowadzone przez MO odesłane zostały do prokuratora w Koszalinie.

 Co było dalej?

      - Szukałem informacji w Archiwum Diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej. Okazało się, że nie ma dokumentów dotyczących kiedy i skąd przybyli pierwsi, polscy księża na Ziemie Zachodnie po zakończeniu II wojny światowej. Natomiast w Internecie najwięcej informacji znalazłem tylko o księdzu Drozdowiczu, którego Sowieci zabili w Katyniu.

- W tej sytuacji napisałem maila do ks. dr hab. Roberta Romualda Kufela, dyrektora Archiwum Diecezji Gorzowsko-Zielonogórskiej. Odpisał mi tego samego dnia: Szanowny Panie, wyrazy uszanowania i pozdrowienia. Przykro mi, sam próbowałem ustalić czas i miejsce zgonu oraz pogrzebu ks. Drozdowicza. Będę wdzięczny za wszelkie informacje do biogramu tego kapłana, który dość skromny wydrukowałem w słowniku biograficznym.

- Przez cały czas szukałem go w necie, ale nic nowego nie znalazłem. 9 września dotarłem i rozmawiałem z Klaudią Brywczyńską ze wsi Kołczygłowy, córką pierwszego komendanta Posterunku MO w Klauszewie obecnie - Kluczewie. Podczas wybuchu jaki miał miejsce w siedzibie MO 29 kwietnia 45, komendant został ciężko ranny.

Wybuch na posterunku

Na dobrą sprawę do końca nie wiadomo, jak doszło do tej tragedii i kto był sprawcą. W tej kwestii są różne zdania. Opinię siedemdziesiąt lat po zdarzeniu wydał nawet sam prokurator z IPN twierdząc, że być może doszło do nieszczęśliwego wypadku. Bierzemy pod uwagę teorię prokuratorską, ale przede wszystkim posługujemy się dokumentami z tamtych odległych lat.

Tego dnia w siedzibie urzędu gminy i milicji w Klauszewie (niem. Klaushagen) doszło do potężnej eksplozji, w wyniku której 3 osoby zostały zabite, 3 ciężko ranne, a 10 odniosło lżejsze obrażenia.

O zdarzeniu tym raportował (15.06.45) pełnomocnik Rządu na Obwód Szczecinek: (…) a budynek w Klaushagen, w którym znajdowała się również Milicja, po pewnym czasie z dotychczas nie stwierdzonych powodów został wysadzony w powietrze.  

O tragedii wspomina także „Protokół wypadku”- poranienia Edmunda Brywczyńskiego, pod którym podpisał się komendant MO woj. szczecińskiego ppłk. Suchanek: (…) Dnia 29 IV 1945 r. w czasie pełnienia służby ob. Brywczyński Edmund jako komendant znajdował się na posterunku MO Klauszewo, gdzie nastąpił wybuch prawdopodobnie z podłożonych min pod budynek posterunku (wytłuszczenie red.), który wyleciał w powietrze. Spośród osób znajdujących się na posterunku zginęły 3 osoby i 3 osoby zostały ciężko popalone i poparzone, które odwieziono do szpitala w Czaplinku.   

W zasobach archiwalnych zachowało się także pismo (14.12.1947) świadka zdarzenia - komendanta Edmunda Brywczyńskiego adresowane do Wojewódzkiej Komendy MO (…) dnia 30.04.1945 r. w czasie pełnienia służby na posterunku MO w Klauszewie nastąpił wybuch min najprawdopodobniej podłożonych wskutek czego cały budynek wyleciał w powietrze. Z obecnych w danej chwili na posterunku uratowano ciężko rannych dwóch żołnierzy Wojska Polskiego i mnie. Reszta została zabita i poszarpana.

Niestety, w dokumentach urzędowych nie ma wzmianki o nazwiskach ofiar. Dariuszowi Trawińskiemu w księgach parafialnych udało się odnaleźć nazwisko z pełnymi danymi tylko jednej osoby. Jest nim Cezariusz Wiktor Stańczyk ur. 8 X 1926 r. w Warszawie. W rubryce obok czytamy: zgon – 29 IV 1945 Klauszewo, wybuch pocisków. Zatem o pomyłce nie może być mowy.

Czy ks. Drozdowicz był już w tym czasie proboszczem tamtejszej parafii, a jeśli tak, to od kiedy?

Gdzie jest jego grób?

- Poczułem się bezsilny. W 12 kwietnia poprosiłem Kamila Połcia i Kamila Kruszewskiego z Warszawy o pomoc w ustaleniu miejsca pochówku księdza. Kamil Połeć znalazł wpis na stronie parafii w miejscowości Nowy Żmigród, ale pomyślał, że to może być czeski błąd w nazwisku. Aby się upewnić zadzwonił do USC. Pomocna okazała się także informacja zawarta w publikacji autorstwa Krzysztofa Reszty „Czaplinek 1945-2009”. Ksiądz pochodził z diecezji przemyskiej, a przeniósł się na własną prośbę do Szczecinka, po tym jak został postrzelony w biodro przez żołnierzy sowieckich wiosną 1946 r.

- W USC podali datę urodzenia i śmierci księdza:  15.07.1883 - 28.06.1953r. syn Jakuba i Malwiny z domu Urbanowicz. Ksiądz urodził się w Żmigrodzie i tam też został pochowany. Z internetowej strony tamtejszej parafii wziąłem numer telefonu do grabarza. Odebrała jego żona i powiedziała, że ksiądz Drozdowicz spoczywa na cmentarzu przy kaplicy i że  tabliczka była niewidoczna, ale sama ją poprawiała.

- Od Kamila Połcia nadeszła kolejna informacja. Otóż z „Rocznika Kolbuszowskiego nr XX z 2020 r. (…) dowiedziałem się od p. Aliny Gałuszki z domu Drozdowicz, mieszkanki Nowego Żmigrodu, że wujek pani Aliny, ks. Ignacy Drozdowicz (1883-1953) mieszkał w ich rodzinnej miejscowości. Dał się poznać jako człowiek o szerokich zainteresowaniach i oryginalnym stylu życia. W 1938 wydał książkę pt. „Światła i cienie ludzkiego życia”, a rok później poradnik pt. „Droga do szczęścia, zdrowia, dobrobytu, radości i zadowolenia”, którą miał sprzedawać wysyłkowo.

Ślad po księdzu zaginął

- 18 kwietnia zadzwoniła do mnie p. Maria Drozdowicz-Orska bratanica księdza Ignacego. Pani Maria ma 90 lat. Przed rozmową skonsultowała się ze swoją kuzynką, p. Aliną Gałuszką (l.92). Dodam, że obie panie są w bardzo dobrej kondycji psychicznej.

- Ksiądz był bratem mojego ojca – wspomina w telefonicznej rozmowie z Trawińskim p. Maria Drozdowicz-Orska. - Proszę mi wierzyć, ale już nie ma ludzi, którzy dobrze pamiętają tamte czasy. Nie chcę konfabulować. Wiem tylko, że był ranny, bo utykał. 

- Podczas wojny nie ukrywał się. W 1939 roku wojna zastała go Żmigrodzie. Mam w pamięci taki obrazek z tego czasu, kiedy ksiądz siedzi w ogrodzie i się modli. Jego rodzice starali się o jego bezpieczeństwo, żeby nie brał udziału w wizytach niemieckich żołnierzy. W 1944 w październiku  położone na Przełęczy Dukielskiej miasteczko zostało spalone. Tam też zatrzymał się front. 1 października 1944 wszystkich mieszkańców pod konwojem niemieckich żołnierzy wysiedlono. Każdy pojechał w inną stronę. Od tej pory ślad o księdzu zaginął. Nikt nie wie, gdzie się udał.

- Rozmawiałam na ten temat z moją kuzynką. Podczas wojny przez krótki czas miał pozwolenie na odprawianie Mszy św. Pamiętam, jak moja matka biegła o 6 rano na Mszę do księdza Drozdowicza – dodaje p. Maria.

Ślad księdza urywa się w 1947 roku. Na co umarł?

- Nie mam pojęcia co się z księdzem stało. Wszyscy już pomarli. Ksiądz powadził ascetyczny tryb życia. Nie odżywiał się właściwie i racjonalnie. Jadł suche kromki chleba, bo się umartwiał. Myślę, że to była przyczyna, bo przecież nie był stary. Jego rodzice żyli znacznie dłużej, a starsza siostra Józefa umarła w wieku 90 lat. To była długowieczna rodzina. Rodzina była dobrze sytuowana i należała do miasteczkowej elity. Zdaje mi się ojciec był kupcem i handlował ornatami wyjeżdżając nawet na Węgry.

 

Hipoteza

- Być może ksiądz Drozdowicz przybył z Wojskiem Polskim, tak jak ks. Sałaga – zastanawia się Dariusz Trawiński. – Tego jednak nie mogę zweryfikować, ponieważ Wojskowe Biuro Historyczne nie przeprowadza kwerend nawet odpłatnie. Trzeba jechać samemu do Warszawy i tam szukać.

- W sumie grobu księdza szukałem przez ponad cztery lata. Udało się. Poprosiłem proboszcza z Kluczewa, aby odprawił Mszę św. za duszę śp. ks. Ignacego Drozdowicza.

Jerzy Gasiul

 

Fotografia ks. Ignacego Drozdowicza pochodzi z archiwum rodzinnego p. Marii Drozdowicz-Orskiej.

 

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2023-05-29 19:24:18

    Zawsze ciekawie. I ciekawa, ale i tragiczna postać księdza.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do