
To nie jest historia ani długa, ani wyjątkowa. Jest też poruszająca jak wiele w tamtym niespokojnym czasie. Zdarzyła się podczas imprezy zakładowej, a ofiarami „wyzwolicieli” sowieckich znów padli niewinni ludzie.
W pierwszych powojennych miesiącach niezwykle popularną rozrywką były zabawy taneczne. Bawiono się nie tylko w największych w mieście lokalach gastronomicznych, ale także na wszelkiego rodzaju potańcówkach urządzanych przez zakłady pracy.
Taka właśnie zabawa odbywała się niedzielnym wieczorem 4 listopada 1945 r. przy ówczesnej ul. Kolejowej 41-47 – dz. Warcisława IV. Organizatorem potańcówki z dobrze wyposażonym bufetem byli kolejarze.
Jednym z uczestników był maszynista Jan Żylewicz. Bawił się razem z żoną. Zabawa trwała już w najlepsze, kiedy do lokalu wszedł, choć z pewnością bliższe prawdy było by określenie – wtargnął, czteroosobowy patrol żołnierzy sowieckich z oficerem na czele.
Jak pisze we „Wspomnieniach” Alicja Tyszkiewicz (Szczecineckie Zapiski Historyczne nr 5 z 2011 r.). Sowieci byli pijani. Najpierw podeszli do bufetu i zaczęli rozpytywać o wysokość utargu. Ponieważ bufetowa zdążyła przezornie ukryć kasę, zawiedzeni i wściekli takim obrotem rzeczy, jak to ujęto w urzędowym raporcie - rozpoczęli rewidowanie uczestników.
W pewnym momencie z lokalu wymknął się Mikołaj Paczek i zaczął uciekać w kierunku dworca kolejowego. Sowieci pobiegli za nim. Rozległy się strzały. Jan Żylewicz, obawiając się rozlewu krwi podjął negocjację z pijanymi napastnikami.
Z ustaleń prokuratora IPN: (...)Żylewicz, który próbował rozładować napięcie i podjął próbę wytłumaczenia żołnierzom, że nie ma żadnej potrzeby, aby strzelać. Wtedy jeden z żołnierzy przystawił mu broń do brzucha i mówiąc: „małczi ty palackaja morda” postrzelił kilka razy Jana Żylewicza w brzuch.
Ciężko rannego koledzy donieśli aż do szpitala przy ul. Kościuszki. Mimo, że zoperowany został natychmiast, po czterech dniach zmarł.
Pochowano go na szczecineckim cmentarzu komunalnym. Pogrzeb przybrał formę manifestacji polskiej ludności przeciwko bestialskiemu zachowaniu żołnierzy sowieckich. Jego grób dzięki staraniu rodziny zachował do dzisiaj.
Z parafialnego aktu zgonu spisanego przez ks. Anatola Sałagę. Roku 1945 dnia 8 listopada w Szczecinku zmarł Jan Żylewicz syn Jana i Adeli maszynista kolejowy zostawił żonę Jadwigę, syna Zdzisława i córkę Lilię. Zabity przez Rosjan (...) pochowany na cmentarzu w Szczecinku przez ks. Anatola Sałagę dnia 11 listopada 1945 r.
O śmierci Jana Żylewicza można także przeczytać w sprawozdaniu sytuacyjnym Pełnomocnika Rządu na Obwód Szczecinek: Dnia 4.11 br. W czasie zabawy kolejarzy polskich w Szczecinku przybył partol sowiecki z oficerem na czele i przystąpił do rewidowania obecnych. W pewnej chwili żołnierze rozpoczęli strzelaninę w wyniku której został ciężko ranny kolejarz Paczek Mikołaj, a Żylewicz Jan zmarł w szpitalu wskutek odniesionych ran.
(jg)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
I znów ciekawy tekst do porannej kawy. Dzięki Panie Jerzy!