Reklama

Pan Czesław, kombatant z Grzmiącej. Jeszcze jest sporo ubowców, ale co mi mogą zrobić?

30/11/2019 12:13

Czesława Poniatowskiego, prezesa Gminnego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Grzmiącej, znają wszyscy. Właśnie wraca z przychodni. Lekarz zabronił mu dalekich spacerów. To już nie ten wiek.  Pan Czesław zadyszany przysiadł chwilę na murku przed siedzibą związku. Zbiera siły na pokonanie ostatniego odcinka. Najpierw schody na skarpie, potem jeszcze klatka schodowa i na prawo długim korytarzem...  Co chwilę ktoś podchodzi, wita się. Krótka rozmowa zawsze z uśmiechem a nawet z kolejnym dowcipem, bo pan Czesław słynie z ich opowiadania. Sypie kawałami jak z rękawa.  To właśnie za swój rubaszny i dosadny język, w mrocznej stalinowskiej epoce trafił do więzienia. W tamtych czasach było to bardzo niebezpieczne zarówno dla mówcy jak i słuchacza. Więzienie niczego go jednak nie nauczyło. Zawsze mówił wprost bez ogródek i owijania w bawełnę. 

Któregoś razu  woła mnie: Grupowy do mnie. Czesiu, największy zbrodniarz nie żyje! 
Pytam kto? Odpowiada: Stalin! 
Z radości zaczęliśmy podrzucać w górę jeden drugiego. 



Stalinie zabrałeś krowy i świnie, czasy i rowery. Bierz te PPR-y i idź do jasnej cholery. Mięso i słonina idzie do Stalina, kiszki i flaki jedzą Polaki, a ja biedna koza idę do kołchoza...
Tu w Grzmiącej, która bardziej przypomina miasteczko niż wieś, wszyscy się doskonale znają. Pan Czesław jest niczym instytucja, do której zawsze przyjść można. W niewielkim pokoiku biurko i dwa fotele ze stolikiem. Z boku, na tle ściany z mapą Polski oraz dyplomem z logo kombatantów - dyplom uznania porucznikowi Czesławowi Poniatowskiemu... 
Po przeciwnej stronie pusta ściana. To tutaj jeszcze do niedawna wisiał sztandar miejscowych kombatantów. Teraz został przekazany do Muzeum Regionalnego w Szczecinku. Kombatantów w Grzmiącej niewielu zostało. Nadejdzie taki dzień, kiedy już nikt tu nie przyjdzie. 
Siadamy przy stoliku przykrytym szklaną taflą. 

Historia jakich wiele 


Co znaczy obszarnik? Mój ojciec był oficerem w wojsku. Ojca enkawudziści zamordowali w 1941 czy 1943 roku. Zesłano nas do Krasnojarska. 
Ruscy, tych do lat 60. a potem nawet i więcej, aby tylko był zdolny do noszenia broni, brali do swego wojska. Straszne rzeczy się działy, których się nie da opowiedzieć. 
Matka mówi, idź na ochotnika do wojska. Poszedłem. Służyłem w 222 Dywizji 47 Armii. Później powiedzieli, że powstaje polska armia. 
Pytają mnie o nacjonalność (narodowość – dop. red.). Palak? Przecież napisane jest w książeczce. To pajdziosz w polskoj armiu! 
Z radości, przez trzy dni nie mogłem spać. Wszystkich Polaków wybrali. 


Pan to nagra? Nie chcę mówić, bo potem piorun wie, kto mnie będzie rozliczał! 


Wszystko to dzięki Berlingowi. To Berling powyciągał z więzień i łagrów ze wszystkich stron. Powyciągał tych ludzi. Wyrwał ich stamtąd. Inaczej pewnie by poginęli. 
Nikt z nas nawet nie wierzył, że jest Wojsko Polskie. Ruscy bali się powiedzieć. W Rosji taki naród: Nie znaju, nie słyszał, nie widział... Niczego się człowiek od nich nie dowiedział. 

Niewola


To było pod Dreznem w 1945 r.

W moim automacie miałem już nie więcej niż pół magazynku amunicji. A więc z czym do gości?

W tym okrążeniu trzymali nas kilkanaście dni. Nie mieliśmy wyjścia - poddaliśmy się. 
Do niewoli wzięli nas Ukraińcy dokładniej 7 pułk ukraiński. Kiedy nas pędzili, krzyczeli prowadźcie ich w pole i rozstrzelajcie! Właśnie wychodziliśmy zza stodoły. Stały tam nasze haubice, do których nie mieliśmy już pocisków. 
Na trapie ciężarówki stoi ukraiński oficer. Za nim widać regały z chlebem, o Boże, a my tacy głodni... Naszym marzeniem jest tylko dorwać się do tego chleba. 


Oficer zwraca się do nas po polsku: Ale was kur... Stalin poubierał. Wyglądacie jak czady! 


Tak powiedział czady. Nie wiem dlaczego właśnie tak. Opowiadam o tym panu teraz i opowiadałem tu w biurze drugiemu koledze. A stoi obok trzeci i mówi: Ty, to myśmy tam razem byli! 
Jak mi powiedział, to pytam. Powiedz jak to było? I on dokładnie to samo mówi, co ja widziałem. 
Nazywał się Pińkos, mieszkał w następnej wiosce. Już nie żyje. Okazuje się, że byliśmy tam razem. 

Czesław Poniatowski - zesłaniec, żołnierz II Armii Wojska Polskiego, stalinowski więzień, prezes Gminnego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych w Grzmiącej. 

 

Obrazek 


Jeszcze przed wzięciem nas do niewoli, znalazłem futerał do okularów. W środku znajdowało się chyba z dziesięć złotych obrączek. Ten, który to widział, mówi: Słuchaj, schowaj te obrączki, to dasz mi parę. Odpowiedziałem - dobra. 
Ale jak wzięli nas do niewoli, to o tych obrączkach zapomniałem. Byłem w niemieckich saperkach, oczywiście znalazłem je. Były zupełnie nowe, ale mi je zabrali. Zabrali także składany nóż. 
Oficer rozmawiał z nami po polsku. Nie wiem czy to był Ukrainiec, ale chyba nie, bo ci mieli takie czerwone opaski. Miałem przy sobie obrazek Ostrobramskiej, gdzieś go jeszcze mam. Wziął obrazek, popatrzył na niego... i mi oddał. 
Obrazek przechowywałem w notatniku, z którego wszystko wyrwałem i wyrzuciłem. Kolega mi mówi, że na pewno był Ślązak albo Poznaniak dlatego mi oddał. Szwab by ci nie oddał... 

Wyzwolili Amerykanie


Poganiali nas do Komando Luftwaffe. Wykopywaliśmy zegarowe bomby. Wykopaliśmy w sumie może jedną i na drugi dzień zajęli nas Amerykanie. 
Trzeba było wracać. Potem jeszcze w Berlinie leżałem w szpitalu. Tam mi wyciągnęli odłamki, które miałem w siedzeniu.  Dołączyłem do tych, którzy wracali przez Wrocław. W Niemczech załatwiliśmy sobie konia z bryczką. 
Kiedy jednak dojechaliśmy do Krotoszyna, tam nas zamknęli. Szczerze mówiąc było za co. Mieliśmy przy sobie broń i zamiast szybko się zgłosić do sztabu... 

Pilnowali Niemców 


Myśleli, że jesteśmy dezerterami. Aresztowali nas i posadzili w Krotoszynie do więzienia. Oddziałowy codziennie przynosił nam pół litra wódki i zagrychę...
Stamtąd przewieźli nas do sztabu, a tam kapitan kazał nas zamknąć w piwnicy. A było nas chyba z dziesięciu, w tym jeden oficer. Na drugi dzień wypuścili, ale każdy z nas otrzymał rozkaz wyjazdu. Ja do Biedruska. 


Z Poznania do Biedruska jest z 18 km, a my szliśmy tam przez cały tydzień! 


Mówimy porucznikowi Pszczole - tak się nazywał: No, teraz to chyba nas zamkną na dłużej. 
Przychodzimy na miejsce. Wychodzi do nas dowódca 5 pułku zapasowego w Biedrusku i mówi tak: Macie wy szczęście, że jak tylko wróciłem ze stalagu, zostałem powołany do wojska, bo tak byście poszli pod wojskowy sąd. 
Tłumaczyliśmy mu, że niby po drodze pomagaliśmy ludziom przy żniwach... 
W Biedrusku dostaliśmy broń i pilnowaliśmy Niemców. Pewnego dnia wszystkich tych z młodych roczników 23, 24, 25 postawili w szereg, wyczytywali nazwiska i kazali pakować się na stojące już Studebakery. 
Przewieźli nas do Skwierzyny. Tam byliśmy może tydzień, a potem przerzucili nas do Gubina do 15 pułku V Dywizji III Armii Wojska Polskiego. Tam wysiedlaliśmy Niemców za Odrę.

Działy się straszne rzeczy, ale rozkaz był rozkazem... 


Tam też pilnowaliśmy granicy. Tak to robiliśmy, że Ruscy prowadzili krowę z tamtej strony, my dawaliśmy im za nią 10 litrów bimbru i sprzedawaliśmy ją za 20 litrów. 
Kto je kupował? Ci, którzy przyjechali tam ze wschodu i z centralnej Polski. Miał taką bieda króweczkę, to mu sprzedawaliśmy dobrą. 

Śmierdzisz dębem 


Później przewieźli nas do Krosna Odrzańskiego. Tam dowiedzieliśmy się, że jesteśmy Wojskiem Ochrony Pogranicza. Poborowi pochodzili przeważnie z okolic Białegostoku, Lublina i Kielc.
Z kieleckiego był taki sierżant Klimaszewski. Zwykł mawiać: śmierdzisz dębem. 
Znaczy jesteś partyzantem. Tak wszystkim dogadywał, bo tam byli różni z AK i z BCh. 
Do mnie też tak powiedział. A ja mu na to, a tak byłem w partyzantce. 
Byłem w I Oddziale Granicznym. Musieliśmy notować kto przechodził granicę, kto rowerem, furmanką. Dzisiaj śmieję się z tego, ale każdego musieliśmy odnotowywać. Potem każda strażnica robiła raport, ja to zbierałem do kupy rolowałem, lakowałem, a żołnierz musiał wieźć to do Krosna. Cóż to za tajemnica? Było tam z 10 oficerów, którzy chodzili jako wywiadowcy i nas sprawdzali. 
 

Nikogo nie wydałem 


Za co trafiłem do więzienia? Za wrogą propagandę i posiadanie broni. Broń oni mi podłożyli, aby mnie posadzić. 
Byłem na strażnicy, w której chcieli robić spółdzielnię produkcyjną. Była tam Ukrainka, która wyszła za Polaka o nazwisku Hamerlich. Mówiła, że wyszła dlatego za Polaka, aby nie iść do kołchozu, a tymczasem tu kołchoz. 


Mówię do niej: nie gadaj, bo cię zamkną. I rzeczywiście tak się stało.

Gumowych uch było sporo. 
Powtórzyła im, że to Poniatowski jej tak powiedział. 
Podczas śledztwa nikogo nie wydałem. Najgorsze było, kiedy nałożyli na głowę wiadro i uderzali w niego. Potem wydawało mi się, że głowa mi pęknie. To było straszne.Przysłuchiwali mnie jedynie w nocy. Naliczyłem, że w sumie 18 razy. 
To wszystko wytrzymałem. Dostałem sześć lat. Jak mnie aresztowali - przywieźli najpierw do Wronek, potem do Sztumu. 
Tych ze Sztumu dobrze wspominam. To byli Kaszubi – niezwykle porządni ludzie. 


Pan to sobie wyobraża? Siedziałem nawet z oficerem SS.

Pracowałem tam na oddziale hydraulicznym przy hydrolu. Montowaliśmy motocykle Iły. Jak się nie napijesz hydrolu, to jesteś kapuś. 
Po wypiciu płynu dostałem takiego rozwolnienia, że kierownik przyniósł mi jakieś czarne tabletki. Przeszło mi. Bałem się, bo pracowałem zawsze na powietrzu i było parę groszy. 
Był tam też taki oficer niemiecki Pigla Alfred, miał połamane wszystkie żebra. Oni jak umierali, to pakowano ich do papierowych worków i wywożono. 
Potem trafiłem do Sosnowca Radochy. Potem była Barbara, Wyzwolenie, Łagiewniki II a ostatnio kopalnia Andaluzja. Tam pracowałem przez 29 miesięcy. 
Tam można było siedzieć i dwadzieścia lat. Jedzenia dawali tyle, że być może niektórzy nie mieli go tyle na wolności. Nie mogłem zrozumieć śląskiego języka. Dwie na zegarze, dwie na czwartą, feler, kapa, młot to hamer... Co ty pieronie wczoraj na grubie – rewir miał. 

Zbrodniarz nie żyje!


Pracował też ze mną sztygar Kopuła. Bardzo dobry człowiek. Na początku sprawdzali mnie, czy nie jestem donosicielem. Jak sprawdzili, to potem miałem wszystko. Sztygar później zrobił ze mnie brygadzistę. Szyb był na 415 metrach, wózki ciągnąłem pochylnią na poziom 305 m. 
Sztygar zawsze mówił „szczęść Boże”. Potem, jak na jego miejsce przyszedł inny, to już mówił „cześć pracy”. 
Któregoś razu woła mnie: Grupowy do mnie. Czesiu największy zbrodniarz nie żyje! 
Pytam kto? Odpowiada: Stalin! Z radości zaczęliśmy podrzucać w górę jeden drugiego. Potem ktoś powiada, że nas teraz będą gonić, jak przyjadą ci z widelcami. Tak nazywali tych z karabinami i bagnetami z KBW. 
Rzeczywiście, przyjechało KBW i już nie klawisze nas pilnowali i pędzili do środka. Każdy miał żałobną wstążeczkę... 

Musiałem meldować się na UB


Wyszedłem na wolność w 1954 r. Przyjechałem tutaj, bo miałem w Szczecinku siostrę cioteczną. Znalazłem robotę. 
Głównym księgowym w Lasach był Stanisław Suski i to on mnie tutaj sprowadził. Robiłem w melioracji. 
Jeszcze przez rok musiałem się meldować na UB jako „wybitny gość”. Kiedyś, przy kościele w Mieszałkach zrobiliśmy bramkę z poniemieckiego cmentarza. Donieśli na UB w Szczecinku. Dostałem wezwanie. 
Pamiętam pokój nr 13. Remontujecie kościół? - Tak. Rozbieracie cmentarz, a tego nie wolno... 
A ja mu na to: Ja to wszystko włączam do Macierzy i za to mam siedzieć? Wtedy on się roześmiał. 
W Grzmiącej wstąpiłem do kombatantów. Było tutaj kilku, ale mnie nie znali. Nic dziwnego, pułk liczył przeszło 2 tys. ludzi. 
Nie chcę, aby ktoś zarzucał mi, że zaczynam się zajmować politycznymi sprawami. Jeszcze jest sporo oficerów Informacji i ubowców. Ale co mi mogą zrobić, jak już jedną nogą jestem u Piotra? 
Mam już 94 lat, ale pochodzę z długowiecznej rodziny - mój wujek miał 105 lat, matka przeżyła 94 lat. 
Tak to wszystko wygląda. 
                                                 

Jerzy Gasiul 

Artykuł z Tematu Szczecineckiego nr 956

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2019-11-30 19:50:45

    Bardzo ciekawa opowieść. Dobrze przypomnieć, jak wyglądał powrót rodaków do Polski

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2019-12-02 13:14:19

    No ale cichym ormowcem też był

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Wróć do