
W Parku Leśników położonym pomiędzy ul. Kościelną i Kołobrzeską, zamontowany został głaz z tablicą upamiętniającą zamordowanych po wojnie przez sowietów szczecineckich leśników.
Na kamiennej tablicy wyszczególniono trzy nazwiska ofiar. Są to: Jan Kubis, Karol Kłaptocz i Bogusław Rzewski. Inskrypcja dotyczy również, jak to ujęto: „wszystkich bezimiennych leśników ofiar agresji sowieckiej i reżimu stalinowskiego na Ziemiach Powiatu Szczecineckiego”. Umieszczona data „17 września 2024” nawiązuje do rocznicy napaści Związku Sowieckiego na Polskę we wrześniu 1939 r. Treść tablicy nie została uzgodniona z Instytutem Pamięci Narodowej w Szczecinie, który po prostu nie był tym zainteresowany.
Tego rodzaju upamiętnienie zawdzięczamy nie tyle Nadleśnictwu Szczecinek, które sfinansowało monument, ile raczej Dariuszowi Trawińskiemu. To właśnie on już od wielu lat zajmuje się wydobywaniem z niepamięci nazwisk polskich ofiar niemieckich i sowieckich zbrodni na terenie powiatu szczecineckiego.
Jego starania o upamiętnienie leśników rozpoczęły się w… kwietniu 2018 roku. To właśnie w tym czasie D. Trawiński przedstawił zarówno RDLP jak również IPN i NS zdjęcia odszukanych przez siebie archiwalnych dokumentów o ofiarach zbrodni. Trawiński dotarł nawet do ich rodzin i krewnych uzyskując niezwykle cenne informacje. To on na swój koszt (wyjazdy do Gorzowa, Szczecina, Koszalina i Słupska) wykonał niezwykle szeroką kwerendę w archiwach i bibliotecznych zasobach.
O upamiętnienie zamordowanych leśników bezpośrednio w Nadleśnictwie Szczecinek Dariusz Trawiński zabiegał od kwietnia 2020 r. Wprawdzie poinformowano go o rozpoczęciu przygotowań do upamiętnienia, ale późniejsze zmiany na stanowisku nadleśniczego spowodowały, że jego monity w tej sprawie pozostawały bez odpowiedzi.
O zbrodniach popełnianych zarówno przez Niemców jak i po wojnie przez sowieckich żołnierzy, niezwykle szczegółowo, łącznie z reprodukcjami dokumentów pisaliśmy w 2022 r. na łamach gazetowego wydania Tematu. Z tej też okazji przypominamy tragiczne losy trzech szczecineckich leśników.
O tej zbrodni było bardzo głośno. W nocnym najściu na leśniczówkę Turowo żołnierze sowieccy zamordowali tamtejszego leśniczego Jana Kubisa oraz przypadkowo przebywającego u niego brakarza Karola Kłaptocza. Leśniczówka znajduje się tuż przy szosie ze Szczecinka do Piły. O powyższej sprawie, w protokole z zebrania sołtysów gminy znajduje się lakoniczna informacja:
Sołtys z Turowa melduje, że banda złożona z żołnierzy sowieckich dokonała napadu na leśniczówkę, Bandyci zabili leśniczego i przebywającego u niego w tym czasie nieznanego osobnika.
Oto pełna relacja Ireny Ziółkowskiej córki leśniczego Jana Kubisa z tego tragicznego wydarzenia, które miało miejsce nocą 23 listopada 1946 r.
W tym dniu o godz. 18 wieczorem przyszli do nas pytając o drogę ze Szczecinka do Piły. Rozmawiał z nimi mój ojciec. Było ich trzech. Ojciec powiedział im w jakim kierunku muszą jechać. Powiedzieli do widzenia i pojechali.
Wrócili o drugiej w nocy. Zapukali do domu. I tym razem drzwi otworzył im ojciec. Jak tylko weszli do środka - rozkazali: „Stupaj”. Ojciec musiał iść pierwszy. Najpierw wszedł do pokoju gościnnego, potem do sypialni, do holu, do swojego gabinetu i do mojego pokoju i pokoju moich braci. W ten sposób obeszli cały dom. Wrócili ponownie do mojego pokoju. Siedziałam na łóżku. Starszy lejtnant zatrzymał się przy stoliku, na którym leżała moja mała torebeczka. Wziął ją do ręki, obejrzał i rzucił na podłogę. Cały czas prawą rękę trzymał w kieszeni. Patrzył przy tym na mnie chyba z pięć minut.
W końcu odzywa się do tatusia: „Stupaj”. Tatuś znowu musiał iść pierwszy. Kiedy wychodził już z mojego pokoju, krzyknął do mnie, abym szybko zamknęła drzwi na klucz. Skoczyłam więc do drzwi, przekręcając klucz w zamku. Wtedy właśnie usłyszałam cztery następujące po sobie strzały.
Jak się okazało, zabójca strzelił leśniczemu w głowę. Kula przeszła przez ścianę trafiając w ramę obrazu. Na ścianie, na stoliku, na dywanie wszędzie zostały ślady krwi i rozpryśniętego mózgu.
(…)Następnego dnia zabrano mnie na targowisko, gdzie sprzedawano odzież. Byłam tam z milicjantem w cywilu. Trafiliśmy na sprzedających odzież pana Kłaptocza. To była jego kurtka i teczka. Potem rozpoznałam płaszcze ojca i mamy, marynarkę brata z cerowaną kieszenią… Spytałam sprzedającego skąd ma tę odzież. A ten mi odpowiada, „co ciebie smarkulo to obchodzi”... Dopowiedziałam, że obchodzi, ponieważ wczoraj ojciec został zamordowany, a dzisiaj pan sprzedaje nasze rzeczy.
pogrzebowy-P.-Irena-Zi----kowska-idzie-przy-drzwiach-pasa--era-auta-27.11.1946.jpg'>
(…) Następnego dnia zawieziono mnie do Czarnego. Tam ustawiono wojsko w szereg, a ja miałam rozpoznać sprawcę. Niestety, nie poznałam nikogo. W pewnym momencie major mówi, żebym choć pokazała kogoś podobnego. Niech inny odpokutuje, bo u nas człowiek znaczy tyle co sobaka. Trzeciego dnia znowu mnie wzięto. Coś mnie tknęło i mówię „idziemy do stołówki”. Wchodzimy, a tam widzę kierowcę, który wieczorem pytał nas o drogę. Przyznał się z miejsca, że był wieczorem, ale nie w nocy. Dlaczego? Ponieważ starszy lejtnant Iwan Strytko pojechał sam ze starszyną, a jego nie zabrał. Potem się okazało, że jednak był obecny.
Cały czas nocowałam w domu śledczego. Ponieważ cały czas się wyrywałam i krzyczałam, pilnował mnie jego kolega, zawodowy bokser. Następnego dnia, kiedy do przesłuchującego majora doprowadzono mordercę, ten wstał i mówi do niego: „Ot ty morderco. Zabiłeś dzieciom ojca”. A on zwisając głowę odpowiada: „Tawaryszcz major ja niczewo nie zdiełał, niczego nie znaju”. Wtedy zapytano mnie czy rozpoznaje mordercę. Odpowiedziałam: „To on”. Ponieważ nie chciał się przyznać, następnego dnia znowu do mnie go przyprowadzono. Kazano mu we mnie się wpatrywać. W końcu się przyznał. To był Iwan Strytko.
(…) O wyroku rodzinę leśniczego poinformował osobiście major. Morderca Iwan Strytko otrzymał karę śmierci, starszyna 10 lat, a kierowca 7.
Jan Kubis był powstańcem wielkopolskim i śląskim. Jako leśniczy odbywał praktykę w lasach księcia Lubomirskiego. Jego nazwisko jako leśniczego w lasach wielkopolskich w 1933 roku znalazło się w Almanachu Leśnym – roczniku personalnym administracji Lasów Państwowych. Po wybuchu wojny został internowany przebywając w Stalagu 3A. Pochowany na cmentarzu szczecineckim. Jego pogrzeb wraz z pogrzebem Karola Kłaptocza, utrwalony na wielu zdjęciach, zorganizowała dyrekcja Lasów Państwowych. (zdjęcie archiwalne) W latach 80. grób został rozebrany. Dzisiaj w tym miejscu znajduje się ścieżka.
Dokładnie nie widomo w jakich okolicznościach zamordowany został nadleśniczy Bogusław Rzewski. W milicyjnej kontroli dochodzeń KPMO w Szczecinku pod pozycją nr 21 z 5 lipca 1945 r. zanotowano: „zamordowanie Polaka nadleśniczego z nadleśniczówki Dreppin”. Dalej czytamy, że o morderstwo podejrzewani są własowcy przebywający w okolicznych lasach. W sprawie przesłuchano ośmiu świadków. O morderstwie powiadomił Niemiec z Dolgen (dz. Dołgie) oraz na podstawie pisma z posterunku w Sassenburg (dz. Drężno). Sprawę przekazano kontrwywiadowi Armii Czerwonej w Spore, który ponoć schwycił zabójców i rozstrzelał w m. Spore.
Niestety, nie udało się nam ustalić położenia nadleśnictwa Dreppin. Na niemieckiej mapie z tamtego okresu odnaleźliśmy w sąsiedztwie m. Dołgie osadę (leśniczówkę?) o nazwie Dohnrey. Grób nadleśniczego, jak twierdzi Bożena Szlachta – mieszkanka Dołgie, która dowiedziała się o tym od autochtonki śp. Reginy Boguckiej był jeszcze 20-30 lat temu. Dzisiaj, po spróchniałym drewnianym krzyżu na miejscu dawnego cmentarza nie ma śladu.
W śledztwie prowadzonym przez prok. Zbigniewa Kałużnego z IPN O/Szczecin w sprawie zabójstwa Bogusława Rzewskiego postępowania nie prowadzono. Dariusz Trawiński zwrócił się z do IPN z wnioskiem o uzupełnienie śledztwa – niestety wniosku nie uwzględniono.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie