
Nie od dziś wiadomo, że sztuka pomaga wyrazić emocje i wpływa na zmiany. W przypadku pewnej młodej, utalentowanej mieszkanki Szczecinka sztuka okazała się także pomocna w tym, by po trudniejszym czasie w życiu podnieść się i pójść dalej. Martyna Studzińska, bo o tej artystce mowa, swoimi wyróżniającymi się fotografiami inspiruje i zachęca do działania innych. Jej artystyczne zdjęcia urzekły już członków Redakcji BB. A to pewnie dopiero początek twórczej drogi młodej szczecinecczanki.
Martyna Studzińska swoją pasję do fotografii odkryła, będąc już uczennicą gimnazjum.
– Pierwsze, przypadkowe ujęcia, samotne wycieczki rowerowe do parku czy lasu. Sięganie po prostu po zwykły telefon i robienie zdjęć…
– wyjawia nam Martyna Studzińska.
– Później pamiętam pierwszy zakupiony przez rodziców aparat. Właściwie to oni jako pierwsi dostrzegli, że zdjęcia, które robiłam, czy to im, czy znajomym, czy na różnych wyjazdach, są dobre. Mnie też coraz bardziej ciągnęło do fotografowania. Z czasem było tego więcej. W liceum poznałam kilka osób, które chciały się ze mną spotkać właśnie na zdjęcia. Nie ogłaszałam się nigdzie. Swoje fotografie wrzucałam po prostu do mediów społecznościowych, robię tak zresztą nadal. Każde takie spotkanie, każda sesja dawała mi poczucie satysfakcje i takiego przysłowiowego „kopniaka” do działania.
- Poważniej zaczęło się robić chyba w 2015 roku. Wtedy miał miejsce Art Piknik i wystawa multimedialna w trakcie after party. Moje zdjęcia zostały wtedy zaprezentowane. Był to dla mnie pierwszy krok do przodu
– dodaje nasza rozmówczyni.
Jak można dostrzec, na zdjęciach młodej fotograf, są monochromatyczne, mroczne. Martyna Studzińska nie ukrywa, że taki przekaz artystyczny wiąże się ściśle z tym, co akurat wydarzyło się w jej życiu. – To wszystko jest we mnie nadal – przyznaje nasza rozmówczyni.
– Po maturze wyjechałam do Poznania. Poszłam na studia, niezwiązane jednak z moimi zainteresowaniami. Przez dwa lata ani razu nie sięgnęłam po aparat. Zachorowałam na depresję… Po dwóch latach wróciłam do Szczecinka.
- Ale pewnego dnia powiedziałam sobie: Dosyć! Martyna, musisz zacząć żyć! Robić coś. Przestań żyć przeszłością, zacznij się rozwijać. Rób to, co kochasz. I tak się stało. Zawsze w głowie miałam różne wizje, wyobrażenia, które zaczęłam po prostu spełniać.
Mój terapeuta ze Szczecinka obudził wtedy na nowo moją pasję fotografowania. Rodzicie też mnie wtedy bardzo wspierali.
Doskonale pamiętam swoje pierwsze wyjście wtedy z aparatem do lasu. To dało mi ogromną siłę. Miałam też duże szczęście, bo na swojej drodze spotykałam ludzi, którzy starali się mnie pchnąć w górę.
- W lutym tego roku poznałam kogoś, kto pisze teksty dla Redakcji BB i kto na moje zdjęcia zareagował bardzo pozytywnie. Ta osoba powiedziała mi, że chciałaby, aby moje zdjęcia towarzyszyły jej tekstom. I tak razem zaczęłyśmy tworzyć. I udało się. Zdjęcia się spodobały. Jeździłam wtedy dość często do Wrocławia. Odwiedzałam galerie, brałam udział w wernisażach. Chłonęłam na nowo. Zakochałam się w tym mieście. i stwierdziłam, że chciałabym tu zamieszkać. Znalazłam szkołę fotografii, do której też chciałabym pójść.
- Bardzo bym chciała dalej się rozwiać, poznawać ludzi, którzy tworzą. Marzę o swoim wernisażu. Inspirują mnie ludzie, stare kamienice, miejsca, które mają w sobie pewien urok. W głowie tworzę wtedy pewne obrazy, chwytam aparat. I jest… To, co rodzi się od jakiegoś czasu w mojej głowie, to również chęć stworzenia sesji, która byłaby na pewno dość kontrowersyjna. Chciałabym ukazać miłość osób tej samej płci. Przedstawić tym, że absolutnie nie jest groźna, że nie powinna dzielić, że miłość nie wyklucza absolutnie nikogo.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie