
Nowa instalacja Katarzyny Lipecky – rzeźba „Roślina” – wkrótce pojawi się w szczecineckim ratuszu. Ale nie to było głównym przedmiotem rozmowy z uznaną na świecie artystką i rzeźbiarką. Bo z Katarzyną rozmawia się nie tylko o glinie i wypałach, ale też na przykład o tym, jak wygląda życie, kiedy pracownia staje się drugim (albo pierwszym) domem.
– To nie jest miejsce na białe rękawiczki. Obok rzeźby stoi kawa, z drugiej strony rozpuszczalnik, gdzieś łóżko. A jak się zapomni zamknąć drzwi, to wchodzi wycieczka. Zdarzyło mi się raz wyjść z łazienki i trafić na grupę zwiedzających. Dzień dobry, dzień dobry – rzeźba w ruchu
– śmieje się mój gość.
Artystka niedawno przeniosła się do nowej pracowni przy ulicy Winnicznej. Ma teraz 150 metrów swobody – wystarczająco, by tworzyć wielkogabarytowe formy bez ograniczeń.
– To zmienia wszystko. Wreszcie mogę pracować tak, jak chcę, bez zawijania się w siebie
– mówi.
Tworzyła najczęściej nocami.
– Kiedyś do czwartej rano, teraz próbuję być dorosła i robić to od piątej. Wtedy Szczecinek budzi się cudownie: kuny przebiegają, kaczki wychodzą jak krowy na łąkę. I cisza taka, że aż słychać, jak glina oddycha.
A „Roślina”? Powstała kilka lat temu w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku.
– Zrobiona ręcznie, z pomocą studentów, którzy kręcili "wąsiki" (ta rzeźba ma ich kilkanaście tysięcy - dop.) i opowiadali mi swoje dramaty. Glina prawie się zawaliła, musieliśmy ją podpierać… miotłami. To była walka o formę
– wspomina.
Instalacja już wkrótce stanie w szczecineckim ratuszu.
– Nie przed, bo jeszcze się nie dorobiłam – ale to i tak spełnienie marzenia.
I wskazuje:
– Sztuka nowoczesna powinna być częścią miasta. Nawet jeśli ktoś patrzy i pyta: co to za włochate coś?
Katarzyna Lipecky opowiada o swojej pracy twórczej bez mitologii – z dystansem, ale też z dużym szacunkiem do procesu. Opowiada o tym, jak wygląda codzienność artystki, która nie tylko rzeźbi, ale też wapnuje ściany, śpi źle i próbuje znaleźć rytm między kreatywnym chaosem a zwyczajnym życiem.
– W mojej pracowni nie ma podziału: tu sztuka, a tam reszta. Wszystko się miesza – i dobrze. To znaczy, że sztuka żyje razem z tobą, a nie jest jakimś reliktem w gablocie
– mówi.
[oficjalna, obszerna strona artystki: https://katelipecky.com/]
Z kolejnym wyraźnym przekąsem komentuje też przyzwyczajenia odbiorców.
– Jeżeli moja rzeźba potrzebuje instrukcji obsługi na dwieście stron, to coś tu nie działa. Albo działa, ale tylko teoretycznie. Ja chcę, żeby ludzie po prostu patrzyli i reagowali – jakkolwiek.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie