
Zdjęcie wykonane przez Hieronima Wilczyńskiego dokładnie powstało dokładnie 28 lutego 1960 roku. Choć kopii daleko do technicznej doskonałości, warte jest choć krótkiej wzmianki.
Jedynym punktem odniesienia, jest kamienica, w której mieści się w tej chwili Telewizja Gawex. Zarówno wschodnia pierzeja jak i sam plac Wolności znacznie się od tego czasu zmienił. Na pierwszym planie widać parking usytuowany na wprost wejścia do sklepu z zabawkami. Sklep znajdował się dokładnie w miejscu dzisiejszego Empiku i cukierni. W tamtym odległym już czasie na środku placu Wolności krzyżowały się cztery ulice: Boh. Warszawy, 1 Maja, 9 Maja i Zamkowa. Ponieważ cały plac wybrukowany był granitową kostką dlatego służył jako miejsce do parkowania a od strony wschodniej jako dworzec PKS.
W kamienicy stojącej w narożniku placu Wolności i ul. Bohaterów Warszawy, trwają właśnie prace rozbiórkowe. Na jej znacznej części zdjęto już dachówki, zdemontowano także większość okien i drzwi. Fotografowi udało się zarejestrować ostatnie chwile Domu Rektorów. Jego burzliwa historia wiąże się z powstaniem pierwszego w tej części Pomorza gimnazjum.
Do naszych czasów, nie zachowały się żadne wzmianki dotyczące powstania pierwszej szczecineckiej szkoły. W protokole wizytacji kościelnej z 1570 roku zapisano jedynie, iż do miejskiej szkoły uczęszcza ok. 50 chłopców. Szkoła ulokowana była przy dzisiejszej ul. ks. Skargi, tuż obok kościoła św. Mikołaja. To właśnie na jej bazie, księżna Jadwiga, ufundowała gimnazjum. W ten sposób uwzględnione zostały życzenia szczecineckich mieszczan, aby w Szczecinku utworzyć wyższe klasy. Uroczyste otwarcie pierwszego na tym terenie gimnazjum, nastąpiło na świętego Michała, a więc 15 października 1640 roku.
Nie wiem czy wypada porównywać pensje ówczesnych nauczycieli z dzisiejszymi, ale mogę powiedzieć jedynie tyle, że ich wynagrodzenie znacznie przewyższało dochody tutejszych mieszczan.
Księżna pani postanowiła przyznać rektorowi 75 guldenów, a konrektorowi 48 guldenów. Obaj też otrzymali służbowe mieszkania w zakupionym od miasta budynku. Dom znajdował się przy Rynku – mówiąc dokładniej przy jego zachodniej pierzei, u wylotu ulicy Królewskiej prowadzącej prosto do bramy białogardzkiej. W tym miejscu, tytułem wyjaśnienia należy dodać, że Rynek po ostatniej wojnie przemianowano na plac Wolności, zaś ul. Królewską (Königstrasse) najpierw na Stalina, a potem nadano jej bardziej uniwersalną nazwę - Bohaterów Warszawy.
Oprócz kościoła i zamku, ówczesna miejska zabudowa składała się głównie z drewnianych domów. Szykiem elegancji był dom o konstrukcji szkieletowej (tzw. pruski mur), w którym wypełnienie ścian stanowiła glina. Dom Rektorów był na tyle podle wykonany, że już 1684 roku musiano go rozebrać i odbudować od podstaw. Powstał nowy, dwukondygnacyjny o szachulcowej konstrukcji i stromym dachu, przykrytym dachówką tzw. holenderką. Szybko się okazało, iż jego odbudowę wykonano na tyle niechlujnie, że już po roku ponownie popękały ściany. Wtedy zniechęcony rektor przeniósł się na ul. ks. Skargi, pozostawiając na miejscu swego zastępcę.
W 1772 roku do miasta zawitał Najjaśniejszy Pan - Fryderyk II, król Prus, zwany też Wielkim. Chcąc przypodobać się poddanym, sypnął nieco grosiwem na gruntową przebudowę szkoły. Suma okazała się nie tak znowu wielka jak jego przydomek. Niemniej, być może wtedy, z królewskiej hojności skorzystał również i Dom Rektorów.
Dom Rektorów przetrwał ostatnią wojnę. Rozebrano go w 1960 roku. Wkrótce ten sam los spotkał także sąsiednie stojące przy placu Wolności kamienice. W tym czasie mocno przeobraził się również Rynek. Dotychczas utwardzony szwedzką kostką granitową, zamienił się w latach sześćdziesiątych w największy w Szczecinku węzeł komunikacyjny. Zamiast prostopadle biegnących i krzyżujących się ze sobą brukowych jezdni, wybudowano rondo. W miejscu Domu Rektorów ufundowano mało urokliwy parterowy pawilon już od dawna nieistniejącej Rejonowej Spółdzielni Ogrodniczo – Pszczelarskiej. Słowo pawilon powinienem wziąć w cudzysłów, bowiem przypominał bardziej mocno oszklony barak. Ta prowizoryczna zabudowa, pod koniec swojego żywota, została przez Macieja Gacę - jej nowego właściciela (a może tylko dzierżawcę) oklejona… tapetą. Wprawdzie ulokowana wewnątrz kwiaciarnia prezentowała się znacznie lepiej tyle, że papier nie tyle upiększał co raczej sprytnie maskował popękany tynk. Budka przetrwała do początku lat dziewięćdziesiątych.
W tym czasie ratusz zdecydował się na przebudowę placu Wolności, a kilka lat później na sprzedaż nieruchomości. Wtedy też na przyczyną miejscowego architekta Grzegorza Rosy powstał w tym miejscu narożnik o niezwykle kontrowersyjnej, jak na to eksponowane miejsce, architekturze.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Taśmę pamięci cofnąłem i ten sklep z zabawkami miał szumną/dumną nazwę "Dom Dziecka", taki lokalny mini "Smyk" z Al. Jerozolimskich, a w zburzonym Domu Rektorów, na parterze, był fotograf.
Miałem może 5 lat, kiedy usiadłem na szerokim parapecie tego sklepu (mama robiła zakupy), niestety była tam też pszczoła. Wyobraźcie sobie, jak ściągnęli mi majty i wyciągali żądło. Trauma do tej pory. A kiedy byłem uczniem w Elżbiecie, biegaliśmy na długiej przerwie do cukierni "Ewa" , na pączki, a potem na papierosa, za ten sklep. Więc, jakby był paskudny architektonicznie, to jednak kawał mojego dzieciństwa i młodości.