
Na naszej leśnej polanie władza zwierzchnia, czyli magistratura (nie mylić z magistrantem) już od zamierzchłych czasów zajmuje kilkadziesiąt pokoi i gabinetów. Wprawdzie znajdują się w kilku budynkach, ale za to pod wspólnym kierownictwem i dachem. Oprócz tego magistraturze podlegają filie rozsiane w różnych częściach miasta. Nazywają je zakładami budżetowymi lub spółkami. Te drugie różnią się od tych pierwszych często jedynie tylko nazwą.
Przykładem jest zajezdnia miejskich, darmowych omnibusów finansowana w całości z dochodów miasta. Jest to więc typowy zakład budżetowy z kompletnie niezrozumiałych powodów nazwany spółką. Oprócz sposobu finansowania łączy je także polityka kadrowa. Wszędzie istotne stanowiska obejmują wyłącznie swoi, a więc gorliwi wyznawcy miejscowego układu. Przy objęciu tak ważnej funkcji, dodatkowo wskazane jest poświadczenie swojej prawomyślności. Owszem, pewne odstępstwa, a nawet nałogi mogą być tolerowane, ale pod warunkiem bycia "po linii i na bazie" wyznaczonej przez zwierzchność.
W tak skonstruowanej hierarchii panuje jedność poglądów, co ma swoje szczególne znaczenie przy ustalaniu opłat i podatków oraz sposobu ich egzekwowania. Za każdym razem lekkie zamieszanie jest na początku roku, kiedy zwyczajowo wchodzą nowe trafy – czytaj podwyżki. Od pewnego czasu dotychczasowa reguła stała się nieaktualna, bo świadczą o tym opłaty śmieciowe, które jak życie wykazało, zmieniano w ciągu 12 miesięcy dwa razy. Aby uwiarygodnić urzędowy fiskalizm, za każdym razem tubylcom przedstawiano zestawienia kosztów, tabele, wyliczenia, amortyzację, odpisy. Wszystko to jest warte funta kłaków, ponieważ za każdym razem najważniejszym argumentem przemawiającym za podwyżką jest... ministerialne zarządzenie. Taką właśnie teorią karmi się tubylców. Jednym słowem - podwyżki muszą być, bo to "oni" tak ustalili. Dziwnym zbiegiem okoliczności, mimo podobnych lub takich samych odległości od wysypisk, stawki w różnych miastach kształtują się niejednakowo. Zwyczajowo tutejsze podatki, a to ze względu na zadłużenie i liczne kredyty, są niczym stan wód podczas powodzi stulecia - zawsze w górnym najwyższym poziomie.
Część tubylców może i w tego rodzaju argumentację wierzy. Ale nawet bez badań opinii można zaryzykować twierdzenie, że jednak w tej kwestii zdecydowana większość jest mocno zdystansowana. Co znaczą sążniste wyliczenia i argumentacja, jeśli po upływie zaledwie kilku miesięcy opłaty okazują się niewystarczające, aby utrzymać zarząd i radę nadzorczą opłacaną na dotychczasowym poziomie, pracowników, których jest coraz mniej niż więcej, oraz dotychczasowego taboru, czy też jak się to fachowo mówi - wozokilometrów. Przez ten okres ilość śmieci się nie zwiększyła. Raczej z powodu masowej emigracji ludzkości do większych i bardziej prężnych ośrodków - powinna maleć. Jeśli w tym względzie magistratura ma inne wyliczenia to znaczy, że należy mówić nie tyle o pomyłce, co raczej nienależycie wykonanej pracy.
Koszty rosną? Kontenerów będących własnością PGK na osiedlach też już nie przybywa. Ich miejsce zastępują finansowane i to w całości z budżetu miasta podziemne śmietniki. Do niedawna zakup nowych kontenerów i pojemników był jednym z głównych powodów podwyżek. Kilka lat temu, kiedy opłaty były nieporównywalnie niższe, śmieci segregowano na terenie bazy PGK. Owszem, śmierdziało, ale PGK to nie zakład ogrodniczy z pachnącymi goździkami i różami. Odległość od wysypiska, jak do tej pory, też się nie zmieniła. Odpady organiczne z domów jednorodzinnych (brązowe worki) jadą jedynie na ul. Łowicką. A więc o co chodzi?
Nie bez znaczenia dla tubylców jest także sposób informowania ich o podwyżkach. Wiem, że jest to zajęcie wstydliwe, które można jedynie porównać z chorobą weneryczną. Skoro jednak się je wprowadza, to należałoby tutejszych o tej "niespodziance" powiadomić. Jeśli decyzję o wysokości podatku od nieruchomości można dostarczyć na adres podatnika, to dlaczego nie tę śmieciową? Przecież tego rodzaju informacja należy się mu, niczym psu zupa. Może to głupio zabrzmi, ale najlepiej, jeśli owo powiadomienie nastąpi w drodze pisemnej. Jak do tej pory ludzkość nic lepszego nie wymyśliła. Do tego celu w magistracie służą komputery i drukarki, a poza magistratem Poczta Polska. Jeśli nie stać na opłaty pocztowe, powiadomienie może dostarczyć goniec - taki na rowerze lub nawet bez roweru. Gdyby w rowerze pękła dętka, a sklepy z częściami były jeszcze zamknięte, może skorzystać z darmowego autobusu. Tubylec nie ma żadnego obowiązku – zważywszy, że to od niego ściąga się śmieciowy haracz – szukać w ratuszowych korytarzach tablicy ogłoszeń o aktualnych stawkach. Być może tubylec ma zbyt wygórowane żądania, a jeśli tak, to w najbliższym programie samorządowym w kablowce można mu to powiedzieć wprost. Elektorat przyjmie to ze zrozumieniem.
Jeśli niepoinformowany o "nowych opłatach" tubylec nadal wpłaca należności według starych stawek, bo decyzji o podwyżce nie otrzymał, to zgodnie z KPA należy go o tym powiadomić np. w formie wezwania do zapłaty. Magistranci wolą iść drogą na skróty i od razu walnąć upomnienie naliczając przy tym koszty upomnienia, strasząc odsetkami i egzekucją w ciągu 7 dni. Przy jakichkolwiek zaległościach nawet Urząd Skarbowy zanim wyśle do podatnika upomnienie, czasami najpierw dzwoni i pyta. Może dlatego, że dobór pracowników w urzędach państwowych prowadzony jest na innych zasadach niż tych samorządowych? Mało prawdopodobne, aby pandemia spowodowała blokadę magistrackich połączeń telefonicznych. Dzieje się to w czasie, kiedy petentów właśnie z powodu pandemii jest w urzędach jak na lekarstwo i gdyby nie Internet i wszelkiego rodzaju media społecznościowe - można się z braku zajęcia zanudzić.
I tylko pozazdrościć mieszkańcom osiedli administrowanych przez spółdzielnie i wspólnoty. Tam przynajmniej każdy dowiaduje się ile ma płacić z ogłoszenia na klatce schodowej. Oni są jakby bliżej mieszkańców. A kto mówił, że najbliżej mieszkańca jest samorządowa magistratura, łgał jak pies.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Cała prawda o naszym urzędzie miejskim. Mam sobie z mediów wyczytać osobostawkę za śmieci i płacić. Urząd czeka na moje potknięcie i wystawia za dobrą stawkę upomnienie, goniec przynosi i się dowiaduje ze mam w um zaległość. A w deklaracji na śmieci podawałem nr tel. i e-maila, z tym że opłacany przeze mnie wydział do spraw śmieci nie potrafi tego wyczytać z mojej deklaracji i na mój adres wysyła płatne upomnienie. Widać że zatrudniają piśmiennych ale nie czytających.
no co ty tyle pracy nie da rady wysłać zawiadomienie
zredukować darmozjadów w urzędach i podwyżek nie będzie