Reklama

Budżet na sesji przeszedł gładko. Aż dziwnie


Szczecinek uchwalił budżet na 2026 rok z deficytem 18 milionów złotych. Burmistrz wspomina o blokowaniu dotacji, było też o przedszkolach.


  • Budżet przeszedł stosunkiem głosów 17:0:1
  • Deficyt wyniesie 18,3 mln zł – miasto weźmie kredyt na 10 milionów
  • Burmistrz mówi o blokowaniu dotacji: „Pomagano nam nie dostać pieniędzy"
  • Od stycznia przedszkola: dzieci spoza miasta mogą kosztować rodziców więcej

 

Podczas wczorajszej (11.12) sesji Rady Miasta Szczecinek na sali siedziało osiemnastu radnych. Ponieważ była to sesja budżetowa, można było spodziewać się zażartych dyskusji, zwyczajowych wzajemnych złośliwości i kilku godzin obrad. Ale w tym roku nic takiego się nie stało. Aż siedemnastu (i bez większej dyskusji) podniosło rękę za budżetem, jeden wolał się nie opowiadać. I tyle – Szczecinek ma plan finansowy na 2026 rok. Wiadomo, że w trakcie roku kilka rzeczy się w budżecie aktualizuje, ale korpus główny już jest.

Osiemnaście milionów do załatania

Liczby są takie: miasto spodziewa się 268 milionów złotych dochodów. Wydać chce prawie 287 milionów. Zostaje dziura – 18,3 miliona złotych.

Radny Marek Ogrodziński chciał wiedzieć, skąd ta różnica. Przypomniał akurat rok 2021, że w roku pandemii deficyt wynosił ledwie pięć i pół miliona.

„Skąd wziął się taki poziom deficytu i jak pan zamierza ten deficyt uzupełnić?" 

– zapytał burmistrza. 

Ponieważ obaj panowie podczas sesji Rady Miasta zwykle bardzo intensywnie i długo dyskutują, można było się spodziewać znacznego przedłużenia obrad. Nic takiego się nie stało, chociaż obecni na sali wyraźnie wstrzymali oddech.

Burmistrz Jerzy Hardie-Douglas odpowiedział równie prosto: deficyt bierze się stąd, że miasto chce inwestować. “Gdyby ściąć wydatki, problemu by nie było. Ale nie po to tu jesteśmy”.

„Myślę, że w momencie, kiedy mamy bardzo jasny sposób pokrycia deficytu, nie ma żadnego powodu, dla którego powinniśmy zwalniać rozwój miasta" – tłumaczył.

Skąd pieniądze? Dziesięć milionów z kredytu, resztę z tego, co zostało w miejskiej kasie po 2025 roku. To tzw. wolne środki – bo nie wszystko, co zaplanowano, udało się wydać.

Radna Katarzyna Dudź dorzuciła od razu kontekst historyczny. W 2023 roku deficyt wynosił ponad 20 milionów przy dochodach 199 milionów. Rok później – 17 milionów przy 222 milionach dochodów. Teraz miasto zarabia więcej, więc procentowo dziura jest więc mniejsza, niż bywało.

„Pomagano nam, żebyśmy pieniędzy nie dostali"

Marek Ogrodziński nie odpuścił tematu pieniędzy z zewnątrz na miejskie inwestycje. Szczecinek ich ostatnio praktycznie nie pozyskuje – to fakt. Więc radny zapytał, dlaczego tak jest.

Burmistrz powiedział to, czego zwykle się nie mówi na sesjach. Ale tym razem wybrzmiało.

„Wydaje mi się, że nieco “pomagano” nam w tym, żebyśmy tych środków, o któreśmy się starali, nie otrzymywali. Ale to jest moja hipoteza, na którą nie mam dowodów, ponieważ to się dzieje w zaciszach gabinetów" – mówił Jerzy Hardie-Douglas.

Dodał, że środki unijne owszem są, ale na inne rzeczy niż Szczecinek potrzebuje. A konkursy na to, co by się przydało, “jakoś nie ruszają”. Do tego ogólna sytuacja nie ułatwia takich rzeczy – według niego państwo wydaje ogromne pieniądze na wojsko i programy socjalne, więc dla samorządów zostaje mniej.

„Obecna koalicja deklarowała, że będzie bardzo prosamorządowa. No, tego jakby nie widać" – podsumował gorzko.

Ale przyznał też, że nie wszystkie porażki to wina Warszawy. Przy wniosku o pieniądze na ulicę Grunwaldzką to miejscy urzędnicy popełnili błędy formalne – zabrakło potwierdzenia, że pozwolenie na budowę jest ważne. Wniosek wypadł na pierwszym sicie.

„Osoby, które zawiniły, zostały skarcone" – powiedział krótko.

Co z planetarium?

Tak się złożyło, że podczas tej sesji dyskutowało niewielu radnych. Więc pytał znów Marek Ogrodziński, tym razem o największą inwestycję, właściwie sztandarową, tej kadencji. “W budżecie na 2026 rok nie widać pieniędzy z ZIT-u na planetarium. Czyżby przepadły?”

Pieniądze są przyznane, ale do budżetu wchodzą dopiero wtedy, gdy miasto je wydaje – wyjaśnił burmistrz. Nie przepadły. Teraz trwa projektowanie, skończy się wiosną. Wtedy ruszy budowa, a główne wydatki przypadną na 2027 rok.

Mówimy o 21 mln zł.

Wiceburmistrz Beata Pszczoła-Bryńska wskazała, że wszystkie szczegóły są w dokumentach – w załączniku do Wieloletniej Prognozy Finansowej i na stronie BIP. Kto chce, może sprawdzić.

Na co pójdą pieniądze w 2026 roku

Dziewięćdziesiąt procent budżetu to wydatki bieżące – pensje, dotacje, utrzymanie tego, co już jest.

Największe pozycje to oświata (prawie 98 milionów), gospodarka komunalna (35 milionów), transport (29 milionów), administracja (prawie 25 milionów) i pomoc społeczna (24 miliony).

Na inwestycje zostaje trochę ponad 30 milionów. Z tego prawie pięć trafi do miejskich spółek – półtora miliona dla ZGM TBS i trzy i pół miliona dla Komunikacji Miejskiej.

Przedszkola: koniec dopłacania za "niemiejskie" dzieci

Przy okazji budżetu wypłynął oczywiście głośny ostatnio temat przedszkoli. Radny Marcin Jaczewski dopytywał o zmiany, które wejdą od stycznia.

W skrócie historia jest taka: program „przedszkole za złotówkę" sprawił, że Szczecinek płaci pełną dotację – około 1500 złotych miesięcznie – na każde dziecko w przedszkolu niepublicznym. I również na dzieci z sąsiednich gmin, które do tych przedszkoli na terenie miasta uczęszczają.

Problem w tym, że te gminy oddają miastu tylko część kosztów. Około 700 złotych zamiast 1500. Różnicę – ponad milion rocznie – dokłada szczecinecki budżet.

Diabeł tkwi w szczegółach, bo wszyscy płacą dokładnie tyle, ile przewiduje litera prawa. Reszta to wydatki ekstra związane z koncepcją na działanie przedszkoli w Szczecinku. A że budżet jest napięty...

W sprawie pozyskania dopłat miasto próbowało się dogadać z wójtami okolicznych gmin. Bez skutku. Ci nie chcą słyszeć o wersji ratusza, wskazując na absolutnie nieprzepisowe zagranie, niezgodne z dyscypliną finansową.

Od pierwszego stycznia Szczecinek zmienia zasady. Na dzieci spoza miasta dotacja spadnie do 75 procent. To standardowa stawka dla przedszkoli, które nie są w programie „za złotówkę".

Co to znaczy dla rodziców? Są trzy możliwości. Mogą przenieść dziecko do przedszkola w swojej gminie i płacić zapewne mniej, albo dyrektor placówki przyjmie niższą miejską dotację i nic się nie zmieni. Albo – trzecia opcja – dyrektor poprosi rodziców o dopłatę brakującej części.

Burmistrz zapewnia, że żadne dziecko z przedszkola nie wyleci oraz że kwestia dopłat to w takiej chwili sprawa między rodzicami a dyrektorami placówek. Miejscy prawnicy twierdzą, że różne stawki dla dzieci z miasta i spoza są legalne.

Czyli z budżetem miejskim sprawa załatwiona, z przedszkolami nadal gorąca. Najbliższe dni przyniosą z pewnością wiele wiadomości na ten temat.

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Źródło: materiał oryginalny Tematu Szczecineckiego Aktualizacja: 12/12/2025 16:47
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do