
Niemcy powiedzieli „halt” i odlany w szczecineckiej ludwisarni dzwon pozostał na terenie Niemiec. Krótka historia dzwonu, który po latach miał wrócić do Szczecinka
Reparacje wojenne to temat, który od dłuższego czasu nie schodzi z czołówek nie tylko polskich mediów. Czy należy się nam odszkodowanie za morderstwa i totalną grabież majątku narodowego, zniszczenia w wyniku rozpętanej przez Niemców II wojny światowej? Potoki słów o pojednaniu, wartościach europejskich, etyce i moralności mają się nijak do rzeczywistości. Niemcy w tym są w mistrzami.
Opracowany przez ekspertów „Raport o stratach wojennych poniesionych przez Polskę” mówi również o zaginionych, zniszczonych lub skradzionych przez Niemców dziełach sztuki. Oblicza się, że najpewniej już bezpowrotnie, straciliśmy ich ok. 516 tysięcy. To jednak tylko szacunki. Nie sposób policzyć utraconych dóbr kultury gromadzonych przez wieki w polskich domach, dworach a także kościołach.
Dzwon w Białowąsie
Właśnie o ich rewindykacji rozmawiano podczas niezwykle popularnego w TVP Info programu prowadzonego przez Michała Rachonia. Kwestia ta wydaje się oczywista w przypadku dóbr kultury wytworzonych na ziemiach polskich anektowanych przez III Rzeszę. Najbliższym przykładem może być rabunek dzwonu z kościoła Mariackiego w Szczecinku, wywiezionego do Hamburga do przetopienia. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności dzwon ocalał.
Co z dobrami kultury na ziemiach przyznanych Polsce po wojnie? Jeszcze przed nadejściem frontu władze niemieckie nakazywały nie tylko wywożenie maszyn i urządzeń, ale także niektórych dóbr kultury. Już samo określenie „wypędzenie” jest nadużyciem, jako że przymusowa ewakuacja bez względu nawet na duże mrozy, nastąpiła na rozkaz władz niemieckich. To wówczas na zachód ruszyły obciążone dobytkiem karawany (oni nazywali to treckami) pojazdów, głównie wozów konnych. W tym miejscu przypomnijmy historię dzwonu wytworzonego w Szczecinku w 1792 roku. Staraniem nieżyjącego dra Siegfrieda Raddatza, przewodniczącego byłych mieszkańców powiatu szczecineckiego, dzwon miał być przekazany kościołowi NNMP a więc tam, gdzie się znajdował do wojny.
Poniższy tekst ukazał się 5 września 2008 r. w 471 numerze Tematu:
Jak na razie bezskuteczne okazały się starania dra Siegfrieda Raddatza o to, aby do Szczecinka powrócił wywieziony w latach wojny dzwon z kościoła Narodzenia Najświętszej Maryi Panny. Zamiarem przewodniczącego Heimatkreisausschuss Neustettin było uroczyste przekazanie dzwonu 7 września 2008 roku. Miało się to stać dzień po planowanym na 6 września uroczystym odsłonięciu w parku obelisku ku czci poległych mieszkańców przedwojennego Szczecinka.
Pokrótce przypomnijmy dzieje ważącego ok. 160 kg dzwonu, wykonanego w 1792 roku w tutejszym warsztacie Johanna Martina Meyera. Dzwon najpierw przez sto lat służył wiernym w kościele w Krzywej Wsi w powiecie złotowskim. W 1905 roku trafił do budującego się w tym czasie kościoła pw. św. Mikołaja (dz. NNMP) i wisiał tam do lata 1942 roku. To właśnie wtedy na polecenie władz, został zdjęty i przewieziony do Hamburga. Miał być przetopiony na potrzeby wojennej machiny.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności dzwon ocalał i po wojnie najpierw trafił do Plöen w Holsztynie, a potem do parafii ewangelickiej w Lage. Tam też był używany do 1985 roku. Dzięki staraniom dra Raddatza, tamtejszy zarząd parafialny zgodził się na to, żeby – jak to oni określają – „pomorski dzwon” trafił z powrotem do Szczecinka.
Niestety, zarówno inicjatywa przewodniczącego ziomków, jak również dobra wola pastora tamtejszego kościoła Ducha Świętego, spotkały się z ostrym sprzeciwem przewodniczącego ziomkostwa, Herberta Meske.
Jak pisał „Lippische Landes Zeitung”: „Na początku września pastor Richard Krause z parafii w Lage miał wybrać się do Szczecinka i osobiście przekazać pomorski dzwon, który przez 56 lat wisiał na wieży kościoła na Sedanplatz w Lage. Nic z tego nie wyszło. Jego zamierzenia spotkały się z ostrą krytyką Związku Wypędzonych, w tym przewodniczącego Ziomkostwa Pomorskiego, Herberta Meske. Meske zarzucał, że pastor Krause chciał oddać dzwon bez rozmów z parafią szczecinecką (...). Meske zarzucał także, że jest to wyłączna inicjatywa pastora, którą dodatkowo promował dr Raddatz z Ziomkostwa z Kolonii. Meske podkreślał, że Kościół oddaje coś, co w rzeczywistości nie należy do niego(…).
Proboszcz kościoła Mariackiego, ks. Piotr Jesionowski zaprzecza wersji upowszechnianej przez przewodniczącego Meske. Ks. Jesionowski kontaktował się listownie z pastorem Krause i zastrzega, że w jego liście nie było mowy o jakimkolwiek żądaniu zwrotu, ponieważ dzwon jest własnością parafii ewangelickiej. To, że chcą go nam przekazać, wskazuje tylko na ich dobrą wolę.
Mimo że zarząd parafii w Lage, podtrzymał decyzję o przekazaniu do Szczecinka dzwonu, jednak ze względu na niektóre ostre reakcje członków Ziomkostwa Pomorskiego, tamtejsza parafia została zmuszona do zbadania stanu prawnego dzwonu.
Okazało się, że przekazanie jest niemożliwe bez uprzedniej zgody wyższych władz Kościoła Ewangelickiego, jako że wszystkie dzwony ze „wschodu”, które znalazły się po wojnie w Niemczech Zachodnich, są własnością Unii Kościołów Ewangelickich (Union Evangelischer Kirchen) oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych RFN.
Ostatecznie do przekazania szczecineckiego dzwonu nie doszło. W tym przypadku zadecydował nie tyle sprzeciw Ziomkostwa, a raczej niemieckiego Ministerstwa Kultury. (jg)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
W niemieckim powiecie szczecineckim Niemcy posiadali podczas II wojny światowej co najmniej 5000 niewolników. Pomnóżmy to x 60 miesięcy x 2000 EURO (średnia pensja pracownika fizycznego w DE) = 600 MILIONÓW EURO DLA BYLYCH POLSKICH NIEWOLNIKÓW LUB ICH SPADKOBIERCÓW!!! Do tego trzeba oczywiście dodać odszkodowania za tortury, wysłanie do KL oraz zbrodnie. Koszt szacuję na ok. MILIARD EURO Ryłko w naszym powiecie.
Poważnie myślisz, że Niemcy cokolwiek zapłacą? Nawet gdyby jakimś cudem coś "dali", to nie nam, ale tym zza oceanu, bo 447 zobowiązuje. A dzwon wróci tu, spoko, razem z Niemcami. Koszernie pozdrawiam.
Lepszych rzeczy niż ten dzwon nie chcą oddać. najlepsze że sami Niemcy ale ci z niemieckiej parafii czują że trzeba oddać ale rząd niemiecki jak zawsze. Jednak to we krwi się ma, te wojny światowe przez nich to nie przypadek. jakies pytania?
Prawdę mówiąc, obiektywnie rzecz biorąc, nie dziwię się Niemcom, że nie będą chcieli oddać dzwonu, jak i wielu innych dóbr kultury z całego kraju. Jeżeli ktoś by mi ciągle robił pod górkę (kwestia reparacji wojennych), dodając mi kupę pracy, to szczerze mówiąc, głęboko w poważaniu miałbym kwestię dogadywania się... Reparacje wojenne - i tak ich nie odzyskamy, a nawet jeśli, to za x-dziesiąt lat. Co lepsze - nie zobaczy ich tutaj zwykły Kowalski, tylko całość w cudownych okolicznościach, rozpłynie się we mgle... Pisowców już nie będzie, jednak dotychczas każdy rząd/partia dążyła do tego, żeby się wyłącznie "nachapać" - ta kwestia nie zmienia się na przestrzeni lat. Wracając do kwestii dzwonu - Niemcy będą nam robić pod górkę, nie oddadzą dzwonu, a co lepsze, niedługo wyciągną rękę po majątek pozostawiony na zachodzie naszego kraju... W tym oczywiście w Szczecinku. I jeżeli Niemcy muszą się gęsto tłumaczyć, ustosunkowywać się do żądań, pisać bzdurne dokumenty, to wspomnicie, że Polacy też będą musieli w drugą stronę to robić...
NIEMCY MÓWIĄ ŻE CHCESZ ODZYSKAĆ SWÓJ SAMOCHÓD UKRADZIONY TO JEDŹ DO POLSKI ON JUŻ TAM NA CIEBIE CZEKA.ALE ZAPOMINAJĄ NIEMCY ILE TO ONI UKRADLI Z POLSKI NIECH TO WSZYSTKO PRZELICZĄ. ALE ONI WIDZĄ TYLKO SWÓJ SAMOCHÓD ZA KILKA TYSIĘCY A KRZYWDY KTÓRE BYŁY NA POLSKIM NARODZIE NIE MOGĄ ZOBACZYĆ.CO ZROBIĆ TEN NARÓD NIGDY WSTYDU NIE MIAŁ I NIE POCZUWA SIĘ DO WINY.
Skoro przez 100 lat dzwon służył Krzywej Wsi, to może właśnie do nich powinien trafić. Każdy widzi tylko własny czubek nosa, a tak naprawdę chodzi tylko o jakieś utarczki, które PiS nakręca, bo rzeczywiste roszczenia, które powinny mieć miejsce wiele lat temu dawno zostały zaprzepaszczone. Dzwon, to taki drobiazg, o którym większość mieszkańców nawet nie wie, że istniał. Nie brakowało im go przed przeczytaniem artykułu i nie będzie brakowało po przeczytaniu. Czas na załatwianie spraw, które dotknęły nas boleśnie w obecnych czasach, a nie na jakieś wywlekanie zaszłości, które nic dobrego do naszego życia nie wnosi.