
Zakutego w kajdany Bolesława Stachowiaka po roku przywieziono do Wilczych Lasków. Publiczną egzekucję zarządzono naprzeciwko gospodarstwa, w którym pracował.
Dzisiaj to jedynie leśna dróżka na pograniczu Wielkopolski i woj. zachodniopomorskiego. Wprawdzie najbliżej stąd do Wilczych Lasków, ale jedyny dobry dojazd prowadzi od strony wsi Borki. Kilkaset metrów w głębi lasu tuż przy drodze mijamy brzozowy krzyż, a obok niego tablicę upamiętniającą Bolesława Stachowiaka – polskiego niewolnika powieszonego przez Niemców jesienią 1942 roku.
Krzyż własnym sumptem ustawił Dariusz Trawiński, szczecinecki badacz najnowszej historii, zaś tablicę ze zdjęciem oraz krótkim życiorysem ufundowało Nadleśnictwo Okonek, oraz IPN.
We wtorek 24.01 w tym ustronnym miejscu odbyła się niecodzienna uroczystość związana z upamiętnieniem śp. Bolesława Stachowiaka. Na miejsce niemieckiej zbrodni przyjechał jego siostrzeniec Jan Jeżyk wraz z rodziną, oraz Wojciech Chałupka i Tomasz Ceglarz z Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa Instytutu Pamięci Narodowej w Poznaniu. Pod krzyżem złożono kwiaty i zapalono znicz.
- Bolesław Stachowiak to tragiczna postać.
– mówił podczas swego wystąpienia naczelnik poznańskiego IPN Wojciech Chałupka. - Z powodu miłości do niemieckiej dziewczyny - w tym miejscu go stracono. Dzięki p. Dariuszowi Trawińskiemu to miejsce zostało wydobyte z niepamięci. Również z niepamięci został wydobyty ten człowiek. IPN powstał po to również, by przypominać o wszystkich tragicznych momentach nie tylko całego narodu polskiego, ale także życia pojedynczych osób.
W imieniu rodziny wystąpił Ziemowit Surmela:
- Chcieliśmy podziękować za upamiętnienie członka naszej rodziny. To był robotnik przymusowy ale tak naprawdę niewolnik, który musiał pracować dla Niemców. Szczególnie podziękować chciałbym panu Darkowi, który włożył w to bardzo dużo pracy, a także innym osobom, które przyczyniły się do tego naszego dzisiejszego spotkania.
W albumie rodzinnym Moniki Jeżyk, siostry Bolesława Stachowiaka, zamieszkałej w Połajewie pod Czarnkowem, zachowało się kilka zdjęć. Dwa z nich zamieszczono w dokumentacji sporządzonej przez Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Koszalinie – Delegatura w Szczecinku oraz Okręgowej Komisji BZH w Poznaniu. Dokumenty dotyczą zeznań świadków tamtych wydarzeń i zostały sporządzone w 1971 r i 1972 roku.
Na jednym z nich Bolesław Stachowiak – jak go określano, młody przystojny szatyn -stoi w drzwiach w towarzystwie towarzysza niedoli. Ubrani są w szerokie drelichowe spodnie oraz znoszone mundury Wojska Polskiego.
Na drugim zdjęciu dwoje młodych ludzi. Jest lato. Bolesław w samej koszuli z podwiniętymi rękawami i papierosem w ustach spogląda w obiekt. Czoło przesłania mu szeroka czapka. Siedzi na tle wysokiej dojrzewającej kukurydzy. Tuż obok, na wyciągnięcie ręki, siedzi młoda dziewczyna w fartuchu. Na jej kolanach spoczywa kundelek z czarną mordką. Dziewczyna patrzy w ziemię, jakby chciała ukryć wzrok. To Anneliese, dwudziestokilkuletnia niemiecka dziewczyna.
Bolesław Stachowiak podczas kampanii wrześniowej dostał się do niemieckiej niewoli. Aby przeżyć panujący w stalagu głód oraz psychiczne i fizyczne udręki, podobnie jak większość, zrzekł się przysługującego mu statusu jeńca, zostając cywilnym robotnikiem przymusowym. Skierowano go do pracy w gospodarstwie rolnym w Wilczych Laskach. Właścicielem gospodarstwa położonego za lasem był Mogge.
Jak zeznawał przed KBZH świadek Antoni Mystek, na początku 1943 r. we wsi zjawił się kapitan SS Laurenc (w zeznaniu innego świadka Lewrentz był oficerem Wermachtu). Ponoć podczas odwiedzin u Moggów przyłapał Bolesława z Anneliese za stodołą. Następnego dnia Bolesława aresztowano i przewieziono do szczecineckiego więzienia. Przebywał tam do jesieni. Jak twierdzi świadek, razem z nim w więzieniu w tym czasie siedział Jan Świrski.
Pobyt w szczecineckim więzieniu potwierdza także Stanisław Przyborowski, który jako robotnik przymusowy pracował w Borkach:
- Powieszony został żołnierz polski, imienia i nazwiska dokładnie nie przypominam sobie. Powieszony został za utrzymywania kontaktów fizycznych z Niemką. Polaka aresztowano wiosną 1943 i wywieziono go chyba do Szczecinka, gdzie przebywał w więzieniu.
Relacje obu świadków dotyczące miejsca uwięzienia Bolesława różnią się od zeznania złożonego przez Stanisława Czarneckiego: Gospodarze niemieccy mówili mi, że Bolesław przebywał w obozie w Hammerstein (Czarne).
Zupełnie inna wersja została przedstawiona na tablicy ufundowanej przez poznański IPN. Tamże czytamy: (…) Stachowiak został aresztowany oraz wywieziony do placówki Gestapo w Pile.
Jak zeznawał Antoni Mystek, zakutego w kajdany Stachowiaka po roku przywieziono do Wilczych Lasków. Publiczną egzekucję zarządzono naprzeciwko gospodarstwa, w którym pracował.
Tego dnia wszystkim Polakom nakazano stawić się przed restauracją Schulzów.
Stamtąd poprowadzono ich leśną drogą w kierunku Borków. Za lasem przy samotnej sośnie rosnącej przy gospodarstwie Moggów kazano ustawić się półkolem.
- W naszej obecności kat ubrany w czarny płaszcz odczytał po polsku wyrok. Powiedział, że każdy Polak, który nie będzie stosował się do niemieckiego prawa zostanie w ten sposób ukarany. Polak został skazany za zbliżenie do Niemki i plamienie krwi. Po powieszeniu musieliśmy wszyscy przechodzić obok. Przy egzekucji było ponad 100 osób dorosłych i dzieci. (…) Widziałem później, że na miejscu egzekucji leżała czapka.
Najpełniejsze zeznania złożył świadek Stanisław Czarnecki.
- Słyszałem, że na gorącym uczynku zastał ich sąsiad i doniósł na gestapo. Od swego gospodarza Neski wiem, że Niemka została wywieziona do obozu koncentracyjnego.
Stanisław Czarnecki trafił na przymusowe roboty z Warszawy wprost z ulicznej łapanki. Na dworcu załadowano ich do pociągu jadącego do Niemiec. Transport ostatecznie zatrzymał się na stacji Neustettin (Szczecinek). Tutaj też przez dwa tygodnie w obozie przejściowym czekali, aż przyjdą po nich niemieccy gospodarze. Czarnecki trafił do Wilczych Lasków. Najpierw przez kilka miesięcy pracował u niejakiego Pietricha, a potem przeniesiono go do Köpkego. To właśnie tam był świadkiem egzekucji Stachowiaka.
- Wiem, że pochodził z poznańskiego i brał udział w kampanii wrześniowej. Pracował u Mogge. Był to wysoki mężczyzna, przystojny szatyn ok. 28 lat. Mogge dobrze go traktował. Znałem Mogge, uważam, że to był dobry człowiek i traktował robotników zatrudnionych u siebie na równi z robotnikami niemieckimi.
- O okolicznościach aresztowania Bolesława wiem od samego Mogge. Przybyła do niego w odwiedziny jego krewna z Berlina - dwudziestoletnia Annalisse. Pewnego dnia Mogge zastał ich w stodole jak się całowali. Zwrócił wówczas Bolesławowi uwagę i kazał iść mu do pracy. Bolesław nie chciał i wtedy Mogge go pchnął. Bolesław był człowiekiem porywczym i uderzył Niemca w zęby. Mogge wsiadł na rower i pojechał do sąsiada mieszkającego 600 metrów dalej. Sąsiad nazywał się Lewrentz. Był oficerem Wermachtu, w tym czasie był u siebie na urlopie. To właśnie on zawiadomił o tym sołtysa, a ten szczecineckie Gestapo. Na drugim dzień, mimo że była to niedziela, Bolesława zabrano do więzienia.
- Gospodarze niemieccy mówili, że Bolesław przebywał w obozie w Hammerstein (Czarne).
W dniu kaźni kazano wszystkim polskim robotnikom stawić się w Wilczych Laskach przy restauracji Schultza.
Dzisiaj w tym miejscu znajduje się sklep. W pewnym momencie na oczach zgromadzonych w drzwiach restauracji pojawił się w asyście esesmana w kajdanach Stachowiak.
- Jestem pewien, że esesman pochodził ze Śląska. Przemówił do nas po polsku ze śląskim akcentem.
Esesman wskazując na Stachowiaka powiedział, że to jest ten, który wiążąc się z niemiecką dziewczyną zhańbił niemiecką krew. Po przemówieniu polecono zebranym przejść na drogę w kierunku Borków. Kolumnę polskich niewolników zatrzymano przy samotnej sośnie rosnącej tuż przy granicy lasu. Dokładnie po przeciwnej stronie drogi znajdowało się gospodarstwo Mogge. Wszyscy musieli ustawić się w półkole. Na miejscu było 7 Niemców. Na drodze ukazała się bagażówka ze skazańcem.
- Auto zatrzymało się przed sosną. Egzekucją kierował jakiś oficer z monoklem. Wtedy też do zebranych w języku polskim przemówił ów Niemiec ze śląskim akcentem. Był w czarnym mundurze, wysoki i rudy. Z kieszeni wyciągnął plaster, chcąc zakleić skazańcowi usta. Ponieważ sprzeciwił się temu oficer z monoklem — esesman z tego zrezygnował.
Przez gałąź na sośnie przerzucono wówczas sznur z pętlą. Pętlę zakładał ubrany w grantowy kombinezon nikomu nieznany mężczyzna. Na piersiach miał przyczepioną lśniącą nowością literkę „P”
- Wiem, że nie był to Polak. Mówili mi o tym niemieccy gospodarze. Mówili, że zwracano się do kilku Polaków z propozycją przeprowadzenia egzekucji, ale wszyscy odmówili. On na pewno był własowcem, a literkę „P” Niemcy przyczepili dla prowokacji. Potem ów człowiek do podłogi samochodu przybił wystającą deskę i wprowadził na nią Bolesława. Po założeniu pętli samochód ruszył.
- Ten człowiek cały czas trzymał sznur w ręce. Po pewnym czasie puścił linkę i ciało Bolesława spadło na ziemię. Wtedy zawinął ciało w worek papierowy i wrzucił do samochodu. Auto odjechało, a nam kazano wrócić do pracy.
- Wiem od niemieckich gospodarzy, że Annelise określano jako kobietę lekkich obyczajów. Mówił mi o tym Mogge. Dowiedziałem się od Niemców, że obcięto jej włosy i wywieziono do jakiegoś obozu koncentracyjnego.
O dalszych losach Annelise nic nie wiadomo. Nie wiadomo również, gdzie pochowano Bolesława Stachowiaka. Taki był tragiczny koniec wojennej miłości.
Pod brzozowym krzyżem oprócz rodziny, kwiaty złożyli przedstawiciele powiatu, gminy, Nadleśnictwa Okonek a także uczniowie ze szkoły w Lotyniu.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Szacunek panu Trawińskiemu i wszystkim osobom, które odkrywają nazwiska dotąd zapomnianych, często bezimiennych - Polaków czasów wojny.
Czas płynie, a historia ciągle się powtarza i dziś ludzie pojedynczo giną, podobnie jak Andrzej Lepper, dr. Z. Hałat i wielu innych. Zapewne jest to dokumentowane, podejrzewam, że czas podobnie jak tamten wojenny jest obecnie niewłaściwy do ujawniania...
Może ktoś podpowiedzieć, jak dojechać w to miejsce? Wiosną często robię sobie wycieczki po okolicy, odwiedzam chętnie tego typu miejsca (ostatnio cmentarz w Okonku z upamiętnionymi ofiarami zbrodni, akurat radzieckich)...
Idąc tą leśną dróżką, tablica usytuowana jest po ok. 300 metrach, po prawej stronie: https://www.google.pl/maps/@53.5907928,16.7499228,3a,30y,333.86h,87.61t/data=!3m6!1e1!3m4!1sdL7cZ7gEg7FOb4LUILDCZg!2e0!7i13312!8i6656