Reklama

Wieża ciśnień. Od symbolu miasta do słupa pokrytego papą


Jeszcze niedawno górowała nad miastem, dziś – trzeba wiedzieć, gdzie patrzeć, żeby ją w ogóle dostrzec. Wieża ciśnień na Wzgórzu św. Jerzego – kiedyś była charakterystycznym punktem orientacyjnym, dziś jest dużym słupem z daszkiem jak z altany działkowca. I z historią. W jej miejscu była i kaplica, i szpital, i cmentarz.


Niegdyś można ją było dostrzec nawet z najdalszych okolic. Dzisiaj, to co z niej zostało, skrywa się pośród wysokiej zieleni i bloków. 

Może to i dobrze. Nie ma czym się chwalić,  ponieważ jej charakterystyczna dla miejskiego krajobrazu sylwetka została na trwale oszpecona. Z dawnej wieży wodociągowej pozostał jedynie ośmioboczny ceglany trzon. Aby woda nie zaciekała po ścianach, przykryto ją, jakże inaczej – „tymczasowym” daszkiem z desek oraz papą. Jeden z architektonicznych symboli Szczecinka, podobnie zresztą jak wieża św. Mikołaja, to już tylko przeszłość. To widok z kładki dla pieszych na przystanku kolejowym Szczecinek  Chyże. 

Wszystko zaczęło się w latach 90. To wówczas ratusz zadecydował o jej sprzedaży  za niezwykle skromną kwotę. Dodam, że wieża funkcjonowała do końca 1989 roku, czyli do chwili oddania do użytku nowego ujęcia i stacji uzdatniania wody na Bugnie.

W tamtym czasie, w ratuszowej pracowni urbanistycznej mieszczącej się na drugim piętrze, wykonano plan zagospodarowania Wzgórza św. Jerzego zwanej pospolicie Górką Wodociągową, a bardzo dawno temu Wzgórzem Stodół. Zgodnie z projektem cały teren pomiędzy ul. Szafera, Wodociągową i Lipową przeznaczono na śródmiejski park, w skład którego wchodził także cmentarz żołnierzy armii napoleońskiej oraz kirkut z dawnym żydowskim domem przedpogrzebowym. Oczywiście, wieża ciśnień miała być zachowana, choć jeszcze nie była wpisana do wykazu zabytków (stało się to dopiero w 2012 r.) U jej podnóża, w miejscu nieistniejącego już dzisiaj awaryjnego zbiornika zrzutowego, planowano lokal gastronomiczno-usługowy. 

Już po sprzedaży najwyżej położonej części wzgórza wraz z wieżą, nowy właściciel nie miał nawet zamiaru, aby szacowną budowlę zachować i wcale się z tym się nie krył. Nawet bardzo się starał, aby pozwolono ją zrównać z ziemią – „przecież Szczecinek to nie Toruń ani Kraków” I zabytkowych budowali u nas nie ma. Innego zdania był miejski konserwator zabytków i to dzięki niemu wieża, choć w mocno zniekształconej formie, jeszcze istnieje. Ostatecznie, jedyną inwestycją przy kompletnie rozkradzionym i zdewastowanym wnętrzu było… zamurowanie okien i drzwi. Kilkanaście kolejnych lat wieża pełniła rolę słupa ogłoszeniowego – zdjęcie z 2012 roku. 

Sięgnijmy jednak do najstarszych dziejów północno-wschodniej części Wzgórza św. Jerzego. To właśnie w tym najwyżej położonym miejscu ulokowany został szpital – przytułek. Dzisiaj moglibyśmy go nazwać takim średniowiecznym hospicjum. Co ważne, tuż przy jego murach rozciągał się cmentarz.  

Takie szpitale z kaplicami pod patronatem św. Jerzego poczęto w Europie wznosić już na początku XIII w. a więc po wojnach krzyżowych. Szacuje się, że powstało ich ok. 20 tysięcy. Ze względu na możliwość rozprzestrzeniania się chorób zakaźnych lokowano je poza miejskimi murami. Tak też się stało i w tym przypadku. 

Zazwyczaj tego typu szpitalami opiekowali się zakonnicy. Być może opiekę sprawowali augustianie z miejscowego Marientronu? W kronice Tomasza Kantzowa XVI-wiecznego kronikarza znalazła się taka oto informacja o klasztorze: Książęta zaś nakazali im (zakonnikom – dop. mój) jako i wszystkim duchownym w kraju, szczerze  Pana Boga naszego prosić, iżby łaskawie zarazę wszelką uspokoić, która lat kilka w całych Niemczech szalała, tylu zabierając ludzi, że niebawem ledwie trzecia część narodu została przy życiu. 

Wzgórze św. Jerzego położone było w bezpośrednim sąsiedztwie Bramy Pruskiej, w miejscu dzisiejszego skrzyżowania ul. Bartoszewskiego z ul. Kard. Wyszyńskiego. W kierunku zachodnim rozpoczynał się  trakt prowadzący do granicznego przejścia w Gwdzie, a w przeciwną stronę w kierunku Marientronu. 

Jak uważają historycy, niemieckie określenie tego miejsca jako „Jürgenhaus” oznacza szpital dla trędowatych (leprozorium), którego pacjentami była przede wszystkim miejska biedota, kalecy, starcy oraz nieszczęśnicy dotknięci zakaźną chorobą. Dlaczego patronem został  św. Jerzy – patron rycerzy? Otóż, według legendy był on pogromcą smoka, stwora uosabiającego zaraźliwą chorobę. 

Jak wspomniałem, tuż pod murami rozpościerał się cmentarz. Z biegiem lat jego powierzchnia rozrosła się zajmując całą północno-wschodnią część wzgórza. Cmentarz  zlikwidowano w  marcu 1842 roku. To właśnie wtedy odbył się pierwszy pochówek na nowozałożonej nekropolii ulokowanej na Draśniętym Wzgórzu (Ritzig Berg) przy drodze wylotowej w kierunku Gwdy. 

Jeszcze wcześniej, bo w 1814 kaplicę – szpital zamieniono na magazyn prochu strzelniczego. Na wykonanym w  1844 roku planie miasta kaplica już nie istniała. Załączam jedynie jego fragment, obejmujący dzisiejszą ul. Lipową pomiędzy starym i nowym cmentarzem.  

W tym samym okresie wykonano szczegółowy plan sytuacyjny całego wzgórza św. Jerzego. W sumie ponumerowano 84 stodoły. Trzy z nich, od strony ul. Lipowej bezpośrednio przylegały do granicy- jak to określono- „starego cmentarza ewangelickiego”. 

Na pochodzącym z początku XX wieku planie miasta, w miejscu średniowiecznego cmentarza zaznaczono już tylko teren zadrzewiony. (

Prace przy budowie miejskiej sieci wodociągowej rozpoczęły się dopiero ok. 1910 roku. Zgodnie z projektem wodę z jej ujęcia i stacji pomp (jeszcze do niedawna znajdowała się przy ul. Wodociągowej) do wieży tłoczono rurą o średnicy 250 mm. Główna magistrala wodociągowa o takim samym przekroju prowadziła pod ul. Bismarcka (dz. ul. Kard. Wyszyńskiego). Na planie miejsce, gdzie znajduje się wieża ciśnień, mylnie oznakowano  teren jako „cmentarz francuski”.

Do naszych czasów zachowała się także część wykonanego w 1912 roku projektu wieży ciśnień. Oto jej przekrój poprzeczny. Główny korpus wieży o rzucie ośmiokąta, od poziomu terenu do bębna liczył ok. 29 m wysokości, w całości wykonany z cegły, na zewnątrz dekorowany smukłymi łukowo przesklepionymi pilastrami. Wieńczył go ośmiokątny bęben nakryty hełmowym dachem z latarnią. Dodam, że konstrukcję nośną bębna stanowiły stalowe kształtowniki, a pola między nimi wypełnione były betonowymi ściankami. Wewnątrz bębna znajdował się stalowy zbiornik o średnicy 640 cm i pojemności ok. 250 metrów sześciennych.

Tak prezentowała się wieża ciśnień tuż przed rozbiórką bębna w 2012 roku. 

To zdjęcie z 1995 roku i obejmuje panoramę całego wzgórza widzianą ze szczytu wieży ratuszowej. 

Wieżę ciśnień postanowiono „ogłowić” jesienią 2012 roku. Powód był jeden : – zły stan techniczny grożący (ponoć) katastrofą. Już we wrześniu zdemontowano pokrycie hełmu i latarni. 

Potem wszystko już poszło gładko. Na początku października 2012  rozebrano betonowe wypełnienie ścianek bębna. 11 października przy wieży pojawił się dźwig, aby zdemontować całą stalową konstrukcję. 

W tym momencie ekipa dokonująca rozbiórki natrafiła na potężny problem. Cała konstrukcja okazała się na tyle solidnie wykonana, że przez kilkanaście następnych godzin nie można było jej oderwać od ścian, co zdecydowanie zaprzeczyło tezie o jej złym stanie technicznym. Mówiono o tym, że “głowa” wieży może nawet spaść. Ostatecznie zbiornik, wraz z konstrukcją hełmu, udało się zdemontować dopiero następnego dnia. 

Z całej konstrukcji wieńczącej wieżę, uratował się jedynie szkielet hełmu i latarni. Dzisiaj można go zobaczyć w… przydomowym ogródku przy ul. Chełmińskiej. 

Po demontażu, korpus wieży nakryto drewnianym daszkiem z papą. Ponieważ od tamtego czasu upłynęło całkiem sporo lat - dzisiaj zadaszenie przypomina durszlak, z którego podczas deszczu leje się woda. 

Po kilku następnych miesiącach rozebrano naziemny awaryjny zbiornik zrzutowy. Jeszcze na pamiątkę udało mi się uwiecznić zawór główny, który z pewnością zasilił składnicę złomu.

Po wielu perturbacjach, o których nawet nie warto wspominać (była to kompromitująca wszystkie zainteresowane strony cała epopeja), ratusz wieżę odkupił za 620 tys. a wraz z nim mocno okrojony niewielki obszar (niemalże po zarysie obiektu) przyległego terenu. Ówczesny burmistrz Daniel Rak zadecydował, by zaadaptować wieżę na obserwatorium astronomiczne z planetarium. Nie wiem, czy ostatecznie zlecono projekt techniczny, w każdym razie we wrześniu 2016 r. powstała koncepcja projektowa z nieodłączną w takich przypadkach komputerową wizualizacją. 

Zgodnie z koncepcją zwieńczenie (głowica) wieży miała być odtworzona, jak to ujęto, „z zachowaniem oryginalnej formy korpusu i dachu”. Projektanci proponowali m.in. aby na wysokości kopuły wykonać nadwieszony, przeszklony taras ze szklaną balustradą.

Całkiem sporo wody upłynęło w Niezdobnej i wraz z początkiem tego roku (2025) burmistrz Jerzy Hardie-Douglas, zapowiedział budowę na wzgórzu św. Jerzego (ale tym razem już bez enklawy, w której znajduje się korpus wieży), budowę kompleksu edukacyjnego z planetarium, obserwatorium astronomicznym oraz rekreacją.  

Inwestycja planowana jest na lata 2026-2032 i choćby z tego powodu należy raczej wątpić w jej szybkie powstanie. A co z wieżą? 

Na razie z poziomu terenu, pośród wysokich drzew można dostrzec okaleczony jej korpus. Czy zabytkowa wieża ciśnień została już pozbawiona szans na przetrwanie? 

Jerzy Gasiul 

 

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 01/06/2025 13:34
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Ciekawe - niezalogowany 2025-06-02 11:12:30

    Czego by się nie dotknął właściciel tej wieży to mu nie wyszło, nawet budowa bloku stoi i straszy. Dziwny system oddawania miejskich nieruchomości w ramach zapłaty za usługi.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • stary lesnik - niezalogowany 2025-07-03 12:10:03

    Swoje w życiu zarobił. Własną pracą. Lokalni włodarze bez układów i dostepu do np. uchwalania planu zabudowy nie poradziliby sobie na rynku. A właściciel wiezy tak. Ale go lokalni włodarze hamują.

    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do