
Wprawdzie znajdujący się nieopodal Szczecinka Lotyń położny jest już na terenie sąsiedniego województwa, ale to właśnie tam, za przyczyną Dariusza Trawińskiego szczecineckiego badacza najnowszej historii, w sobotę (30.10) odsłonięta została tablica poświęcona trzem Polakom zamordowanych przez sowieckich żołnierzy. Panu Dariuszowi, który nie zważając na biurokratyczne trudności, a także niechęć ze strony różnych urzędów, samorządów i instytucji, udało się ustalić z imienia i nazwiska przeszło 50 polskich osadników, którzy ponieśli śmierć z rąk żołnierzy Armii Czerwonej.
Przez pół wieku od tamtych wydarzeń, jakiekolwiek upamiętnienie ofiar było niemożliwe. Po 1990 r. możliwości już się pojawiły, ale lokalne samorządy oraz instytucja w postaci szczecińskiego IPN nie przejawiały ku temu choćby najmniejszej chęci. Dzięki żmudnej pracy Dariusza Trawińskiego, a także przychylności poznańskiego IPN stało się to po raz pierwszy w powojennej historii naszego powiatu : udało się uczcić i oddać należy hołd ofiarom zbrodni komunistycznej.
Umieszczona w centralnej części cmentarza parafialnego w Lotyniu tablica została ufundowana przez IPN w Poznaniu. Na jej uroczyste odsłonięcie, które razem z proboszczem parafii pw. Wniebowzięcia NMP ks. Leszkiem Kuśmierzakiem oraz panią sołtys Kingą Lewandowską przyjechał również Tomasz Ceglarz z Oddziałowego Bura Upamiętnienia Walk i Męczeństwa Instytutu Pamięci Narodowej w Poznaniu i odczytał pismo od dyrektora Instytutu:
- 31 marca 1946, na drodze pomiędzy Lotyniem a Szczecinkiem nieustaleni żołnierze sowieccy dokonali zabójstwa przy użyciu broni palnej Władysława Leszczyńskiego, Waleriana Dyka i Stanisławy Zielińskiej. Głównie dzięki odwadze i determinacji rodzin i kościoła wymienione ofiary zostały pochowane na cmentarzu parafialnym. Napawa bólem fakt, że sprawcy tej zbrodni pozostali niewykryci, a tym samym bezkarni. Nie można nigdy tego tłumaczyć powojennym eksodusem, bądź upadkiem obyczajów u żołnierzy zwycięskiej armii, mordu na zupełnie niewinnej polskiej ludności przesiedleńcach, którzy co należy dodać, przybyli na te ziemie w wyniku postanowień wielkich mocarstw i nie zawsze z własnej woli.
- Upamiętnienie jest niezmiernie istotne. Staramy się bowiem przywrócić pamięć, godność, a także szacunek należny ofiarom. Z drugiej strony ma ono charakter pewnego symbolu. Podobnych miejsc mordu dokonanych przez Armię Czerwoną jest bardzo wiele. Niech więc poświęcona tablica będzie świadectwem, zarówno wymienionych z imienia i nazwiska, jak i tych bezimiennych ofiar armii, która mimo deklaracji o wolnościowych zamiarach- niosła także krzywdę, rozpacz i śmierć.
Dariusz Trawiński powiedział :
– Jestem amatorem, badaczem zbrodni sowieckich i niemieckich popełnianych na terenie powiatu. Jak mawiał Ferdynand Foch marszałek Polski i Francji „Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć – giną”. Motto to przyświecało mi podczas rozpoczęcia badań nad zbrodniami niemieckimi i sowieckimi. Badania rozpocząłem na początku w 2018 r. w Archiwach Państwowych, IPN i WBH - tę pracę wykonał pasjonat historii Kamil Kruszewski. W pracy pomagało bardzo wiele osób. Zachowane dokumenty obrazują bezmiar zbrodni i okrucieństwo ze strony okupanta sowieckiego.
Mówca na poparcie swoich słów przytoczył fragmenty pism urzędowych obrazujących ówczesną sytuację:
Antoni Murakowski starosta szczecinecki wraz z agronomem powiatowym: w dn. 31.03.1945 r. dokonali kontroli większego majątku w miejscowości Lottin gdzie zauważono ogólny brak inwentarza, na którym znajduje się obecnie zdolnych do pracy jedynie parę koni i 34 sił ludzkich. Majątek liczy 8000 hektarów, nie posiada nasienia ani maszyn do obróbki tegoż gospodarstwa. Krowy zabrane z tegoż majątku, kilkadziesiąt sztuk stoją obecnie o 3km… w miejscowości Hohbuch i Steinburg (obecne Wojnówko i Skoki), zabrane przez wojsko (sowieckie). Ogólny stan gospodarczy znajduje się w stanie zniszczonym. Jak stwierdzono na miejscu gorzelnie, mączkarnia i mleczarnia są chwilowo nieczynne.
Antoni Ziółkowski drugi sekretarz KP PPR w Szczecinku - były starosta szczecinecki: 4 maja 1945 r. wyjechałem w teren. Po dojechaniu do osady Lottin zauważyłem wojennego komendanta majora z Racyburza, na moje zapytanie co go sprowadziło do Lottinu, ten że oświadczył mi, że w dniu 2 maja przyjechali 1 porucznik sowiecki 1 sierżant sowiecki oraz 5 cywilnych ludzi, którzy żądali od komendanta milicji posterunku Lottin aby ich zaprowadził do dziewczynek. Ponieważ, że byli pijani wszczęła się awantura i strzelanina w rezultacie został zastrzelony 1 niemiec, milicja nasza uciekła.
Jan Krawczyk – agronom powiatu szczecineckiego. Podczas inspekcji wsi Lottin w dn. 12.5.1945r. stwierdził, że wiosenna robota w folwarku…jest zupełnie niewykonana a to z powodu braku siły pociągowej, gdyż uruchomione 2 traktory zostały zabrane ok. 15.4.45 przez wojsko Sowieckie i uprowadzone w kierunku Szczecinka. Bliższych szczegółów o jednostce wojskowej jest brak. Brak jest zupełny opieki w folwarku. Niezabezpieczone są ani gorzelnia, mleczarnia, młyn elektryczny ani też inne przedmioty… Komendant milicji (Stępniewski) motywuje to tym, że wykonuje tylko służbę na rozkaz komendanta wojennego z Raciborza… Jednocześnie…oświadczył, że w dn. 11.5.45 zostały zabrane (przez wojsko sowieckie) ostatnie 8 krów, które stanowiły jedyny środek ich utrzymania, skąd zostały uprowadzone do Raciborza.
- Podczas moich badań odkryłem przeszło 50 ofiar zbrodni sowieckich. Nigdy się nie dowiemy, ile tak naprawdę osób zmordowali. Zakończę słowami sybiraków: „Boże, jeśli my zapomnimy o nich, o dramacie pierwszych polskich osadników, Ty zapomnij o nas.
- Żałuję, że na terenie powiatu szczecineckiego jeszcze nie są uczczone ofiary sowieckiej agresji
– mówił podczas swego wystąpienia Cezary Jankowski przewodniczący szczecineckiej Rady Powiatu.
(…) Proszę pamiętać, że w latach 40, to była okupacja wojska sowieckiego. Twierdzili, że wszystko do nich należy i jeśli ktokolwiek się przeciwstawiał musiał ponieść karę. Najczęściej te osoby były mordowane Minęło wiele lat od 1989 rok i przez ten czas nie zrobiono praktycznie nic, aby upamiętnić sowieckie ofiary, które na naszych terenach zginęły. Są społecznicy, którzy szukają, odnajdują archiwa, są osoby z IPN. Przed nimi należy chylić czoła. Im należą się podziękowania.
O tym, jak udało się odnaleźć grób swego ojca Władysława w Lotyniu, a także o przebiegu tragedii na drodze pomiędzy Szczecinkiem, a Lotyniem mówił Józef Leszczyński mieszkający od lat na Dolnym Śląsku:
- Miałem 3 lata, kiedy przyjechałem tutaj z rodzicami. Nie pamiętałem o tych zajściach. Po pogrzebie ojca mama wróciła transportem na Dolny Śląsk, ponieważ tam właśnie pojechali mieszkańcy z jej rodzinnych stron. Mama mi mówiła, że ojciec pochowany jest gdzieś tam, koło Szczecina, a więc nie Szczecinka…
O dokonanym z premedytacją zabójstwie w lesie, na drodze pomiędzy Szczecinkiem a Lotyniem w marcu 1946 r. a także o niezwykłym wydarzeniu związanym z odnalezieniem grobu jednej z ofiar w świetle zachowanych dokumentów, również wspomnień świadków - więcej w wydaniu papierowym Tematu 10 listopada.
(jg)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Wspaniała praca. Determinacją i pasja. Brawo Panie Dariuszu. Uznanie wobec Parafii i Rodzin. Pora na Szczecinek.
Na pohybel tym sowieckim ,,wyzwolicielom,, i ich polskojęzycznym pomocnikom !!!
A w Szczecinku w lutym włodarze miejscy i powiatowi gloryfikują przybycie okupantów.