
Ulicę Winniczną, albo jak kto woli Górkę Rynkową, od wielu lat przesłaniają stojące bloki. Po niegdysiejszym targowisku i placu Winnicznym oraz okalającej go zabudowie pozostały już tylko wspomnienia.
Jedyną pamiątką są istniejące do dzisiaj, z odnowionymi elewacjami trzy małe kamieniczki tworzące niegdyś północną pierzeję.
Z tamtych czasów, nie wiedzieć z jakiego powodu, pozostała także nazwa plac Winniczny. Z placem, nie licząc międzyblokowego zanieczyszczonego przez psy zieleńca, nie ma już nic wspólnego.
Niegdyś północne zbocze Winnicznej Górki z charakterystycznymi, wielkimi łachami piachu służyło mieszkańcom przede wszystkim za kopalnię piasku i żwiru. Była niemalże na wyciągnięcie ręki, nic też dziwnego, że korzystano skrzętnie z tego co dała matka natura.
Górka liczy sobie 153,4 m n.p.m. (na starych mapach o pół metra więcej) i od strony śródmieścia wznosi się na ok. 10 metrów, licząc od poziomu terenu. Sądząc po nazwie, na południowym stoku osłoniętym przed zimnymi powiewami północnego wiatru prawdopodobnie uprawiano winorośl.
Ponoć w latach 800 do 1300 w północnej Europie nastąpił okres ocieplenia. Było ono na tyle znaczne, że w tych rejonach zaczęto uprawiać winorośl, a południowy stok góry mógł się do tego nadawać idealnie. Na ile w tym prawdy, nie wiadomo, ale nazwa pozostała.
Pewne jest jedno. Od początków istnienia miasta (1310 r.) ulubionym napojem mieszkańców było piwo, o czym świadczy mający kilkusetletnią tradycję cech piwowarów i była to najliczniejsza w mieście korporacja. Przykładowo w 1782 r. w mieście było m.in. 15 krawców, 49 szewców i 17 browarników.
Gwoli prawdy należy dodać, że tutejsi browarnicy trudnili się także produkcją… wódki. Czyżby oferowana w tej chwili w marketach „wódka szczecinecka” miała coś wspólnego z miejscem historycznej produkcji?
Dzięki nadanym przez Fryderyka Wilhelma I przywilejowi w XVII i XVIII w. browarnicy posiadali wyłączność na handel piwem w promieniu 2 mil od miasta – jedna wielka mila liczyła 7810 m. Okoliczne karczmy mogły zaopatrywać się w trunki jedynie w Szczecinku. Warto również wiedzieć, że w tamtych czasach piwo, nie tak jak dzisiaj, musiało być produkowane jedynie ze słodu jęczmiennego. Każdy z miejscowych browarników mógł warzyć piwo dwa razy w miesiącu. Wiadomo, że w 1714 roku tutejsi browarnicy, oprócz miasta, sprzedali 461 beczek piwa, dostarczając go aż do 58 karczem.
Skoro jesteśmy w zamierzchłych czasach, to Góra Winniczna kojarzy się także z wielką mapą Księstwa Pomorskiego. Dzieło to zostało wykonane w formacie 2,21 x 1,25 m w skali 1:235000, wydane w 1618 r. w dalekim Amsterdamie, którego autorem był niemiecki kartograf Eilhardus Lubinus a zleceniodawcą książę Filipa II. Wielka mapa była wielkim dziełem. Dzięki temu, że książę okazał się zwolennikiem gigantomanii i z pewnością przez współczesnych zwolenników minimalizmu zostałby potępiony, dzisiaj stanowi bezcenny dokument obrazujący tamte zamierzchłe czasy. Księstwo rozciągało się od Rugii na zachodzie do rzeki Gwda, a na wschodzie i polską granicę na wysokości Lęborka.
Na bordiurze zamieszczonych zostało 47 rycin miast, których autorami byli szczecinianin Johann Wolfart oraz Nicolas Geilkerckius. Na jednej z nich, jest Newen Stetin uwiecznione od strony Winnicznej (Rynkowej) Górki.
Autor rysunku musiał szkicować stojąc na jej szczycie, dokładnie na osi dzisiejszej u ul. Rzemieślniczej. W tamtym czasie, w miejscu współczesnej ul. Powstańców Wlkp. przebiegał Młyński Rów z ziemnym miejskim walem. Dalej, od strony wschodniej zaznaczono podmokłe łąki z rozlewiskiem Niezdobnej oraz prowadzącą do zamku ziemną groblę.
Grobla przebiegała po trasie dzisiejszej ul. Limanowskiego. Autor ryciny na pierwszym planie zamieścił kołowrót z drewnianym częstokołem oraz drogę z rosnącymi po obu stronach krzewami. Czyżby była to właśnie winorośl? Wcale nie jest to wykluczone. Winorośl przetrwała do dzisiaj, tyle że w tylko dobrze nasłonecznionych przydomowych ogródkach.
W przebogatych zbiorach XIX w. litografii oraz zdjęć i kart pocztowych z pierwszej połowy XX wieku Muzeum Regionalnego nie dostrzegłem ani jednej przedstawiającej ten fragment miasta. Dziwne, ale da się jedynie wytłumaczyć tym, że widok z Winnicznej Góry przedstawiałby miasto niejako od kuchni, a więc z lichą, parterową zabudową i zapleczem browaru. Nic chwalebnego.
Sięgam wiec do moich prywatnych zbiorów. Znajduję tam zdjęcie z 1976 roku. Mogę więc powiedzieć, że jest z równie z zamierzchłych czasów, jak widoczek Lubinusa. Obiektyw aparatu uwiecznił podnóże góry od strony ul. Kopernika i Browarowej. Do czasu wybudowania Szkoły Podstawowej nr 6 (1961 r.) ulica nosiła nazwę Browarowa i prowadziła od browaru w kierunku ul. Słowiańskiej, rzecz jasna od skrzyżowania z ul. Poniatowskiego już jako polna droga.
Wyróżniała się tym, że było to najkrótsze dojście do placu targowego od wschodniej strony miasta. Charakterystyczną zabudową, oprócz browaru, były uwiecznione na zdjęciu dwa parterowe domy z naczółkowymi dachami. Najprawdopodobniej wybudowano je niegdyś dla pracowników browaru. Każde mieszkanie miało samodzielne wejście. Był to pewien rodzaj domu jednorodzinnego w zabudowie szeregowej. Pokoje usytuowane były na parterze oraz na poddaszu. Od strony wschodniej do budynków przylegały ogródki i sady. W ostatnich latach swego istnienia domy i bezpośrednie otoczenie były już mocno zniszczone i zaniedbane. Przyczyna była prozaiczna – to były budynki komunalne i najemcy - mieszkańcy nie dbali ani o ich remont, ani nawet o utrzymanie ogrodu, które nie były im potrzebne, stąd w tym miejscu pojawiły się garaże i komórki. Z czasem po wykwaterowaniu lokatorów zdewastowane domy od końca 1991 roku zaczęto powoli rozbierać.
A to dzisiejsze podnóże Winnicznej Górki.
Z tego samego roku pochodzi kiepskiej jakości kolorowy slajd. Uwieczniłem na nim zaplecze ul. Reja, a także nieistniejącą już zabudowę przy ul. Winnicznej i zaplecze „Gryfu” największej w tym czasie w Szczecinku restauracji.
Dzisiaj widok na miasto od strony południowego stoku Winnicznej Góry przesłania, oddany do użytku w listopadzie 1992 roku, blok Spółdzielni Mieszkaniowej „Pojezierze”. We wrześniu 2007 roku u podnóża, w miejscu garażowiska wyrosły dwa kolejne, tym razem o interesującej, nowoczesnej architekturze, z szerokimi tarasami i balkonami. Była to jedna z pierwszych inwestycji na terenie miasta zamkniętego mini osiedla.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Tego grodzenia osiedli powinno się zakazać uchwała Rady Miasta. Miasto umiera, nie ma jak sąsiada odwiedzić, bo trzeba kilkaset metrów nadrabiać. Nie ma jeszcze murzynów i mohamedow to nie trzeba się grodzić. Zapraszam radnych do podjęcia tematu. Zachętą do pieszych spacerów będzie, ekologicznej będzie.