
O tym, że sieć internetowa, dostępna wszędzie, także w podręcznym telefonie, może nieść ze sobą mnóstwo zagrożeń, wiedzą wszyscy. Nie każdy chciałby jednak dopuścić do siebie myśl, że te wszystkie szeroko omawiane zagrożenia dotyczą własnego dziecka. Jak się okazuje także w Szczecinku uczniowie szkół podstawowych, gimnazjów, jak również szkół średnich są aktywni na czatach i na stronach, na których pogubiłby się niejeden dorosły. Kiedy już sprawa wychodzi na jaw, najczęściej zamiatana jest pod dywan, a rodzic, który szuka pomocy w szkole lub chciałby przestrzec innych, jest lekceważony i zostawiony sam sobie. Bo przecież "ten problem nas nie dotyczy".
Niedawno rodzice jednej ze szkół podstawowych w Szczecinku uczestniczyli w spotkaniu, zainicjowanym nie przez dyrekcję, szkolnego pedagoga, policję, straż miejską czy sanepid, ale przez jednego z rodziców. Po tym, jak odkrył, z jakimi rzeczami dostępnymi w internecie, zetknęło się jego dziecko, chciał przestrzec pozostałych rodziców, by byli czujni i większą uwagę poświęcili swoim dzieciom. Jak się bowiem okazało, sprawa nie dotyczyła bowiem wyłącznie jednego ucznia szkoły podstawowej, ale znacznie szerszej grupy młodych mieszkańców Szczecinka.
O co chodzi? Po tym, kiedy rodzina odkryła, że 14-letnie dziecko podjęło wraz ze swoim rówieśnikiem aktywność seksualną, okazało się, że problem jest znacznie głębszy. Przeszukanie telefonu dziecka pokazało, że kilkunastoletnie dziewczynki oraz chłopcy w Szczecinku świadczą usługi e-prostytucji! Na różnego rodzaju stronach, portalach społecznościowych, czatach umawiają się w "realu". Są też odgórnie ustalone cenniki. Za taką usługę można zarobić gotówkę, ale też można wzbogacić się o nowe buty, telefon, bluzkę czy spodnie.
Są też wyznaczone miejsca spotkań. W Szczecinku to m.in. okolice nowej Strefy Aktywnego Wypoczynku czy dworca kolejowego. I jeden z popularnych wśród młodzieży lokali, a dokładniej - okolice jego toalety. Koszt takiego spotkania w ubikacji to... 50 zł.
– Są takie miejsca, gdzie dzieciaki się spotykają – wyjawia nam znający temat, anonimowy rozmówca. Może nie uprawiają tam od razu seksu, ale z pewnością łatwiej tam o narkotyki, środki odurzające. Tak to się zaczyna. Wiadomo, że nie można popadać w paranoję, ale ręka na pulsie musi być. Nam się wydaje, że to naszych dzieci nie dotyczy, ale to nieprawda. Dotyczyć może dziewczyn i chłopców.
- To nie jest problem jednej szkoły – dowiadujemy się dalej. – W innej było ostatnio głośno o pewnej modzie wśród młodych dziewczynek. Przesyłały sobie i swoim kolegom nagie zdjęcia. Ponoć są zorganizowane grupy, które w internecie namawiają dzieci do tego, by to właśnie robiły. Są różne poziomy. Co ciekawe, to starsi namawiają młodszych. Pod presją rówieśników czasem ciężko odmówić. Można sprawdzić, czy dziecko nie udziela się gdzieś na różnych portalach, ale prawda jest taka, że jak dziecko będzie chciało coś zrobić, to zrobi to.
- Jak na takie informacje reaguje szkoła? Często jest tak, że sygnalizowany przez rodzica problem jest bagatelizowany, a rodzic odsyłany z przysłowiowym kwitkiem. Kiedy już uda się do jakiegoś spotkania doprowadzić, wówczas na takiego rodzica następuje atak. Inni, zamiast chwilę się zastanowić, od razu wykrzykują, że to nie jest problem ich dzieci. W tym przypadku rodzicowi udało się przekonać do rozmowy z uczniami grupę trenerów zajęć sportowych. Nie było wsparcia innych.
Choć rodzic był na komendzie, pokazując wydruki z telefonu, z czatów, z różnych stron, policja oficjalnego zgłoszenia w sprawie nie otrzymała. Jak się dowiadujemy, wcale tak być nie musiało, bowiem czasem funkcjonariusze tylko przeprowadzają rozmowę, nie przyjmując żadnych zgłoszeń w sprawie. Dlaczego tak się dzieje? – W tej sprawie nie jest pewne, czy w tym wszystkim nie uczestniczy "ktoś z zewnątrz". Trudno uwierzyć, by te wszystkie cenniki obowiązywały w świecie kilkunastolatków. Ktoś tych ludzi wpuszcza na strony, na których się umawiają, ktoś się z nimi spotyka, ktoś im sprzedaje różne środki odurzające i ktoś im za świadczone "usługi" płaci. Tym powinna się zająć prokuratura.
W tekście celowo pominęliśmy nazwy dwóch szkół. Ze względu na delikatny charakter sytuacji nie ma w nim także szczegółów, które mogłyby wskazywać na konkretne osoby.
artykuł ukazał się 29.04 w Temacie Szczecineckim, jedynym tygodniku ze Szczecinka. Zawsze o tym, co ważne.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Znaleziono już kozła ofiarnego - to oczywiście szkoła. A przecież to rodzice wychowują swoje dzieci, kupują smartphony, nie mają nic przeciwko temu, by pociechy miały bezkresny dostęp do internetu i plugastwa tam zawartego. Jakie wychowanie, takie oddawanie. Rodzicom gratulujemy.
Rozumiem, że się pani nauczycielka obruszyła albo nauczyciel. Proszę przeczytać ze zrozumieniem. Rodzic przyszedł po pomoc do szkoły. Przyszedł i co? I szkoła nic. A można było ostrzec innych rodziców, porozmawiać, spotkać się. To takie trudne? POMÓC? Z tego co wiem, to takie sprawy zamiatane są pod dywan, bo nikt nie chce się przyznać, że jest jakiś problem. W głowach się wam nauczyciele poprzewracało. Tylko podwyżki, karta nauczyciela i do domu. Tych prawdziwych nauczycieli którzy się przejmują uczniem jest naprawdę coraz mniej. Brawo dla trenerów sportowych którzy nie olali problemu. Reszta niech się zastanowi po co jest szkoła.
Za wychowanie odpowiedzialny jest rodzic , to Rodzice kontroluja swoje dzieci w ich wolnym czasie - CO ROBIĄ MAŁOLATY PO 22 NA ULICACH SZCZECINKA ? RODZICE SĄ PRAWNYMI OPIEKUNAMI I TO ONI ODPOWIADAJĄ ZA SWOJE POCIECHY SZKOŁA JEST OD NAUKI
Ta część nastolatków podejmujących współżycie przed 15 rokiem życia, zgodnie z polskim kk, jest przestępcami. Co do nauczycieli, za którymi nie przepadam, jak za wszystkim co obowiązkowe, w zupełności się zgadzam. Co ich to obchodzi? Jak rodzic nie chce się zajmować własnym dzieckiem, może je oddać fo okna życia.
pisze "gość 2018-04-07 09:08:22 >> Znaleziono już kozła ofiarnego - to oczywiście szkoła." Stanowisko zdumiewające, żeby nie powiedzieć idiotyczne albo debilne. Młodzież swoją aktywność rozwija w czasie kontaktów z rówieśnikami a szkoła jest miejscem LEGALNYCH takich obszarów. Sądzę, że autorem tego wpisu był zbuntowany nauczyciel, któremu zawody się pomyliły.
Odczepcie się od nauczycieli. Nic nie mogą.Żadnych narzędzi. Rodzice rządzą. To ta chora "współpraca z rodzicami". Konsultowanie z nimi każdej rzeczy, przepisu. I ciągłe straszenie nauczycieli kuratorium. Świat stanął na głowie.
Narkotyki ? Grubo. A jeśli ktoś przynosi narkotyki do szkoły ?
Zgadzam się z tym artykułem, szkoła nic nie robi chociaż zdają sobie wszyscy sprawę z tego co młodzież robi. Głupotą jest pisać, że to spada tylko na rodzica! W szkole dziecko spędza połowę swojego dnia, tam jest grupa społeczna z którą chce się związać i zasymilować w ramach małego społeczeństwa. Silna potrzeba akceptacji grypy popycha dzieci do takich czynów, jeśli do tego dołożymy ignorowanie sprawy poprzez udawanie że nic się nie dzieje, to problem narasta. W klasie mojego dziecka, był problem z hejtem, nagimi zdjęciami i chociaż rok czasu chodziłam i mówiłam o problemie, żadnego odzewu ani pomocy nie bylo. A czasem trzeba powiedzieć wprost i głośno. Z pewnością są nauczyciele- wychowawcy, którzy zajmują się problem klasy lecz więcej jest tych co udaje i woli przymykać oczy.
Fajna sprawa.
jak rodzice kupuja wypasione telefony to tak dzieci je wykorzystuja
Jakoś nikt z piszących nie wspomina katechety , to przecież ON najwięcej może pomóc w wychowaniu ucznia
Jestem zainteresowany
Czy to nie przypadkiem państwo przejęło wychowywanie dziecka, wytrącając rodzicom przysłowiową rózgę z ręki? Czy to nie w szkołach przypomina się dzieciom o ich "prawach" tym samym nastawia przeciwko rodzicom. W minionych epokach dzieci nie były tak rozwydrzone jak w czasach dzisiejszych. Prawda?
Gdzie jest katecheta szczególnie ze szkoły w pobliżu strefy aktywnego wypoczynku?