
To tutaj, niczym w starożytności za Słupami Heraklesa (Cieśnina Gibraltarska) przebiegała granica świata. W tym też miejscu równa, asfaltowa kostka (to produkt miejscowej fabryki tzw. bitumicznych „twardych” cegieł) nagle się urywała. Dalej zaczynała się błotnista, kręta dróżka. Droga wiła się pośród podmokłych zapadlisk, bagien i stert cuchnących śmieci.
Archiwalne zdjęcie, znajdujące się w zasobach miejscowego muzeum najprawdopodobniej pochodzi z końca lat 50.
W tamtym czasie dzisiejsze mocno już przerzedzone dwa rzędy lip, były jeszcze młodymi drzewkami. Widoczne na pierwszym planie bloki mieszkalne, choć już mocno zdewastowane, wybudowano zaledwie rok przed wybuchem wojny. W tym też miejscu, a więc przed skrzyżowaniem z ul. Szymanowskiego (ul. Kopernika jeszcze nie istniała) kończyła się zabudowa. Przejeżdżający samochód był rzadkością. Znacznie częściej widywano konne zaprzęgi. Do pobliskiego sklepu codziennie przyjeżdżała obita blachą buda rozwożąca pieczywo. Powoził groźny woźnica, który niejednemu chłopakowi przylał batem za próbę podwiezienia się z tyłu.
Dzieci mogły z powodzeniem bawić się na jezdni, bo prawdę mówiąc, było to wyśmienite do tego miejsce. Szeroka i gładka jak stół jezdnia służyła do gry w klipę, palanta, klasy, a nawet rysowania strzałek w zabawie w podchody. Czy w obecnych czasach dzieci wiedzą co to ? Bloki stały pośród zdeptanych trawników. Do chodzenia służyła jezdnia, bo nawet chodników wzdłuż całej ul. Słowińskiej (Deustschestrasse) przed wojną nie zdążono zrobić, a po wojnie były ważniejsze sprawy.
Dozór ze strony rodziców był zbyteczny. W tamtych czasach dzieci miały nieporównanie więcej swobody niż dzisiaj. Zupełnie nieznany był zwyczaj pilnowania dzieci przez rodziców, czy tak jak to często bywa współcześnie — przez dziadków. Dlatego nic w tym nadzwyczajnego, że na środku jezdni fotograf zastał bawiące się małe dzieci. Nawet te najmniejsze przebywały cały dzień, jak się wówczas mówiło — na podwórku. Najbliższy plac zabaw – to ten przy skrzyżowaniu Słowiańskiej i Pomorskiej- powstał dopiero kilkanaście lat później. Gdzie więc można było się bawić, jak nie na pustej i szerokiej jezdni?
Rodowód ul. Słowiańskiej sięga zaledwie końca lat 30. Najpierw, jak to określano, w szczerym polu rozciągającym się przy Szosie Żółtnickiej (dz. ul. A.K.) w 1935 r. wybudowano dla batalionu artylerii (jeszcze konnej!) kompleks koszarowy. To właśnie w tym czasie powstała biegnąca wzdłuż koszar Deutschestrasse (dz. ul. Słowiańska) a wraz z nią biegnąca półkolem ulica do koszarowej bramy Artilleriestrasse (dz. ul. Artyleryjska). Doskonale obrazuje to pochodzący z ok. 1936 roku plan miasta. Jak widać w tym czasie ulica Słowiańska kończyła się wraz z ogrodzeniem kompleksu koszarowego przy dz. skrzyżowaniu ul. Pomorskiej i Wiejskiej.
Wraz z koszarami dla kadry wojskowej powstały cztery budynki wielorodzinne przy Forststrasse (dz. ul. A.K.) oraz dwa czterorodzinne domy przy Artilleriestrasse. Trzy bloki uwiecznione na archiwalnym zdjęciu wybudowano tuż przed wybuchem wojny, a nowa zabudowa została uwzględniona na wydanym w 1939 r. planie miasta.
Zgodnie z projektem sporządzonym w berlińskiej pracowni z 6 marca 1939 roku (data zatwierdzenia), wzdłuż ulicy po obu stronach miały powstać kolejne domy wielorodzinne przeznaczone dla kadry wojskowej. Najwyraźniej wybuch wojny plany pokrzyżował. Ostatecznie ulica została zabudowana jedynie po stronie wschodniej.
Od 1945 roku aż do 1992 roku w koszarach stacjonowały wojska sowieckie. W latach 50 i 60 co jakiś czas do lub z koszar na poligon wyjeżdżały wojskowe kolumny złożone główne z gąsienicowych ciągników artyleryjskich ciągnących działa. Wówczas okoliczne domy drżały, w powietrzu unosił się zapach spalin, a na asfalcie zostawały ślady błota. Przejazd wzbudzał zainteresowanie jedynie pośród dzieci, które wrzeszczały do żołnierzy „dziadzia daj znaczku”.
Zaraz po wojnie swoim zwyczajem czerwonoarmiści zajęli wszystkie okoliczne budynki, a potem kilka z nich opuścili, zatrzymując do swojej dyspozycji jeden z trzech bloków przy ul. Słowiańskiej, dwa czterorodzinne budynki przy ul. Artyleryjskiej, jeden przy ul. Chełmińskiej oraz dwa domy jednorodzinne przy ul. A.K. i kilka przy Artyleryjskiej.
Aż do lat 70. przy ul. Słowińskiej po przeciwnej stronie koszar, od skrzyżowania z ul. Świerczewskiego (dz. A.K.) do ul. Pomorskiej, ciągnął się tor przeszkód. Wszystkie jego elementy (makiety czołgów, ściany, kładki, równoważnie itp. wykonane były z desek. Podczas ćwiczeń ulicy nie zamykano, ponieważ i tak korzystały z niej jedynie sowieckie pojazdy wojskowe.
W miejscu przebiegu przedłużenia ul. Słowiańskiej - ul. Cieślaka, jeszcze w latach 60. było wysypisko śmieci. Nie tam jakieś dzikie — ale oficjalne. To tutaj śmieciarki Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej opróżniały swoją zawartość. Śmieci przywożono z całego miasta. Zimą w tym miejscu wywrotki wysypywały śnieg zwożony z całego miasta.
Z czasem gnijącymi odpadami zasypano cały podmokły teren i niejedno tutejsze bajoro. To największe znajdowało się w miejscu dzisiejszej zajezdni KM. To tam swego czasu doszło do tragedii, kiedy zimą załamał się lód pod ślizgającym się chłopcem.
Wprawdzie nie na zdjęciu, ale na pochodzącej z tamtego okresu mapie dokładnie widać jego zasięg od Rynkowej Górki do cmentarza a od południa do ul. Szymanowskiego. Dla orientacji przebieg ul. Cieślaka (na początku zwano ją ul. Różaną) naniosłem żółtym kolorem.
Z tego śmieciowego potopu do czasów współczesnych zachował się staw, który pogłębiony i oczyszczony w 2016 roku (zdjęcie-5), dzisiaj jest perłą w osiedlowym parku zwanym urzędowo „Strefą Aktywnego Wypoczynku”.
Jako pierwsze na tym obszarze, już po wybudowaniu osiedla przy ul. Kopernika, powstało miasteczko ruchu drogowego. Dzisiaj stanowi parkową, zadrzewioną enklawę. Zaraz potem, w najmniej do tego przydanym terenie (grunty nośne znajdują się poniżej 9 metrów) ruszyła budowa bazy PGKiM z nigdy niedokończonym biurowcem, który trzeba było rozebrać. Z czasem, po przekształceniach PGKiM wyłoniły się KM, ZGM, PGK a także stacja benzynowa Statoil, zaś po drugiej stronie – już całkiem niedawno sklep sieciowy Polo i McDonald ze stacją benzynową Lotos.
A co ze skrzyżowaniem uwiecznionym na archiwalnym zdjęciu? Z biegiem lat ulica stała się trasą tranzytową. Nawet teraz, po wybudowaniu obwodnicy S11 ruch w tym miejscu raczej nie zmalał. Gwarantem bezpiecznego przejścia przez jednię jest zainstalowana na wniosek mieszkańców kilkanaście lat temu sygnalizacja świetlna.
Na koniec wróćmy jeszcze na moment do archiwalnej fotografii. To taka ciekawostka, którą może wykryć jedynie uważne oko. Otóż, na ścianach budynków na wysokości I piętra można dostrzec izolatory. To sieć radiowa. Do każdego mieszkania doprowadzony był przewód z podłączonym do niego głośnikiem. Mieszkańcy przezywali je „kołchoźnikami”. Wprawdzie przez cały dzień nadawany był I program PR, ale ok. 16.00 zaczynała się trwająca godzinę audycja, właśnie stawiającego swoje pierwsze kroki Radia Koszalin.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie