
artykuł ukazał się 9 kwietnia w tygodniku Temat
Wczesne przedpołudnie. Jesteśmy na Przedmieściu Kołobrzeskim (Kolbereger Vorstadt). Dla orientacji, to dzisiejsza ul. Kościuszki w okolicy skrzyżowania z ul. Jasną.
Od tamtego czasu, kiedy na pylistej drodze fotograf umieścił swój ciężki aparat na drewnianym statywie, upłynęło ponad 110 lat. Na tle miejskiej zbrojowni na wieki zostały utrwalone sylwetki trzech mężczyzn.
Być może byli to robotnicy podążający do pracy, a może tylko mieli coś do załatwienia „na mieście”. Jeden z nich idzie, chyba raczej bez pośpiechu, środkiem jezdni. Dokładniej, jest to wysadzany szpalerem drzew nieutwardzony trakt. Na piasku widać wyraźne ślady po obręczach konnych furmanek.
W tamtym czasie zwarta miejska zabudowa zaczynała się właśnie w tym miejscu. Dokładnie od skrzyżowania z ul. Mierosławskiego. To tutaj znajdował się duży tartak z olbrzymim placem składowym na drewniane kloce. Przed nim było jeszcze kilka parterowych domów, no i najważniejszy w tym miejscu obiekt – miejska zbrojownia i zarazem koszary 3 Batalionu 21 Regimentu Landwehry. Przez kilka lat budynek z zapleczem okolonym wysokim kamiennym murem pełnił funkcję przytułku dla chorych i ubogich. Ale to był tylko epizod w czasach jego młodości.
Miejską zbrojownię wzniesiono w 1845 roku. W tamtym czasie było to już dalekie przedpole miasta. To tędy, do czasu budowy połączenia kolejowego w 1878 roku, trzy razy dziennie podążały w kierunku Połczyna i dalej do Świdwina, w którym znajdowała się najbliższa stacja kolejowa, pocztowe dyliżanse. Koszt budowy siedziby Lanwehry wyniósł 8100 talarów. Gmach został zaprojektowany przez białogardzkiego inspektora budowlanego Blaurocka – tegoż samego, który siedem lat później podjął się budowy szczecineckiego ratusza. Powstał budynek o dość ascetycznym – jak na ówczesne czasy – wyglądzie. Ceglana elewacja z półkolistymi oknami pozbawiona została jakichkolwiek elementów dekoracyjnych. Facjatka (mansarda) na poddaszu – również pozbawiona jakichkolwiek form ozdobnych, pochodzi z późniejszego okresu. Do dzisiaj na ścianie szczytowej zachowały się stalowe uchwyty (kółka) do wiązania koni.
Jak przystało na wojskowy obiekt, po przeciwnej stronie ulicy powstał (a może już był?) plac ćwiczeń – protoplasta późniejszego placu Jasnego. Plac rozciągał się aż do jeziora. Oprócz okopów, transzei, a nawet punktu obserwacyjnego, tuż nad jeziorem wybudowano także strzelnicę. Strzelnicę tę pamiętają jeszcze najstarsi absolwenci ogólniaka. To tam odbywały się zajęcia z przysposobienia wojskowego, a także strzelanie z KBKS. Rozebrano ją dopiero pod koniec lat 60.
Właśnie ze zbrojownią wiąże się historia pierwszego badacza dziejów ziemi szczecineckiej – majora Wilhelma Kasiskiego. Pruski major z polskim nazwiskiem pochodził z Człuchowa. Po zakończeniu służby wojskowej, najpierw zajmował się kryptologią odnosząc w tej dziedzinie spore sukcesy, a potem archeologią.
W Szczecinku, już jako emeryt, został dowódcą tutejszej Landwehry czyli rezerwy pospolitego ruszenia. Archeologia była w tym czasie zupełnie nową dziedziną nauki. Co naturalne, zajmowali się nią wyłącznie amatorzy. Pan major wpadł na dosyć oryginalny pomysł. Zamiast urządzać ćwiczenia polowe, polegające na kopaniu stale w tym samym miejscu transzei i rowów, kazał żołnierzom robić to jedynie we wskazanych przez niego miejscach.
W ten sposób na podstawie dostępnych mu dokumentów przebadał, a ściślej przekopał rękoma rezerwistów, wiele okolicznych pagórków, kurhanów i usypisk. Efekty okazały się nad wyraz imponujące. Kasiscki odkrył m.in. osadę palową na dnie nieistniejącego już w tym czasie jez. Parsęckiego. Jako pierwszy przeprowadził także archeologiczne poszukiwania na terenie wzgórza Marientron, na Koziej Górce (dla niezorientowanych to, ta leżąca w rozwidleniu torów kolejowych w kierunku Piły i Stargardu), a także na Polskim Wale nad jez. Trzesieckim.
Plon owych badań był przeobfity. Zebrane przedmioty – obejmujące aż 702 pozycje - wystawiono w 1881 r. w zbrojowni na wielkiej wystawie. Ich wartość historyczna musiała być spora, skoro większa część eksponatów wkrótce została sprzedana berlińskiemu Muzeum Etnograficznemu.
Sześć lat po otwarciu wystawy zbrojownię wykupiło miasto płacąc za nią 12 tys. marek. Za kolejne 8700 marek budynek adaptowano do nowej funkcji – przytułku dla chorych i ubogich.
Już w 1888 r. zbrojownia - po raz kolejny - znalazła się w rękach wojska. Po ostatniej wojnie właśnie tutaj ulokowano siedzibę Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. To był najbardziej mroczny okres w dziejach. Być może niejedna osoba pożegnała się w tym miejscu z życiem. W każdym razie świadkowie opowiadali, że po likwidacji i wyprowadzce ubeków, ściany były czerwone od krwi.
Potem przez bardzo długi czas, znajdowała się tutaj siedziba Administracji Domów Mieszkalnych. Dzisiaj są tu wyłącznie mieszkania. Oburzające jest to, że tutejsza wspólnota mieszkaniowa sprzeciwia się umieszczeniu na ścianie byłej zbrojowni, byłej siedziby UB, jakiejkolwiek tablicy upamiętniającej dawną historię tego miejsca. Głupota, niewiedza, czy zła wola? Ponoć te dwie pierwsze chadzają w parze.
(jg)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie