
Minęło pół wieku od chwili kiedy nacisnąłem spust migawki Zorka-4. Zdjęcia mało udane, ale nie będę narzekał na złe czasy, ale raczej na swoje małe umiejętności. Stałem w miejscu nieistniejącej już górki. U jej podnóża rozciągały się podmokłe łąki a dalej, już w sąsiedztwie stacji towarowej, porośnięte tatarakiem bajorko. Wiosną łąka - niczym kolorowy dywan - pokrywała się kwiatami, a wieczorami ze stawu i rowu melioracyjnego słychać było żabi rechot.
Horyzont zamykała zwalista bryła ceglanego spichlerza stacyjnego. Jego bliźniak z Białogardu został już wyburzony. Ten nasz jeszcze istnieje pewnie dlatego, że przylega do niego mieszkalne skrzydło.
Tuż obok po prawej stronie, tam gdzie kończyła się kolejowa bocznica, był skład opału. Znakiem szczególnym były węglowe i koksowe hałdy, które znikały jesienią. Po przeciwnej stronie kończącej się w tym miejscu ul. Wiśniowej mijało się przepojoną zapachem oleju, benzyny i wulkanizowanej gumy bazę transportową Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Handlu Wewnętrznego. Ponad warsztatami widać było komin i zarysy gazowni miejskiej z ulokowanymi przy ul. Kanałowej dwoma, pomalowanymi na czarno, stalowymi zbiornikami gazu. W pobliżu unosił się jego lekki zapach.
Tak już jest, że każde pokolenie otaczający nas świat pamięta inaczej. Jego obraz najczęściej mocno wyidealizowany można zweryfikować dopiero na fotografii tyle tylko, że w niezwykle zubożonej (czarno-białej) wersji. Stare zdjęcia stanowią jedynie namiastkę przeszłości. Problem w tym, że oddają tylko czystą formę – kształt, charakter i wygląd. A przecież nie mniej ważny był kolor zmieniający się wraz z pogodą i porami roku, zapach (węch), czy dźwięk (słuch). Nieprzypadkowo o tym wspominam, prezentując nieistniejący już zakątek mojego miasta. Jako „tutejszy” byłem świadkiem, jak z biegiem lat podmiejski, niemalże rolniczy charakter tego miejsca stopniowo się przeobrażał. Jak wraz z upływającym czasem zatracał swój dotychczasowy charakter stając się tym, czym jest dzisiaj: bezładnym skupiskiem dziesiątków garaży, warsztatów, składów i magazynów.
W tamtych „odległych” czasach były to już peryferie Szczecinka. Granicę łąki stanowiła ul. Szczecińska, której przebieg na zdjęciach znaczy pojedynczy szpaler drzew. Akurat właśnie w tym miejscu, brukowana polnym kamieniem jezdnia przechodziła aż do ul. Wiśniowej w polną, piaszczystą dróżkę. Od strony skrzyżowania z ul. Świerczewskiego (dz. Armii Krajowej) i Słowiańskiej na wysokości domów jednorodzinnych, biegła stromo w dół. Była na tyle wyboista, że nawet zimą nie nadawała się okolicznej dzieciarni do zjeżdżania na sankach. Samochodów tu nigdy nie widywano chyba, że ktoś przywoził sobie węgiel, a i wtedy korzystano z piaszczystego pobocza.
Od strony pola i stacji kolejowej chronił ją szpaler lip pochylonych od wschodnich wiatrów wiekowych i niezwykle rozłożystych. Na przełomie czerwca i lipca, podczas kwitnienia, ulica tonęła w ich słodkim zapachu. Dolne gałęzie zwisały nawet na wysokość dorosłego człowieka, a z pewnością do załadowanej furmanki.
Podczas przetoków, kiedy z pobliskiej górki rozrządowej spuszczano wagony, lipowy zapach mieszał się z parowozowym dymem i zapachem rozgrzanego oleju i pary. Nie kojarzę, aby ten dym, w przeciwieństwie do duszących oparów z Zakładów Płyt Wiórowych, komukolwiek z tutejszych przeszkadzał. Nieodłącznym elementem sąsiedztwa stacji towarowej podczas przetaczania wagonów były zapowiedzi z megafonów. Chwilę potem rozlegał się krótki zgrzyt zablokowanych kół, a następnie odgłos zderzających się ze sobą wagonów. Potem następowała chwila przerwy i kolejny raz słychać było najpierw gwizd, a za chwilę sapanie parowozu.
Samochodów na ulicy nie widywano. Nie korzystały z niej nawet ciągnące do sowieckich koszar przy Słowiańskiej kolumny ciężarówek i artyleryjskich ciągników na gąsienicach.
Okolicznym mieszkańcom ul. Szczecińska służyła jako najkrótsze dojście do dworca kolejowego. Poważnym mankamentem, szczególnie podczas opadów, było wszechobecne błoto i olbrzymie kałuże. Nic dziwnego, wszakże przebiegała ona środkiem podmokłego terenu, którego kraniec od strony Wiśniowej wyznaczał piętrowy budynek z gospodarstwem rolnym. Gospodarz miał i konia i krowy. Do dzisiaj zachowała się w tym miejscu duża drewniana stodoła.
Rozległe trzęsawiska i podmokły teren stanowiły naturalną granicę chroniącą bocznice i stację towarową. Na najwyżej położonych terenach tych od strony ul. AK i Słowińskiej, kolejarze ulokowali swoje ogrody działkowe. Bodajże na początku lat 60. Zostały one przeniesione nieco dalej, za przejazd kolejowy, pnącej się mocno w górę ul. Leśnej.
Właśnie w tym czasie, tuż przy stacji wybudowano okazałą i nowoczesną bazę transportową – Przedsiębiorstwo Transportowo-Sprzętowe Budownictwa Transbud. Jakiś czas potem powstała też wytwórnia prefabrykatów SzPB „Pojezierze”. Dzisiaj w tym miejscu jest supermarket Kaufland, Dalbet, siedziba MEC i skup złomu. W latach 70. kiedy zaczęto budować pierwsze osiedlowe bloki – najpierw tylko przy ul. Chełmińskiej, powstała kotłownia rejonowa w miejscu podmokłych łąk, z dala od osiedla. Przez lata, w tym trasę przebiegu podziemnego ciepłociągu, znaczył pas roztopionego zimą śniegu. Lokalizacja jej raczej nie była przypadkowa. Prawdopodobnie uważano, że bliskie sąsiedztwo dworca towarowego ułatwi budowę bocznicy. Nic z tego nie wyszło i do dzisiaj opał dowożony jest wywrotkami.
Na jeszcze bardziej absurdalny pomysł tyle, że wymagający budowy nieporównanie dłuższej bocznicy (praktycznie linii kolejowej), ktoś wpadł podczas budowy kotłowni rejonowej na Zachodzie. Z tego też powodu, przez kilka lat blokowano teren pod zabudowę osiedla na Małpim Gaju. Całe szczęście,że tak jak i w tym przypadku, nie doszło do jego realizacji. Jak widać na tych przykładach w Szczecinku planowanie „od czapy” ma już długoletnią tradycję.
Z czasem, w sąsiedztwie kotłowni pojawiła się baza remontowa Szczecineckiej Spółdzielni Mieszkaniowej, a potem w miejscach najbardziej podmokłych i niestabilnym gruncie - kompleks garażowy.
Tak w wielkim uproszczeniu prezentowały się powojenne dzieje ul. Szczecińskiej - przedwojennej Stettiner Straße. Od razu wyjaśniam, że nie miała nic wspólnego z tą dzisiejszą ul. Szczecińską, bowiem tamtej patronował komunistyczny renegat M. Buczek. Wszystko się zmieniło z chwilą budowy w tym miejscu obwodnicy.
Archiwalne zdjęcia obejmujące cały teren rozłożony pomiędzy stacją, a ul. Szczecińską - dz. ul. Sikorskiego zostało wykonane w czerwcu 1968 roku. Właśnie tego roku sięgają początki budowy „starej” obwodnicy. To właśnie w tym miejscu od Słowiańskiej, poprzez Wiśniową, do Warcisława IV powstał jej pierwszy odcinek. Ponieważ jezdnię poprowadzono nie uwzględniając ukształtowania terenu, jej środkowy, najniżej położony odcinek przez długie lata był notorycznie zalewany podczas obfitych opadów. Nic dziwnego, wszakże od zawsze w tym miejscu było grzęzawisko. Niedogodność tę udało się wyeliminować dopiero po kilkunastu latach, inwestując w budowę odpowiedniej sieci kanalizacji deszczowej.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Super artykuł ,sama tego nie pamiętam bo w tych latach się urodziłam,ale bardzo mnie to ciekawi,mam prośbę do Pana Jerzego,czy mógłby opisać historię przedszkola Krasnoludek na ul.Przemysłowej, i co na tym terenie się znajdowało wcześniej, na starych fotkach widać jakiś zakład pracy, pozdrawiam
w miejcu , które Panią in teresuje czyli tam gdzie stoi obecnie dawny hotel Polamu, dalej garaże \też dawniej pracowników Polamu\ i następnie przedszkole t w latach 50 - 60 tych był teren bazy melioracyjnej, znajdowały się tam warsztaty i garaze na ich samochody oraz składy materiałów meliracyjnych, głównie drenki.
Co niedzielę z wielką przyjemnością czytam te teksty. Aż się łza czasem w oku kręci...
Ten komin pod koniec lat dziewięćdziesiątych został rozebrany ,najpierw młotem potem młotek i przecinak ,potem szło bardzo ciężko i przyjechała geofizyka z Piły i pomogła mi dokończyć rozbiórkę tego komina , który należał do uwczesnej firmy ja byłem tylko od czarnej roboty :-) . Pozdrawiam
Fajny