
Cofnijmy się w czasie! Czas na magię starej taśmy filmowej z archiwum domowego. To niezwykła częśc kolekcji, którą zostawił po sobie Włodzimierz Emert. Materiał prezentujemy dzięki uprzejmości pana Janusza Kozłowskiego, który w 2014 roku odwiedził redakcję „Tematu” z tym bardzo nietypowym prezentem - filmami nakręconymi w Szczecinku ponad 60 lat temu.
Krótki film przedstawia codzienne życie dawnych mieszkańców naszego miasta. Film nie jest najlepszej jakości, ale jego wartość polega na czym innym. Dzięki tej pochodzącej z domowego archiwum produkcji możemy zobaczyć, jak w latach 60. wyglądał m.in. pl. Wolności, szczecinecki ratusz, parkowa aleja przy Niezdobnej, muszla koncertowa, park różany czy jezioro Trzesiecko, na którym w połowie ubiegłego stulecia roiło się od białych żagli.
- Z opowiadań jego syna wiem, że na kamerę i projektor zbierał w tajemnicy przed swoją małżonką - opowiadał nam Janusz Kozłowski. - Interesował się tym od długiego czasu, było to jego hobby, dlatego oszczędzał i w końcu kupił sobie wymarzoną kamerę.
Sprzęt ten pochodzi z okresu międzywojennego i to właśnie nim kręcone były wszystkie filmiki
– mówi pan Janusz, przyjaciel rodziny. – Filmy te przez kilkadziesiąt lat były pochowane i dopiero niedawno rodzinie udało się je po wielu trudach odszukać.
Po naszej publikacji otrzymaliśmy wiadomość od naszego Czytelnika, Zdzisława Szyszło, który dopowiada wiele do zawartości filmu, przybliżając także postać jego autora.
- Z ciekawością i po raz drugi, obejrzałem odnalezione filmy Pana Emerta. Miałem przyjemność poznać tego Pana. Pracował w MHD i wraz z Panem Mieczysławem Morawskim byli tam dekoratorami. Swoją dużą pracownię dekoratorską mieli na poddaszu "Domu Towarowego", bo pod taką nazwą funkcjonował obiekt handlowy - dziś Lewiatan przy deptaku (ul. Bartoszewskiego).
Obydwaj Panowie mieli zainteresowanie fotografią i filmem, choć Pan Włodzimierz - bardziej "chodził swoimi drogami". Pan Morawski, o czym niewielu wiedziało, był laureatem wysoko notowanej nagrody na festiwalu filmów amatorskich w kategorii filmów animowanych organizowanym przez Federację Amatorskich Klubów Filmowych, a tytuł filmu, to "Wszystkiemu winna
wiosna". Film krótki, kilkuminutowy, z ciekawą puentą i szkoda, że ślad po nim się urwał. Pan Mieczysław zmarł w 2015 roku*.
Na odnalezionym filmie kilka ujęć jest robionych "z góry" z widokiem na Plac Wolności. Te ujęcia Pan Władysław robił z okna swojego mieszkania na I lub II piętrze, wtedy nad sklepem "Foto-optyki". Przez chwilę na jednym z ujęć widać fragment budynku z księgarnią, a w nim, z krzywą, lecz pięknie utrzymaną podłogą z desek, malowaną na kolor "czerwony-podłogowy". W tej księgarni kupowało się podręczniki do szkoły.. wtedy podstawowej...
Tego budynku dziś nie ma, a w tym miejscu dziś rośnie wielka wierzba w otoczeniu betonowego murku, która uchroniła się przed śmiercią w czasie przebudowy Placu Wolności.
.................
*Pan Mieczyslaw był "poważnym wesołkiem", lubił robić żarty, był skromnym przeciwnikiem istniejącego ustroju. Gdzieś w połowie lat `60 ub.w., z okazji któregoś święta państwowego, dekorację okolicznościową umiejscowił w wielkiej witrynie, na froncie budynku, obok głównego wejścia, pomiędzy towarami z grupy asortymentowej art. przemysłowych. No i portret dostojnika, chyba to był Bierut, postawiony był na "porcelanie do WC", czyli na najzwyklejszym kiblu, a wokół rozłożono zwyczajny łańcuch
gospodarski.... Skojarzenie ciekawe.. no i po krótkim czasie, dyrektor MHD spowiadał się w Komitecie PZPR na Mickiewicza, a ekspozycja propagująca wspaniałość święta państwowego musiała być zmieniona.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Film wyciska łzy z oczu. Brawa za dekoracje sklepowej witryny. W latach 1974-78 uczyłem się w l LO i razem z kolegami też na różne sposoby wyrażaliśmy niechęć do mówiąc delikatnie panującej wtedy sytuacji. Szkoda, że nie było nam dane poznać tego wspaniałego człowieka. Na pewno byśmy skorzystali z jego pomysłów.
Na początku lat 60-tych szedłem z kierownikiem po książki.Po drodze powiedział,że musi coś załatwić u dekoratorów.Zapytał,czy poczekam na dole.Ja z ciekawości wolałem iśc z nim na górę.Gdy weszlismy powitało nas dwóch miłych panów. Z ogromnym zainteresowaniem oglądałem przeróżne;dekoracje,plakaty,kleje,pędzle,bibuły,kartony,farby,narzędzia.....Nie zwracałem uwagi na romowę,tyle tylko,że romawiali o zawieszeniu dekoracji. W pewnym momencie jeden z panów dekoratorów powiedział: Dobrze,że przyprowdził pan tego młodego. Jest lekki to wejdzie na czubek starej drabiny i to zaczepi.Pod naszym ciężarem mogłaby się złamać. Po chwili widząc moje przerażenie wszyscy zaczęli śmiać się głośno.Polubiłem tych panów. Czasami widząc ich pracujących na wystawie sklepowej kłaniałem się,a oni z uśmiechem odpowiadali.
Lza sie w oku kreci...piekny ten nasz Szczecinek byl, jest i bedzie ...dla mnie zawsze. I❤SZCZECINEK.
Poszukuję starych zdjęć z ul.Winnicznej sprzed roku 1964.Lewa strona od ul.Lipowej.Budynek już nie istnieje. Tam mieszkałem w czasie wakacji. Moja młodość. Niezapomniane chwile.
Ma ktoś może stare zdjęcia z ulicy Boh. Stalingradu?
A czy ktoś pamięta gdzie było przedszkole w latach 60-70 i jak nazywała się pani dyrektor, która wtedy zarządzała?