Reklama

Domki, koń i marmolada


Tak naprawdę, to jedyną po niej pamiątką pozostałą do dzisiaj jest tylko nazwa. Gdyby nie przedszkole i „Biedronka”, nikt nawet tutaj by nie zaglądał. Tuż obok przebiega hałaśliwa obwodnica, a tymczasem pnąca się nieco pod górkę ulica raczej służy za parking oraz drogę dojazdową na okoliczność zakupów.


Ulica Przemysłowa (przed 1945 rokiem – Industriestrasse) dzisiaj z przemysłem nie ma już nic wspólnego. No, chyba że z widokiem na dymiące tuż za dworcem kolejowym wielkimi kominami. Przedłużeniem ul. Przemysłowej jest ul. Curie-Skłodowskiej. To jednokierunkowa, wąziutka uliczka z zabudową jednorodzinną.

Zatem przenieśmy się w lata trzydzieste XX wieku. Można nawet powiedzieć, że wszystko zaczęło się tutaj właśnie w tamtych czasach. To wówczas na polach rozciągających się po wschodniej stronie Młyńskiej Górki, z widocznym z daleka drewnianym wiatrakiem i dalej w kierunku stacji, zaczęła jak na drożdżach rosnąć nowa dzielnica Szczecinka, której naturalną granicą był dworzec towarowy z górką rozrządową i biegnący łukiem tor kolejowy w kierunku Białogardu.

Reklama

Z pewnością taką sztandarową inwestycją, która miała decydujący wpływ na rozwój tej części miasta była budowa koszarowego kompleksu przy szosie żółtnickiej - tak wówczas nazywano dzisiejszą ul. Armii Krajowej. Na zdjęciu brama główna przy skrzyżowaniu z ul. Artyleryjską.

W tym też czasie wytyczono kilkanaście zupełnie nowych ulic z zabudową mieszkalną w większej części składającej się z domów dwu lub jednorodzinnych. Tak to wyglądało na planie zagospodarowania sporządzonym w berlińskim burze projektów.

Reklama

Powstały także bloki mieszkalne dla rodzin kadry wojskowej. Koszary, w których ulokowano pułk artylerii oddano do użytku pod koniec 1935 roku. To właśnie w tym czasie powstał nowy odcinek dz. ul. AK, a także jedna z najbardziej reprezentacyjnych w tej części miasta ulic jaką była Deutschestrasse (dz. ul. Słowiańska). W tym samym czasie powstawały domy przy ul. Wiejskiej, Kwiatowej, Szymanowskiego, Sienkiewicza, Matusewicz, Pomorskiej, Niecałej, Artyleryjskiej, Zana i Skłodowskiej.

Zdjęcie to znajduje się w zbiorach tutejszego Muzeum Regionalnego. Utrwalony na nim widok dla współczesnych mieszkańców jest zupełną nowością. Tych co pamiętają nasze miasto sprzed pół wieku, a może jeszcze wcześniej, jest już niewielu. Tylko oni jeszcze kojarzą uwiecznione na zdjęciach tego rodzaju zakątki naszego miasta.

Reklama

Tak właśnie w latach trzydziestych prezentowała się u wylotu ul. Przemysłowej dzisiejsza ul. M. Curie-Skłodowskiej, a wtedy Ratiborstrasse. Nie wiadomo, czy budynki są już zamieszkałe, czy trwają tam jeszcze prace wykończeniowe. Jedno jest pewne – trwa właśnie budowa jezdni ul. Przemysłowej i będącej jej przedłużeniem ul. Skłodowskiej. Prace rozpoczęto od wykonania ziemnego koryta na podbudowę jezdni i chodników. Nowa ulica będzie miała gładką jak stół nawierzchnię z kostki bitumicznej. Taką kostkę, wymiarami zbliżoną do cegły, produkowano i to w znacznych ilościach w fabryce tzw. twardych cegieł przy dzisiejszej ul. Waryńskiego.

Reklama

Ta międzywojenna ul. Przemysłowa słynęła głównie z mieszczącej się na niegdysiejszych terenach Polamu (wcześniej A-22) – Fabryki Maszyn Rolniczych, której założycielami w 1922 r. byli bracia Kurt i Walter Brandenburg (także dużego młyna, pisałem o tym w jednym z poprzednich odcinków niniejszego cyklu i dlatego teraz pomijam). 

Na archiwalnej fotografii, u wylotu ul. Przemysłowej bieleją rzędy domów jednorodzinnych, niewielkich wykonanych z najtańszych materiałów. Koszty budowy dostosowano do możliwości finansowych ludzi o przeciętnych zarobkach. Budowa była możliwa dzięki pomocy istniejącego od 1919 roku towarzystwa budowy domów i osiedli oraz kredytowaniu przez powiatowe i miejskie instytucje finansowo - kredytowe.

Reklama

Wspólną cechą zabudowy, oprócz stromych dachów i ulokowanych z boku wejściami, dzisiaj obrosłych gankami i przybudówkami, są dość znacznej wielkości działki, które z czasem zmieniały się w dorodne sady i ogrody. Od tej też strony, przy każdym domku stawiano miniaturowy budynek gospodarczy i podobnie jak mieszkalny nakryty stromym dachem z dachówką. Dzisiaj większość zabudowy dostosowano do współczesnych wymogów użytkowych i architektonicznych. Na całej długości ulicy możne policzyć na palcach jednej ręki oryginalną architekturę sprzed 90 lat. Niestety, niektóre domki są niezamieszkałe, zdarzają się też dawno opuszczone z porośniętymi chaszczami ogrodami i sadami. 

Reklama

To właśnie od strony ul. Przemysłowej, przy ul. Skłodowskiej wybudowano pierwszy po wojnie dom jednorodzinny. Stało się to pod koniec lat 50. Architektura, nie licząc szerokiego tarasu, zbliżona była do tej z okresu międzywojennego. Zdarzenie było o tyle niezwykłe, że jak do tej pory nikt w Szczecinku nie odważył się na tego rodzaju inwestycję. Jego budowę rozpoczął (o ile pamiętam już jej nie ukończył – zm. W 1961 r.) Franciszek Buchholz – nauczyciel historii i łaciny w Liceum Ogólnokształcącym. 

Przed wojną budowano z materiałów wytwarzanych z reguły na miejscu. W latach 20. i 30. swój złoty okres przeżywały jakże liczne cegielnie. Najbliższa, nie licząc tej produkującej tzw. twarde cegły (bitumiczne) przy dz. ul. Waryńskiego, znajdowała się przy dz. ul. Słupskiej (w miejscu nowego cmentarza przy ul. Prusa i S11) w Buczku – tuż przy granicy administracyjnej miasta od strony Żółtnicy, w peryferyjnej dzielnicy - Kwieciszewie – dz. nieczynne wysypisko śmieci przy ul. Pilskiej oraz przy torach kolejowych na wysokości Sitna. 

Reklama

Na zdjęciu z lat 30, na drugim planie po lewej stronie widać pagórek, a na jego szczycie dachy domów jednorodzinnych. To ul. T. Zana. Dzisiaj jej zabudowę przesłaniają bloki mieszkalne. 

W naszym archiwum znalazłem plan podziału gruntów z 1933 roku z odręcznie naniesionymi uwagami, dotyczącymi numeracji i powierzchni poszczególnych działek.

Ci, którzy znają ten zakątek miasta wiedzą, że pnąca się pod górkę uliczka kończy się kolistą wysepką. Miejsce było niegdyś doskonale znane okolicznym mieszkańcom. To właśnie tutaj ulokowana była jedyna w okolicy publiczna pompa. Kiedy w wodociągach brakowało wody, a wcale nie były to rzadkie przypadki, to tutaj można było napełnić wiadro wodą. Dzisiaj, to urokliwe ze względu na położenie miejsce, przesłaniają bloki osiedla Warszawsko - Chełmińskiego.

Reklama

Pierwsze bloki powstały przy ul. Chełmińskiej w 1974 roku. Zanim rozpoczęła się budowa, w dni zimowe górka była oblegana przez okoliczną dzieciarnię, zjeżdżającą od strony ul. Zana na sankach. Przy odrobinie szczęścia można było dojechać aż do ul. Warszawskiej, a nawet Warcisława IV.

Po lewej stronie wielkiego, budowalnego rozgardiaszu, widać fragment ogrodzenia składającego się z kamiennych słupków (zachowały się do dzisiaj!) i drewnianych przęseł. To tutaj, oznaczony numerem osiem jest dwurodzinny, piętrowy dom. Nie wiem jak wówczas, ale długie lata po wojnie w jego murach mieściły się biura przetwórni Rejonowej Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskiej. Dodam, że nazwa pochodzi z ostatniego okresu. Na posesji znajdowało się zaplecze w postaci drewnianej hali produkcyjnej z wysokim, okrągłym fabrycznym kominem z żółtej cegły oraz obszerny (sięgający ul. Warszawskiej) plac składowy ze skrzyniami i beczkami.

Reklama

Protoplastą przetwórni była fabryka konserw. W szczecineckim Archiwum Państwowym natknąłem się na jej projekt datowany na maj 1936 roku a także na projekt rozbudowy z 1937 roku, której właścicielem był kupiec Karl Mann.

Po przejściu frontu, fabryka, podobnie jak inne zakłady przemysłowe zajęła Armia Czerwona. Kiedy w wyniku rabunkowej eksploatacji przekazywano je wreszcie polskiej administracji, były już kompletnie zdewastowane. 

O przetwórni przy ul. Przemysłowej na naszej ulicy (dz. A.K.) mówiło się – fabryka marmolady. To był jej sztandarowy produkt. Produkowana z jabłek i czerwonych buraków marmolada, w czasach powszechnego niedostatku świetnie nadawała się na chleb. Dzieci uznawały ją za przysmak, a to głównie z powodu niezwykle słodkiego smaku. Miała brązowo-bordowy kolor. Pakowana była do niewielkich, liczących kilka kilogramów drewnianych skrzyneczek, wymoszczonych natłuszczonym pergaminem.  W sklepach – taki był rytuał - panie sklepowe rozbijały wieczko i boki skrzyneczki, aby potem,  według życzenia klienta, wykroić nożem z marmoladowego bloku dowolnej wielkości kawałek. Produkcja marmolady odbywała się po zbiorach, a więc głównie w sezonie jesiennym. To właśnie wtedy cała okolica, oprócz zalatującego z fabrycznego komina dymu, pachniała gotowanymi powidłami.

Reklama

Na przełomie lat 70. i 80. w miejscu przetwórni zaczęto stawiać bloki mieszkalne w technologii MK-75. Charakteryzowały się one, umieszczonymi od południowo-zachodniej strony przestronnymi, jak na ówczesne możliwości - loggiami. Wcześniej na osiedlu stawiano jedynie bloki z balkonami. W tym czasie wprowadzono obowiązek stosowania nowych normatywów projektowania mieszkań, gdzie przykładowo pokój ogólny min. – 18 m2, pokój jednoosobowy-9 m2 przy M-4 wydzielony w.c. z łazienki, powierzchnia mieszkań znacznie się zwiększyła i dlatego też zmienił się wystrój elewacji.

Z tej dawnej, przedwojennej proweniencji zabudowy zostały jedynie dwa, jednoklatkowe budynki wielorodzinne przy ul. Warszawskiej. 

Peryferyjna i wąziutka ul. Curie-Skłodowskiej w latach 60. kiedy jeszcze nie istniała ul. Sikorskiego, należała do ważnych arterii komunikacyjnych. To właśnie tędy wiodła trasa „dwójki” zarówno do miasta, jak i z miasta. Jeśli z naprzeciwka nadjeżdżała ciężarówka - wówczas kierowca autobusu (trasę obsługiwały najpierw Stary potem Sany) musiał wjeżdżać na chodnik. Przyznajmy, że ruch w tym czasie był raczej mizerny, o czym świadczy zdjęcie z 1968 roku z dwójką ujętych od tyłu młodymi dżentelmenami, z których jeden został potem artystą malarzem, a drugi uniwersyteckim profesorem.

Ulicę na zdjęciu uchwycona od strony ul. Świerczewskiego (dz. AK). Daleko w tle widać wysoki, fabryczny komin przetwórni owocowo-warzywnej, zaś po prawej stronie, na pierwszym planie za dorodnym świerkiem - sowiecką stołówkę oficerską. Ten narożny budynek powstał tuż przed wybuchem wojny. Na poziomie parteru znajdował się sklep. Po wojnie nieruchomość przejęli czerwonoarmiści – w miejscu sklepowych witryn pojawiły się okna, a drzwi zamurowano. Jako dziecko pamiętam, gdy pod koniec lat 50. codziennie z koszar przy ul. Słowiańskiej dowożono konną platformą produkty do kuchni. Z powrotem jechała beczka wypełniona pomyjami i kuchennymi odpadkami. Co oczywiste, woźnicą był żołnierz, który zwyczajowo nie szczędził bata i konie wówczas gnały na złamanie karku na przełaj przez chodnik i trawnik.

Jeszcze przed wyprowadzką Rosjan z Polski, budynek przekazano polskiej administracji. W miejscu dawnego sklepu, późniejszej jadalni już od wielu lat znajduje się gabinet stomatologiczny. 

Jerzy Gasiul

 

 

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Źródło: materiał oryginalny Tematu Szczecineckiego Aktualizacja: 27/12/2025 15:43
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama