Reklama

Pomnik wdzięczności podpalaczom

07/05/2022 07:04

Wraz z wojną na Ukrainie do powszechnego obiegu powróciło słowo "kacap". Od dziesięcioleci, najpierw sądowymi wyrokami o "sianie wrogiej propagandy", a potem "mową nienawiści", starano się tego rodzaju postępowanie wyeliminować. Wszystko przez to, że część z nas uwierzyła w koniec historii.

 

Miała nastąpić powszechna zgoda, zrozumienie, tolerancja i harmonia rzecz jasna z poszanowaniem "praw natury". Tak to przepowiadali polityczni szamani. Mając do dyspozycji właściwe media, przekonali do swojej idei całkiem sporą rzeszę nieprzekonanych. Może i niejeden z nich jawił się nawet magistrem lub doktorem od historii, cóż jednak z tego, skoro niczego z niej nie pojął i nie przyswoił. Otóż, zgodnie z wykładnią słownikową : kacap to nie tylko pogardliwa nazwa tych co zabijali i nadal zabijają obywateli innych państw w imię swojej niezrozumiałej innym nacjom ideologii, ale również określenie człowieka ograniczonego.   Do czego zmierzam? Właśnie wybuchła lokalna afera związana z postsowiecką pamiątką w Białym Borze. To urokliwie położone miasto z pietyzmem uchowało do dzisiaj nie byle jaką pamiątkę. Jest to suwenir po niezwyciężonej (przynajmniej tak o sobie mówią) armii "radzieckiej". Tak naprawdę, nie była to żadna "radziecka" a Armia Czerwona, ale przecież historyczne fakty dla ludzi zapierających się prawdy - nie mają żadnego znaczenia.

Jest to skromny i raczej mikrych rozmiarów obelisk, niegdyś z gwiazdą - dzisiaj już bez niej. Przysposobiony został na miarę możliwości armii walczącej w podartych butach i dziurawych szynelach, a więc z cegły obrzuconej tynkiem.   Takie pamiątki całkiem niedawno rozsiane były niemalże w każdej większej osadzie. I co ważne, nie ustawiano ich na cmentarzach, lecz na placach lub ulicach. 

Taka budowla, tyle że znacznie większych rozmiarów znajdowała się na jednym z placów w Szczecinku. Tutejszym niedowiarkom miał po wsze czasy przypominać kto tu rządzi i komu zawdzięczmy chęć do życia. Jakoś tak ćwierć wieku temu obelisk został obalony ku rozpaczy potomków tych, którzy przyjechali na kacapskich tankach, aby w ich imieniu objąć rządy i urzędy. Po tak niebywałym akcie profanacji posypały się oskarżenia o "zamazywaniu" historii, a nawet o profanacji grobów, których rzecz jasna tam nigdy nie było. Repertuar zarzutów, łącznie ze skargą do ambasady, był całkiem spory. To były jeszcze czasy, kiedy o żadnej ustawie o dekomunizacji przestrzeni publicznej, ani tym bardziej o wrażym IPN nikt nie słyszał.

Czerwona gwiazda sięgnęła tam, gdzie jej miejsce – poniżej płyt chodnikowych. Dzisiaj w tym miejscu jest parking – rzecz niezwykle użyteczna przynajmniej dla tych, którzy czują się ludźmi wolnymi.  

Zgodnie z założeniem jego twórców białoborski pomnik symbolizuje dozgonną, a więc nieprzemijającą wdzięczność za... bezinteresowne spalenie miasta.

Po zdobyciu miasta co było do zgwałcenia – zgwałcili, a nawet zabili. Co dało się zrabować, bo to przecież trofiejne - wywieźli. A czego nie dało się ruszyć ani wyrzucić przez okna - zniszczyli.

I tu powstał pewien problem. Aby zniszczyć nawet mizerną chałupę, trzeba się nieźle natrudzić albo zmarnować całkiem sporo materiałów wybuchowych. Najlepszym sposobem, jakże często praktykowanym nie tylko na tych terenach, było podpalenie. Tym sposobem spłonęła połowa miasteczka. Tak to było w nieodległych w Bobolicach. Tak miało być i w Szczecinku. Tyle, że zamiar najwyraźniej się nie powiódł, bo z dymem udało się puścić tylko jeden uliczny kwartał. Dla mentalnych kacapów spalenie połowy miasteczka było dostatecznym powodem, aby "bohaterów" uhonorować obeliskiem z pamiątkową tablicą. Jak widać, pamięć o "bohaterskim" czynie nadal jest kultywowana i co ważne - ma swoich zwolenników.   

Pomniki wdzięczności miały formę niezwykle zbliżoną do staroegipskich obelisków stawianych ku czci boga Ra symbolizujący słońce. Kto ma dobrą pamięć wie, że na szczecineckim obelisku było również słoneczko, tyle że wpisane w zbożowy wieniec. Można zapytać, skoro obeliski i to za grubą kasę postawiono w takich miastach jak Londyn, Paryż, Waszyngton czy Rzym, to dlaczego nie u nas? Co prawda tamte są z solidnego materiału, ale za to tutejsze bardziej oddają istotę rzeczy. Kruchy, nietrwały materiał, z którego powstały, niezwykle trafnie charakteryzują "niezwyciężoną armię". Za to fundament jest solidny z poniemieckiego pomnika, najprawdopodobniej wyszabrowanego z tutejszego cmentarza. W tej mało komfortowej dla obrońców kacapskich pamiątek sytuacji jest jednak wyjście. Koncepcja – dodam niezwykle słuszna - została zaczerpnięta z filmu "Miś". Podobnie jak filmowego dziedzica pruskiego, obelisk należy przepasać biało-czerwoną szarfą. Aby nie było w tej kwestii najmniejszych wątpliwości wskazana byłaby tabliczka "miejsce o charakterze edukacyjnym". W dzień strażaka, przed pomnikiem niechaj stanie warta, wszakże chodzi o wdzięczność dla podpalaczy. W takich okolicznościach maksyma "historia nauczycielką życia" brzmi jak kpina.

 

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Piotr - niezalogowany 2022-05-07 12:51:03

    A moim dziadkom krowę przejechali samochodem, w Szczecinku, na Lipowej . Celowo. Ciotce udało się uciec.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do