
To było bardzo dawno temu, nic też dziwnego, że ulica pozostała w pamięci tylko najstarszych mieszkańców. Dzisiaj nie ma po niej nawet najmniejszego śladu, a pierwotny przebieg wyznacza teraz w znikomej części, asfaltowa jezdnia z parkingiem oraz wyłożony kamiennymi płytami deptak. Jest płasko jak na stole.
Pod górkę to kiedyś tu było, ale tylko na jej krańcu, a więc już za mostem na Niezdobnej. Brukowana polnym kamieniem jezdnia i krzywy ze starości chodnik (był tylko po jednej stronie) urywał się mniej więcej właśnie w tym miejscu. Dalej aż do wzgórza św. Jerzego (Górka Wodociągowa) biegła polna droga. I właśnie tylko w tym miejscu było pod górę i to dość ostro.
To było bardzo dawno temu, nic też dziwnego, że pozostała w pamięci tylko najstarszych mieszkańców. Dzisiaj nie ma po niej nawet najmniejszego śladu, a pierwotny przebieg wyznacza teraz w znikomej części, asfaltowa jezdnia z parkingiem oraz wyłożony kamiennymi płytami deptak. Jest płasko jak na stole. Nazwa „Podgórna” (niem. Bergstrasse) w niczym nie oddaje tej dawnej rzeczywistości.
Kiedy latem 1969 roku robiłem to zdjęcie, domy w tej części ulicy były już opuszczone.
Ich rozbiórkę prowadzono niezwykle wolno i opieszale. Świadczą o tym dorodne chwasty rosnące na w miejscu wcześniej wyburzonej zabudowy. Dożywały swego kresu powoli i jak to w takich chwilach bywa - przy obojętnym otoczeniu. Wszakże tuż obok wyrastały z ziemi bloki ze słonecznymi mieszkaniami i balkonami.
Stawiano je w miejscu starych murów pożartych pleśnią i wilgocią. Były świadkami tego, co już dawno minęło. Każdy z nich miał swojego właściciela. Wielkość, a także architektura odzwierciedlała więc jego możliwości finansowe i charakter pracy. Najbardziej okazałe były te przy głównej ulicy – dz. W. Bartoszewskiego, gdzie partery zajmowały sklepy, a od ul. Podgórnej co najwyżej mieściły sklepowe zaplecza.
Od tego też miejsca zaczynał się inny świat - świat najuboższych mieszkańców miasta. Tutaj przeważała małomiasteczkowa, parterowa zabudowa z ciasnymi podwórkami, z warsztatami oraz budynkami gospodarczymi. Architekturę kształtowały życiowe potrzeby. Domy zmieniały się, przeobrażały, niczym żywy organizm.
Taki właśnie charakter uliczki z lat 60. wspaniale oddaje zdjęcie znajdujące się w zasobach Muzeum Regionalnego.
Współczesna ulica zaczyna się od ulicznego zdroju z wykonaną w metalu rzeźbą jesiotra. To dzieło nieżyjącego już szczecineckiego artysty Wiesława Adamskiego. Bliźniaczy zdrój tyle, że z dwoma karpiami jest przy ul. Podwale i Boh. Warszawy. A przecież mogło powstać ich więcej w innych rejonach miasta. Mogły się stać symbolem Szczecinka tak jak wrocławskie krasnale, czy bydgoskie rzeźby nad Brdą.
Pochodzące z ok. 1976 roku zdjęcie przedstawia
[paywall]
fragment ulicznej pierzei przy skrzyżowaniu ul. Podgórnej z dz. ul. Bartoszewskiego (deptak).
Dla porównania widok dzisiejszy.
Na górnych kondygnacjach kamieniczek znajdowały się mieszkania, a na parterach sklepy. W tym przypadku był tu sklep obuwniczy, tekstylny (Polski Len) z dużym zapleczem oraz odzieżowy. W środkowej, najwyższej na pierwszym piętrze z dwoma „weneckimi” oknami od poziomu stropu do sufitu, prosperowała przychodnia lekarska i dentystyczna. Tamże w poczekalni (korytarzu) znakiem szczególnym był otwór w stropie ze szklanych kształtek. W ten sposób z poczekalni na piętrze można było podejrzeć to, co się działo na parterze w sklepie. Wejścia do klatek schodowych ulokowane były od strony mikroskopijnych podwórek z oficynami.
Taka właśnie oficyna usytuowana od strony ul. Podgórnej wraz z przyległą zabudową uwieczniono na zdjęciu z 1969 roku. W tamtym czasie już nikt tam nie mieszkał. Ściany z wyprutą okienną stolarką, z wielkimi dziurami, spod których przezierała drewniana konstrukcja dachów, sprawiały niezwykle ponure wrażenie.
Po rozbiórce przylegającej do jej szczytowej ściany parterowego domu, odsłonięta została misternie wykonana szachulcowa konstrukcja ściany szczytowej z belkami, zastrzałami i ryglami. Wypełnienie ścian w dolnej partii stanowiła cegła, a wyżej przemieszana z sieczką lub trzciną glina na drewnianym ruszcie. Ten rodzaj ścian, zwanych powszechnie „pruski mur” licowany często był tynkiem, albo jak w przypadku tej kamienicy - deskami. Tak w Szczecinku budowano aż do XIX stulecia. Czy od tamtego czasu ostał się choćby jeden taki dom?
Zupełnie nowym obiektem jaki się w tym miejscu pojawił, był piętrowy pawilon. Jego wygląd, z racji miniaturowych okien od ulicy i braku tychże od zaplecza, a także szarej elewacji, bardziej nawiązywał do trzesieckiego bunkra, niż do jakiejkolwiek budowli w centrum miasta. Szerzej pisałem o tym w jednym z poprzednich artykułów niniejszego cyklu. Dzisiaj, po przebudowie, mocno się zmienił.
Należy dodać, że lata 60. i początek lat 70. to okres odbudowy miast ze zniszczeń wojennych. Szczecinek nie był zniszczony, ale istniejąca zabudowa wymagała remontów, a tego nie robiono od zakończenia wojny. Zdecydowano się więc na jej wyburzanie, zatracając bezpowrotnie materialne ślady lokalnej historii i kultury. Bez względu na swoją wartość historyczną i architektoniczną budynki, które uważano za rudery, bezwzględnie równano z ziemią. W ich miejscu powstały bloki, które różnią się między sobą co najwyżej ilością klatek schodowych z bardziej lub mniej (te ostatnie niestety przeważają) udanymi muralami na ścianie szczytowej.
Jednym z pierwszych obiektów w tej części ul. Podgórnej był mikroskopijny pawilonik spółdzielni lekarskiej – to dzisiejsza przychodnia stomatologiczna.
W latach 1975-1976 ulica, podobnie jak ul. Bartoszewskiego (wtedy 9 Maja), stała się deptakiem. Nowością, która zupełnie się nie sprawdziła, była próba sprzed kilku lat ulokowania w tym miejscu ulicznego handlu rolnymi i leśnymi płodami. W tym celu ustawiono nawet przesłonięte żywopłotem cztery stragany w kształcie katafalków z płyty granitowej.
Kolejna zmiana nastąpiła w 2014 r. Stało się to wraz z przebudową deptaka i pl. Wolności. Z tej dawnej uliczki, tak naprawdę, pozostała jedynie nazwa. Dzisiaj urywa się na dwujezdniowej ul. Jana Pawła II.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Ukłony za przypomnienie. Zdjęcia wprawdzie, te najnowsze nie są z 1976 roku, zawierają w opisie "literówki". Jednak nie tylko najstarsi pamiętają. Jako dzieciak z ul. Żukowa byłem wysyłany po mleko i śmietanę do pani Iwankowej przy ul. Lipowej, po paczki do cukierni p. Mariana Radoły, a w nagrodę przed rzeczką mogłem kupić wodę sodową z sokiem i osami lub bez soku i os. Saturator!