
Pierwszy pochówek dzieci utraconych odbył się w Szczecinku cztery lata temu, kiedy w 2015 roku Rada Miasta podjęła uchwałę umożliwiającą zbiorowy pogrzeb dzieci zmarłych w czasie trwania ciąży. W tym celu na cmentarzu przygotowany został specjalny grobowiec. W sobotę, 12.10 na szczecineckim cmentarzu odbył dziewiąty już tego typu pochówek. W ciągu 4 lat w grobowcu pochowano prochy 127 dzieci. O tym, jak godnie pożegnać dzieci utracone i jak pomóc rodzicom, którzy takiej straty doświadczyli, rozmawiamy z proboszczem parafii NNMP w Szczecinku, ks. dr. Jackiem Lewińskim.
Widać różnicę w świadomości ludzi między tym, co było przed 2015 r., a tym, co jest teraz?
Ks. J.L.: Przez te cztery lata różnica na pewno jest. Kiedy temat zaistniał i kiedy w 2015 roku została wprowadzona w życie uchwała, w mieście coś się ruszyło. Na pewno jest trochę większa świadomość. Temat istnieje społecznie prze sam fakt pochówków, ale wciąż pewnie nie tak, jak powinien. Raz, że wciąż niewiele się o tym mówi, poza terminami zbiorowych pogrzebów dzieci, a dwa, że niekoniecznie dobrze i kompetentnie.
Śmierć, strata - niełatwo o tym mówić.
Czy ktoś straci męża, żonę, czy innego bliskiego, to zawsze będzie trudny temat. Zarówno dla tego, kto kogoś stracił, jak i dla tych, którzy wokół takiej osoby są i nie wiedzą, jak się odnaleźć. Jednak ta trudność w przypadku utraty dziecka jest niewspółmiernie większa. Stąd to wciąż tak ważne i wymagające odpowiedniego podejścia zagadnienie.
Śmierć dziecka jeszcze w czasie trwania ciąży to dla wielu ludzi coś nieoczywistego. Każdemu dziecku przysługuje pochówek?
Polskie prawo od 2007r. mówi jasno, że „za zwłoki ludzkie uznaje się ciała osób zmarłych i dzieci martwo urodzonych, bez względu na czas trwania ciąży”. Oznacza to, że każdemu dziecku, bez względu na to, czy miało 8 tygodni, 12 czy więcej, należy się godny pochówek. Rodzice muszą być jednak świadomi, że mają prawo, by pochować swoje dziecko i szpital powinien ich o tym poinformować.
Jak obecnie wyglądają procedury?
Do 22 tygodnia ciąży mówimy o poronieniu, a po 22 tygodniu o martwym urodzeniu. Po 22 tygodniu wszystko jest oczywiste. Łatwo jest ustalić płeć dziecka. Otrzymujemy wówczas w szpitalu kartę martwego urodzenia, którą przekazujemy Urzędowi Stanu Cywilnego. Tam z kolei otrzymujemy akt urodzenia dziecka z wpisem o martwym urodzeniu. Jeśli śmierć dziecka nastąpiła przed 22 tygodniem, możemy napotkać na trudność w ustaleniu płci. Wówczas możemy otrzymać kartę zgonu do celów pochówkowych. Jednak rodzice zawsze w takich przypadkach mają też prawo do wykonania badań genetycznych, które umożliwią ustalenie płci dziecka. Robi się je na własny koszt, ale kiedy już ustali się płeć, można iść do USC, aby otrzymać akt urodzenia z wpisem o martwym urodzeniu i pobrać zasiłek pogrzebowy, jak w przypadku każdego pogrzebu.
Wspomniał Ksiądz o tym, że o wszystkim powinien poinformować rodziców szpital. Dzieje się tak?
Przychodzą do nas rodzice, którzy proszą o taki pogrzeb, pytają, jak to wszystko wygląda. Ale czy otrzymują tego typu informacje w szpitalu, czy z innego źródła, nie wiem. Śmierć jest zawsze traumatycznym doświadczeniem dla bliskich. A w takich sytuacjach trauma jest jeszcze większa, bo to śmierć niespodziewana. I w dodatku w takim momencie, kiedy nikt o niej nie myśli, kiedy jest oczekiwanie na nowe życie. Rodzice na pewno są w szoku. Na pewno ktoś powinien ich przez to przeprowadzić. Choćby na początku przez same procedury. Często jest tak, że rodzice zrzekają się prawa do pochowania własnych dzieci, ponieważ są zdezorientowani, nie mają świadomości, nie wiedzą, o co mogą zapytać.
Czasem pojawia się dylemat, czy rodzice muszą w ogóle zorganizować pochówek, skoro taki pogrzeb dwa razy do roku organizuje miasto.
Każdy ma prawo do pochowania swoich bliskich. Fakt, że pogrzeb dzieci utraconych organizuje miasto, nazwałbym “ratowaniem sytuacji”. Najnormalniej jest wówczas, gdy rodzice podejmują się zorganizowania pochówku. Ale z całkowitym zrozumieniem myślimy również o przypadkach, w których rodzice nie chcą się podjąć pogrzebu i tego prawa się zrzekają.
Kto przychodzi na pochówki organizowane przez miasto?
Różnie. Przychodzą rodzice, którzy nie podjęli się pochowania swojego dziecka z rozmaitych względów. Zbiorowe pochówki są też dla tych, którzy kiedyś stracili dziecko i go nie pochowali. Czasem utrata ciąży ma miejsce w bardzo wczesnym stadium i rodzicom wydaje się, że nie dadzą rady, aby to wszystko zorganizować. Przychodzą też ci, którzy już taką stratę i pogrzeb mają za sobą. Przychodzą, ponieważ wiedzą, co to znaczy. Ale może być też tak, że ktoś swoje dziecko stracił dawno i nigdy nie przeżył pogrzebu. Wtedy takie osoby traktują ten pochówek symbolicznie, żeby w ogóle jakoś przeżyć swoją stratę. Przeżycie pogrzebu dla całego procesu żałoby jest szalenie ważne. Zawsze zachęcamy wiernych z parafii do uczestniczenia w pogrzebie. Jeden z uczynków miłosiernych względem ciała to „zmarłych pogrzebać”. Może nie wszyscy rodzice będą obecni. Dlatego dobrze by było, żeby ktoś na tym pogrzebie po prostu był i w ostatnim pożegnaniu dzieci utraconych uczestniczył. To normalny pogrzeb.
A dziecko, które zmarło w czasie trwania ciąży, to normalny człowiek.
Oczywiście, że tak. Zmiana prawa w tej kwestii bardziej nas ośmieliła w podejmowaniu różnych kroków. No, bo czym mielibyśmy się kierować? Tym, czy widzimy dokładnie rozwinięte dziecko? Czy jest ono duże, czy jest malutkie i jeszcze nierozwinięte, to nie ma znaczenia. To jest człowiek.
Co się dzieje z rodzicami po stracie? Ktoś się nimi zajmuje? Jest z nimi psycholog, ksiądz?
W szpitalu powinien być psycholog. Jest również kapelan. Kiedy ktoś nas powiadomi lub poinformuje personel szpitala, że chciałby, abyśmy w tej trudnej chwili towarzyszyli rodzicom, to na pewno będziemy.
Jak mogą pomagać bliscy?
Wystarczy być. Kiedy dochodzi do straty dziecka, dobrze jest, gdy przy rodzicach jest ktoś, kto ma o tym trochę pojęcia. Pamiętam taką sytuację, gdy ojciec dziecka, o którym było wiadomo, że nie przeżyje, przyszedł zapytać, co robić. Byłem wtedy w szpitalu. Widziałem, jak dziecko było przyniesione, starannie zawinięte w becik z gazy. Padło pytanie ze strony taty: Co teraz? Powiedziałem, że trzeba iść do żony i zapytać, czy chce się pożegnać z dzieckiem. Komuś się wydaje, że absolutnie nie. Tymczasem doświadczenie podpowiada, że tak, że koniecznie, bo ten moment się nie powtórzy, a matka ma prawo zobaczyć swoje upragnione dziecko. Tata poszedł z dzieckiem do żony. Byli sami, pożegnali się. To trochę trwało. Dobrze, żeby właśnie na początku procesu żałoby ktoś taką radę dał. Może być to przecież również ktoś z personelu medycznego z pewną wrażliwością albo po odpowiednim przeszkoleniu.
Takie szkolenia w mieście się odbyły?
Na początku, kiedy ruszaliśmy ten temat, zorganizowana została duża konferencja i szkolenie. Zaprosiliśmy wtedy także personel szpitala. Nadal gotowi jesteśmy szkolić. Cały czas przecież potrzebujemy nowej wiedzy. Sytuacja jest stara jak świat, ale nowa w sposobie przeżywania. Już w szpitalu dobrze by było wiedzieć, jak pomagać i co zrobić. Na przykład, że w mieście działa fundacja “Tęczowy Kocyk”, która szyje beciki dla dzieci zmarłych w czasie trwania ciąży. Wystarczy przecież podać informację, że coś takiego jest i gdzie można z takiej pomocy skorzystać.
A potem? Przychodzi taki moment, kiedy chce się rodziców pocieszyć, coś im powiedzieć. Co zrobić, żeby kogoś jeszcze bardziej nie zranić?
W Internecie są dostępne strony i lista słów, których warto unikać po stracie i na które rodzice czekają. Tę listę przygotowały osoby, które mają za sobą śmierć dziecka. Można tam przeczytać m.in., żeby nie bać się mówić o dziecku, by nie bać się wymieniać jego imienia. Żeby nie chować, nie wyrzucać pamiątek po nim, jeśli jakieś zostały i nie udawać, że tego dziecka nigdy nie było. Żeby nie unikać rodziców, którzy są w żałobie, tylko być i pozwolić im na smutek. Na pewno, skrajnie niedobre jest pocieszać, mówiąc, że przecież nic się nie stało albo że jesteście jeszcze młodzi, że możecie się starać i na pewno będziecie mieli kolejne dziecko. Warto też pamiętać, że zarówno mama, jak i tata, tak samo mocno przeżywają stratę, choć oboje inaczej. Dobrze, jeśli rodzice w tym momencie się rozumieją. Ale z drugiej strony, statystyka jest porażająca. Prawie 80 proc. związków, które przeżyły śmierć dziecka, rozpada się. Po prostu nie potrafią się odnaleźć. Dlatego nie warto omijać tematu. W niektórych miastach działają grupy wsparcia dla rodziców.
W Szczecinku także?
Była taka próba cztery lata temu. Ta kwestia wciąż się odzywa i wraca. Być może wtedy było na to za wcześnie? W naszej diecezji, w Skrzatuszu, organizowane są również weekendowe rekolekcje dla rodziców po stracie. W przyszłym roku odbędą się na wiosnę i jesienią. Można wówczas naprawdę ze sobą pobyć i tę żałobę wspólnie ze swoją żoną lub mężem przeżyć. Wiele par próbuje to zrobić na własną rękę, początkowo są dla siebie wsparciem, a potem okazuje się, że jednak nie mogą się porozumieć i odgadnąć, czego potrzebują. W diecezji też staramy się rozmawiać. Uczulamy księży, kleryków, jak o tym mówić, jak przeprowadzić spotkanie z rodzicami, kiedy przyjdą zorganizować pogrzeb.
Co Kościół mówi o takich dzieciach? Na przykład dzieci umierają i nie ma chrztu…
To temat rzeka, jeśli popatrzymy na niego historycznie. Kościół na początku nie wiedział, jak sobie z tym zagadnieniem poradzić. W końcu przecież, zgodnie ze słowem Bożym, będzie zbawiony ten, kto uwierzy i przyjmie chrzest. Konieczność chrztu jest dla nas oczywista. Jednak od samego początku w Kościele były takie sytuacje, kiedy żywe było przekonanie, że ktoś może być zbawiony, mimo że tego chrztu nie przyjął. Jest to jakiś przyczynek, by w ogóle móc dyskutować na ten temat, że są inne drogi do zbawienia, że Bóg nie jest związany chrztem. Mówimy np. o chrzcie krwi, kiedy ktoś nieochrzczony umierał śmiercią męczeńską lub o chrzcie pragnienia, kiedy ktoś tego chrztu pragnął, ale nie zdążył go przyjąć. Dlatego dzisiaj Kościół wyraża nadzieję, że dzieci, które umierają bez chrztu, są wśród zbawionych. Upraszczając można powiedzieć: mamy uzasadnioną nadzieję, że idą do nieba. Ale – żeby nie wprowadzać tu błędnej symboliki – nie powiększają grona aniołków, co często spotyka się wśród napisów na grobach. Aniołowie to całkiem inne istoty, a człowiek to człowiek.
W przypadku straty modlimy się za rodziców, nie za dzieci. Dlaczego?
Prosimy aby Pan Jezus, który umarł za wszystkich, przyjął te dzieci do siebie, ale rzeczywiście modlimy się też za rodziców. Prosimy, aby Pan Bóg pobłogosławił ich w tym trudnym czasie i przeprowadził przez to wszystko. To dla nas niepojęta tajemnica. Pojawia się wtedy wiele pytań, a my nie mamy na nie odpowiedzi. Nikt nie pyta: “Dlaczego tak się stało?”, kiedy umiera ktoś, kto ma 80, 90 lat. Dzieje się tak, gdy umiera młody człowiek. A jak umiera dziecko, to już na pewno to pytanie się pojawi. Ale odpowiedź nie.
Niektórzy rodzice obwiniają się. Słyszą lub myślą sobie, że Bóg ich za coś ukarał.
To na pewno nie “kara Boża”. Jeśli ktoś by szedł w takim kierunku, jest to ślepa uliczka. A jeżeli ktoś kogoś by wpędzał w takie myślenie, to jest karygodne. Absolutnie nie. Jest to z jednej strony tajemnica, którą Bóg nam kiedyś wyjaśni. Z drugiej strony, warto w takiej sytuacji zaufać, że Bóg nas przez to przeprowadzi. Że może z tego wyniknąć jakieś dobro; duchowe dobro. Warto też mieć świadomość, że już ktoś bliski jest z Bogiem - taką mamy nadzieję, a jeśli tak, to ufamy, że jest naszym orędownikiem i że może się za nami wstawiać.
Gdyby podsumować, co jeszcze po tych czterech latach zostało do zrobienia? Czym jeszcze warto się zająć?
Tak jak wspomniałem na początku, nadal potrzeba większej świadomości. Zarówno pod tym względem, że umiera człowiek, malutki człowiek, ale też w kwestii tego, co w tym czasie mogą przeżywać rodzice. Ważne jest również pilnowanie procedur. Bardzo dobrze, że ta uchwała w Szczecinku została podjęta. Jednak są miasta, w których nadal jest to nieuporządkowane. Z przerażeniem można myśleć, dokąd wtedy trafiają ciała dzieci… I to w kraju, w którym mamy takie, a nie inne prawo. Kiedy w 2015 roku coś się zaczęło dziać w mieście, zorganizowaliśmy konferencję, na której gościliśmy m.in. stowarzyszenie rodziców po stracie z Gdańska, psychologa, terapeutę. Temat został doskonale omówiony. Ale jakoś nie zaistniał szerzej. Może było za szybko? Wszystko było zbyt nowe? Gdybyśmy dzisiaj zorganizowali podobne wydarzenie być może byłoby inaczej, jesteśmy w innym punkcie, chyba krok dalej. Teraz jest więcej osób, które rozumieją. Może więc warto do tego wrócić…
Rozmawiała: Magdalena Szkudlarek-Szarkowska
Ks. dr Jacek Lewiński
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Świetny dobór czasu