
W okresie międzywojennym przy ówczesnej Industriestrasse (ul. Przemysłowej), oprócz fabryki konserw warzywnych (róg ul. Warszawskiej a wtedy Berlinerstrasse)), znajdował się największy zakład przemysłowy jaki był w mieście - Fabryka Maszyn Rolniczych Braci Brandenburg.
Sądząc po ubiorach „radosne” socjalistyczne święto „ludu pracującego miast i wsi” musiało być dość chłodne. W zimnych powiewach majowego wiatru, pięknie się prezentowały biało-czerwone i czerwone szturmówki.
Niestety, nic nie mogę powiedzieć ani o składzie osobowym, ani tym bardziej jaki to zakład pracy w zwartym szyku podąża na miejsce zbiórki pierwszomajowego pochodu.
W tamtych czasach zbiórka odbywała się na pl. Nowotki (dz. hm. Kamińskiego). Być może do pochodu szykują się pracownicy mieszczącego w części biurowej dawnego młyna RSW „Ruch”.
Archiwalne zdjęcie najprawdopodobniej wykonano w latach 60. ubiegłego wieku . a w tym czasie firma zajmująca się rozprowadzaniem prasy, dysponująca siecią kiosków, mogła się nazywać nieco inaczej, a nazwa została zmieniona w 1973 roku. W tym też okresie dorobiła się w Szczecinku przy ul. 1 Maja swojej nowej hurtowni (sortowni) z okazałym jak na tamte czasy biurowcem. Dwa lata temu budynki znikły z powierzchni ziemi. Teraz w tym miejscu znajduje się market sieciowy Bricomarche.
Wróćmy jednak na ul. Przemysłową. Zdjęcie pochodzi ze zbiorów Wacława Relskiego i zostało udostępnione nam przez Mirosława Korkusa, a po raz pierwszy czytelnikom „TS” zaprezentowaliśmy go siedem lat temu. Współczesny wygląd ul. Przemysłowej w niczym już nie przypomina tej kilkadziesiąt lat wcześniej.
W tamtych czasach uliczną perspektywę zamykała olbrzyma drewniana budowla. Stała przy ul. Wiśniowej w miejscu gdzie dzisiaj przebiega jezdnia ul. Sikorskiego (stara obwodnica). Wprawdzie z wyglądu przypominała gigantyczną stodołę ale służył jako magazyn – bodajże artykułów spożywczych i napojów o czym świadczyły ułożone na zapleczu stosy opróżnionych drewnianych skrzynek.
Po lewej stronie ulicy „od zawsze” były istniejące do dzisiaj dwa domki jednorodzinne. Trzeci z nich – najładniejszy- został rozebrany przy budowie obwodnicy. Przed domkami mieściła się miniaturowa baza transportowa z drewnianymi warsztatami i garażami. Na zdjęciu uwiecznione zostały ciężarówki. To polskie Stary 25 produkowane w latach 1960-71.
Tuż za płotem, w miejscu dzisiejszego przedszkola mieściła się siedziba Okręgowego Transportu Leśnego. Na nieutwardzonym, błotnistym placu parkowały czeskie ciężarówki Praga. Miały charakterystyczny wygląd - niezwykle krótkie maski kryjące silnik. Służyły do zwózki drewna i świetnie sprawdzały się na leśnych bezdrożach.
Leśny transport przeprowadził się do swojej nowej bazy na ul. Koszalińskiej (obecna stacja paliw Shell). Pod koniec lat 70. powstało pierwsze w Szczecinku przedszkole zmontowane z drewnianych elementów prefabrykowanych typu „Ciechanów” (obecnie przedszkole Niepubliczne Krasnoludek).
W okresie międzywojennym przy ówczesnej Industriestrasse (ul. Przemysłowej), oprócz fabryki konserw warzywnych (róg ul. Warszawskiej a wtedy Berlinerstrasse)), znajdował się największy zakład przemysłowy jaki był w mieście - Fabryka Maszyn Rolniczych Braci Brandenburg.
Wprawdzie główna brama była przy dz. ul. Warcisława IV, ale to od tej strony fabrykę opuszczały ładowane następnie na pobliskiej bocznicy kolejowej różne produkowane tutaj narzędzia i różne urządzenia rolnicze: m.in. koparki do ziemniaków i buraków, wialnie, sieczkarnie itp.
Sztandarowym produktem fabryki były znane w całych Niemczech potężne młockarnie. Maszyna na żeliwnych kołach miała potężną, drewnianą obudowę, a charakterystycznym elementem. oprócz wielkiej skrzyni do wrzucania snopów, było zamontowane z boku duże koło na pas transmisyjny. Siłą napędową stanowił wolnostojący silnik elektryczny. Na archiwalnym zdjęciu widać załadunek młockarń na kolejowej bocznicy. Zdjęcie pochodzi ze zbiorów właścicieli fabryki. Rocznie bramę od strony ul. Przemysłowej opuszczało ok. tysiąc różnego rodzaju produktów. Zatrudniająca ok. 200 pracowników fabryka miała swoją odlewnię żeliwa, malarnię, zakład kołodziejski, ślusarski, a także stolarnię i tartak
Po dojściu do władzy ludojada Hitlera i narodowych socjalistów – również tutaj w ówczesnym Neustettin (Szczecinku) z okazji 1 maja, podobnie jak w powojennym socjalizmie komunistycznym, z nie mniejszym zapałem i gorliwością uroczyście obchodzono Święto Pracy. Na zdjęciu pracownicy fabryki Brandenburga przygotowują się do pochodu na ul. Bydgoskiej (dz. J. Piłsudskiego).
Podczas wojny większość pracowników stanowili niewolnicy - robotnicy przymusowi, w tym jeńcy wojenni. „Robotnik przymusowy” to propagandowy eufemizm. Tak naprawdę byli to różnej narodowości niewolnicy (w tym również polskiej) pozbawiani jakikolwiek praw. Pracowali od świtu do nocy pod brutalnym nadzorem ze strony niemieckich majstrów w nieludzkich warunkach. Z powodu ciężkiej pracy, złych warunków oraz niedożywienia, wielu z nich umierało z wycieńczenia lub zapadało na gruźlicę. Sytuacja znacznie się pogorszyła w 1943 r. z chwilą uruchomiania nowego działu produkującego ręczne granaty.
Jak twierdził jeden ze świadków tamtych dni -Polak, w fabryce zatrudniano ok. 70 Polaków. Aby obniżyć koszty i mieć ścisły nadzór na terenie miasta utworzono cztery obozy pracy składające się z drewnianych baraków w tym m.in. Heeresverpflegungsamt przy ul. Polnej jak nazwa wskazuje podległy administracji wojskowej oraz Bahnlager (dla Polaków) przy ul. Przemysłowej.
Czy barak lub baraki znajdowały się również, jak niektórzy twierdzą na terenie fabryki, nie wiadomo. Niezwykle znaczące jest i to, że w licznych wspomnieniach zamieszczanych m.in. w periodyku „Neustettiner Land” nigdzie nie natknąłem się na choćby najmniejszą wzmiankę o cudzoziemskich niewolnikach. Przecież można było ich zauważyć nie tylko w fabrykach i rolnych majątkach, ale także na ulicach. Przecież tylko na terenie naszego powiatu, pod koniec wojny do pracy przymusowej, nie licząc innych narodowości(!) zatrudniano ok. 7-8 tys. Polaków.
Po wojnie właśnie w tym miejscu ulokowano Państwowe Przedsiębiorstwo Traktorów i Maszyn. Jednak zanim Polakom udostępniono fabryczny tereny, czerwonoarmiści gruntownie je „wyczyścili” nie tylko ze wszystkich maszyn urządzeń, ale nawet mebli biurowych. Od grudnia 1957 roku w tych murach prosperowały Zakłady Sprzętu Instalacyjnego A-22, przemianowane potem na ZSI Polam.
Na początku lat 90 cały teren został rozparcelowany i sprzedany. Dzisiaj, od strony ul. Przemysłowej, w miejscu wybudowanej jeszcze w latach 60 fabrycznej hali, znajduje się sklep sieciowy Biedronki oraz parkingi.
To właśnie w tym miejscu i do tego całkiem niedawno znajdował się, pochodzący najprawdopodobniej z lat 20 XX wieku młyn zbożowy. W skład kompleksu wchodził od strony południowej - trzykondygnacyjny młyn z biurem i mieszkaniem właściciela, a od północnej znacznie mniejszy magazyn zboża. Pomiędzy nimi był duży plac z polnych kamieni. Każdy z budynków od strony placu miał drewniane rampy do wyładunku zboża. Dostarczone zboże najpierw zasysane było na najwyższą kondygnację. Po oczyszczeniu, rozdrobnieniu i zmieleniu wpadało olbrzymimi drewnianymi(!) rurami już w postaci mąki czy otrąb do podstawianych tam jutowych worków. Budynek podczas pracy urządzeń niemal drżał w posadach, a na ulicy rozchodził się zapach chleba.
Mimo dobrego stanu technicznego, pozbawiony już wyposażenia młyn w lipcu 2002 roku został zburzony.
Z dawnego zespołu zachował się jedynie znacznie mniejszy magazyn zboża. W latach 90 ulokowano tam skład makulatury, a od dłuższego czasu jest tu wytwórnia okien i drzwi plastykowych.
Po dawnym przemyśle pozostały wspomnienia… oraz nazwa ulicy.
Jerzy Gasiul
Post scriptum
Już po publikacji niniejszego tekstu na adres redakcji nadeszła korespondencja od Pana Zdzisława Szyszło. Jej autor przypomina o tym co pominąłem, mając pewne wątpliwości co do przeznaczenia drewnianego magazynu przy ul. Wiśniowej.
(…) Ulica Drahimska, Wiśniowa, Przemysłowa, Szczecińska (która była zwykłą szutrową drogą odchodząca od Wiśniowej w kierunku „ruskch koszar”. Tam mieszkałem chyba do 1975 roku, przy ul. Drahimskiej 12. Pozwalam sobie dodać trochę informacji a niektóre uściślić.
W sprawie wielkiego czarnego baraku przy ulicy Wiśniowej, który znajdował się po drugiej stronie ulicy, na wprost budynku PZGS (gdzie jako młody człowiek miałem swoje miejsce pierwszej pracy). Ten budynek nazywaliśmy „gęsiarnia”, bo tam prowadzony był zwyczajny tucz gęsi. Było ich tam setki, a może i tysiące. Białe gęsi na tle czarnej ściany budynku. Były wypuszczane na wolną przestrzeń na obszar poza budynkiem, na plac w kierunku do gazowni. (…)
Budynek, w którym dziś jest fabryka okien (ostatnie zdjęcie w artykule), tak jak Pan pisze, że tam był mały magazyn zbożowy i młyn. Należał do Gminnej Spółdzielni „SCH”, gdzie rolnicy mogli swoje zboże przetworzyć na pasze, drogą śrutowania, bo takie usługi Gminne Spółdzielnie wykonywały dla rolników. Drugi podobnej funkcji młyn był na górce, po lewej stronie nowej drogi prowadzącej do Parsęcka od strony skrzyżowania z drogą do kopalni żwiru. (…)
Zdzisław Szyszło
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
TAK ZANOSIŁO SIĘ NA MIASTO PRZEMYSŁOWE.NIESTETY ZLIKWIDOWANO WSZYSTKIE ZAKŁADY PAŃSTWOWE TYLKO KRONOSPAN POZOSTAŁ BO NIE NASZ POLSKI,DLATEGO NIE MOGLI ZAMKNĄĆ. CZY NAPRAWDĘ NIE MOŻNA BYŁO ZOSTAWIĆ TAKIEGO ZAKŁADY GDZIE PRACOWALI INWALIDZI KTÓRZY POZOSTALI BEZ ŚRODKÓW DO ŻYCIA BO NIE WSZYSCY PRACODAWCY CHCĄ ŻEBY ZATRUDZIAĆ INWALIDÓW ZBUDOWALI NAWET NOWY ZAKŁAD NA UL HARCERSKIEJ KUPIONO NOWE MASZYNY I NOWY PRYWATNY WŁAŚCICIEL ZAROBIŁ I SIĘ WYNIÓSŁ,PRZYSZEDŁ DRUGI TEŻ TO SAMO SŁOWIANKA WPADŁA W DŁUGI.INWALIDZI BEZ SZANS NA PRACĘ BO GDZIE??CZĘŚĆ ZACZĘŁO PRACĘ W OCHRONIE ALE ZALEŻY U KOGO?BO SŁYCHAĆ ŻE NIEKTÓRZY MUSZĄ JEŹDZIĆ DO KOSZALINA NA 24GODZ. PRZECIEŻ NIE WOLNO INWALIDOM.JEDYNIE NA 8 GODZIN WEDŁUG KODEKSU PRACY. ALE GDZIE PÓJDZIESZ JAK NIE MA WYBORU A PRACODAWCA OLEWA.JUŻ NIEDŁUGO SIĘ ZWINIE RESZTĘ PRYWATNYCH ZAKŁADÓW. ZOSTANIE KILKA SKLEPÓW KTÓRE ZA KILKA LAT TEŻ ZNIKNĄ BO SAMI ZE ŚREDNIĄ I WYŻSZĄ KRAJOWĄ NIE OBLECĄ SKLEPÓW I BĘDZIE KRACH NA CAŁEJ LINI.NO I BĘDZIE MIASTECZKO OK.20TYŚ.W TYM EMERYTÓW I RENCISTÓW POŁOWĘ POŁOWĘ BO RESZTĘ WYJEDZIE MŁODZIEŻY ZA PRACĄ .
Dalej głosuj na pisbolszewie to twoje prognozy sprawdzą się w ciągu roku. To, że Krono nie jest polskie, to nie znaczy, że trzeba je stygmatyzować. Dają pracę i za to szacun.
do GOŚĆ 1 - niezalogowany 2023-03-13 12:31:19 Fajnie, że tam pracujesz, ale w d... Nimecowi nie musisz wchodzić, że ci płaci za 16 godzin cięzżkiej pracy. Szwab tu zarabia pieniądze, a nie daje prace. Przy okazji zatruwa środowisko. I nawet pani minister nic tym nie zrobiła.
TO ŻE KRONOSPAN DAJCIE PRACĘ ,CHWAŁA IM ZA TO ŻE TYLE OSÓB ZATRUDNIĄ,NAWET BARDZIEJ PRZESTRZEGAJĄ PRZEPISÓW BHP,NIŻ INNI PRZEDSIĘBIORCY PRYWATNI,NAWET SZANUJĄC SWOICCH PRACOWNIKÓW. ALE NIE ZATRUDNIĄ INWALIDÓW.A WŁAŚNIE TA GRUPA Z GRUPAMI INWALIDZKIMI MAJĄ NAJWIĘCEJ PROBLEMU ZE ZNALEZIENIEM PRACY.PONIEWAŻNIE ZA WSZYSTKICH PŁACI PEFRON. NIESTETY TAKIEGO PRACOWNIKA PRYWATNY PRZEDSIĘBIORCA NIE CHCE.NIE WSZYSCY PRACODAWCY STAWIAJĄ NA PIERWSZYM MIEJSCU CZŁOWIEKA PRACOWNIKA-NASTĘPNIE SWOJE PRYWATNE DOBRO.MAM NADZIEJĘ ŻE BĘDZIE WIĘCEJ DOBRYCH WŁAŚCICIELI FIRM I WŁAŚNIE TACY JAK KIEDYŚ BYŁO NA PIERWSZYM MIEJSCU JEST PRACOWNIK.!!!!!!
GOŚĆ 1 - niezalogowany 2023-03-13 12:31:19 „Miałem 6 lat, gdy z domu zabrali mnie Niemcy. Moja mamusia nie chciała się zgodzić, aby mnie zabrali, ale oni mówili, że zabiją mamusię, jak mnie nie odda. Razem ze mną zabrali 80 innych dzieci, mniejszych i większych ode mnie” – tak mówił o swoim uprowadzeniu do Niemiec Mieczysław Domański, który wraz z rodzicami mieszkał w chwili wybuchu wojny w Adamowie koło Buska1 - czytamy w świeżo wydanej książce "Najmłodsi bohaterowie. Historia polskich dzieci X-XXI w. Opowieści o walce i cierpieniu", wydawnictwa Biały Kruk. Ten mały chłopiec przeszedł piekło specjalnych ośrodków, m.in. w Ratibor (dzisiejszym Raciborzu), Gross-Rosen (dzisiejszej Rogoźnicy), Zwickau, które miały uczynić z niego prawdziwego Niemca. Mieczysław Domański zachował polską tożsamość mimo zbrodniczych praktyk „odzyskiwania krwi niemieckiej”, czyli prowadzonej na masową skalę grabieży polskich dzieci.
W IX wieku wikingowie porywali całe wioski z naszego wybrzeża. To teraz mamy nienawidzieć Duńczyków, Norwegów? Ludzie jest 2023 rok, XXI wiek, a wy dalej :Niemcy - to, sowieci tamto. Przez takie właśnie myślenie powstają konflikty. Co do miejsc pracy dla niepełnosprawnych. Na tworzenie takich miejsc są odpowiednie fundusze w budżecie państwa, ale pisbolszewicy postanowili je rozdać dzieciorobom i innym patologią społecznym, więc nie widzę tu winy ani Krono, ani miasta. Dla jakiegoś tam dociekliwego inaczej informuje, że nie jestem i nigdy nie byłem pracownikiem Krono.
GOŚĆ 1 - niezalogowany 2023-03-14 05:55:53 Co za murzyńskość. Dziecioroby - a kto ci emeryturę wypłaca płaskoziemcu? Nie znasz się na demogrfii, finansach, a za historię się bierzesz. Bo na Netflix "Wikinkow" obejrzałeś. Wróć do szkoły i spójrz w lustro.
Co za myslenie kurła murzyńskie. Dają pracę... Jak US polski niszczy polskiego Kowalskiego, który zatrudnia ludzi to jest ok. Jak zagraniczną korporacje stać, żeby robiła co chce w Pierdziszewie i może mieć swojego birmistrza, budować bez pozowleń i mieć zapowiedziane kontrole środowiskowe jak PISlamn rządzi 8 rok. Korpo ma kase na łapówki, prywaciarz Kowalski nie przekona kontrolera, że w innym US to przechodzi i mu za nic zakład zniszczą. Korpo może truć i traktować Pierdziszewo jak prywatny folwark.
o wszystko się potrafimy pokłócić , zwyzywać , co się z nami dzieje