Reklama

Od fascynacji Hitchcockiem do prawdziwej twarzy gwiazd Hollywood

Rozmowa z Paulą Apanowicz, absolwentką I LO im. Ks. Elżbiety w Szczecinku, autorką książki o największych skandalistach Złotej Ery Hollywood. 25-latka publikuje także swoje artykuły w ogólnopolskich portalach i magazynach. Poruszamy między innymi wątki, które zburzą idealne obrazy znanych aktorów.

Co Cię zainspirowało do napisania książki o największych skandalistach złotej ery Hollywood?


- Od wielu lat ogólnie interesuje się starą kinematografią. Ta pasja zrodziła się we mnie na etapie liceum, a zawodowo akurat zajmuję się pisaniem. I właśnie w mojej specjalności mieści się też tematyka starego kina, zwłaszcza teksty biograficzne dawnych gwiazd ekranu.
I w sumie z tego też właśnie zaczerpnęłam tę inspirację. Zaczęło się od tego, że kiedy współpracowałam z portalem filmowym, tam pisywałam krótkie życiorysy różnych celebrytów, również tych, których później opisywałam w mojej książce. Z czasem jednak zaczęłam doczytywać na temat tych gwiazd, zagłębiać się jeszcze bardziej w ich historię i pomyślałam, że byłby to fajny materiał na książkę. Takim wspólnym fundamentem dla tych wszystkich bohaterów stał się skandal.
Nie od dziś wiemy, że skandal przyciąga uwagę. Jednak mam nadzieję, że moi czytelnicy widzą to w tej publikacji, że ja nie szukam sensacji. Bardziej tutaj zainteresował mnie taki kontrast między właśnie tym skandalicznym życiem.

 

Skupiasz się na samych faktach pewnie.


- To znaczy... też jest jakieś pole dla mojej interpretacji, jakieś przemyślenia odnośnie danej postaci, ale fakty i rzetelność źródeł jest istotna. I tym kontrastem dla skandalu okazywała się jakby druga twarz w życiu prywatnym tych celebrytów. Czyli z jednej strony mieliśmy taki skandaliczny wizerunek pod publikę, a w życiu prywatnym te gwiazdy bardzo często były zupełnie inne. Naznaczone tragedią, frustracjami, porażkami i to właśnie zafascynowało mnie najmocniej. Dlaczego osoby, które wiodły tak skandalizujące życie, obrały taką, a nie inną drogę? Poszukując odpowiedzi na to pytanie znalazłam, myślę, je w tym, że mieli często bardzo traumatyczne dzieciństwo. To jest też taki wspólny mianownik dla bohaterów mojej książki.
Poza tym ich życie dorosłe, już u szczytu sławy, też bardzo często nie wyglądało tak, jak chcieliby tego oni sami i też publiczność. Mimo że znajdowali się na świeczniku, żyli w luksusie, to też cierpieli. Doznawali licznych tragedii, porzuceń, rozwodów. Więc ten dramat cały czas przez ich życie się toczył. A opinia publiczna widziała w nich, powiedzmy, tylko takie kontrowersyjne kąski, chwytliwe dla prasy.

Takie smaczki.


- Dokładnie. Nie dostrzegano jakby z takiej empatycznej perspektywy ich prawdziwej twarzy. Zresztą te gwiazdy bardzo często też chowały tą prawdziwą twarz. Zależało im na tym, żeby zrobić karierę właśnie na kontrowersji.

Niektórzy tak robią kariery...


- Do dziś to jest zauważalne. Wielu celebrytów wciąż obiera taką ścieżkę kariery. Zresztą jedna z moich bohaterek, Jane Mansfield, była taką, powiedzmy, pierwszą celebrytką 100 lat temu.

Ile w ogóle czasu zajęło Ci napisanie tej książki? Dużo czasu poświęciłaś?
- Przede wszystkim dużo czasu zajęło mi znalezienie źródeł, bo tutaj jest naprawdę ogromna ilość książek, filmów, artykułów akademickich, różnych wywiadów archiwalnych z tymi gwiazdami, wszelkich innych publikacji i ciężko jest mi ocenić, jakby zebrać w całość ogólny ten nakład pracy, żeby powiedzieć konkretnie, ile to miesięcy czy prędzej może nawet lat mi to zajęło, ponieważ ta wiedza na temat celebrytów była gromadzona właśnie latami. Ale, tak jak wspominałam, współpracowałam z pewnym portalem filmowym i tam już dość pobieżnie poznawałam historię tych aktorek i aktorów. Natomiast później, gdy już zdecydowałam, że napiszę książkę na ten temat, to zaczęłam zgłębiać o wiele mocniej.

Pierwszy rozdział powstał ogólnie z dwa lata temu. Zaniechałam na pewien czas ten projekt, on sobie leżał, miałam dużo zobowiązań zawodowych, też pisarskich.

Wiadomo, każdy ma też swoje życie.


- Zwłaszcza, jak się jeszcze utrzymuje z pisania, są te zlecenia na artykuły i to bardzo często jest naprawdę ogromny problem, aby znaleźć ten czas na pisanie takich swoich rzeczy na boku.
Jednak wróciłam do tego projektu, stwierdziłam, że może to być wartościowy materiał. No i tak później poleciało. Myślę, trwało to około pół roku do ośmiu miesięcy. No i później jeszcze cały wiadomo proces wydawniczy, korekta, redakcja, projekt okładki, to już nie leżało po mojej stronie. Więc, gdy ja tutaj zakończyłam to pisanie, to jeszcze wiele miesięcy było oczekiwania, aż książka ujrzy światło dzienne. Na razie dostępna wersja elektroniczna, czekamy na mały nakład papierowy.

Kto był, według Ciebie, największym skandalistą Złotej Ery Hollywood?


- Myślę, że Charlie Chaplin. Ja go uwielbiam. Filmy na pewno są ikoniczne, kultowe, wszyscy kojarzą tę postać.

Dostępne i znane do dzisiaj.


- Tak. Wciąż lecą w telewizji, są powtarzane. Nawet myślę, jeżeli ktoś z tytułu nie potrafi wymienić jego produkcji, to na pewno zna słynną postać "Włóczęgi" kreowaną przez niego. W meloniku, w tych rozdeptanych butach, z wąsikiem.
Dlaczego skandalista? Bardzo dużo jest kontrowersji wokół jego osoby, przede wszystkim związanych z wątkiem pedofilskim. Nie wiem, czy słyszałeś o tym. W środowisku filmowym, coraz częściej się o tym mówi głośno.
Niestety, Chaplin bardzo lubił młode dziewczyny, ale nie tak młode jak np. Leonardo DiCaprio, które ma tę granicę do 25. roku życia, co znamy choćby z wielu memów. Tylko on posuwał się o wiele niżej, niestety.

Dużo tych wątków ujrzało światło dzienne po latach.


- Tak, choć już wtedy o tym plotkowano, ale Chaplin miał też ludzi, którzy pomagali mu różne skandale po prostu tuszować. To były dziewczyny często poniżej nawet 15. roku życia, czyli tak jak wiemy, w dzisiejszych standardach oczywiście to była pedofilia.
Przy jednej okazji Chaplin wyznał, że pozostawał pod fascynacją 12-latki. On miał wtedy 20 kilka lat, zaczynał już swoją karierę. Powtarzał, że nie łączyła go erotyczna relacja z tą dziewczynką, ale mówił, że lubił trzymać ją za rękę, spacerować nią, podziwiać ją, że podobała mu się.
Uważam, że tutaj już pewna granica zdecydowanie została przekroczona. Było to dziecko, z którym dorosły facet chodził za rączkę.

No i podobało mu się to przecież.


- Oczywiście, sam o tym otwarcie mówił. Jego byłe żony też bardzo często miały 14-15 lat. W przypadku 14-latek wyglądało to tak, że gdy jego partnerka zachodziła w ciążę, Chaplin potrafił sfingować akt urodzenia dziecka, przesunąć tę datę na późniejszą.

Brał ślub z tą partnerką, bo prawo wtedy było jakby, nie ukrywajmy, po prostu głupie i okrutne. Wyglądało to tak, że jeżeli wziął ślub z 14-latką, to było ok, nie było pedofilii. Natomiast gdyby nie wziął tego ślubu, poszedłby do więzienia. Takie było wtedy prawo… Dla nas jest oczywiście dzisiaj niezrozumiałe.

Pokręcone to wszystko...


- I wiele razy takie sytuacje miały miejsce. Dwukrotnie brał właśnie ślub z 14-latką, aby nie pójść do więzienia za pedofilię. Z tych związków rodziły się dzieci, były właśnie fingowane akty urodzenia.
Jednak ten wątek pedofilii jest oczywiście głównym, takim kontrowersyjnym motywem w jego życiorysie, ale nie jest jedynym. Przede wszystkim, gdy Chaplin jeszcze żył u szczytu sławy, doświadczył kontrowersji związanych z posądzeniem go o komunizm i o prosowieckie sympatie. Wiadomo, trwała Zimna Wojna. W latach 50-tych po zakończeniu II Wojny Światowej w Ameryce rozgorzała tak zwana czerwona gorączka, czyli było ściganie osób, które może gdzieś tam sympatyzowały z komunizmem, wspierały, albo jeszcze gorzej, byli agentami.
W Stanach Zjednoczonych bardzo się tego obawiano. Surowo rozprawiano się z ludźmi, którzy często byli niewinni, często nie mieli tego typu poglądów, ale padali ofiarami.

Często byli to przypadkowi ludzie.


- Tak. I często wystarczyło, że głosili wolnościowe idee albo po prostu mieli znajomych, którzy faktycznie popierali komunizm i przez to, że oni byli z nimi w jakiejś bliższej relacji, to też spadał na nich ten cień posądzenia.
Chaplin był jedną z takich osób. On w swoich filmach zawsze przedstawiał biedotę, niziny społeczne. Tutaj Amerykanie szybko to pociągnęli właśnie do jakiegoś wspierania komunizmu w takim wymiarze metaforycznym w jego filmach.
Dla niego było to ważne z tego względu, że on sam pochodził właśnie z takich nizin, jego dzieciństwo było tragiczne. Zawsze, gdy przypominam sobie w książkach, w różnych biografiach, czy jak pisałam ten rozdział, dzieciństwo Chaplina, jestem naprawdę głęboko poruszona. On wiele razy spał na ulicy, tułał się po przytułkach. Ojciec go porzucił.

Nie miał łatwo po prostu.


- Nie miał. Zdecydowanie. Nawet mało powiedziane. Matka chorowała psychicznie, trafiała do szpitali psychiatrycznych, a on wtedy, kiedy już miał dość przytułków, bo tam oczywiście dzieci w tamtych czasach były okrutnie traktowane, często wolał spać na ulicy i szukać jedzenia na śmietniku niż być w takiej instytucji.
Więc tutaj też jest w ogóle znowu ten kontrast, o którym mówiłam wcześniej. Z jednej strony mamy skandalistę, który u szczytu sławy oburza na dobrą sprawę cały świat, a w dzieciństwie człowieka bardzo naznaczonego przez los, trudnością, dramatem. I też w pewnym sensie można to interpretować tak, że to dzieciństwo niestety zrodziło takiego, a nie innego człowieka w wieku dojrzałym.

Jesteś fanką Hitchcocka. Prowadzisz z resztą bloga Blondynka Hitchcocka. Skąd w ogóle zainteresowanie tą osobą?


- Moja pasja do starego kina zrodziła się właśnie od Hitchcocka. Kiedyś jako nastolatka, dopuszczałam do siebie jedynie takie współczesne produkcje. Z premierą w XXI wieku. U mnie w domu też się nie oglądało starych filmów, rodzice nie mieli takiego zwyczaju. I gdzieś tam byłam uprzedzona, mimo że nie znałam tych produkcji. Zakładałam z góry, że nie ma tam co oglądać. Jakieś przestarzałe efekty specjalne, będą nudy.

Aż pewnego razu właśnie w liceum zabrano nas do naszego szczecineckiego muzeum. Na taką krótką lekcję z filmoznawstwa. I pani, która studiowała ten kierunek, zaprezentowała nam najsłynniejsze filmy w dziejach kina, które zrewolucjonizowały Dziesiątą Muzę. No i wymieniała nam różne produkcje, które były z jej punktu widzenia istotne dla rozwoju kinematografii. Wśród nich była też oczywiście "Psychoza" Alfreda Hitchcocka, chyba jego najbardziej rozpoznawalna produkcja.
Wróciłam sobie do domu, puściłam ten film i się zakochałam w starym kinie. Bardzo żałowałam, że dopiero tak późno go odkryłam.

Lekcja do czegoś się przydała.


- Jak najbardziej. Oczywiście do dziś zajmuję się tym starym kinem, więc naprawdę jestem wdzięczna mojemu liceum, muzeum i wszystkim też nauczycielom, którzy wspierali tą moją pasję. Gdyby nie to, nie wiem, gdzie bym teraz się znajdowała. Może bym pisała, ale zdecydowanie nie w temacie starej kinematografii, a jednak to przynosi mi najwięcej satysfakcji. Też studia mi bardzo pomogły, filozoficzne. Pozwoliły mi spojrzeć na kino z takiej głębszej perspektywy, bardziej metaforycznej.

Publikujesz artykuły w różnych portalach, w różnych magazynach, bo także papierowych. Kiedy zamiłowanie do dziennikarstwa się zrodziło? Chciałaś to dawna robić, czy tak po prostu jakoś z czasem to się pojawiło?


- Odkąd pamiętam, chciałam pisać. Niekoniecznie to od początku było marzenie o dziennikarstwie, o publicystyce, ale chciałam pisać. Jako dziecko do szuflady pisywałam różne opowiadania...

Ja pamiętniki pisałem.


- No tak, ja też miałam zwyczaje. To też jest bardzo fajna forma, żeby rozwijać umiejętność pisania. A później tak na studiach jakoś chciałam połączyć moją pasję filmową z tą literacką i spróbowałam napisać analizę filmową. I tak to się wszystko właśnie zaczęło. Nawiązałam współpracę z jednym portalem filmowym, który opublikował tę analizę. To był akurat "Zawrót głowy" Hitchcocka. Osoby, które mnie znają, na pewno wiedzą, że mam wiele zamiłowania dla kina Hitchcocka, a nawet lekką może obsesję. Dziś już nie piszę tylko o kinie, ale też o historii, kulturze. Tematyka lifestyle też pojawia się w moich tekstach.

Onet, Polityka i tak dalej. Świat Wiedzy niedawno...


- Tak. Latem też ukaże się kolejny artykuł w Świecie Wiedzy. Bardzo cieszą mnie te współprace, bo to są naprawdę wielcy wydawcy, obecni na rynku od dziesięcioleci. I prawdę mówiąc, ja wciąż nie wierzę, że moje teksty ukazały się w niektórych tytułach. Oczywiście za każdą nawet najmniejszą współpracę, w mniejszym portalu, jestem wdzięczna. To jest ogromne doświadczenie. Doszłam do punktu w moim życiu, o którym nawet nie marzyłam.

Takie publikacje na pewno podbudowują. Gdy można przeczytać swój artykuł w jakimś ogólnopolskim znanym tytule, gdy odbiorców jest naprawdę, naprawdę wielu...


No tak, choć nie szukam jakiegoś poklasku aż tak.

To taka satysfakcja wewnętrzna.


- Cieszy mnie to, że ktoś dostrzega potencjał w moich artykułach, a jeszcze bardziej cieszy mnie to, że dzięki temu, że jest to właśnie takie ogólnopolskie medium, tekst dotrze po prostu do szerszego grona odbiorców. Po to publikuję, żeby czytano. Nie po to, żeby były same pozytywne recenzje, konstruktywna krytyka też jest potrzebna.

Wiadomo, ale konstruktywna, nie hejt.


- Konstruktywna krytyka pozwala otworzyć umysł, zmotywować do jakiejś dalszej nauki, to jest fajne. Takie duże grono odbiorców jest potrzebne i mnie to cieszy.

Masz już jakiś pomysł na kolejną książkę w swojej głowie?


- Tak. I mam nadzieję, że mi się to uda, bo wiadomo, rynek wydawniczy jest trudny, też się rządzi własnymi prawami, zwłaszcza jest kryzys, jeżeli chodzi o tę literaturę papierową, przez pędzące w górę ceny papieru. Wielu autorom teraz bardziej opłaca się właśnie pisać ebooki, ale mam jak najbardziej pomysł na kolejny materiał. Nie mogę mówić otwarcie, to wszystko jest w takim trybie roboczym, chociaż coś zaczęłam pisać.
Bardziej chciałabym teraz kupić się na właśnie moim ulubionym Alfredzie Hitchcocku i jego blondynkach, czyli jasnowłosych aktorkach, które pojawiały się niemal w każdym jego filmie.

Jak, według Ciebie, obecnie wyglądają te skandale w Hollywood? Są większe, mniejsze niż kiedyś, jak to wygląda obecnie?

 

- Hollywood od zarania dziejów karmi się tymi skandalami, oczywiście one są jak najbardziej obecne. Są jakby takim nieodłącznym elementem tego systemu gwiazd. Nie tak dawno oglądaliśmy przecież głośny rozwód Johnny'ego Deepa z Amber Heard.

Bardzo głośny.


- Wszyscy tym żyli. Nawet memy powstały. To jest jeden z takich współczesnych przykładów. Gdybym miała porównać te współczesne skandale do tych z okresu Złotej Ery Hollywood, mam wrażenie, że wtedy były większe, mimo wszystko. Może wynikało to z tego, że te gwiazdy przełamywały też konwenanse.
Na przykład Marlena Dietrich, to ona była pierwszą aktorką, która wykonała lesbijski pocałunek na wielkim ekranie. Ona po raz pierwszy, na kilka lat przed Marylin Monroe, ubrała naked dress, czyli taką sukienkę, która dawała pozór nagości. Ona jakby nie prześwitywała naprawdę, ale stwarzała takie pozory. I właśnie Marlena Dietrich zasłynęła tym, że była tą jedną z pierwszych, też jedną z pierwszych aktorek hollywoodzkich, które chodziły w spodniach. Wiadomo, jakie były czasy, jakieś te ograniczenia narzucane kobietom. Ona przełamywała te konwenanse, stereotypy i na tym zbudowała swoją legendę. Oczywiście tutaj wielki talent zarówno wokalny, jak i aktorski też zrobił swoją robotę, ale te skandale cały czas jej towarzyszyły. Dziś już ciężko jest czymś zaszokować publiczność.
Wiele rzeczy widzieliśmy, natomiast te gwiazdy po raz pierwszy dokonywały czegoś.

 

Jane Mansfield to na przykład pierwsza mainstreamowa aktorka, która pojawiła się na ekranie zupełnie nago. A w ogóle była takim pierwowzorem celebrytek, mieszkała w różowym pałacu, woziła się różowym Cadillacem i naprawdę była skandalistką po całości.


 

Rozmawiał: Patryk Witczuk 

Aplikacja temat.net

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.


Aplikacja na Androida Aplikacja na IOS

Obserwuj nas na Obserwuje nas na Google NewsGoogle News

Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!

Aktualizacja: 11/05/2024 14:08
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo Temat Szczecinecki Temat.net




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do