
Ten odcinek dziejów szczecineckiej architektury dotyczy obiektów mało rzucających się w oczy, a wręcz wstydliwych i raczej niepozornych. Jawią się niemalże wybawieniem w razie pilnej potrzeby. Ta, jak wiadomo (mowa o potrzebie), może się zdarzyć w każdym momencie i dotyczy nie tylko tubylców mogących zaprogramować drogę i czas jej pokonania, co raczej przyjezdnych. Któż z nas nie marzył w obcym mieście za takim właśnie miejscem? Nietrudno zgadnąć – chodzi o publiczne toalety.
Zacznijmy jednak od początku. W przypadku Szczecinka z całą pewnością jedną z pierwszych toalet była latryna usytuowana w południowo-zachodnim narożniku Rynku – dz. pl. Wolności. Skąd o niej wiadomo? Ano - z wykopalisk. Na początku lat 90. podczas przebudowy sieci kanalizacyjnej pod nową nawierzchnię pl. Wolności, zupełnie przypadkowo właśnie na taką natrafiono. Co prawda, były to tylko nędzne szczątki drewnianej podwaliny oraz dołu kloacznego, ale o funkcji nie było żadnych wątpliwości.
W tym czasie większość wychodków posadowionych było na drewniej beczce do zbierania odchodów, a na jej środku znajdowała się dziura z siedziskiem. Ponoć marzeniem archeologów jest odkrycie tego rodzaju obiektu. W kloacznym dole zawsze można trafić na cenny materiał badawczy, a nawet przedmioty codziennego użytku, jak to określają muzealnicy – ciekawe artefakty.
Niestety, w naszym przypadku udało się wydobyć jedynie fragment średniowiecznego trzewika, takiego z zadartym noskiem. Przy okazji przypomnę, że w Szczecinku w odbywały się dwa jarmarki, a ten drugi specjalizował się w handlu odzieżą oraz butami.
Podobny wychodek z pewnością znajdował się na zamku. Ci którzy twierdzą, że chodzi o miejsce gdzie król piechotą chodzi - nie mają racji. Władca miał do swojej dyspozycji służących i do ich obowiązków należało wypróżnianie monarszych (książęcych) nocników. Pewnie i tak było w tym przypadku. Być może wzorem innych warowni, także i szczecinecki zamek wyposażony był w latrynę. Najczęściej był to drewniany lub nawet murowany rodzaj wykusza z otworem w podłodze. Nieczystości trafiały bezpośrednie na zewnątrz murów, a więc do jeziora.
Miejska sieć kanalizacyjna w Szczecinku został położona dopiero na początku XX wieku i na początku obejmowała tylko najważniejsze ulice. Można przyjąć z dużym prawdopodobieństwem, że pierwsza publiczna toaleta włączona do sieci kanalizacyjnej pojawiła się właśnie w tym czasie. To właśnie wtedy dworzec kolejowy wraz z peronami został gruntownie przebudowany. Przypomnę, że poprzedni o szachulcowej konstrukcji wybudowano ok. 1878 r. a więc w momencie uruchomiania pierwszego połączenia pomiędzy Czarnem, a Czaplinkiem.
Dworcowa publiczna ubikacja publiczna powstała wraz z przebudową całego dworca. Świadczy o tym choćby architektura nawiązująca do budynku dworcowego. Obiekt od kilku lat jest już nieczynny, a jego stan techniczny - tragiczny.
Kilka lat temu rolę dworcowej toalety publicznej przejął kontener WC wyłożony okładziną z szarego granitu przy postoju taxi. Jego minimalistyczna forma architektoniczna wprawdzie kontrastuje z wiekowym dworcem, ale za to świetlanie współgra z równie nowoczesnymi kształtami wiat pobliskich przystanków autobusowych.
Zanim przejdziemy do omówienia kolejnych miejskich przybytków, sięgnijmy do początków XX wieku. Otóż, z tego właśnie okresu pochodziły trzy (tyle udało mi się naliczyć) obiekty. Ich jak by nie było, trywialną funkcję kamuflowała wybujała forma architektoniczna. Miała niczym ówczesne budynki dworcowe i sądy, gmachy pocztowe i rzędowe, podkreślić swoją obecność w publicznej przestrzeni. Co istotne, wszystkie tego rodzaju obiekty na podstawie architektury miały rozpoznawalną funkcję. Podobnie było ze szczecineckim publicznymi ubikacjami.
Jedna z nich znajdowała się przy wjeździe na zamkowy mostek położony na przedłużeniu dz. ul. Limanowskiego. Ta publiczna toaleta o niezwykle wybujałej architekturze, uwieczniona została na kilku zdjęciach. Jedno z nich przedstawia ją w zimowej scenerii.
Dwa niezależne wejścia dla pań i panów zaakcentowane kolumnami(!) ulokowane były od strony zamku. Charakterystyczną cechą tych pierwszych trzech miejskich toalet, oprócz stromego krytego dachówką dachu, był centralnie usytuowany, pokaźnej wielkości wywietrzak i z racji wyglądu przypominjący sygnaturkę. Toaletę rozebrano prawdopodobnie ok. 1936 roku, a więc wraz z przebudową północnego skrzydła zamkowego. To wtedy powstał nowy dojazd i znacznie szerszy od poprzedniego mostek nad Niezdobną.
Nie przetrwał do naszych czasów także bliźniaczy obiekt usytuowany niegdyś przy ul. Lipowej, a dokładniej - w miejscu dzisiejszego ronda na skrzyżowaniu Lipowej, Szafera i Jana Pawła II.
Zdjęcie archiwalne pochodzi z lat 50. Wprawdzie na pierwszym planie fotograf uwiecznił dziewczynę z bukietem bzów, ale sam przybytek widać w całej okazałości. Rozebrano go wraz z całą pierzeją, za którą skrywało się zbocze Wzgórza św. Jerzego bodajże na przełomie lat 50 i 60.
Trzecią publiczną ubikacją była ta przy skrzyżowaniu ul. Kościuszki z ul. Jasną. Dzisiaj w murach dawnej toalety mieści się „oryginalny turecki kebab”.
Jego lokalizacja właśnie w tym miejscu nie było przypadkowa. Po pierwsze, tuż obok, w miejscu, na którym dzisiaj jest SP-4 i hala sportowa, znajdował się plac imprez, a pod drugie, ubikację ulokowano w połowie drogi pomiędzy przystanią, skąd wyruszały wodne tramwaje do restauracji na Mysiej Wyspie, a koszarami. To dość znaczna odległość. Ponieważ piwo jest napojem moczopędnym, więc tego rodzaju obiekt był niezwykle pożądany.
Nieco krótszą historię miał obiekt przy ul. Ordona, którego początki sięgają również okresu międzywojennego. Był to obiekt drewniany z dwoma wejściami, nakryty stromym dachem z dachówką. Jego „parkowa” architektura zbliżona była do budynku pobliskiej wodnej przystani. Znikł razem z krętą i mocno zacienioną uliczką na początku lat 60.
To właśnie wtedy ul. Ordona (wówczas ul. Wlk. Proletariatu) mocno poszerzono kosztem dorodnych parkowych drzew. Tuż obok powstał nowy obiekt z typową w tamtym czasie architekturą. Był to „klocek” z płaskim zadaszeniem i dwoma wejściami ulokowanymi w przeciwległych ścianach szczytowych.
Zdjęcie wykonałem w 2001 roku i w tym czasie obiekt wymagał już remontu. Parkowa toaleta pod numerem 28(!) czynna była jedynie latem w ściśle określnych godzinach. W efekcie mało kto z niej korzystał tym bardziej, że wokół rosły okazałe krzewy zapewniające intymność podczas oddawania moczu. Wkrótce parkowy kibelek wyburzono, a w jego miejscu na miniaturowym placyku zamontowano zdrój.
Aby wyeliminować chętnych do korzystania z urzędowej ubikacji - na nieutwardzonym poboczu przy ratuszowym parkingu ustawiono obły kontener. Jego znakiem szczególnym jest witryna z odręcznie wysmarowanym sprejem napisem „WC”. Niepozorny obiekt idealnie został wkomponowany w wyjątkowo zaniedbane, błotniste otoczenie. Co prawda, na drugiej ścianie wisi plan miasta i tam też znajduje się wejście, ale całość sprawia nienajlepsze wrażenie.
Dodam, że bliźniaczy kontener znajduje się przy bramie, głównej alei cmentarza komunalnego.
Najnowszą publiczną toaletą jest licowana granitowymi płytkami WC „kostka” w parku przy boisku ogólniaka. Jego budowa tym miejscu kosztowała wprawdzie nieco mniej niż ten słynny na całą Polskę w Warszawie, ale z racji wykonania przyłącza wyszło całkiem sporo.
Duże koszty miasto poniosło na kolejny „kontenerowiec” stojący również w parku, w pobliżu parkingów usytuowanych przy restauracji Jolka i Irish Pubie. Mimo ładnego otoczenia, obiekt prezentuje się niczym tymczasowy wychodek godny co najwyżej placu budowy. Czyżby nawiązanie do średniowiecznej latryny ze Starego Rynku?
Na zakończenie wypada wspomnieć o publicznej toalecie ulokowanej jakiś czas temu w przyziemiu pawilonu przy ul. Wyszyńskiego. Budynek powstał w latach 70. i na parterze, za przeszkloną elewacją, mieścił się największy w Szczecinku sklep AGD. Od kilkunastu lat w tym miejscu jest biblioteka, a pomieszczenia WC zaadaptowano na mały sklepik.
To taki krótki rys historyczny o lokalnych latrynach – ustępach – wychodkach i publicznych toaletach. Od dołów wypełnionych ekskrementami i niegaszonym wapnem - po haki z gwoździ, na których miast szarego papieru toaletowego wisiały pocięte gazety. Od kloacznych dołów z otworem w deskach - po ceramiczne sedesy i muszle klozetowe ze stali szlachetnej.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Przeczytałem po łebkach (przepraszam z braku czasu), ale wydaje mi się ŻE NIE UWZGLĘDNIONO GARAŻU KTÓRY O ILE PAMIĘTAM NA STARCIE BYŁ WYŁĄCZNIE TOALETĄ.
Malo jest bardziej pozytecznych budynkow publicznych :) A smutne, to że kazde pokolenie co najwyzej TYLE po sobie zostawia.