
Na naszej leśnej polanie święta Bożego Narodzenia mają wymiar magiczny, komercyjny i duchowy. Kolejność, wbrew pozorom, nie jest przypadkowa. Tak już mamy.
Początek „świątecznej magii” nastąpił już w listopadzie. W tej chwili jesteśmy w jej szczycie, co widać na zapchanych parkingach i kolejkach do kasy. Kolejnym etapem są firmowe wigilie, a także świąteczny wystrój ulicznych latarni. W tym roku niestety, to niemalże symboliczne ograniczające się do „ekologicznej” choinki, śródmiejskiego deptaka oraz podświetlonego napisu na placu Wolności.
Dla niezorientowanych napis przypomina gdzie się znajdują. Kilka ostatnich dni napis był mocno przesłonięty, co mogło zdezorientować przybyszów lub smakoszy grzańców. A to wszystko z powodu świątecznego jarmarku, na którym z brązowo-czarnych bud oferowano wszystko co może nadać się do spożycia lub mało przydatnego prezentu pod choinkę.
Jak zawsze w takich okolicznościach ceny były mocno przesolone, niczym sklepach śledziowe płaty. Wysoka cena nie zniechęcała kupujących, czego dowodem były kolejki po specjały, z których zdecydowaną większość można kupić za znacznie mniejsze pieniądze we wtorki i piątki na targowisku.
W czasach powszechnego braku praworządności, niskich płac, braku lub nadmiaru węgla i powszechnej drożyzny to jakieś lokalne kuriozum. Przecież zgodnie z przekazami wiodących mediów jest tak źle, że gorzej już być nie może. Może w tych dniach mieliśmy do czynienia z poznawczym dysonansem? A jeśli fakty są inne - tym gorzej dla faktów. Nie wykluczone, że w tym komercyjnym szaleństwie swój znaczący udział ma świąteczna magia.
Świąteczna magia „zimowych świąt” przyczyniła się także do narodzin nowej świeckiej tradycji: życzeń pisanych gwiazdkami, a więc w formie szyfrowanej. Na jarmarku takie życzenia można było zobaczyć na kubkach.
To dziwne zjawisko zważywszy, że w wersji nieocenzurowanej wykrzykuje go elyta „tenkraju” i to publicznie podczas ulicznych spotkań. Być może pewnej grupie udzieliła się wojenna atmosfera zza naszej wschodniej granicy, stąd szyfrowane. A może to tylko nawiązanie do symboliki unijnej? I pomyśleć tylko, że jeszcze zupełnie nie tak dawno takie subtelności wyrażane jedynie sprayem na murze, płocie lub publicznej toalecie, były zupełnie nieznane, a autor pisał wprost, szczerze, co myśli o swoim bliźnim.
Jest jeszcze całkiem już zapomniane magiczne wydarzenie, o którym chciałbym nieśmiało napomknąć. Zdarza się tylko raz do roku i tylko u nas. Otóż, dwudziestego czwartego dwunastego, kiedy pod wieczór na stole u jednych pojawi się opłatek z wigilijnymi daniami zaś u innych pasztet z bigosem a na drzewku bombki z piorunami, właśnie o tej porze na zapuszczonym wzgórzu Marientron można zobaczyć magiczną postać.
To księżna Elżbieta, o której wiadomo tyle, że była córką Kazimierza z zawodu króla i umarła w kwiecie wieku bardzo dawno temu. Śmierć nastąpiła w wyniku powikłań związanych z epidemią czarnej ospy. W epoce „ciemnego średniowiecza” nie znano jeszcze niezwykle skutecznych maseczek przy tego rodzaju przypadłościach powszechnie dzisiaj dostępnych.
Wbrew pozorom nie jest to tylko legenda - mowa o księżnie, nie o maseczkach, bo w tej naszej legendzie wszystko się zgadza. Znamy nazwisko, datę zejścia a nawet miejsce i okoliczności. Pewne jest, że mamy z tym do czynienia wyłącznie dwudziestego czwartego dwunastego a więc o tej samej porze, kiedy wszystkie zwierzęta mówią ludzkim głosem. Udomowione koty i psy, jeśli nawet nic nie powiedzą, to będą jakoś tak dziwnie na nas patrzeć, jakby jednak chciały coś nam przekazać. Zjawisko jest cykliczne, niczym w telewizji „Kevin sam w domu” lub kolędy śpiewane przez dopiero co upieczonych (nomen omen) apostatów.
Tego dnia zdarza się to, co nigdy w ciągu całego roku nie występuje. Boże Narodzenie - jak sama nazwa wskazuje, ma przede wszystkim swój wymiar duchowy. W Wigilię dzieją się naprawdę prawdziwe cuda. Tego wieczoru składamy sobie życzenia nawet wyjątkowo wrednej i wścibskiej ciotce lub gderającemu i głuchemu dziadkowi.
W najbliższych godzinach. a nawet dniach nikt nie będzie się zżymał na religijną symbolikę w miejscach publicznych. Nikomu, nawet rewidentom konkordatu, dzwony na pasterkę nie będą żadną przeszkodą. I najważniejsze ; w kościołach będą zajęte wszystkie miejsca siedzące.
…Chrystus się rodzi, nas oswobodzi
Anieli grają, króle witają
Pasterze śpiewają, bydlęta klękają
Cuda, cuda ogłaszają…
Jerzy Gasiul
Obraz Marcos Silva z Pixabay
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie