
Trudno uwierzyć, że tak zapuszczone niegdyś miejsce z biegiem lat mogło się aż tak mocno zmienić. To był jeden z najbardziej zaniedbanych zakątków Szczecinka. Rozsypujące się ze starości i nigdy nieremontowane domy, zrujnowane ciasne podwórka z ogródkami na zapleczu, resztki murów, nikomu już niepotrzebnych ogrodzeń, opuszczone zabudowania i zrujnowane budynki gospodarcze…
Tak prezentowały się kiedyś ul. Winniczna z przyległościami, Reja, zaplecze pl. Winnicznego po dawnym targowisku, ul. Bagienna (zaplecze ul. Lipowej), a także ul. Browarowa, po której w mroku niepamięci zaginęła nawet jej nazwa.
Tak w 1976 roku prezentowało się podnóże Góry Winnicznej albo jak kto woli — Rynkowej Górki.
W tym czasie, kiedy ze wszystkich stron obfotografowywano nowe blokowiska, zieleńce i park, istniało także drugie oblicze miasta – właśnie takie jak na zdjęciu.
Po prawej, widziany od ściany szczytowej jeden z dwóch jednorodzinnych domów w zabudowie szeregowej. Pod jednym dachem mieściło się kilka mieszkań z niezależnymi wejściami. Zadeptane i rozjeżdżone klepisko z resztkami trawy, służyły tutejszym dzieciom jako plac zabaw. Gdzieś obok stały jakieś garaże z betonowych ogrodzeń i przysłonięty dorodnymi pokrzywami stary chlewik. Obrazu dopełniają resztki po płocie i stojący w jego cieniu rząd przepełnionych i cuchnących kubłów na śmieci.
Parterowe domy z poddaszem wybudowano najprawdopodobniej jeszcze na początku XX wieku pracownikom pobliskiego browaru. Jeden z nich usytuowany był od strony ul. Kopernika. Od ulicy oddzielał go mikroskopijnej szerokości przydomowy ogródek. Ten drugi graniczył z dawnym targowiskiem.
To tutaj, tuż za progiem we wtorki i piątki tłoczyły się chłopskie furmanki ze zbożem, ziemniakami, a także żywcem.
Jeszcze kilka lat przedtem, w tym miejscu znajdowało się targowisko - dokładniej część targowiska. Otóż, w skład rynku wchodziły dwa place oddzielone od siebie wąską „cieśniną” pomiędzy ul. M. Reja a północną pierzeją pl. Winnicznego. Jeden to dzisiejszy pl. Winniczny, po którym została już tylko nazwa i drugi w zakolu Rynkowej Górki.
W tej części z reguły handlowano zwierzętami (kury, gęsi, prosiaki, a nawet krowy), a także płodami rolnym. Handel odbywał się wprost z chłopskich furmanek. Po kilku godzinach na opustoszałym już placu tu i tam leżały resztki siana, słomy, a także to, co najbardziej dokuczliwe – końskie odchody. Za to wróble miały niebywałą ucztę. Trzeba przypomnieć, że w tamtym czasie wróble latały chmarami i był to najbardziej pospolity ptak, którego teraz szukać próżno nawet ze świecą.
Od niepamiętnych czasów południowy stok Rynkowej Górki służył także jako kopalnia piasku i żwiru. Jeszcze w okresie powojennym wybierano stąd piasek, ale chyba już nie całkiem legalnie. Piaszczysty stok był przede wszystkim wyśmienitym miejscem zabawy okolicznej dzieciarni. Nie było nic lepszego, jak skok z urwiska na leżące poniżej zwały piasku nie zawsze zakończony szczęśliwie. To jednak już bardzo odległa przeszłość…
W ostatnich latach swego istnienia, kiedy wokół jak grzyby po deszczu wyrastały nowe, spółdzielcze bloki, stare domy jak i ich najbliższe otoczenie były wyjątkowo zaniedbane. Przyczyna? To były mieszkania komunalne. [aktualizacja]
Po publikacji artykułu, od naszego Czytelnika otrzymaliśmy zdjęcie budynku nr 6 niegdyś przy ul. Kopernika (wcześniej ul. Browarowa). Dzisiaj w tym miejscu jest blok mieszkalny. Autor zdjęcia wspomina, że właśnie tam w 1975 roku, jego ojciec dostał przydział na mieszkanie z zakładu pracy. Każde mieszkanie miało przydzielone swój ogródek.
Już wtedy lokatorom mówiono, że oba budynki zarówno ten od strony placu targowego jak i ulicy są przeznaczone do rozbiórki. Ostatecznie wszystkich wysiedlono w 1991 roku. Budynki należały do ADM i nikt nie przeprowadzał w nich remontu. Cały czas tłumaczono lokatorom, że wszystkie zostaną wyburzone a w ich miejscu stanie blok. Skargi do administracji były zbywane, więc moja mama w końcu poszła ze skargą do partii („czerwony” dom przy ul. Mickiewicza), że komin się wali. Już na drugi dzień na miejscu pojawili się z fachowcy z ADM i naprawili komin, dachówkę i piece.
- wspomina Czytelnik.
- Na samym placu targowym często gościł cyrk, pojawiało się też wesołe miasteczko z karuzelami oraz salony gier na kołach.
Po wykwaterowaniu mieszkańców kompletnie zdewastowane domy jakoś tak od listopada 1991 roku zaczęto powoli, ale metodycznie rozbierać.
Dzisiaj w ich miejscu jest sterylnie utrzymane osiedle mieszkaniowe. W miejscu dawnych wykrotów, zielska, zrytego i piaszczystego stoku - wypielęgnowane trawniki, krzewy, drogi, parkingi, garaże i chodniki.
Jedyną, pochodzącą z tamtego czasu budowlą, jest górujący ponad dachami maszt przekaźnika telefonii komórkowej. Pierwotnie służył do zupełnie do innych celów. Tamten niewiele przypominał ten współczesny – chodzi o zawieszone 41 metrów ponad przyległym terenem urządzenia nadawcze.
Kratowy maszt powstał za czasów, kiedy naczelnikiem miasta został (było to w 1976 r.) Józef Kowalczyk. To właśnie wtedy powstał komitet budowy przekaźnika drugiego programu TVP. Wszystko dlatego, że sygnał z Gołogóry do nas nie docierał. Trzeba było radzić sobie samemu. Wyszło w miarę tanio, ponieważ na ten cel zaadaptowano słup wysokiego napięcia z wmontowaną na jego szczycie platformą. Wprawdzie piękne to to nie było, ale każdy był zadowolony.
Potem przez kolejne lata na górce nic się już nie działo. Dziś w tym samym miejscu wiszą systemy antenowe przekazujące m.in. kilka programów TVP nadawanych już w wersji cyfrowej i aż trudno uwierzyć w jego tak skromny początek.
Obecnie w miejscu domów pracowników browaru znajduje się oznaczony numerem dziewięć, pięcioklatkowy blok z elewacją w kolorze ugru i brązu. Blok oddano do użytku w listopadzie 1992 roku. Był to pierwszy budynek dopiero co powstałej Spółdzielni Mieszkaniowej „Pojezierze”.
To właśnie za przyczyną tej spółdzielni, u podnóża Rynkowej Górki we wrześniu 2007 oddano do użytku pierwsze w Szczecinku zamknięte mini osiedle.
W jego skład wchodzą dwa, kryte czarną dachówką budynki. Od otoczenia dzieli je solidny płot i nie mniej solidna, rozsuwana brama. Do domów przynależy też stromy stok. Porasta na nim równo wykoszona trawa i wypielęgnowane krzewy.
Jerzy Gasiul
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Tak, skakałem z tej skarpy z kolegami. Wielkim mistrzem był ten, który zjechał w zimie z tej skarpy sankami Dziękuję za artykuł i zdjęcia.