Od niepamiętnych czasów mieszkańcy Szczecinka z leśnikami utożsamiają trzy obiekty: Zamek Książąt Pomorskich – obecną siedziba RDLP, stanicę wodną u zbiegu ul. Jasnej z Ordona oraz jeszcze do niedawna siedzibę Nadleśnictwa Szczecinek przy ul. Kościuszki 22.
To właśnie w tym gmachu w maju 1945 roku zainstalowała się 25-osobowa grupa leśników pod kierownictwem inż. Władysława Chwalibogoskiego, organizując od podstaw Dyrekcję Lasów Państwowych Okręgu Bałtyckiego. W tamtym czasie w okolicznych lasach wilków jeszcze nie było, a zamiast nich grasowali kradnąc drewno, paląc i strzelając do zwierzyny - żołnierze sowieccy. Jednym z licznych na to dowodów jest pismo dyrektora do pełnomocnika rządu: …wspomniane osoby (dyrektor nie najwyraźniej unika) strzelając do zwierzyny używają pocisków zapalających, od których powstające pożary obejmują tysiące hektarów lasu…

Leśnicy zajmowali się nie tylko ochroną lasów i pozyskiwaniem drewna. Przykładem jest budowa w tamtym czasie wodnej stanicy, pod której budowę wybrano miejsce tuż obok, niemalże na wyciągnięcie ręki. To była jedna z pierwszych postawionych „od pnia” przystani w polskim Szczecinku. Patron pieniędzy, ale też i budulca nie żałował. Tym sposobem nad jeziorną zatoczką powstał, wprawdzie drewnianej konstrukcji, ale za to jeden z najbardziej reprezentacyjnych obiektów służących braci żeglarskiej. Była to pierwsza i wszystko wskazuje, że jedna z ostatnich przystani tak ładnie wkomponowanych w jeziorny brzeg. Nie dorównał jej nawet wybudowany w latach sześćdziesiątych, w cieniu zamkowych murów Międzyszkolny Ośrodek Sportów Wodnych.
Nową stanicę ulokowano w bezpośrednim sąsiedztwie Łabędziej Wyspy. Prawdopodobnie w tym czasie nazywano już ją „Tajwanem”, a to za przyczyną postawionej w tym miejscu dość podłej knajpy. Drewniana buda ustawiona na środku wyspy czynna była jedynie w sezonie letnim. Z racji swego położenia cieszyła się dużym powodzeniem, ale też złą sławą.

Wygląd lokalu zupełnie nie pasował do urokliwego miejsca, ani tym bardziej do leżącej w pobliżu Przystani Leśników. Tak już w życiu jest, że brzydota miesza się z pięknem.
Wzdłuż brzegu, od strony jeziora stanął mocno przeszklony, drewniany pawilon składający się z dwóch ładnie zakomponowanych brył. Jedna z nich była nieco wyższa i w jej narożniku znajdowała się niewielka ok. 6-8 metrowej wysokości wieżyczka. Konstrukcja całego zespołu opierała się na drewnianych słupach. Ściany wyłożone były deskami skomponowane w klasycznym trójpodziale: pas podokienny, okna i pas nadokienny z okapem. Całość została ładnie wpasowana w parkową zieleń. Na uwagę zasługiwały niezwykle rozległe i mocno rozbudowane pomosty. Takich pomostów przystosowanych do cumowania żaglówek i kajaków na Trzesiecku dotąd nie było. Dzisiaj pozostały po nich, od strony Hotelu Active tylko nędzne resztki.
Niestety, nie znalazłem nigdzie choćby najmniejszego śladu dotyczącego dokładnej daty budowy. Jak pisał w Temacie nr 80 z czerwca 1994 r. Józef Sakrajda, być może stało się to na początku lat 50. Otóż, w 1949 roku pojawił się w Szczecinku 47 pułk piechoty liczący 1940 żołnierzy – to była pierwsza jednostka liniowa ulokowana w koszarach przy ul. Kościuszki. Dodam, że wcześniej w Czarnoborze stacjonowała kompania z Dywizji Rolno-Gospodarczej. Jedną z większych, pierwszych inwestycji wojskowych było podwyższenie w 1952 r. kulochwytów na strzelnicy przy szosie koszalińskiej, odgruzowywanie wschodniej pierzei pl. Wolności oraz budowa Przystani Leśników.
Najstarsze zdjęcie Przystani Leśników jeszcze w jej oryginalnej formie z długimi pomostami, przedstawiają wydane w 1966 i 1967 roku dwie widokówki.


Na jednej z nich widnieje podpis: Przystań Klubu Leśników i Drzewiarzy „Przystań”. Również na przystani – jak to określano „czynna była dla klubowiczów kawiarnia z dancingiem”.
W tym samym czasie kilkaset metrów dalej, na wysokości ul. Parkowej organizowała się druga przystań należąca do Ligi Morskiej, którą wkrótce przemianowano na Ligę Przyjaciół Żołnierza, a następnie na Ligę Obrony Kraju. Tutejszym żeglarzom wystarczał niewielki drewniany pomost i miniaturowa stanica wodna pobudowana jeszcze w latach trzydziestych, która zbiegiem okoliczności, uniknęła zagłady, a której charakterystycznym elementem był trzcinowy dach.

Właśnie tutaj w 1951 roku utworzono pierwszą sekcję żeglarską Ligi Morskiej. Do swojej dyspozycji żeglarze początkowo mieli 3 łodzie żaglowe i jak wspominał w swojej książce „Panna wodna” Andrzej Lasak, kilka starych łodzi (bączków) dwuwiosłowych i czterowiosłowych, dwóch kajaków i jednego metalowego pontonu. Dla porządku wypada jeszcze przypomnieć o cumującym tutaj stateczku „Westerplatte” później przemianowanym na „Danusię” (przed wojną - „Neustettin” potem „Adolf Hitler”).
Początki szczecineckiego żeglarstwa bardzo obszernie opisał na łamach swojej książki - Andrzej Lasak. Autor wspomina, że nowopowstały Klub Leśników swoją działalność rozpoczął od ...organizowania wypraw na wszystkie okoliczne wody po stary, porzucony przez Niemców sprzęt żeglarski. Dzięki owym „rozpoznawczym” eskapadom, wkrótce leśnicy dorobili się „aż” pięciu łodzi żeglarskich, jednej motorówki „Piorun”, a nawet jednej regatowej, ośmiowiosłowej łodzi wioślarskiej.
To były czasy, kiedy młodzi ludzie zauroczeni pięknym jeziorem interesowali się i garnęli do żeglarstwa. Działo się tak pomimo wszechobecnej biedy i niedostatku, o której większość współczesnych stale narzekających, nie ma nawet zielonego pojęcia. Ale w tym czasie zajęcia z młodymi ludźmi prowadzili prawdziwi pasjonaci, a nie frustraci oczekujący niebotycznych zarobków.
Od tej też pory pomiędzy dwoma (jedynymi) klubami zaczęła się ostra rywalizacja. Z reguły to właśnie na Przystani Leśników rozpoczynały się jeziorne regaty. Wieża służyła wówczas do obserwacji.
Niestety, dyrekcja Lasów pewnie za poleceniem władz nadrzędnych zrezygnowała z prowadzenia przystani. (zdjęcie-6) Przystań została przejęta przez Powiatowy Ośrodek Sportu Turystyki i Wypoczynku.
Nigdy nie naprawiane pomosty z biegiem lat zaczęły się „kurczyć”. Pod koniec lat 70 (zdjęcie z 1978 r.) korzystali z nich co najwyżej wędkarze.

W tym czasie wodniackie życie koncentrowało się już tylko przy wypożyczalni sprzętu ulokowanej w baraku ze slipem.

W połowie lat 80. zrobiłem na pamiątkę zdjęcie przystani od strony pomostów. Część z nich już nie istniała, a sam budynek był już w tragicznym stanie.

W czerwcu 1993 po drewnianym pomoście postał tylko umocniony betonowym płytami brzeg.

Największe straty przynosiły wiosenne roztopy. Zdarzało się tak, jak w lutym 1994, że woda sięgała powyżej poziomu terenu. Zaczęła się nawet przechylać wieżyczka, z której od dawna nikt już nie korzystał. Z pomostów została jedynie sterta desek.

Jeszcze przed komunalizacją terenu na początku lat dziewięćdziesiątych, na byłej przystani funkcjonował czas jakiś sklep żeglarski. Potem, z terenu dawnej przystani wydzielono od strony północnej działkę. Tam też w miejscu mizernej szopy z podcieniem i blaszanego żółtego hangaru powstał wkrótce lokal gastronomiczny „Jolka” a jakiś czas potem 11 pokojowy Hotel Active.

W latach 80. drewniany pawilon dawnej przystani przeobraził się w sklep żeglarski a następnie wędkarski i siłownię. Pawilon z charakterystyczną wieżyczką w tym czasie był już praktycznie ruiną. Od strony brzegu piękną niegdyś stanicę wodną zaczęła powoli, ale konsekwentnie porastać brzezina. Stanica odwróciła się od wody. Kres nadszedł na początku kwietnia 2006 roku.

W ciągu kilku dni budynek został rozebrany. Rozebrano również nikomu już niepotrzebny płot. Po Przystani Leśników pozostało betonowe, podziurawione nabrzeże i ślady fundamentów. Epoka, kiedy młodzi ludzie fascynowali się żeglarstwem, przeszła do historii wraz z malowniczą stanicą.
W 2014 roku wyczyszczona do fundamentów nieruchomość została sprzedana. Po trzech latach od rozpoczęcia budowy, w roku 2019 w tym miejscu pojawił się nowy obiekt. Wprawdzie z wyglądu bardziej kojarzy się z XIX-wiecznym niemieckim dworcem kolejowym, ale na jego dwóch kondygnacjach kryje się irlandzki pub - Irish Pub Blackrock oraz kilkupokojowy hotel.

Jerzy Gasiul
Widokówki ze zbiorów autora FOTO: F. Zwierzchowski i T. Hermańczyk, zdjęcie - Tajwan – P. Warchalski
Hej, spodobało się? Postaw kawkę autorowi. No, chyba że darmoszka jest fajniutka ;)
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś koniecznie zainstaluj naszą aplikację, która dostępna jest na telefony z systemem Android i iOS.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Pamietam jak tam odbywaly sie turnieje brydzowe.
W latach 90-tych obiekt dzierżawił śp. Pan Tadeusz. Chciał go kupić, a następnie wyremontować lecz miasto nie chciało sprzedać. Już wówczas mówił, że dni obiektu są policzone. Za pomoc przy drobnych pracach typu czyszczenie papierem ściernym zewnętrznych ścian miałem za darmo wejściówkę na cały miesiąc, na siłownię.